środa, 24 czerwca 2015

Dobry!

Wszyscy już doskonale znają nieogarniecie Pata, więc wysyłają wszystko do mnie, niech tak będzie,  ale UWAGA wyjeżdżam,  więc mogę nie mieć codziennie netów.

Alfa, Elise

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Alexa cd. Demetire

Clare patrzyła na mnie swoimi smutnymi oczami. Miała w nich łzy. Kule poszybowały w powietrzu i postrzeliły ją. Podziurawiły ją na sito. We śnie mogłem być tylko biernym obserwatorem. Nie mogłem krzyczeć, ani do niej podbiec. Krew trysnęła z jej ran, barwiąc podłogę na czerwono. Lily wrzasnęła. Chciała podbiec do umierającej wilczycy, ale przytrzymał ją Caspian. Wziął ją na grzbiet i odbiegł. Kule znowu zawirowały. Clare patrzyła na mnie ze smutkiem. Zanim sen się rozwiał usłyszałem:
Alex...
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Umarła.

Obudziłem się. Nie krzyczałem, ani nie podniosłem się gwałtownie. Po prostu otworzyłem oczy, starając się uspokoić serce. Clare. Zacisnąłem zęby. Ktoś zapukał do drzwi.
– Alex? – usłyszałem.
– Tak?
Spojrzałem w stronę wejścia. Stała tam Demetire. Ubrana była w długą koszulę nocną i wychodzone czarne kapcie. Policzki miała mokre od łez. Dolna warga jej drżała.
– Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.
– Koszmar – wyszeptała krótko. – Mogę z tobą zostać? Mamy nie ma. Ani taty.
– Jasne.
Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie.
– Co ci się śniło? – zapytałem cicho.
– To co zawsze.

<cd. Deme>

Nocte kupuje Eliksir Zmiany!

A oto jej nowy wygląd:

niedziela, 21 czerwca 2015

Od Nox- c.d. Caspiana-„Spacer z przestępcą”

-Zaskoczę cię i zrobię.- Caspian uśmiecha się do mnie niewinnie.
Przez chwilę wpatruję się w niego jak głupia. Ta odpowiedź trochę zbija mnie z tropu. Mrugam kilka razy oczami z niedowierzaniem. Mam ochotę zapytać „słucham?!”, ale nie dostaję na to szansy. Zanim zdążę się obejrzeć, wilk już prowadzi mnie przez tereny watahy. Nie mam bladego pojęcia co tutaj robię, a tym bardziej, dlaczego pozwoliłam mu się prowadzić. Czy ja powiedziałam, że chcę porozmawiać z ich Alfą? Ech… to wszystko jest jakieś dziwne i pokręcone.
-Em, to… gdzie idziemy?- pytam się w końcu basiora. Ten odwraca się w moją stronę i odpowiada:
-Przecież mówiłem: zaprowadzę cię do naszej Alfy.
Marszczę brwi, próbując znaleźć w tym wszystkim jakiś ukryty sens, który najwyraźniej umknął mojej uwadze. No, zakładając oczywiście, że jakiś sens w tym wszystkim jest.
-Niby z jakiej paki?- pytam, nieświadomie używając slumskiej gwary. Zakrywam sobie usta dłonią, ale jest już za późno. Caspian mierzy mnie badawczym spojrzeniem.
-„Paki”?
-Nie ważne.- macham pospiesznie ręką.- Zmieńmy temat. Dlaczego prowadzisz mnie do Alfy? 
Basior śmieje się krótko, jakbym właśnie zapytała się o coś bardzo oczywistego. Teraz przygląda mi się wyraźnie rozbawiony. Posyłam mu groźne, żądne mordu spojrzenie, ale on nic sobie z tego nie robi.
-Coż… zgodnie z obowiązującymi tutaj zasadami mam prawo zaprowadzić cię do Elise.
„Hm… czyli alfa ma na imię Elise, tak? No dobra, co dalej?”
-Za to, że weszłam na wasze tereny? To głupie.- przyznaję szczerze. 
-Naprawdę? Cóż, takie zasady panują w wielu watahach, jeśli już musisz wiedzieć.- nie wiedziałam, ale teraz już wiem. 
Przez chwilę idziemy z Caspianem w ciszy. Przemierzamy tereny nieznanej mi watahy. Widzę, jak kilka wilków przygląda mi się z zaciekawieniem, jakbym była największą atrakcją tego dnia. Staram się ignorować gapiów, ale części z nich posyłam diaboliczny uśmiech, lub patrzę na nich spode łba. Z rozbawieniem oglądam ich rekcje. Niektórzy robią wielkie oczy ze zdziwienia, inni udają, że tak naprawdę się nam nie przyglądali, a niewielka część wilków odpowiada na moje złośliwości takimi samymi zagraniami. Parskam śmiechem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam tak zróżnicowane społeczeństwo.
-Może powinniście pomyśleć o ogrodzeniu?- rzucam złośliwie. Basior odwraca się w moją stronę zmieszany, jakbym właśnie przerwała mu jakieś filozoficzne myśli.
-Ogrodzenie?
Uśmiecham się przebiegle.
-No, najlepiej takie druciane z kolcami. O! Moglibyście nawet pomyśleć o jakiejś tabliczce ostrzegawczej. Wiesz, jednej z tych wielkich desek, pomalowanych na czerwono, z napisem „teren prywatny. Wstęp wzbroniony”. Tak aby następne wilki nie popełniły mojego błędu.- słuchając mojego pomysłu, Caspian zaczyna się śmiać. Ja również jestem zadowolona ze swojej uwagi, więc pozwalam sobie na niewielki półuśmiech. 
-Masz ciekawe pomysły.- rzuca basior. 
-Jeny, dzięki. A tak w ogóle… może moglibyśmy o tym zapomnieć? No wiesz, o tym, że weszłam na wasze tereny? Puściłbyś mnie wolno i byłoby po sprawie. Czuję się tutaj jak złodziej, oddawany w ręce policji.
-Ohhh, doprawdy? Co, wspomnienia wracają, nie?- wilk rzuca kąśliwie. Jestem pod wrażeniem, że na tym świecie istnieje ktoś, kto jest w stanie dorównać moim złośliwym komentarzom. 
-Wspomnienia? No coś ty! Jeszcze nikomu nie dałam się złapać.- mówię dumnie. Zaraz jednak dochodzi do mnie fakt, że powiedziałam kilka słów za dużo. Zerkam na Caspiana i uśmiecham się niewinnie, ale wilk nie daje się nabrać.
-A więc mam do czynienia z przestępcą?- w odpowiedzi przykładam sobie łapę do ust i mówię:
-Może tak, a może nie. I niech zostanie to między nami.- puszczam wilkowi oczko i uśmiecham się tajemniczo. Wilk tylko wywraca oczami, ale kątem oka dostrzegam, że ta cała sytuacja odrobinę go bawi.

<Caspian? xp >

Od Demetire- c.d Alex'a

Usiedliśmy z pysznościami na murku. Alex podał mi jednego pączka. Zaczęłam go zjadać, jak zwykle zjadłam go bardzo szybko i poprosiłam o kolejnego. Jak ja uwielbiam pączki,  a tak żadko mogę je jeść.  Na zamku zazwyczaj dostaje inne rzeczy na deser... bardziej wykwintne.
-Alex, co robi dzisiaj mama?- spytałam cicho. Zawsze to on opowiadał mi o tym co ona robi w ciągu dnia, bo alfa najzwyczajniej w świecie nie miała dla mnie za dużo czasu. Nigdy nie miałam jej tego za złe,  czasami nawet się cieszylam, bo bardzo lubię Alex'a.
-Planuje podpisać pakt pokojowy z pobliską watahą, a potem odwiedzi ojca, żeby pomóc mu w za żegnaniu, butów w SZ
-Dlaczego ona musi się tym zajmować?
-No wiesz, wojny nikt nie chce
-Chodzi mi o to z Smoczym Zaułkiem
-Wbrew pozorom Seth, nie jest już dobrym władcą- uśmiechnął się do mnie- chcesz 3? Nie mam już miejsca
-Jasne!- przytuliłam go, a on się zaśmiał. Wzięłam ostatniego pączka i szybko go zjadłam.  Pojemność mojego brzucha jest przerażająca.

<Alex? Nie wiem jak nią pisać xD>

sobota, 20 czerwca 2015

Od Caspiana - c.d. Nox C;

-Nox. A teraz powiedz, po kiego do cholery tak się zakradasz, co? Uwierz mi, gdybym nie była chociażby odrobinkę uczciwa już leżałbyś na ziemi. Martwy- powiedziała wadera i rzuciła mi wyzywające spojrzenie. Oczywiście kompletnie nic nie widziała o moim małym asie w rękawie, którym była moc zmiany skupienia ciała. Równie dobrze mogłaby mnie pokroić na małe kosteczki, a ja zmieniłbym się w tym czasie w wodę, odpłynął sobie dalej i znów stałbym się całym i zdrowym wilkiem. Niby mógłbym jej o tym wspomnieć, ale przecież tak jest zabawniej.
-Ja? Zakradać się? Może lepiej powiedziałabyś mi co ty tu robisz? Ja sobie normalnie, kulturalnie zbieram jagódki, patrzę, a tu jakaś dziewoja samobójstwo popełnia! No to żem biegnę do niej, bo może jeszcze żyje, a ona nagle wyłania się z wody, podchodzi do drzewka i śpiewa! A tak między nami, głos to masz śliczny - puściłem jej oczko - Taki, że przystanąłem, zamknąłem oczy i słuchałem. Przypomniał mi moje dzieciństwo, moją matkę. - Spuściłem łeb - Ale wracając, jak skończyłaś, postanowiłem zostawić cię w spokoju, w końcu nie robiłaś nic złego i chciałem się wycofać. Przy tym niechcący nadepnąłem na gałązkę i no dalej wiesz co było. Jak się rzuciłaś nie wiedziałem co robić, próbowałem wytrącić ci nóż z ręki. Potem, gdy zmieniłaś się w wilka byłem kompletnie zdezorientowany. Zawarczałem, żebyś uciekła, ale ty tylko zrobiłaś to samo. Spróbowałem innej strategii i sam postanowiłem odejść, ale później ty zaczęłaś konwersację, a raczej ostrą wymianę zdań. - Wilczyca pokiwała głową - Teraz twoja kolej.
- Co? Na co? - przekrzywiła łeb.
- Na opowiedzenie mi jak tu zawędrowałaś i czemu chciałaś popełnić samobójstwo - Nox zaczęła się śmiać. 
- Nie chciałam popełniać żadnego samobójstwa - wyjaśniła - Wpadłam na chwilę do pobliskiej wioski, zaszło małe nieporozumienie i wieśniacy zaczęli mnie gonić z pochodniami i widłami, zapędzili mnie nad tą przepaść, nie miałam gdzie uciec to skoczyłam - Coś jej nie wierzyłem. Niby realistyczna historia, ale wyglądała na taką, której los dał porządnie w kość, więc nie byłem pewien.
- Okej. Ale to nie zmienia faktu, że weszłaś na teren watahy, teraz zgodnie z obowiązującymi tu zasadami powinienem zaprowadzić cię do naszej alfy.
- Ale tego nie zrobisz, prawda? - uśmiechnęła się niewinnie. Odpowiedziałem jej tym samym.
- Zaskoczę cię i zrobię.

<Nox?>

Od Caspiana - c.d. Kas

-Uh, no okey... - powiedziałem po czym skierowałem się w stronę zamku. Zachowanie Kas trochę mnie zaniepokoiło. Skąd nagle tyle dobroci w jej czarnym sercu? Zanosić zwierzynę właścicielom? Trochę to podejrzane, ale przecież każdy się zmienia.










KÓPA!

Od Alexa cd. Demetire


Odciągnąłem Deme od wadery i tego szczeniaka. Nie byłem zły, że poszła sama do Cailte. Ale bardziej, że mnie nie powiadomiła. Elise i tak pewnie nic by nie zobaczyła. Było to zarazem smutne oraz prawdziwe.
– Gdzie chcesz iść? – spytałem, gdy oddaliliśmy się od głównej drogi. Demetire wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, Alex – odparła. Zarzuciła włosy na drugą stronę. Uśmiechnąłem się. Kiedy zniknęły te czasy, kiedy uczyłem małą Deme jeździć na łyżwach. Niewiarygodnie wyrosła. Chwilę szliśmy w milczeniu.
– Kim była ta wadera, która patrzyła na tamtego chłopca? – rzuciła od tak, pytanie. – Nie wiem, czemu, ale wydała mi się znajoma.
Zacisnąłem zęby. Nadal pamiętałem rozmowę z Tyvsą przed jej... odejściem.
,, – Może mieć jakieś przebłyski, więc nie pozwól byśmy spotkały się twarzą w twarz.”
Nie zamierzałem być nieposłuszny.
– Nie mam pojęcia, Deme. O popatrz! Stoisko z pączkami! Masz ochotę?
Zaśmiała się.
– Na pączki zawsze.
Poprosiłem sprzedawcę o 4 duże pączki z dżemem różanym.


<cd. Demetire>

Od Demetire-"Pierwsze spotkanie"

Jak Elise sie dowie, że poszłam sama do Cailte, to będę miała przechlapane. No ale cóż, raz kozie śmierć. Moje łapy powoli przemierzały główny trakt prowadzący do Cailte. Sama nie wiedziałam, czemu chcę tam iść,  ale jakoś dziwnie ciągnęło mnie w to miejsce. Może  to jest właśnie to dziwne przeznaczenie, ktore bohaterom z legend każe coś zrobić,  aby potem stali się herosami. Moim oczom ukazała się ścieżka,  prowadząca w stronę pola. Oczywiście,  doszłam do wniosku, że warto by tam zawitać, bo nigdy dotąd nie miałam okazji. Skręciłam, w boczną drogę i znów ruszyłam przed siebie. Po pewnym czasie moim oczom, ukazał się spory dom. Na podwórzu,  stała jakaś szara wadera i przyglądała się jak młody chłopak ćwiczy rzuty nożem. Obydwoje zdawali mi się tak dziwnie znajomi... jakbym znała ich od zawsze, a widzialam ich przecież pierwszy raz. Zaciekawiona, szybko podbiegłam w ich stronę, nagle wadera odwróciła się i spojrzała na mnie, ni to ze zdziwnieniem, ni to ze strachem, który przeplatał się ze szczęściem. Uśmiechnęłam sie do niej nieśmiało.  Nagle poczułam, ze ktoś mnie ciągnie w drugą stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam Alex'a.
-Wracamy do domu- powiedział stanowczo, jednak nadal z tą miła nutą w głosie. Czy to normalne, ze podoba mi się jego głos i mogła bym go słuchać całymi dniami? Spojrzałam jeszcze na wadere, która uśmiechnęła się do mnie i skinieniem głowy pokazała, że mam iść.  Nie wiem czemu, ale jej ufałam.

<Alex? Ja nie dam rady pisać na komie? Dam! xD>

piątek, 19 czerwca 2015

Od Nocte- "Początki jak zwykle ciężkie"

Biegłam. Gnałam jak najszybciej, w swojej ludzkiej postaci. Wybiegłem z miasta, jak duch, omijając zdezorientowanych strażników. Nie uciekałam z byle powodu. Za mną biegła gromada wieśniaków, którzy najchętniej zdarliby ze mnie skórę i spalili żywcem. Nie byli oni pierwszymi ani ostatnimi ludźmi, jakich okradłam, więc już dawno temu zdążyłam się przyzwyczaić do tego typu pościgów. Jednak, najdziwniejszą rzeczą jest to, że za każdym razem nie przestają mnie bawić.
Przedmioty, które zabieram.
Włamywanie się do cudzych domów.
Odcinanie sakiewek z pieniędzmi od paska.
Udawanie niewiniątka.
I wreszcie, miny wieśniaków, gdy odkrywają, że ta sama dziewczyna, z którą rozmawiali zaledwie wcześniejszego dnia, następnego potrafiła ich okraść.
Obok mnie przeleciały widły, które z hukiem wbiły się w pień drzewa. Ludzi za mną zaczęli krzyczeć, źle, że nie trafili swego celu.
-Banda skończonych idiotów.- mruknęłam do siebie, nie przestając biec.
Zatrzymałam się dopiero przed przepaścią. Nie było to jednak zwykłe urwisko, tylko wodospad. 
-Teraz nam nie uciekniesz, panienko.- odezwał się jeden z wieśniaków.
-Ooohhh… doprawdy?
-Jeśli oddasz nam nasze rzeczy, może nie ukarzemy cię za to co zrobiłaś.
Uśmiechnęłam się do młodzieńca niewinnie. Chłopak wydal się trochę zmieszany.
-Coś złego? Ja?
-Dość tego!- przerwała nam starsza kobieta.- Oddawaj coś zabrała!
-No to sobie to weźcie.- posłałam wszystkim diaboliczne spojrzenie.
Zrobiłam kilka kroków w tył i skoczyłam z wodospadu. Zdziwione i przerażone miny wieśniaków były bezcenne. Kiedy spadałam, usłyszałam jak co poniektórzy krzyczą, wyzywając mnie od samobójców i wariatów.
„Co do tego drugiego się nie mylili.”
A później zanurkowałam w głębokiej wodzie. Gdy wyszłam na trawę byłam cała mokra, ale z ust nie schodził mi szaleńczy uśmiech.

~***~

Usiadłam na ziemi, opierając się o najbliższe drzewo. Ci wieśniacy, przekonani, że nie żyję, dali sobie ze mną spokój. Nikogo nie obchodzą trupy, więc ja mogłam chwilkę odetchnąć.
Zawędrowałam do lasu, chociaż nie zmieniłam się jeszcze w wilczycę. I chociaż jako kobieta miałam złą reputację, to lubiłam pozostawać w swej ludzkiej formie.
Westchnęłam. Mokre ubranie przykleiło mi się do skóry, krępując ruchy. Jednak nadal nie miałam ochoty zmieniać się w wilczycę. Poza tym w tej chwili ruch nie był mi potrzebny, już dość się nabiegałam.
Zamknęłam oczy, opierając głowę o korę drzewa. Nie obchodziło mnie to, że brudzę włosy. I tak jako kobieta wyglądam niedbale (co dziwne, jako wilczyca trochę mniej). Nie miałam w planach snu, chociaż nie spałam porządnie już od kilku dni. Ale co tam! Sen to tylko strata czasu, jeśli nic ciekawego ci się nie śni.
Zaczęłam nucić piosenkę. Była ona cicha i spokojna, co bardzo gryzło się z moim charakterem. Jednak, tylko takie utwory lubiłam śpiewać i tylko takie znałam. A, o dziwo, głos zawsze miałam ładny, chociaż nigdy nie uważałam tego za swój atut. Jednak nie potrafiłam porzucić śpiewania. Była to jedyna rzecz, dzięki której potrafiłam racjonalnie myśleć i zachować jako taką równowagę psychiczną.
Nagle usłyszałam szelest. I pęknięcie gałęzi. Nie był to jednak hałas, jaki spowodowałby człowiek. Ludzie zawsze byli źródłem wielkiego hałasu i nieładu. A ten dźwięk był cichszy, chociaż, nie umknął on uwadze moim wyczulonym zmysłom. Wyjęłam z kieszeni spodni (tak, dokładnie, nosiłam spodnie a nie sukienki) ostry nóż i podnosząc się, powoli udałam się w stronę hałasu. Wyczułam czyjąś obecność, jednak zapach nie przypominał człowieka, ani innej istoty podobnej do ludzi. Nie zastanawiając się, rzuciłam się na „wroga”. Nie miałam pojęcia kim jest dana istota, ale nie było to dla mnie ważne. Nauczyłam się już dawno, że ktoś, kto kryje się w krzakach nie ma dobrych intencji. 
Ową istotą okazał się wilk. Miał on ciemne, czarno-fioletowe futro. W dodatku jego oczy miały dość niespotykaną barwę- jedno żółte, drugie niebieskie. Jednak, mimo tego, bez wahania przyłożyłam wilkowi nóż do gardła. Basior, mimo zagrożenia próbował dziabnąć mnie w rękę. To się nazywa odwaga.
-To nierówna walka.- mruknęłam do siebie. 
To chyba jasne, że w ludzkiej postaci miałam większe szanse. Zwłaszcza z bronią w ręku i wieloletnim doświadczeniem. Dlatego też zmieniłam się w wilczycę, ukazując swoje prawdziwe oblicze. Nie byłam tym zachwycona, ale tez jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. 
Teraz byłam już wilczycą. Waderą, o imieniu Nocte. Minęło dużo czasu odkąd ostatnim razem zmieniłam się w zwierzę. Jednak nie aż tak dużo, bym zapomniała jak to jest być prawdziwą sobą.
Nóż, który wcześniej trzymałam przy gardle wilka, teraz upadł na ziemię, obok pyska nieznajomego. Basior wydał się trochę zaskoczony, jednak nie trwało to długo. Był znacznie silniejszy ode mnie, więc z łatwością przyszpilił mnie do ziemi. Teraz to ja byłam na przegranej pozycji. Chol.era! Że też zachciało mi się „równej walki”!
Wilk warczał, ukazując rząd ostrych zębów. Odpowiedziałam tym samym, by dać do zrozumienia, że nie można mnie lekceważyć. W końcu nieznajomy dał sobie spokój. Tak po prostu mnie puścił! Nie wiem co mu się poprzestawiało we łbie, ale to nie miało sensu. 
-Coś ty za jeden.- warknęłam oszołomiona.- I czego się tak zakradasz, co?
Nieznajomy długo nie odpowiadał. Ja jednak byłam cierpliwa.
-To ja powinienem zadać to pytanie. Znajdujesz się na terenie watahy. To ty jesteś tutaj nieproszona.
-Ach tak? To co, ja mam się przedstawić pierwsza, hmm? Do dobrze, niech i tak będzie. Jestem Nocte. Ale spróbuj tylko mnie tak nazwać, to nogi powykręcam.- uśmiechnęłam się złośliwie. Wilk zerknął na nóż, który dalej leżał na ziemi.
-No, w to akurat uwierzę. Jestem Caspian. To jak mam się do ciebie zwracać?
-Nox. A teraz powiedz, po kiego do cholery tak się zakradasz, co? Uwierz mi, gdybym nie była chociażby odrobinkę uczciwa już leżałbyś na ziemi. Martwy.- rzuciłam basiorowi wyzywające spojrzenie. Byłam ciekawa co takiego odpowie.

<Caspian?>

środa, 17 czerwca 2015

Od Lysterii cd. Zero

Siedząc na drzewie zastanowiłam się, jak można być tak głupim. Nie mówię tylko o zachowaniu mojego ,,brata”. Płonące przy klatce ognisko, łatwo było zauważyć nawet z kilku kilometrów. Srebrne noże połyskiwały w pochwach. Pogłaskałam cięciwę łuku. Zaraz zaatakuję. Na dole swobodnie poruszały się dwa wilki, a jeden klęczał przy Zero. Cicho ześlizgnęłam się z pnia. Wyjęłam nóż i schowałam się za pniem. Warto wspomnieć, że byłam w postaci człowieka. Jedno ze zwierząt całkiem przypadkiem skierowało się w moją stronę. Skoczyłam na jego kręgosłup i szybkim ruchem podcięłam mu gardło. Pisk zawołał dwóch pozostałych. Jeden z wilków rzucił się na mnie. Ostrze rozcięło mięśnie i ścięgna, jednak nie dotknęło ważnych, mogących unieszkodliwić przeciwnika. Z moich rąk wylała się woda pod dużym ciśnieniem. Wreszcie postanowiłam zmienić technikę, jednak dokładnie w tej chwili większy złapał mnie za łydkę i zaczął szarpać. Spojrzałam na znamię na jego przedramieniu. Do moich żył wpływała mocna trucizna. Ręką przywołałam do siebie wodę z ich ciał. Wielki wyszeptał tylko ,,pożałujesz”. Gdy dwoje wybuchli, obryzgując nas szkarłatną cieczą. Spojrzałam na przerażonego Zera. Otworzyłam jego klatkę i zasłabłam.

* * *

Obudziłam się w łóżku szpitalnym. Czarne żyłki pokrywały moje ciało.

<Elena? Zero? To ma doprowadzić do śmierci, jednak wolę ją sama opisać>

piątek, 12 czerwca 2015

czwartek, 11 czerwca 2015

Serdecznie powitajmy, Nocte!

Nocte!

Tyvsa nas ograła...

Niechaj jej będzie, ja to ogarne.
Hyhy.
Ale ten teges, Nerfi kurde, Gela kurde, wy mi tutaj macie pomóc bo was zjem
i wgl
i ten teges
To tyle.
a chwila ten
jakieś wilki
okej
to tak
mamy nowe wilki !!
ale chyba powinienem zrobić nowy post.
Tak będzie lepiej
chyba
lol
Najprawilniejsza Alfa, praktykująca tradycje pisania jekieś tam kupy zboku po Tyvsie i wgl
Pat.

wtorek, 9 czerwca 2015

Uwaga!

Wataha jest... oddana w lapy Pata, to znaczy administrowanie jej. Pat prosze cie, abys dodawal wilki i wykreslil mnie w zarzadcach, wiesz taka wykreslajaca linia, a sb dospiala dodawanie nowych wilkow.
Eleno, zostajesz glownym dodawajacym opowiadania, Pat prosze umiesc tez to w zarzadcach.
Powinno mnie nie byc do grudnia, znajac zycie do tego czasu to wszystko umrze, z reszta tak bedzie nawet lepiej, bede miala kolejna rzecz do oplakiwania.
Sorry, ze tak was z tym zostawiam, ale nawalilam. Powodzenia w ogarnianiu!

Alfa, Elise

niedziela, 7 czerwca 2015

Od Eleny cd. Isil

- Witajcie, wszyscy tu zgromadzeni! -wykrzyknął starszawy wilk o niezidentyfikowanym kolorze sierści i o dużych, wyłupiastych oczach. Poprawił biały kołnierz na szyi i odchrząknął.- Wiecie dlaczego się tu zebraliśmy. Dla wszystkich smutnym faktem jest, że Alfa naszej watahy, Caleb, zginął. Umarł. Puf i nie ma. Jednak nie możemy dać się smutkowi i żalowi. Musimy zewrzeć serca i wybrać kolejnego Alfę! Niestety Caleb nie miał dzieci, więc nie możemy określić kto powinien objąć to stanowisko. Dlatego poprosiliśmy 3 innych, w których żyłach płynie ta sama krew. Prosimy na środek Corpusa, Farlę i.... Elenę -dodał po chwili z dziwną nutą w głosie. Zmieniłam się w człowieka, chcąc podkreślić wyższość nad moim kuzynostwem i weszłam na schody altany. Po zbiorowisku przetoczył się zdumiony pomruk. Założyłam rękę na rękę i stanęłam koło basiora.
- Hej, staruszku. Dawno cię nie widziałam -mruknęłam do kapłana. Ama rzucił mi zdegustowane spojrzenie i parsknął. Jak widać, nic się między nami nie zmieniło. Ama nigdy mnie nie lubił i gdy głosowali nad moim wygnaniem, był przeciwko mnie. Cóż, nadal nie darzy mnie sympatią no i z wzajemnością. Dołączyli do mnie Farla i Corpus. Corpus przywitał mnie skinieniem głowy, a Farla kompletnie mnie zignorowała.
- Etapy Prób Alfy zaczynają się jutro o godzinie 10. Zawodnicy muszą się stawić -rzekł Ama i potoczył wzrokiem po wilkach.


<cd. Isil (tak wiem, nic nie wniosłam, sratatata i tak dalej :D >

piątek, 5 czerwca 2015

Od Tyvsy- c.d Kasumi

W raz z Nico, błąkaliśmy się bez celu po rynku Cailte. Jilin powiedziała, że w domu jej rodziny nie ma miejsca dla nas. Wiem, że kłamała, bała się po prostu pokazać rodzicom, że zeszła na tą "złą" stronę, że stała się sługa bogów śmierci. Tak właściwie nie powinnam chodzić tu tak po prostu, powinnam się pytać ludzi o jakieś miejsce na nocleg, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły. Spojrzałam na Nico i uśmiechnęłam się do niego, po chwili mój syn wytrzeszczył oczy.
-Matko, odwróci się mama do przodu, zaraz wpadnie matka na jakąś waderę!- gwałtownie spojrzałam przed siebie, nagle zderzyłam się z kimś.
-Uh, przepraszam- powiedziała... Kasumi, co ona tu robi? Spojrzałam na nią z zaskoczeniem, ale i za razem ulgą. Miło było widzieć kogoś, kogo się zna.
-Nie to nic- powiedziałam do niej, starając się brzmieć jak najmilej, bo przez długie przebywanie w Henhold, przestało mi to wychodzić naturalnie. Bardzo często mówiłam nieprzyjemnym i władczym głosem, co najzwyczajniej w świecie nie przypadało do gustu, moim rozmówcą. Eh, trzeba by się jej spytać czy przypadkiem nie ma jak nas schronić. Miejmy nadzieje, że tutaj będzie mniej pyskata i wredna niż na zamku- Nie wiesz gdzie mogłabym znaleźć jakieś schronienie? Dopiero przybyłam i...
Na początku się zawahała, ale potem odpowiedziała dziwnie miło jak na nią:
-Tak się składa ze mam wolny pokój
-Czy to nie problem? Na pewno?-  jej odpowiedź bardzo mnie zdziwiła, dlatego wolałam się upewnić czy się nie przesłyszałam.
-Tak, tak, i tak chciałam znaleźć jakiegoś współlokatora, chodźcie- powiedziała. Zaczęliśmy iść przed siebie. Wszystkie twarze śledziły naszą grupkę, a raczej śledziły Kasumi. Patrzyli na nią ze strachem. Dziwne, że zabójca, który zna się na swojej robocie, pozwolił sobie na to aby całe miasto się go bało. Jak jej nie lubią, to łatwiej wykryją, że to ona zabija.
-Jesteś tu kimś ważnym?- zapytało Nico
-Raczej wzbudzam strach, niż podziw-uśmiechnęła się złowieszczo. Gdy wyszliśmy z miasta, naszym oczom ukazała się urokliwa polna droga. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo brakowało mi zieleni i przestrzeni. Henhold było jak więzienie, a tu jestem po prostu wolna. Przed nami stał sporych rozmiarów dom, wadera podeszła do niego.
-Zapraszam-powiedziała i uchyliła drzwi
-Mieszkasz tu sama?- spytałam się, zastanawiało mnie, czy Kano też tutaj będzie. Niby nigdy tak na prawdę tego stworzenia nie widziałam, ale wiem że ma charakterek. W zamku nawet ściany mają uszy.
-Mam jeszcze jednego mieszkańca, powinien się zjawić jutro. Chodźcie pokażę wam, wasz pokój- ruszyła w stronę jakiś drzwi i pokazała na nie ręką.
-Bardzo dziękujemy za schronienie- powiedziałam do niej i weszłam do pomieszczenia. Na środku pokoju stało łóżko małżeńskie, a przy ścianie po jego prawej stało pojedyncze łóżko. Przy oknie stało biurko na którym w równe sterty poukładane były papiery. Pokój prezentował się bardzo przyjemnie. Odwróciłam się z powrotem w stronę gospodyni, spodziewając się, że coś powie.
-Gdybyście czegoś potrzebowali to śmiało mówcie. Ja pójdę rozpakować zakupy
-Nie ma sprawy Kasu...- jak mogłam być tak głupia i powiedzieć do niej po imieniu.
-Skąd znasz moje imię?- jej głos lekko się podniósł
-Przed wojną byłam jedną z pokojówek w Twierdzy Alf, mieszkałaś tam kiedyś- szybko skłamałam, jednak pilnowałam żeby mój głos brzmiał naturalnie.
-Mieszkałam, polecam uważać na to co mówisz- wadera odwróciła się do nas tyłem i ruszyła w stronę ogromnego stołu na środku głównego pomieszczenia. Ten dom wygląda jakby przygotowano go dla małej armii. Ciekawe czy mieszkało tu kiedyś więcej zabójców, a może po prostu mieszkała tu jej rodzina. Weszłam głębiej do pokoju. Na mniejszym łóżku już położył się Nico.
-Nie jest za wygodne, ale zgaduje że na nic lepszego trafić nie mogliśmy- podeszłam do jego łóżka i usiadłam na nim. Było przyjemnie miękkie, może nie tak jak w Henhold, ale było wygodne. Nie rozumiem co on narzeka.
-Podłoga zaprasza, mój drogi księciu zła- spojrzał na posadzkę i się skrzywił
-Ja bym się bał tu chodzić bez butów, a co dopiero spać
-Nico! Co z tobą?
-To po prostu nie mój świat- westchnął, delikatnie przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Zaczęłam czule gładzić jego włosy.
-Nie kazałam ci z nami uciekać, jak chcesz możesz tam wrócić. Ciebie ojciec nie zabije, bo cie lubi.
-To nie jest mój ojciec- odsunęłam się od niego i spojrzałam nań ze zdziwieniem
-Słucham?
-Nie udaje mama, wiem jak jest. On nie jest moim ojcem. Auriel mi o tym powiedziała- no tak, ja ją kiedyś uduszę, od kiedy przestała być taka pobożna stała się okropną paplą, każdemu mówiła wszystko czego nie powinien wiedzieć.
-Nie masz mi za złe?
-Czego?
-Tego, że ukrywałam to przed tobą
-Nie, jest mama moją mama i nigdy nie będę miał mamie tego za złe, chciała mama dobrze.

~*~*~

Leżałam w łóżku, cały czas miałam jakieś złe przeczucie. Czułam, że w tym domu jest ktoś kto nie powinien. Ktoś zły, ktoś kogo powinnam się bać i przed kim powinnam uciekać. Jednak wolałam nie wstawać, nie chciałam zbudzić Kasumi, ani Nico. Nagle do moich uszu dobiegł cichy jęk. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Odczekałam tak parę minut, ale potem doszłam do wniosku, że to mi się tylko przesłyszało. Położyłam się z powrotem do łóżka. Momentalnie zasnęłam. Był to najcięższy sen jaki w całym swoim życiu przeżyłam.

~*~*~
pisane jako Maki

Jak ona śmiała uciec, dałem jej przecież wszystko, o czym mogła tylko zamarzyć. Bogactwo, wiernych wyznawców, dziecko i miłość, a ona tak po prostu uciekła. Jak można być taką bezduszną i głupią suką. No nie rozumiem tego. Przed mną wznosił się dom, to tam właśnie była moja ukochana. Pewnie myślała, że uda jej się mi uciec, ale cholernie się myliła. Jestem Bogiem Śmierci, mnie nie da się oszukać. Machnąłem łapą i zmieniłem się w czarną mgłę. Podleciałem w stronę drzwi i przecisnąłem się przez szczeliny w nich, jak zwykle lekko to łaskotało. Mam ochotę dzisiaj zniszczyć komuś życie, ale nie Tyfusi, niech ona sobie jeszcze myśli że jest bezpieczna. Niech ta cholera Kasumi, co dała jej schronienie się pomęczy. Przeleciałem przez kolejne drzwi. W dużym łóżku spała Kas. Była pod postaciom człowieka. Jej różowe włosy, rozlewały się po całym łóżku. Czas się zabawić. Zmieniłem się w człowieka i delikatnie wspiąłem na łóżko dziewczyny. Położyłem się nad nią, a potem zakryłem jej ręką usta, po czym zacząłem, drugą ręką, odpinać guziki w jej bluzce. Pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy i jęknęła przez moją rękę. Poczułem, że coś wbiło mi się w brzuch. Skrzywiłem się.
-Nie ładnie tak, złotko. To zaszczyt przespać się z Bogiem Śmierci- szepnąłem jej do ucha, a ona spojrzała na mnie z pogardą. Ręką którą nie zakrywałem jej ust, wyciągnąłem sobie nóż z brzucha i odłożyłem go na stolik nocny przy łóżku- nawet nie próbuj go ponownie użyć, bo wtedy będzie nie przyjemnie, a chyba chcesz żeby to  sprawiało ci przyjemność- zaśmiałem się cicho, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy. Ten zły ja przejmował nad mną całkowita kontrole. Zabrałem się za dalsze rozbieranie dziewczyny, a ona zaczęła mnie kopać. Spojrzałem na jej  nogi, które po chwili skamieniały. 
-Mi nie uciekniesz mała- całkowicie pozbyłem się jej bluzki. Dziewczyna z rezygnacją spojrzała na mnie, jej mięśnie się rozluźniły, a potem pozwoliła mi już robić ze sobą wszystko co zapragnąłem. Żałuję, że nigdy nie udało mi się tak omamić Tyv, żałuję że ona umiała się bronić...

~*~*~
pisane jako Tyvsa 

Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam na łóżko, na którym powinien być Nico. Jednak nie było go tam. Leniwie podniosłam się z łoża. Wszystko mnie bolało, syn chyba miał racje, że te łózka są nie wygodne. Ruszyłam w stronę głównej izby. Przy stole siedziała Kasumi, a przy kominku ogrzewał się Nico.
-Dzień dobry! Jak ci się spało, Kasumi? - uśmiechnęłam się do niej, a ona spojrzała na mnie dziwnie.

<Kasumi?>


Wielkie podziękowania dla Akito, który tak na prawdę za mnie napisał część Maki'ego, to znaczy za mnie wykreowała jego złą stronę. Dzięki ci Kotełu.

czwartek, 4 czerwca 2015

Od Zero BlackFire

-Idę na polowanie. Zaraz wrócę.-powiedziałem do Eleny, która czytała bajkę dzieciom.
Ta tylko kiwnęła lekko głową i czytała dalej. Dzieci wsłuchiwały się w jej słowa jak zahipnotyzowane. Lubiły jak ktoś czyta im książkę przed snem. Zazwyczaj ja to robię, jednak kolacja sama się nie upoluje. Wyszedłem z pokoju dzieci, a następnie z naszego domu. Spojrzałem w niebo. Było bezchmurne i widać było piękny, okrągły księżyc.
~~To przywołuje wspomnienia...
Ruszyłem do lasu, który znajdował się niedaleko domu. Było w nim ciemno, jednak moje oczy po kilku minutach przyzwyczaiły się do tej ciemności. Szedłem tak przez chwilę rozglądając się za jakąś zwierzynom. W tym lesie jest pełno jakiś saren, zająców i wiewiórek. Więc czemu dzisiaj nic nie ma? Nagle usłyszałem szelest dobiegający z krzaczków. Po chwili wybiegła z nich wiewiórka. Bez żadnych trudności złapałem ją łapą. Wtedy usłyszałem cichy świst w powietrzu i ukuło coś mnie w plecy.
-Szlak.-warknąłem i wypuściłem wiewiórkę.
Moje powieki zaczęły się robić ciężkie i zacząłem tracić kontrolę w łapach.
~~Co jest...?
Upadłem na ziemię i zerknąłem na swoje plecy. Zobaczyłem jakąś igiełkę.
~~Środek usypiający?
-Za chwilę zaśnie...-usłyszałem obcy głos.
Zanim straciłem przytomność ujrzałem dwa cienie wilków.
***
Otworzyłem jedno oko. Zorientowałem się, że jestem w klatce. Metalowej klatce. Zerwałem się na łapy, jednak od razu po tym upadłem. Poprawiłem sobie grzywkę. Ktoś się zaśmiał. Podniosłem wzrok. Ujrzałem wilka w moim wieku. Był
-Siedź, jeszcze jesteś pod wpływem środka usypiającego.-mruknął wilk.
Miał rację. Nie wiedziałem dokładnie co się dzieję.
-Kim jesteś?-spytałem sennym głosem.
-Ach, gdzie moje maniery...-ukłonił się-Jestem Igor von Haunder. I będę musiał cię zabić... Miło mi.

<Elena lub może ktoś inny?>

Od Kasumi c.d Tyvsy

Gdy stałam się zwykłym wilkiem, wraz z renem postanowiliśmy wrócić do naszego domu w Cailte. Postanowiłam więc wybrać się wcześniej by go posprzątać. Zastanawiałam się, co zrobić z pokojem w którym trzymałam niepotrzebne już rzeczy.
Gdy dotarłam do miasteczka, poczułam na sobie spojrzenia mieszczan. No tak, znają mnie jako seryjnego zabójcę, i wątpię by zmienili o mnie zdanie. Gromiąc wszystkich wzrokiem ruszyłam szybszym krokiem w stronę drewnianego domku. Szybko weszłam po drewnianych schodkach i za sekundę byłam już w środku. Uderzył mnie odór krwi. Otworzyłam wszystkie okna, i zabrałam się za sprzątanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~ 
  Po dokładnym wysprzątaniu domku wybrałam się na rynek w celu uzupełnienia zapasów. Gdy przechodziłam obok targowisk nie obyło się bez zapatrzonych we mnie, pełnych strachu oczu mieszkańców. Gdy miałam już prawie wszystko przeglądając listę wpadłam na białą waderę z dzieckiem. 
-Uh, przepraszam.-rzuciłam szybko i pozbierałam kilka owoców które wypadły z torby.
-Nie to nic-w jej oczach zobaczyłam zaskoczenie i ulgę.
-Nie wiesz gdzie mogłabym znaleźć jakieś schronienie? Dopiero przybyłam i...
Na początku chciałam zaprzeczyć ale przypomniałam sobie o wolnym pokoju w mojej chatce.
-Tak się składa ze mam wolny pokój-uśmiechnęłam się lekko.
-Czy to nie problem? Na pewno?
-Tak, tak, i tak chciałam znaleźć jakiegoś współlokatora, chodźcie-rzekłam i ruszyłam w stronę mojego domu.
  Oczywiście nie obyło się bez szeptów na mój temat, wilki co jakiś czas ustępowały mi drogi, moi przyszli współlokatorzy rozglądali się zdziwieni.
-Jesteś tu kimś ważnym?-zapytało szczenię, idące u boku matki.
-Raczej wzbudzam strach, niż podziw-uśmiechnęłam się ciut złowieszczo.
Szybko wyszliśmy z miasta i ruszyliśmy polną drogą, przy której znajdował się mój dom.
-Zapraszam-powiedziałam uchylając drzwi mojego lokum.
-Mieszkasz tu sama?-zapytała wadera.
-Mam jeszcze jednego mieszkańca, powinien się zjawić jutro. Chodźcie pokażę wam, wasz pokój.
To mówiąc ruszyłam w stronę drzwi jednego z większych pokoi.
-Bardzo dziękujemy za schronienie-powiedziała biała wilczyca i wkroczyła do pomieszczenia.
-Gdybyście czegoś potrzebowali to śmiało mówcie. Ja pójdę rozpakować zakupy.

<Tyv?>