-Tu się chowają,a teraz powiedźcie kto tam nie był?-nikt się nie odezwał,więc kontynuowałam:-jest to miejsce,po którym kochają spacerować wilki,to znaczy góry,które tam są i zasłaniają prawdziwy wygląd tamtego miejsca.Na tej mapie są tylko od jednej strony,a w rzeczywistości,dla was wygląda,jakby porywały cały teren tamtego przylądku.Te góry to jedna z najdoskonalszych tarczjakie kiedykolwiek stworzono.Mogą przez nią przejść wszystkie stworzenia poza wilkami,a czemu to powiem wam kiedyś...może nigdy.Wracając,jest to idealna kryjówka dla ludzi,gdyż nie możemy się tam dostać,to znaczy większość z nas-zrobiłam przerwę,aby spojrzeć na Maki'ego,kiwną tylko pyskiem i uśmiechnął się do mnie-ja,Maki i San,możemy tam wejść,możemy zmieniać się w ludzi
~Mam ochotę ich nastraszyć...na trzy~usłyszałam w głowie głos Maki'ego,wiedziałam o co mu chodzi.Nie wiedzieć czemu spodobał mi się ten pomysł.
~Raz,dwa,trzy!~przemieniliśmy się w ludzi,po sali przemknął pomruk przerażenia,zaśmiałam się
-I jest też taka dosyć,nie miła dla was sprawa,bo oznacza dla was,że niedługo was opuszczę,ale obiecuję,że zostanę tu do końca wojny.Zostałam Boginią Cierpienia,sprzeciwiłam się Sun'owi i zrywam zaręczyny z Sanarionem-spojrzałam na mojego byłego narzeczonego,po jego pysku przebiegało cierpienie.Jego cierpienie,napawało mnie nadzwyczajną siłą,cieszyło mnie.Powodowało,że chciałam sprawić,aby i reszta była tak zmartwiona jak on.Ruszyłam w stronę Seanit,z myślą,że chcę sprawić jej ból,skrzywdzić ją.Gdy byłam już przy siostrze i prawie łapałam ją za kark,aby ją poddusić,poczułam na sobie czyjąś rękę.
-Tyfuś,uspokój się,nie jesteś zła,a to nie jest dobre-Maki,przyciągnął mnie do siebie i zaczął głaskać po włosach.Czułam,że moje serce,zaczęło się uspokajać.Zaczęłam drżeć.Co mi do głowy strzeliło!?Przecież tak nie wolno,to złe,ja nie mogę być zła!Wtuliłam się mocniej w chłopaka i zaczęłam szlochać.
-Kiedyś,nauczysz się nad tym panować,to będzie niedługo,zaufaj-szeptał mi uspakajające słowa i całował mój policzek,który udało mu się wyciągnąć z potoku moich włosów i jego luźnych ubrań.Po chwili,która zdawała się trwać miesiącami,udało mi się uspokoić i wtedy usłyszałam za sobą łomot.Okropny huk,który niósł się po całej sali.Szybko odwróciłam się w stronę źródła tego dźwięku.Na środku sali,stał Sanarion,a wokół niego lewitowały kawałki podłogi,które musiał wcześniej z niej wyrwać.
-JAK ŚMIAŁEŚ!ZDRAJCO!ONA JEST MOJA!TO JA JĄ KOCHAM!NIE TY!!!-jego oczy były prawie,że białe.Podbiegłam do niego.
-Sanarionie!Uspokój się,proszę cię!Zrobisz komuś krzywdę!
-PATRZ NA SIEBIE I NA ZDRAJCE,MYŚL O TYM JAK WY MNIE KRZYWDZICIE!
-Wiem,popełniłam błąd,że nie powiedziałam ci wcześniej i że to ciągnęłam,ale po prostu nie potrafiłam,to było dla mnie takie trudne.Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem i musimy się na niego przygotować!A ja nie potrafiłam!Tak samo ty teraz nie potrafisz,bo jesteś beznadziejny i słaby.Ciesze się,że cie jednak nie kocham!-wiedziona impulsem,wybiegłam z sali,aby uciec jak najdalej od tego wszystkiego,żeby znów odnaleźć spokój.
<Seuś,opisz,co czułaś podczas mojego ataku i pobiegnij za mną,w raz z Makim.Okami,ogarnij wilki,salę i Sana,nie opisuj mojego powrotu do zamku,niech Seuś to zrobi,albo niech zostawi to mi.A i nie tykać tej przeklętej ciąży,to moje!!! :P Powodzenia i miłego pisania ;)>