sobota, 29 sierpnia 2015

"Nie płacz, że coś się skończyło. Uśmiechaj się, że coś Ci się przytrafiło"

Szczerze, nie widzę w tym sensu, ciągnięciu tego miejsca w nieskończoność. Z dniem 29.08. 2015 kończę działalność naszej watahy, Watahy Dzikich Wilków, Watahy Pełni, Watahy Wiecznego Księżyca, czy też na końcu Watahy Bogów Śmierci. Walczyłam prawie 4 lata, ale no cóż, każdy człowiek się wypala, a światy które kreuje przestają być przez niego kochane. Niektórzy ludzie, tak jak ja, przestają mieć też siły na pisanie i umiejętności też im z czasem zanikają.
Dziękuję wam wszystkim, za serce które w to wszystko włożyliście. Chciał bym podziękować w szczególności paru osobą:
-Nerfusi, za to że była od początku, od zawsze. Najpierw jako Nerfa, potem jako Seuś, a na końcu jako nasza uwielbiana Kasumi. Przepraszam cię, że nie ożywimy Shiro, Fear i Perfec Trio Circus... może kiedyś...
-Geli, za to że dała się zmusić do tego bagna i była moim doradcą i to przez 2 wcielenia (2 Okami for eva ^^) i za Caspa, którego wszyscy pokochaliśmy,
-Sarka603, która tego nie odczyta ale i tak, za założenie Watahy Dzikich Wilków,
-Elenie, za to że była Elcią, Alex'em i że dzięki niej zamknęłam to pół roku później,
-Pat'owi, za to że zarażał entuzjazmem, a potem mnie wkurzał i wszystko gasło,
-Seth'owi, za jego bezbłędne rady
-Akito, za sam wiesz jaką scenę
-Sobie, za cierpliwość, wytrwałość i nauczenie się pisać opowiadań w 5 min, no i za wymyślenie Donie,


Więc ten,
Żegnam,
Tyvsa

piątek, 21 sierpnia 2015

No więc...

Dziś przyszło nam się pożegnać z  6 wilków, zostają oni wygnani, gdyż nie napisali opowiadań na czas.

Zero BlackFire 

Killer

Rahmi Raimen

Indila

Shirini

 Alice

czwartek, 20 sierpnia 2015

Dziś jest ostatni dzień

Przypominam, że do 12 w nocy macie czas na napisanie opowiadania, inaczej zostajecie wyrzuceni!
No to tyle.


Alfa, Elise

Od Dema- c. d Alex'a

Z głównego pokoju dochodził do mnie głos Alex'a. Szczerze ucieszyłam się, że tu przyszedł. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę jego głosu.
-Tak, jest tutaj- powiedział, Zero zaraz po tym jak weszłam do pokoju w którym stał on i Alex.
-Alex!- krzyknęłam gdy go zobaczyłam i podbiegłam do niego, po czym wtuliłam się w jego futro.
-Dlaczego tu przyszłaś?- spytał, lekko karcącym głosem
-Nie chciałam być w zamku, tam nikt nie nie chce- ostatnie słowa powiedziałam cicho, tak aby mnie nie usłyszał, jednak doskonale dotarło do  niego to co powiedziałam.


<Alex?>

Od Ran- c.d Caspiana

-Co pana boli?-spytałam się szybko chorego. Chłopak skrzywił się, ale przez zaciśnięte zęby wyjęczał:
-Coś w środku- powoli machnęłam łapą nad jego brzuchem, na jego twarzy pojawiła się ulga. Dzięki moim mocą nie muszę wiedzieć co komu jest, wystarczy że wiem gdzie jest coś uszkodzonego, a to jeżeli nie jest jakimś poważnym uszkodzeniem samo się "naprawia". Proste ale bardzo wyczerpujące. Lekko zachwiałam się na łapach, jednak udało mi się jeszcze "przeskanować" go, czy nic mu nie będzie. Chłopak był całkowicie zdrowy. Z dnia na dzień byłam coraz silniejsza.
-Muszę wrócić, odpocząć- powiedziałam do Caspiana.


<Casp?>

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Kasumi cd Tyv

-J-ja...-nie mogłam wypowiedzieć słowa, w mojej głowie zaczęły migać obrazy z nocy. Chciałam uciec, chciałam zapomnieć o tym zdarzeniu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam przestraszona. Wybiegłam z domu, zostawiłam współlokatorów za sobą. Wbiegłam w głąb lasu i biegłam...

Nawet nie poczułam kiedy łzy zaczęły spływać po mym pysku. Zostałam zgwałcona.
I to nie przez byle kogo, przez samego Boga Śmierci. Za co? Co ja mu zrobiłam? Moją głowę zaprzątało pełno pytań, chciałam poznać odpowiedzi ale nie wiedziałam skąd je wziąć.
Nagle ni stąd ni zowąd zostałam złapana w objęcia.
-Kasumi-usłyszałam zmartwiony głos mojego towarzysza.
-Co się stało?-Kano złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.
-T-to nic...-wyjąkałam próbując się opanować.
-Kas, znam cie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie płaczesz i nie uciekasz z byle powodu-miał racje.
-

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Caspiana - c.d. Ran

- Rangiku, już skończyłaś? - spytałem wchodząc do drewnianego domku.
- Cierpliwości, dopiero co tu weszłam - powiedziała jednocześnie obracając łeb w moim kierunku - A tak właściwie, kto to jest?
- Postanowiłem zrobić sobie spacer po miasteczku i zobaczyłem go nieprzytomnego, leżącego przy jednym z domów. Żal mi się go zrobiło - Doskonale wiedziałem, co czuje.
- Rozumiem - namoczyła szmatkę w wodzie z lodem i położyła ją na czole wilka.
- Po co to?
- Schładza ciało i co za tym idzie zbija gorączkę - odparła z zamyśloną miną - Biedny ma 41 stopni. Bóg wie ile czasu spędził w tym stanie. Tak w ogóle, co cię skłoniło, żeby mu pomóc?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami - Chyba po prostu lubię pomagać innym - wilczyca się uśmiechnęła.
- Ja też.
- Ahh, i dlatego też jesteś uzdrowicielką, nie?
- Hmm... tak, zdecydowanie tak, i to też jest moją pasją - spojrzała mi w oczy - A co jest twoją?
- Co?
- Jakie masz pasje? - zaśmiała się.
- O kurde, trudne pytanie - odwzajemniłem uśmiech - chyba sport.
- Aaa.. walki na miecze i te sprawy?
- Nope, tylko bieganie - Ran zmarszczyła brwi. Widocznie chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej jęk ze strony już przytomnego wilka. Natychmiast do niego podbiegliśmy.

<Ran?>

niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Donie

-Czemu oni nas tak nie lubią?-spytałam się Jokera, gdy wchodził do namiotu. Chłopka podszedł do mnie i delikatnie wtulił we mnie. Włożyłam ręce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Gdy przenosiłam ręce na jego barki poczułam, że brakuje mu włosów. Znów się zgolił.
-Zanim będziesz na mnie krzyczeć, pozwól że odpowiem ci na wcześniejsze pytanie, nie lubią nas bo ktoś powiedział swojej siostrze, że ma moc od boga- spojrzałam na niego karcąco i zdjęłam ręce z jego szyi. Jedną z dłoni, chwyciłam jego dłoń i delikatnie pociągnęłam go w stronę krzesła.
-Usiądź- spojrzał na mnie z dezorientacją, ale wykonał moje polecenie. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojej toaletki. Z jednej z szafek wyciągnęłam gumkę, a z blatu wzięłam szczotkę.
-Nie waż mi się ruszyć!-syknęłam, a chłopak zaśmiał się lekko, ale gdy podeszłam do niego i zaczęłam zbierać włosy w kucyk jego humor diametralnie się zmienił.
-Donie, co ja ci takiego zrobiłem?
-Zgoliłeś, połowę swoich ślicznych, czarnych włosów, po mimo że cię prosiłam abyś tego nie robił- spojrzałam na niego groźnie, a potem zabrałam się za swoje dzieło. Po chwili na głowie Jokera była mała kitka. Przeszłam przed chłopaka aby zobaczyć jak wygląda z przodu, jednak jego mina mi na to nie pozwalała, wyglądał jak małe obrażone dziecko. Spojrzałam na niego z satysfakcją i znów przeniosłam się za niego, aby z szatańskim uśmiechem wyśrodkować małego kucyka.
-Też cię kocham, Joki- powiedziałam do niego i pocałowałam go w policzek.

sobota, 15 sierpnia 2015

Od Kasumi c.d Sanariona

-Dobra, może dorzucę jeszcze 2 zabójców, pomogą zwiadowcą na froncie-wtrąciłam.
-Dobry pomysł-odpowiedział krótko i postawił jeszcze 2 pionki na mapie.
-Caspianie, mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać-powiedział biały basior patrząc na dowódce zwiadowców.
-Ależ skąd, moim ludziom na pewno przyda się pomoc-powiedział z lekkim oburzeniem wpatrując się w mnie.
-Dobrze, więc wszystko ustalone?-cisze przerwał Sanarion.
-Tak-powiedziałam i prawie niezauważalnie wystawiłam język Caspianowi.
Basior spojrzał na mnie i przymrużył oczy, a ja po prostu wyszłam.

środa, 12 sierpnia 2015

Lysteria umiera!

Jej ciało zostało znalezione przy zamku, przyczyny zgonu nie są wiadome, to tyle ile jestem w stanie wam przekazać.
Alfa, Elise

 

Żegnaj Lysterio, zawsze będziesz jedną z niewielu osób, która sprawiła, że ta wataha żyła.


„Śmierć nie jest kresem naszego istnienia. Żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach. Albowiem to dalej my, a nasze ciała to tylko zwiędłe liście na drzewie życia”
~Albert Einstein

Od Sanariona- c.d Eleny

-Caspian, może łaskawie zdasz nam raport?- syknąłem przez zęby, a basior uśmiechnął się do mnie, chyba jako jeden z niewielu popierał nie osaczanie cyrku.
-Na północnych granicach często odbywają się przekradnięcia, napady, łupieże i nie są one powodowane przez jedną grupę wilków, nie są powodowane nawet przez same wilki. Na południu napadają zaś na nas smoki, nie uważam że mądrym jest męczenie przebierańców, zauważcie nie przybyli tu zrobić nikomu krzywdy, z resztą pokazujecie innym jak bardzo bojaźliwi jesteście- powiedział i uśmiechnął się, a ja kiwnąłem do niego głową z aprobatą. Przeniosłem wzrok na Elene, a potem na Elise. Elie patrzyła na nas osłupiała, coś czuję że pominęła te fakty o których wspomniał Caspian, bo przecież cyrk przyjechał, bójmy się. Podszedłem do mapy i spojrzałem na pionki porozstawiane na niej. Wtedy mnie olśniło. Brakowało nam straży na zamku. Na czas gdy nie posiadamy ich dowódcy, to ja nimi dowodziłem. Jak mogłem zaniedbać coś takiego. Z rezygnacją pokiwałem głową. Spór toczy się o wojsko, nie o strażników... może to prawie to samo, ale nie do końca. Spod linii granicznych pozabierałem 8 "strażników", 4 przydzieliłem do zamku, dwóch przeniosłem do cyrku, a z cyrku usunąłem 2 wojowników, których następnie po jednym przeniosłem na najbardziej zagrożone linie. Strażnicy nie są od walki w terenie, wojownicy już tak, wbrew pozorom ta zamiana wzmocni wszystkie ważne punkty.
-Proponuję, żeby było tak i chciał bym poprosić Caspiana o użyczenie mi 2 najlepszych zwiadowców. Jedne wybada teren cyrku, drugi tereny smoków, chcę wiedzieć skąd biorą się te "złe" sztuki- mówiłem opanowanym głosem, wiem że inaczej zignorowali by moje słowa.


<Caspian, Elena, Kasumi?>

Od Alexa cd. Deme i Zero

Wypadłem z Sali Tronowej pełny buzującej we mnie wściekłości. Zacząłem szukać Deme. Nie było jej w jej pokoju, ani w moim. Popytałem kilku strażników. Okazało się, że poszła do domu Eleny i Zera. Czemu ona tam poszła? Poszedłem za jej śladem. Dom Eleny i Zera znajdował się na uboczu. Był to ładny duży dom połączony z jaskinią. Obok mieli ogród i mały park linowy. Muszę to przyznać, Zero miał rękę do takich rzeczy. Zapukałem. W środku usłyszałem krzątaninę, śmiechy i po chwili ktoś otworzył mi drzwi. Był to synek Eleny. Miał sześć lat, w ludzkich. Był bardzo podobny do rodziców. Jedynie oczy miał inne. Takie intensywnie niebieskie, Elena miała zielone, a Zero czerwone, więc to była jakaś genetyczna zmiana.
- Wujek Alex! -ucieszył się Ivo i mnie wpuścił.
- Hej, maluchu -potargałem go po ciemnych włosach.
- Nie jestem maluchem -obruszył się. Zawsze uważałem, że był zbyt dorosły, jak na swój wiek.
- Jest twój tata? -zapytałem. Basiorek obrócił się i krzyknął:
- Tato! Wujek Alex do ciebie!
Bardziej do Demetire, ale nie poprawiłem go. Zero wyszedł mi na spotkanie. Był większy i bardziej umięśniony, niż zapamiętałem. Ale gdy spojrzał na Ivana w jego oczach czaiła się rodzicielska miłość.
- Idź się pobawić z Airis na linkach, dobrze? -powiedział do niego.
- Dobrze tato! -Ivo uśmiechnął się i pobiegł na dwór. Gdy basior ponownie spojrzał na mnie, poczułem się mały i bezużyteczny. Nie byłem słaby, ani nie byłem chudzielcem. Po prostu wyglądałem przy nim, jak cień. A ja się dziwiłem, że Elen wybrała jego. No dobra, nie posądzałem jej o tak niskie pobudki, jak kto ma większą kupę mięśni.
- Po co przyszedłeś? -nie powiedział tego obrażonym tonem, ale od razu poczułem się, jak nieproszony gość.
- Szukam Deme. Podobno jest u ciebie?

<cd. Deme i Zero>

Od Eleny cd. Sanariona

- Czekaj, dopiero co wstałam -uśmiechnęłam się.- Mógłbyś powtórzyć pytanie?
- Jesteś za czy przeciw osaczenia jeszcze bardziej tych przebranych idiotów, z cyrku? -zapytał Sanarion. Jego głos brzmiał bardzo wrogo. Ciekawe co się stało? Popatrzyłam na jego aurę. Żal, wściekłość i niepewność w jednym. Niebezpieczna mieszanka. Może powinnam z nim później porozmawiać?
- A na razie ile im przydzieliliście strażników? -Podeszłam do nich. Elise popukała palcem po mapie, pokazując mi tereny Watahy.
- Tutaj rozmieścili się ci cyrkowcy. Mamy tuzin wilków od strony zachodnio-północnej i 9 od drugiej strony -wytłumaczyła mi. Szczerze, nie wiedziałam, czy dodawać im jeszcze straży. Nie wzbudzali we mnie pozytywnych emocji. Ich aury były mroczne i kłamliwe. No ale co mogą zrobić na nieswoim terenie pełnym obcych wilków?
- Dałabym im jeszcze kilka osób, które będą chodziły za Donie i Jokerem. W ramach rozsądku, oczywiście. Oni są... No, niepokoją mnie -wydusiłam z siebie. Tyvsa zawsze polegała na moim osądzie sprawy, ale Elise była od niej jednak troszkę inna. Czy uwierzy mi na słowo?
- Ale wtedy trzeba będzie osłabić wartowników przy granicach! -oburzył się San.- Będziemy wtedy słabsi!
Ewidentnie nie przepadał za Trio Circus. Zauważyłam, że prawie nikt z dorosłych nie lubi.
- Sanarionie, ufam ci i wiem, że znasz się na swojej robocie. Ale posłuchaj rozsądku, a nie własnego ego. Aktualnie nie prowadzimy z nikim żadnej wojny. Mamy kilka silnych i kilkanaście słabszych sojuszy, które chętnie nam pomogą. Jeden jest nieprzyjaźnie nastawiony, ale on musiałby przebyć całe morze, żeby tu dotrzeć. Jeden, którego nie znamy zamiarów od strony południowej. Za to jeśli wybuchnie coś w środku naszych sił, wtedy możemy się spodziewać złych rzeczy -zakończyłam. Musiałam się wysilić, by cały czas mieć opanowany głos.
San zastanawiał się chwilę nad tym. Jego mina wyrażała jego emocje i nawet nie trzeba być Czytającą Z Aur, żeby widzieć jego huśtawkę nastrojów. Trzeba było mu pomóc w podjęciu decyzji.
- San, mam tu rodzinę. Zero, mojego syna, Airis, Rahmiego. Jeśli coś im się stanie z powodu tego, że nie chciałeś oddać kilku żołnierzy, to ci tego nie wybaczę.
Może zagrałam zbyt mocnymi kartami. Wątpiłam, żeby coś się stało mojej familii, potrafili o siebie zadbać. Po prostu musiałam dać mu emocjonalnego kopa.
- ....

<cd. San i Elise, oraz ci co chcą się wpakować z kopytami :3 >

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Sanariona

-To miejsce, ta wataha są dla mnie?- spytałem się samego siebie, a w myślach mignęło mi właśnie czym są?
-Domem?- odpowiedziałem swoim własnym myślą, a potem wybuchnąłem śmiechem, jak coś czym rządzi rodzina, tej przeklętej idiotki, może być dla mnie domem, jak mogę tu jeszcze być... i do tego szkolić ich wojska... nigdy siebie nie zrozumiem, no ale cóż, zawsze będę miał jakiś tam sentyment do tego przeklętego miejsca. Cóż się dziwić, jedyne prawdziwe lata swojego życia spędziłem tu. To tu się zakochałem, to tu walczyłem, to tu stałem się kimś. Dowódcą wojsk. Jednak jakoś to nie moje życie... moje życie? Właściwie ja nie mam swojego życia, jedyne co mam, to parę półek z eliksirami, utracone marzenia... i "władzę". Wyjrzałem przez okno, słońce na niebie chyliło się ku zachodowi przypominając mi o naradzie. Właśnie narada. Podszedłem do biurka i pozbierałem z niego rzeczy. Jedyne co tu tak na prawdę zdobyłem to nawyk sprzątania. Powoli ruszyłem do Sali Tronowej. Na samą myśl o tej nazwie, bo miejscu to już nie, ponieważ zostało ono przeniesione i całkowicie zmienione, przechodziły mnie dreszcze, wracały dawne bolesne wspomnienia... delikatnie potrząsnąłem łbem. Dosyć,  mówił głos w mojej głowie, a ja starałem się go posłuchać. W końcu zduszone echo "słów" mojego umysłu ucichło, a ja stałem już przed drzwiami, największego pomieszczenia w tym przeklętym zamku. Wziąłem głęboki wdech i wydech, po czym przedarłem się na salę. Jak zwykle wszyscy byli tu przed mną i jak otępiali patrzyli się na mnie. Znów się o coś pokłócili, tego byłem pewny.
-San dobrze, że jesteś- powiedziała szybko Elise
-Kogo tym razem mam wesprzeć?- spytałem się zgryźliwie
-Po prostu masz wyrazić swoje zdanie
-Aha?
-Jesteś za wzmożeniem nadzoru nad Perfec Trio Circus?
-Nie i tak za dużo zajmujemy sobie czasu tymi przebierańcami- widać było że Elise nie zadowoliła moja odpowiedź, ale no cóż taki mamy klimat. Nagle usłyszałem za sobą otwieranie drzwi, do sali wśliznęła się Elena. Czyli w końcu nie byłem ostatni.
-O Elena...- przerwałem szybko Elise:
-Jesteś za czy przeciw osaczenia jeszcze bardziej tych przebranych idiotów, z cyrku?


<Elena? #SanarionV2 xD>

Od Elise

Delikatnie podniosłam się na łapy, przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że do zamku zbliża się ktoś nowy, skąd? Nie wiem, od kiedy pamiętam mam takie dziwnie, nie wyjaśnione przeczucia, które lekko za często się sprawdzają. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, za którymi krył się korytarz. Korytarzem udałam się piętro niżej, do sali tronowej. Zgodnie z moim przeczuciami, po kilku minutach do sali wkroczył Killer i jakaś nowa wadera, przedstawiła się jako Lathei, po krótkiej rozmowie przydzieliłam ją do szamanów i kazałam ją zapoznać z innymi członkami. Jednymi słowy, dzień jak co dzień... no może nie jak co dzień, bo ostatnio dołącza tutaj coraz mniej wilków. Po wysłuchaniu paru petycji i innych bzdet, udałam się na upragnioną "przerwę", a moje łapy jak zwykle zaciągnęły mnie na plac reprezentacyjny, wokół którego mieszczą się istne labirynty z rabatek. Przy jednej z kamiennych figur, znalazłam... tą nową, właściwie jej imię nie utkwiło mi za bardzo w pamięci, wiem że nazywa się jakoś na L.
-Witam, L...?- miejmy nadzieję, że nie będzie mi miała za złe mojego bratu pamięci, albo nie zwróci uwagi na to L, jej imię po powrocie, zawsze przecież mogę sprawdzić w spisie członków.


<Lathei?>

Uwaga!

Za około tydzień robię czystkę, oznacza to tyle że każdy do 20 sierpnia musi napisać co najmniej jedno opowiadanie (dotyczy to również właścicieli kilku wilków,  od każdego wilka mam mieć opowiadanie).


Alfa, Elise

Od Lathei

Padał deszcz, szłam a końcówki łap miałam ubrudzone w piachu i błocie. 
- Kiedyś działo się tu coś niedobrego..
Wyszłam z tego przeklętego lasu i wylądowałam na polanie, otrzepałam się i mimo, że padało postanowiłam iść dalej.Nagle chmury ustąpiły, a za nimi deszcz i wiatr. Zrobiło się przyjemnie ciepło - tu była wojna, wojna która zebrała owocne żniwa - myślałam, a wiatr przyjemnie suszył mi futro. Stałam jeszcze chwilę w zamyśleniu, po czym zebrałam się do marszu. Na swojej drodze napotkałam wilka, był specyficzny ale nie odstraszał mnie. Czuć było od niego pozytywną energię, postanowiłam, że podejdę. Wilk siedział na trawie obok tafli jeziora, był czarny, z pozoru normalny, grzebał łapą w nienaruszonej tafli - HEJ! - krzyknęłam. Obrócił się i zobaczyłam co tak naprawdę ukrywa. Jego głowa, to czaszka, zwykła czaszka bez oczu i futra. Nie przestraszyłam się, byłam raczej zaintrygowana. Czy on mnie widzi? Podeszłam bliżej - Cześć, jestem Lathei - uśmiechnęłam się - nie obraź się.. widzisz mnie? - machnęłam mu łapą przed pyskiem - Uspokój się, widzę Cię! - odpowiedział zażenowany. - Przepraszam - spuściłam łeb - Co tu robisz? I kim jesteś? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Killer, to ja powinienem zapytać. - basior uniósł łeb - To teren Watahy Bogów Śmierci - odsunęłam się. - WIEDZIAŁAM! - przeczuwałam, że kiedyś była tu wojna, miałam rację. - Chciałabym dołączyć - powiedziałam dumnie, nareszcie znalazłam cywilizację. Killer zaprowadził mnie do Alfy. Poznałam członków watahy, tereny i swoje stanowisko. Teraz mogę zacząć nowy rozdział w swoim życiu i dumnie kroczyć naprzód w nowej watasze!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Serdecznie powitajmy, Lathei!

Lathei

Od Pata - Głupie smarki

Ta kobieta mnie wnerwia.
Jak na nią patrze to zawsze wyobraża mi się jakaś strasznie gruba locha. Co prawda jej wdzięki naturalne są niczego sobie, lubię patrzeć na jej biust jak biegnie, ale nadal jakiś tam sentyment mam.
Gada tym swoim matczynym wzrokiem jakbyśmy byli parą, ale wcale nie czuje się jakimś małżeństwem. Dobrze że się nie pobraliśmy bo piorun by mnie trzasnął. W łóżku to ona leży, strasznie słabe mamy życie seksualne. Od paru tygodni się nie kochaliśmy i jestem tak napalony że muszę chodzić w postaci wilka, żeby tego nie było widać. Siedzę sobie na swoim mega niewygodnym tronie i muszę trzymać rękę na kroczu, żeby ukryć przed tymi typami erekcje. Przyszli jacyś popaprańcy, cali umalowani, coś tam pieprzą, ale nie słucham tylko patrze się na te jędrne pośladki. Kiedy ci cali klauni sobie poszli, ona coś tam do mnie powiedziała. Mruknąłem, ale chyba miałem gdzieś pójść bo się na mnie tak patrzyła. To zmieniłem się w wilka i poszedłem do drzwi. Wyszedłem z sali tronowej i stwierdziłem że pójdę sobie do siebie, do swojego prawdziwego domu. Skierowałem się w stronę lasu. Odnalazłem wejście do jaskini. Położyłem się na obdartym kocu. Jeszcze niedawno byłem nikim, a teraz jestem alfą. Ten piękny spokój zakłóciło nadejście kogoś obcego. Poczułem to. Kałuża, jakieś sto metrów stąd. Zamknąłem oczy. Było jak rok temu. Wszedł, a może weszła, do jaskini i gdy mnie zobaczył, chyba się przestraszył. Zbliżył się trochę i otworzyłem oczy. Uderzyłem łapą w ziemię i lód sunąc po ziemi doszedł do nogi obcego. Woda otoczyła go, a ja wyniosłem go siłą swojej magii za moją posesje. Gdy wyszedłem ujrzałem jakąś cygańską kobiete z kilogramem gwoździ w dupie. Przyszpiliłem ją i tyle bo musze napisać opowiadanie żeby mnie Tyvsa nie wygnała więc ten, nie kończe nie

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Caspiana - c.d. Nox

-Może tak, a może nie. I niech zostanie to między nami. - wilczyca puściła mi oczko i uśmiechnęła się tajemniczo. Wywróciłem oczami, ale w głębi duszy zaśmiałem się z niej. Jeśli mam być szczery, pasowało to do niej - do jej charakteru. Tak według mnie. Ale patrząc na to z drugiej strony, to bardzo smutne. Zmarszczyłem brwi. Świadomość, że przez całe życie uciekała, oszukiwała, kradła. Raczej nie robiła tego z własnego wyboru, Pewnie nie miała wyjścia - tak jak ja kiedyś. Każdy robi to dlatego, że albo nie ma wyjścia, albo tak już został nauczony. Nagle zachciałem poznać jej historię, wysłuchać jej, pocieszyć, czy pomóc. Nie, ona nie będzie tego chciała, jestem tego pewien. Czemu mi to przyszło do głowy? Potrząsnąłem łbem.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się od ucha do ucha - Już niedaleko. - Nox otworzyła oczy ze zdumienia, widząc mały, jednak ogromny zamek przed nami. - Fajny, nie?
- Widziałam większe - odparła, nie odrywając od niego wzroku. Parsknąłem.
- Zaczekaj, aż zobaczysz wnętrze. - W jej oczach pojawił się dziwny błysk. Nie wiedziałem, co on może oznaczać... albo może i wiedziałem. Dalej szliśmy w milczeniu. Nie takim niezręcznym, tylko odprężającym, każde z nas myślało o swoich sprawach. 

<Nox?>

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Elise- c.d Alexa + trochę do eventu

-Pat, co ja mam zrobić z tą naszą Deme?- spytałam się męża, gdy wszedł do sali.
-Co tym razem zrobiła?- spytał spokojnie, zajmując swoje miejsce koło mojego, przyciagnał mnie do siebie delikatnie i pocałował. Westchnęłam, ten gest zdawał mi się tak nie naturalny, tak nie na miejscu.
-Ona nic, z reszta tak samo jak my
-Wiesz, ze ona wie że tak ma być?
-A wiesz że jednak nie wie?- odparłam drwiącym głosem
-Jej życie jest takie od zawsze, przyzwyczaiła się
-Problem w tym, że nie- Pat się skrzywił. Drzwi do sali otworzyły się, a do środka wszedł jeden ze strażników, informujący o tym że ktoś chce się z nami widzieć. Kiwnęłam do niego głowa na znak że ma ta osobę, bądź osoby wpuścić. Gdy zniknął zza drzwiami aby, przyprowadzić tu przybyszów, zrezygnowana przyglądałam się drzwiom, które po paru sekundach otworzyły się na oścież, a przez nie do środka weszła dwójka śmiesznie ubranych ludzi. Dziewczyna i chłopak. Kobieta wydawała mi się dziwnie znajoma, moja przybrana siostra miała identyczne, niebieskie włosy i podobna postawa, którą pokazywała każdemu że z niego kpi, miała tez ten pewny siebie krok, identyczny do chodu Donie.
-Księżniczka Donie Roise, pierworodna córka króla ludzi, Eudoriusa II, następczyni tronu Crinsotu, a także właścicielka Perfect Trio Circus i jej towarzysz Sir Joker Don Victorius, właściciel Perfect Trio Circus- zapowiedział ich strażnik, a ja słysząc swoje dawne nazwisko, wytrzeszczyłam oczy. Przed mną stała dziewczyna, która uciekła z dworu ludzi, aby poświęcić się zbieraninie najgorszych przestępców tego świata, ukrywających się pod cyrkowym namiotem. Obydwoje ukłonili się teatralnie. Doni podeszła lekko do przodu, a Joker oparł się o pierwszy filar i skrzyżował ręce. Na jego twarzy gościł obojętny wyraz twarzy, za to na twarzy dziewczyny widać było, doskonale znany mi, kpiący uśmieszek.
-Jak doskonale widzę, w końcu zawitała do nas Czarna Królowa, władczyni półświatka całego świata- powiedziałam do niej. Moja "siostra" spojrzała na mnie spod łba.
-Odezwała się moja nieskazitelna, biała, siostrzyczka-parsknęła, a ja zgromiłam ją wzrokiem, na co ona tylko skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się szelmowsko.
-Wszyscy wyjść!-rozkazałam strażnikom, oni posłusznie wycofali się bocznymi wyjściami. Spojrzałam na Pata, patrzył na mnie niepewnie jakby zastanawiał się czy jego też dotyczy ten rozkaz, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, a on widząc ten gest spoważniał.
-Mała Elisia boi się widowni, Joker i ja tez mamy wyjść?-jej kpiący głos powodował, że cała wrzałam, jak mogła być tak pewna siebie, gdy była w moim zamku, w którym aż roiło się od straży-Nie boje się, bo wiem ze gówno mi zrobią-nawet nie poczułam kiedy przeniknęła do mojej świadomości... przecież ona jest nie magiczna! Nie mogła mi czytać w myślach, to musiał być zbieg okoliczności. Spojrzałam na nią, delikatnie kiwała głową.
-Kiedy?
-Co kiedy, siostrzyczko?
-Kiedy dostałaś moc?
-Nie dostałam tylko wygrałam. Pomniejszych Bożków łatwo jest oszukać- zaśmiała się i wysunęła z rękawa parę kart-To jak możemy tu wystąpić, czy nie?- jej twarz spoważniała, chwile bałam się ze stosuje na mnie jakiś czar, jednak nie odczułam żadnej zmiany. Całkowicie nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać.
-Od dosyć dawna, panuje u nas smutek, wiec czemu nie... ale jedno przewinienie ze strony twoich podwładnych, a wysyłam do was wojsko-powiedziałam przez zęby. Nie miałam wyjścia, wiele moich poddanych cieszyło się na wizytę cyrku. Donie, wszystko przemyślała, najpierw ogłosiła swoje przybycie publiczności, a potem mi. Sprytnie.
-Przyjaciół- wycedziła, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana- nie żądze nimi, Elise, nigdy nie będę tego robić- powiedziała wściekle i odwróciła się do mnie tyłem, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę chłopaka, który z nią przyszedł, od samego początku nie zmienił on ani swojej pozy, ani wyrazu twarzy. Dziwna z nich para. Przy samym wyjściu Donie, na powrót odwróciła się w moja stronę i zmusiła do tego też swojego towarzysza. Zamaszyście ukłoniła się i z grymasem bólu wyszła przez drzwi. Chłopak uśmiechnął się do mnie i delikatnie ukłonił, po czym znów zmienił swoja minę, na wcześniejsza i szybko wyszedł.
-Pat, powiedz Sanarionowi, że jeden jego oddział ma pilnować ich obozu- powiedziałam do swojego męża, a on szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi, w których wcześniej zniknęli cyrkowcy. Westchnęłam głośno, to wszystko mnie przerasta, nie wiem jak Tyvsa dawała sobie z tym rade przez tyle lat i na prawdę nie dziwie jej się, ze uciekła gdy tylko nadarzyła się taka okazja.

<Alex?>

Witamy w Perfect Trio Circus!

Witam! Witam!
Dzisiejszego dnia przeżyjecie niezapomnianą przygodę, jaką jest... początek wakacyjnego eventu, związanego z Cyrkiem ("Spokojnie, nie wata cukrowa, ani nic" ~Caspian)!
O co będzie w nim chodzić, dowiecie się na końcu tego postu, a teraz zapraszam was do przeczytania opowieści Doni, jednej z właścicielek cyrku Perfect Trio Circus, o ich pierwszym dniu w naszej watasze.

pisane jako Donie

Spojrzałam z zadowoleniem na fioletowo niebieski namiot stojący na przeciwko mnie. Parę tygodni temu, razem z Jokerem w końcu zdecydowaliśmy się wymienić stary, połatany namiot cyrkowy, na to cudo. Wolnym krokiem podeszłam do jednego z asystentów, odpowiedzialnych za ustawienie tego monstrum. Chłopak spojrzał na mnie z lekiem. Nie dziwie się mu, był tu nowy wiec powinien się mnie bać. W końcu ja tu jestem ta "zła". Zaśmiałam się w duchu, ale na swojej twarzy umieściłam obojętna maskę, co wprowadziło chłopaka w zakłopotanie. Westchnęłam ostentacyjnie.
-Niezła robota, masz potem przyjść do mojego namiotu, to ten największy. Przekaże ci plany jak ma być w środku- chłopak tylko kiwnął głową na tak i w skupieniu się na mnie patrzył. Zaczęłam iść za niego- życzę milej pracy- powiedziałam pewnym głosem, a chłopak z zająknięciem wydukał:
-Dziieeekuje, pani, do zzooobaczenia- skrzywiłam się na słowo pani, jeżeli chłopak przejdzie miesięczna próbę, będzie częścią "mojej rodziny", wiec nie powinien mi "panować"
-Donie- powiedziałam sucho, jakoś nie umiem być mila dla ludzi których nie znam.
-Donie?- powiedział niepewnie i cicho. Czy ja muszę każdego z nich, aż tak na początku przytłaczać, to nie ma sensu. Skierowałam swoje kroki w stronę jakże znajomego mi namiotu, który dzieliłam z Jokiem. Na sama myśl o chwili spokoju uśmiechnęłam się. Zawsze kiedy przybywaliśmy do nowego miast czy wsi, miałam ogrom roboty... a to musiałam pamiętać rozwiesić plakaty, wysłać kogoś na pokazy na ulicy, zęby zachęciły miejscowych do przyjścia na spektakl, odpowiadałam tez za ogólny wygląd i rozkład naszego obozowiska, a także za muzykę, która będzie puszczana w trakcie spektaklu. Na szczęście moja praca wyglądała tak tylko w trakcie przyjazdu, potem miałam luzy, wystarczyło ze czasem rozwiązałam jakieś mniejsze problemy. Joker od zawsze miał gorzej, z reszta jego siostra, Miss, też. Oni trenowali nowych i pomagali doskonalić się dawnym członkom naszej trupy cyrkowej. Była to praca na cały etat i to nie byle jaka, niektórzy ze zwierzaków, byli tak oporni ze to az straszne. Z zamyślenia wyrwał mnie głos jednej z ważniejszych artystek.
-Don, kto idzie na prezentacje?
-Jesteśmy w "stolicy" tej watahy... ja, Joker, Miss i Annie- spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Nigdy nie chodziliście razem, w 2 nawet rzadko pokazujecie się poza cyrkiem
-Tak będzie najlepiej, potrzeba nam ich do nas przekonać- zaśmiałam się, a dziewczyna tylko kiwnęła głową twierdząco i w zamyśleniu ruszyłam dalej. Ciekawe jak ma na imię, nie mam pamięci do imion, wiem tylko ze jest jedna z lepszych akrobatek. Ciekawe czy oni wszyscy wiedza, ze rozpoznaje ich tylko po funkcji która pełnia, oby nie. Westchnęłam i weszłam do swojego namiotu. Zaraz na przeciwko wejścia stało lustro, przejrzałam się w nim. Na dzisiejszy wieczór miałam zdecydowanie za delikatny makijaż i skromny strój. Przy prawym oku miałam namalowane 3 malusieńkie romby, a na powiekach połyskiwał brokatowy różowy cień do powiek. Dla normalnego człowiek to za pewne za duża ilość "tapety" na twarzy, jednak jako główna artystka, musiałam nie raz nosić mocniejszy. Mój strój tez nie prezentował się lepiej. Delikatna różowa sukienka, odkrywała prawie cale moje nogi i plecy. Na stroju widać było bardzo duża ilość koronek, a ogromnego dekoltu nie dało się pominąć. Może dlatego tamtego chłopaka tak wmurowało. Wzruszyłam delikatnie rękoma i ruszyłam w głąb namiotu, aby przygotować się do wieczoru.

***

-Co wymyśliłaś, na dziś?- spytał się mnie Joker, delikatnie przyciągając mnie do siebie i całując w czoło.
-Perfekt Trio Circus, przedstawia mroczna czwórkę, wampirzyce Doni, jej przystojnego sługusa Jokera- chłopak zaśmiał się przyjemnie, ale spojrzał na mnie karcąco- i dwie czarownice Miss i Annie.
-Występujemy w 4?!- usłyszałam zdziwiony głos Miss zza Joka.
-Tak.
-Nie przesadzasz, aż za tak poważne stworzenia uważasz dzieci bogów?- spojrzałam na niego oschle, a on tylko uśmiechnął się szelmowsko. Jeżeli mam być szczera, to nie tyle co obawiałam się nie zainteresowaniem cyrkiem, tylko tym, ze tutejsza alfa, Elise, jak dowie się ze tu jestem dostanie ataków agresji i naśle na mnie cala armie, a z ta 2 czulą się... bezpieczniej.
-Nie ma takiej 2 jak naszej 3- odpowiedziałam wymijająco.
-Wiesz ze, jak idziemy w 3, Ann, się nie przyda
-Ktoś musi ładnie wyglądać- zaśmialiśmy się- a teraz zapraszam was do przebieralni, czas przygotować się do występu.
-Rozumiem, ze lecimy standardowym układem?- Miss, patrzyła na mnie z zaciekawieniem i za razem prośba. Niech ma tego czego chce, niech będzie jak dawniej.
-Oczywiście ze nie, dziś ukradniemy reklamówkę Don Victorius Circus- Joker skrzywił się lekko słysząc dawna nazwę naszego cyrku
-Nie ćwiczyliśmy tego od tak dawna i Annie...-przerwałam mu.
-Annie ma po prostu mi asystować, pilnować Nessy i Vincenta... no i może Gladio, ale nie wiem czy go wezmę.
-Będzie jak za dawnych dobrych lat, braciszku, zobaczysz- Miss poczochrała mu włosy i ruszyłam w stronę przebieralni, a my ruszyliśmy za nią. To będzie ciężki wieczór...


I w tym momencie zostawiam wybór wam. Każdy z was ma szanse napisać resztę tej historii, każdy o ile wyśle do mnie zakończenie jako pierwszy... a potem, zaczniemy zabawę o to jak ta bajka się skończy...

Są  4 rozwiązania, 1 dobre, 1 dobre dla wszystkich poza mną i 2 złe. Perfect Trio Circus spotka zagłada czy może nowy skład trupy? A może wszystko będzie po staremu.  Ich losy zostawiam wam.

A teraz małe zasady:

  1. Za cały charakter Donie, Jokera, a także ich wygląd odpowiada Tyvsa (Elise),
  2. Po każdym odpisaniu na opowiadanie (związane z eventem), należy je dać do dokończenia Donie lub Jokerowi, za których odpowiadają Elise i Caspian,
  3. Opowiadania musza zawierać co najmniej 10, zdań w których będę co najmniej 4 słowa,
  4. Donie i Joker są parą i parą mają pozostać,  do końca eventu,
  5. Event kończy się wtedy, kiedy ja uznam, że jedno z rozwiązań pasuje do przebiegu akcji,

A oto formularze, wyglądu, charakteru i innych bzdet związanych  z Donie, Jokerem:


Wiek: 20 lat
Płeć: Kobieta
Partner: Joker
Rodzina: Jej przybraną siostrą jest Elise, jest córką dawnego władcy ludzi, jednak za swoją jedyną i prawdziwą rodzinę uważa tylko i wyłącznie członków, Perfec Trio Circus.
Pozycja:  Impresario cyrkowy, właścicielka cyrku, linoskoczek, czasami asystentka magika
Charakter: Jest osobą która nie umie zachowywać się po równo dla każdego, ale na ogół jest oziębła i sarkastyczna. Jest bardzo sprytna i zaradna. Nie znosi swojej siostry Elise, która okłamywała jej rodzinę przez wiele lat, jest dla niej najwredniejszą osobą na świecie, po mimo o wiele niższej pozycji od alfy, potrafi jej nieźle nawytykać. Gdy wychodzi na scenę, staje się kimś całkowicie innym, udowadnia że kocha swoją pracę... może i nie sypie żartami na prawo i lewo, ale potrafi wprowadzić widownię, do przepięknego świata cyrku. Przy przyjaciołach potrafi się wydurniać, nie znosi jak ktoś ją ignoruje, potrzebuje bardzo dużo ciepła. Jest delikatną, ale waleczną osobą. Uwielbia pokazywać innym swoją wyższość.
Historia: Cóż, jak każda ludzka księżniczka żyła w dostatku i była rozpieszczane, jednak jej to nie wystarczało, nie lubiła takiego życia. Pewnego lata udało jej się wydostać z domu i udać się na spektakl Don Victorius Circus, pokochała tamto miejsce. Miała wtedy osiem lat i bez wahania podeszła do jednego z chłopaków pomagających przy opiece nad zwierzętami i zaczęła go wypytywać o przeróżne sprawy związane z cyrkiem. Chłopak przedstawił się jako Joker, był synem właścicieli cyrku. Po paru dniach cyrk odjechał. Pomiędzy Jokerem, a Donie, zdążyła wykształcić się przyjaźń. Po dwóch latach cyrk wrócił do jej rodzinnego miasta, jednak tym razem nie przyjechał tam dawać występów, lecz przezimować. Donie pod okiem Jokera i jego młodszej siostry Miss, zaczęła uczyć się... wszystkiego, jednak najbardziej zaintrygowały ją wszelkie gimnastyczne sztuki z zawzięciem uczyła się każdej nawet najgłupszej sztuki cyrkowej. Którejś zimy cyrk nie wrócił na zimowy postój. Donie bardzo rozpaczała, bo po między nią a Jokerem zaczęło rozwijać się coś więcej niż tylko przyjaźń, a młoda Miss stała się dla niej jak siostra. Po paru miesiącach cyrk znów pojawił się przy zamku, króla ludzi... jednak lekko wybrakowany, zostali w nim tylko najemnicy nikogo z rodziny Jokera i Miss, poza nimi samymi oczywiście. Dziewczyna dowiedziała się wtedy, że ojciec Jokera zmarł, a jego matka i cała rodzina, po dowiedzeniu się, że cały spadek spada na Jokera, starała się go ożenić z jego daleką kuzynką. Chłopakowi to się nie spodobało i oznajmił wszystkim, że kocha Donie. Jego matka jednak zakazała mu ślubu z dziewczyną, na co chłopak oświadczył, że każdy kto uważa jak jego matka, że Donie jest nic nie warta, zostaje wyrzucony z cyrku. Z rodziny Jokera nie został nikt, poza jego siostrą Miss. Gdy Donie poznała już całą historię, postanowiła że dołączy do cyrku młodego magika i tak też zrobiła. Na cześć całej trójki, zmieniona nazwę cyrku z Don Victorius Circus, na Perfect Trio Circus.
Opiekunka: Elise

Wygląd się rysuje...
Wiek: 22 lata
Płeć: Mężczyzna
Partner: Donie
Rodzina: Może o niej nie mówmy... zotał mu tylko cyrk i Donie
Pozycja: Właściciel cyrku, magik
Charakter: Joker to Joker, inaczej tego określić tego nie można. Romantyczny, indywidualista, który uwielbia stać na uboczu i patrzeć na wszystkich obojętna miną. Na scenie i przy członkach cyrku, jest straszliwie, wręcz wesołyu, jednak nikomu to nie przeszkadza, bo to w końcu Joker. nie obchodzi go zdanie innych... zazwyczaj, bo zdanie Donie jest dla niego bardzo ważne. Jest bardzo wytrwały i uwielbia uczyć innych. Często robi różne głupoty, jednak nikt mu tego nie wypomina... bo to przecież jest Joker.
Historia: Wszystko zawarte w historii Donie.
Opiekun: Caspian