poniedziałek, 30 marca 2015

Ludy drogie i kochane!

Robie sobie przerwe, moze do swiat moze dluzej, jak wroce nie wazne co sie stanie, czy Pat ruszy dupe czy nie, blog zostanie "zrobiony na nowo", wojna sie skonczy i bedzie juz rok po niej. Nie zabraniam wam pisac, ale tez nie zalezy mi na tym zebyscie pisali. Wszelkie opowiadania prosze wysylac do Pata, lub do Caspiana(pomozesz no ni?), howrse Caspiana to KK-andzia-KK, a e-maila nie pamietam, wiec mnie nie pytajcie. To chyba tyle, do zobaczenia kiedys tam.

Alfa, Tyvsa

Od Kasumi c.d Capsiana

-Nie potrzebuje twojej zgody-wyrwałam chłopaka z krzesła i zaczęłam pchać w stronę drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie był tak mizerny na jakiego wyglądał i przez moją nieuwagę po chwili wylądowałam na krześle. Zszokowana patrzyłam w błękitno-złote oczy Caspiana.
-Nigdy więcej tego nie rób-wyszeptał wolno, po czym uśmiechną i wyszedł rzucając ciche "pa".
-Dupek-parsknęłam pod nosem. Teraz pewnie myśli, że ma na mnie wpływ. Szlak, nie sądziłam, ze będzie tak silny, gdyby nie to nie byłoby problemu. Jednak gdybym od razu użyła więcej siły, mogłoby się to źle skończyć. Jebane geny.Siedziałam jeszcze chwile na krześle z założonymi rękami, po czym postanowiłam się przejść, tym razem sama. Gdy minęłam drzwi i sprawdziłam korytarz, pobiegłam na górę i skierowałam w stronę drzwi przy których stały dwie pokojówki i bardzo przejęte o czymś dyskutowały.
-Podobno zmierza w tym kierunku! -powiedziała jedna z nich.
-Kto taki?-rzuciłam przyjacielsko.
-Nie słyszałaś?!-powiedziały niemal jednocześnie.
-Jeden...-zaczęła mówić.
-Albo jedna!-wtrąciła druga.
-Z najgroźniejszych zabójców kieruje się w te stronę!Jest co prawda daleko i może nas ominąć, ale nigdy nic nie wiadomo!-warta skończyła swoją wypowiedź, ale ja nie znalazłam w niej odpowiedzi na moje pytanie. -Czyli kto? -spytałam.
-Jednooki cień.-powiedziały z lekkim przerażeniem. Jednooki cień. Czy ona? Musiało się coś stać. Do mojej głowy wpadały coraz dziwniejsze myśli.
-Jak daleko jest? -zapytałam.
-Jeżeli dalej będzie przemieszczać się w tym tempie to do nas dotarłaby za około tydzień. -Za daleko, poczekam. Stwierdziłam i wyszłam na zewnątrz. Wiał przyjemny wietrzyk, który lekko poruszał pasmami moich włosów, niebo przysłoniły niekończące się szare chmury. Kocham taką pogodę. Przeszłam się po okolicach zamku po czym przysiadłam na powalonym drzewie. Powoli robiło się ciemno. Przymknęłam oczy rozkoszując się chwilą. Po niedługim czasie usłyszałam kroki, niewzruszona czekałam na wilka który zmierzał w moją stronę. Wzięłam głęboki wdech napełniając nozdrza lokacyjny zapachem.
-Będzie padać.-stwierdziłam.


<Caspian? >

czwartek, 26 marca 2015

Od Eleny- c.d Zero BlackFire i Killer'a

Wszystkie wrogie wilki rzuciły się na mnie. Oczy lśniły im na czerwono. Coś kierowało ich ciałami. Byli wieloma ciałami pod władzą jednego umysłu. A ten umysł chciał zabić mnie. Wbiłam miecz w ciało wilka stojącego po mojej prawie. Jego krew obryzgała moją zbroję. Rąbałam, rżnęłam, krajałam, siekałam, przecinałam, rozpłatałam, ciachałam, miażdżyłam, dźgałam ostrzem, pchałam głębiej w ciało, rozpruwałam flaki, przyozdabiałam rubinową smugą. Jednak mój organizm miał swoje ograniczenia. Nie mógł znieść tempa jakie mu nadałam. Zaczęłam się męczyć. Oddech miałam urywany. Moje ruchy były wolniejsze i słabsze. Kilka pazurów zdążyło mnie dosięgnąć. Biały wilk się na mnie rzucił. Opadłam na trawę, wyrzucając go kopnięciem za siebie. Drżącymi rękami wyjęłam strzykawkę z kieszeni. Oblizałam wargi ze zdenerwowania. Coraz więcej przeciwników. Nie dałabym sobie rady. Musiałam łudzić się myślą, że Zero i Killer mnie obronią. Boże, to brzmi jakbym była delikatną księżniczką. Wcale się tak nie czułam. Wbiłam sobie narkotyk w nogę i nacisnęłam, wlewając płyn do mojego ciała. Poczułam ciepło. Przez moje żyły przebiegała energia. Moc, o wielkiej sile. Wstałam i wyciągnęłam drugą saksę. Uśmiechnęłam się złowieszczo. Zastrzyk energii miał wielką moc. Moje sztychy, wypady, bastllery, sinistry, flinty oraz kontrwypady były robione z gracją i zabójczą siłą. Zbierałam żniwo śmierci. Zero i Killer przestali walczyć. Wrogowie ginęli od mojego miecza. Podbiegł do mnie większy od innych wilk. On nie miał czerwonych oczu. Myślał samodzielnie. Jego brunatna sierść była zaplamiona krwią. Przez chwilę okrążaliśmy siebie. Rzucał mi wyzwanie. Niespodziewanie wyskoczył do przodu. Uchyliłam się i wykonałam zwód. Walka była zacięta. On używał wszystkiego: pazurów, kłów, barków, głowy, byle tylko mnie zniszczyć, wykończyć. Czułam, że zawartość strzykawki przestaje na mnie działać. Niczym jastrząb, spadający z przestworzy na bezbronnego, niczego nie spodziewającego się królika, który właśnie wyszedł z nory pożywić się trawą, marchewkami, korzonkami albo czymś innym, tajemniczym, mrocznym i nieznanym X, uniosłam swoje saksy, na runicznych ostrzach, na których połyskiwały symbole nieznanego znaczenia, uniosłam je do góry. Uderzyłam pionowo i przecinając go na pół. Narkotyk przestał działać. Moje ciało zmieniło się w kamień. Nie mogłam się poruszyć. Upadłam na trawę, zabarwioną czerwoną posoką. Umysł miałam normalny, jednak ciało nie chciało mnie słuchać. Zero i Killer podbiegli do mnie. Zero pochylił się nade mną.
-Elen, powiedz coś nie umieraj!-powiedział zdenerwowany. Nie wiedział co się stało- Kto cię zranił?! Co się stało?! K*rwa mać!
Martwił się. Było mi go naprawdę żal. Jednak nie mogłam wydusić z siebie, ani słowa wyjaśnienia. Rzucili się na nich. Miecz leżał zarazem tak blisko, a tak daleko.
- Killer! Ty z prawej, ja z lewej! -wykrzyknął Zero i zaczął walczyć. Krew bryzgała na mnie. Kilka kropli wpadło mi do gardła. Wielkim wysiłkiem udało mi się nie udławić. Chyba nigdy nie zapomnę słodko-gorzkiego posmaku krwi, spływającej mi przez przełyk. Najgorsza była sama świadomość, że wypiłam krew wilka, mojego pobratymcy. Ostatnie niedobitki wilków uciekły. Tylko jeden odważniejszy, albo głupszy, przebiegł obok Killera i Zero, skoczył na mnie i wbił mi zęby w brzuch. Zbroja wcisnęła mi się w żebra. Nie czułam niczego. Moje ciało zadrgało mimowolnie. Taka bezsilność. Nie potrafiąc się obronić. Miałam ochotę krzyczeć z frustracji, a nawet tyle nie było mi dane.
- Elena! -krzyknęli Zero i Killer jednocześnie. Podbiegli do mnie i odrzucili wilka na bok. Killer wykończył atakującego, zamieniając go dotykiem w szkło. No, prawie. Tylko głowa zamieniła się w to tworzywo. Reszta ciała wierzgała się chwilę, a potem opadła.
- Musimy ją stąd zabrać -rzekł Killer. Zero tylko przytaknął. Zmienił się w człowieka i podniósł mnie z ziemi.
- Spokojnie. Spokojnie -mruczał trochę do mnie, trochę do siebie. Chciałam mu powiedzieć, że nic mi nie jest, ale usta nie usłuchały rozkazu.
- Znasz jakieś dobre miejsce, żeby ją ukryć? -zapytał Zero. Marszczył brwi, gdy się denerwował.
- Lodowe Tunele -odpowiedział szybko Killer. Mój głowa opadła do tyłu. Hełm spadł mi z głowy, włosy wyślizgnęły się spod źle zaplecionej kitki, fruwając za mną. Nie mogłam podnieść głowy, żeby widzieć w którą stronę idziemy. Zdarzyło się coś, czego nie zapomnę. Zasnęłam z otwartymi oczami. Straciłam świadomość. Obudziłam się w jakiejś jaskini. Zero siedział koło mnie, bawiąc się moją bronią. Twarz miał ściśniętą strachem i napięciem. Poruszyłam się. Nareszcie moje ciało, zaczęło mnie słuchać. Miało też to swoją gorszą stronę. Poczułam ból w klatce piersiowej.
- Boli mnie -wyjąkałam. Nadal byłam bardzo słaba.- Zdejmij... zbroje.
Zgnieciona zbroja wbijała mi się boleśnie w żebra. Oddech miałam ciężki. (Tak jak powiedział chirurg sadysta) Mężczyźni to najmniej domyślne stworzenia na ziemi. Jeśli im nie powiesz, to się nie domyślą. Ale i tak ich tolerujemy. Bo bez nich byłoby nudno.
- O -wyjąkał tylko Zero i silnym ruchem rozwalił mi zbroję na dwoje. Od razu zwymiotowałam krwią na lodową posadzkę. Zero przyglądał mi się z niepokojem.
- Elena... Co się stało? -spytał delikatnie. Wytłumaczyłam mu całą sytuację. Pod koniec opowieści tylko kiwnął głową.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Nawet nie myślałam, że jej użyje. Przepraszam.
Lniana bluzka nie dawała wystarczającego ciepła. Zadrżałam z zimna.
- A gdzie Killer? -zapytałam słabo.
- Pobiegł poszukać jakiś bandaży.
- A.
Cisza wibrowała wśród ścian. Znowu zadrżałam. Zero objął mnie ramionami. Był bardzo gorący, co powinnam uznać za nienaturalne, ale byłam zbyt osłabiona, żeby się tym przejmować.
- Zero... -zaczęłam niepewnie.
- Tak?
- Ja przez chwilę bałam się, że tam umrę.

<cd. Zero i Killera>

Od Zero BlackFire- c.d Eleny i Killer'a

Z przyjemnością mordowałem wszystkich wrogów, których zobaczyłem. Pozostali zaczęli się cofać, a inni robili na odwrót. Zabijałem ich po kolei.
~~Nie tak łatwo mnie zabić, o nie...
Elena walczyła z mieczem, co muszę przyznać dobrze jej wychodzi.
~~Szkoda, że ja tak nie umiem... Ciekawe czy można walczyć mieczem jako wilk...?
Te całe myślenie nie przeszkadzało mi w walce, kierowałem się instynktem i drugim ja. Killer też całkiem nieźle walczył, dusił i gryzł wilki. Wrogowie widząc jaką jestem dziką bestią, wycofali się. Dogoniłem ich i pozabijałem. Wróciłem i zobaczyłem jak Elenę z każdej strony otoczyły wilki. Przez ich szpary zobaczyłem jak dziewczyna wbija sobie strzykawkę z jakimś płynem w nogę. Potem jednym ruchem jej ręki z mieczem, wrogowie leżeli zabici. To co zobaczyłem strasznie mnie zdziwiło. Stałem jak wryty i obserwowałem jak Elena zabija jednego wilka po drugim. Killer też to zauważył i stanął obok mnie, nikt na niego się nie rzucał. Wszyscy skakali na Elenę.
~~Wtf. To Elena ma tyle siły? Nie, to nie możliwe...
-Ej ja już chyba mam zwidy, widzisz to co ja?-spytał Killer.
-Widzę jak Elena zabija wszystkich jak leci...-mruknąłem.
-No właśnie, ja też. Chyba za dużo krwi wypiłem.-stwierdził.
Lecz nagle Elena upuściła miecz i upadła na podłogę.
-Elen!
'Poderwałem się na równe nogi ku Elenia, a Killer za mną. Stanąłem nad nią i spojrzałem w oczy.
-Elen, powiedz coś nie umieraj!-powiedziałem, a ona spojrzała na mnie jak we śnie-Kto cię zranił?! Co się stało?! K*rwa mać!
Zaatakowali nas.
-Killer ty z prawej ja z lewej!-rozkazałem-Zabijaj bez litości.
Zrobił to co rozkazałem. Zaczęliśmy walecznie bronić Eleny. Mordowaliśmy każdego, kto się do nas zbliżył.

<Eleno/Killerze? Jest moc >

Od Rahmi'ego-c.d Eleny

Spojrzałem na ścianę pełną gwoździ. To wszystko tak...dziwnie wyglądało. Poczułem skurcz w żołądku. Przełknąłem głośno ślinę i odpowiedziałem:
-Jak to jest być tym...no...dobrym?
-Normalnie.-odpowiedziała Elena.
Ona wraz z Zerem czekali na moją decyzję. Spuściłem głowę, lecz po chwili znowu spojrzałem na ścianę i spuściłem wzrok.
-Nie, nie dam rady.-mruknąłem cicho-Sorry nie umiem robić dobrych rzeczy, ani nie umiem być dobry. W życiu nie dam rady wszystkiego naprawić.-zaśmiałem się cicho-Nawet gdybym chciał, ale uwierzcie ja nie umiem. Ledwo powiedziałem te marne...,,przepraszam''. Nie zrobię tego. W mojej skórze jest mi dobrze...
~~Zależy kiedy...
Rozejrzałem się po pokoju i znowu się zaśmiałem:
-W życiu nie dam rady.
Wyszedłem z pokoju.

<Elena? Nic z tego, tak mi przykro... >

Od Lysterii- c.d Killer'a

Nie zadawał pytań. Dobrze. Przez jakiś czas rzuciłam nożami ,a potem strzelałam. Wiał wiatr. Małe drobinki lodu kłuły mnie w twarz. Zapięłam szczelnie skórzaną kurtkę. Byłam zmuszona do przymykania oczu. Oczywiście ,typowe ludzkie odruchy. Spojrzałam na tablicę. Nie spódłowałam.
-Bosz... jakie to wkurzające- skwitowałam.
-Już Cię zdążyłem polubić ,a tu takie rozczarowanie.
- Po raz drugi zapewnię Cię ,że nic do Ciebie nie mam. W sumie to równy z Ciebie gość- Na mojej twarzy pojawił się jakby cień uśmiechu ,czyli coś czego od długiego czasu nikt nie miał szans zobaczyć.
-To o co właściwie Ci chodziło?- spytał wyraźnie zaciekawiony. Szykowałam już jakąś chamską odzywkę , ale jedna rzecz zaczęła powoli do mnie dochodzić. Swoją osobą oddychałam innych od siebie. Tyle czasu tu jestem może czas znaleźć przyjaciela... albo chociaż kogoś kto nie chce mnie zabić ,bądź nie czuje się skrempowany na mój widok.
- Po prostu nudzi mnie to ,że w swoim życiu tylko rzucam pieprzonymi nóżkami i tyle mi się udało. Nawet nie studiuję...to takie monotonne...
-To zacznij robić coś innego. Na przykład śpiewaj.
-Jak jakiś magiczny elf?!-Ja śpiewam? Sama myśl o tym wywoła umie śmiech.
-Dokładnie! W sumie już jeździsz na magicznym pegazo-jednorożcu- tym razem oboje się zaśmialiśmy... Bosz... jak przez to bolą mięśnie policzkowe.

<Killer? Tak wiem ,że to jest arcydzieło xd>

środa, 25 marca 2015

Od Caspiana - c.d. Kasumi

- Po prostu, jakoś źle się poczułam, chciałam szybko wrócić- odpowiedziała szybko Kasumi i poprawiła kosmyk włosów spadający jej na oczy. Wygląda na jakiś tik nerwowy, pomyślałem. Czyżby kłamała?
- Ahh, oczywiście, w takim razie zbieraj się, idziemy do lekarza - delikatnie pociągnąłem ją za ramię w kierunku wyjścia.
- Co?! Nie! Zostaw mnie! - dziewczyna uderzyła mnie w rękę z taką siłą, że omal nie upadłem. 
- Auć! - rzuciłem jej wrogie spojrzenie. W odpowiedzi Kasumi tylko się uśmiechnęła.
- Najlepiej wypocznę tu, w domu.
- O co ci chodzi? Czemu się tak zachowujesz?!
- Źle się czuję! Wyjdź! JUŻ!
- Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie powiesz mi o co chodzi - usiadłem na najbliższym krześle.
- Nie potrzebuję twojej zgody - dziewczyna wyrwała mnie z siedziska i zaczęła pchać w stronę drzwi. Co jak co, ale można było o niej powiedzieć, że była silna. Na szczęście lata pomocy mojemu tacie na farmie w końcu się na coś zdały i udało mi się naprzeć na nią tak, że teraz to ona siedziała na krześle. Uklęknąłem przed nią. Nasze twarze znajdowały się naprzeciwko siebie. Patrzeliśmy sobie w oczy, ja w jej niebieskie szmaragdy, a ona w moje błękitno-złote.
- Nigdy więcej tego nie rób - wolno wyszeptałem. Oddech dziewczyny przyśpieszył. Uśmiechnąłem się i podniosłem do pozycji stojącej.
- Pa - rzuciłem i wyszedłem z pokoju, zostawiając ją sam na sam z czterema ścianami.
W końcu udało mi się wywrzeć na niej wrażenie.

<Bosz, co za gunwo >.< Ale ciekawe, bo z serii Caspuś się wkurzył xD I jak Kas? Cas wywarł na tobie wrażenie? >

Od Alice-c.d Killer'a

Paraliż stopniowo opuszczał moje ciało. Powoli opadłam na ziemię.
-N-n-n-n-n-napewno?-wydukałam spokojniejsza, lecz nadal wystraszona.
Ten... Wilk (?) pokiwał powoli głową. Wyciągnęłam do niego nieśmiało łapę.
-J-j-j-j-j-j-jestem Alice.
Uśmiechnęłam się. Może tylko wygląda tak przerażająco...?
-A ja jestem Killer, miło mi cię poznać, Alice.
Nagle poczułam się okropnie słabo. To nie zależało ode mnie, nie mogłam nic zrobić. Zemdlałam.

<Killer?>

wtorek, 24 marca 2015

Od Eleny- c.d Kiler'a

- Ja -powiedziałam, patrzać w puste oczodoły. Wyobraziłam sobie ciemnogranatowe oczy, które mogłyby tam być. Coś musiało się wydarzyć, że ma czaszkę zamiast głowy. Jednak nie pytałam. Jeżeli będzie chciał, to powie. Jak nie, to nie. Wstałam.
- Jesteś wyjątkiem -odrzekł Killer ze smutkiem. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Niewiele wilków było tak wyrozumiałym, jak ja. Zrzuciłam z grzbietu śnieg, który nazbierał się podzczas naszej rozmowy.
- Możliwe. Ale póki jedna osoba wierzy w to, że jesteś dobry, to możesz być spokojny. Masz przyjaciółkę. Jesteś bardzo wartościowym wilkiem i o tym nie zapominaj.
Uśmiechnął się. Przynajmniej tak to wyglądało.
- Dziękuję.
Odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do swojego pokoju. Miałam nadzieję, że ta rozmowa trochę mu pomogła.

***

(Killer, zobacz sobie co się działo)
Biegliśmy dalej przed siebie. Zero przede mną starał się, wyczuwać każde niebezpieczeństwo. Chyba wyrzucał sobie, że nie zdążył pierwszy odkryć wrogów. Nie miałam mu tego za złe. Jeśli to mu pomagało rozładować napięcie(w sensie wyczuwanie xd). Przednia kieszeń mi ciążyła. Przypomniałam sobie słowa swojego ojca:
,, Jesteś odpowiedzialna za swój los. Ja nie zdołam, ani nie mogę, cię uratować. A kolejnej wymiany dusz nie uda mi się zrobić, więc, córko, postaraj się nie umrzeć. Jeżeli jednak poczujesz, że wolisz uratować innych bardziej od siebie, albo będzie od ciebie wymagała tego sytuacja, to możesz użyć tego. Przez chwilę będziesz zmieniona w maszynę do zabijania. Pamiętaj tylko, że gdy działanie narkotyku się skończy to osłabi cię to tak, że nie będziesz mogła się bronić. Proszę cię tylko o jedno. Przeżyj. "
Strzykawka z miksturą spoczywała tam, jakby czekając na swoją kolej. Wielokrotnie zastanawiałam się nad jej użyciem. Jednak nadal się wahałam. Jakaś część mojego umysłu szukała innych rozwiązań.
- Musimy znaleźć Tyvsę! -wykrzyknęłam. Ktoś przyłączył się do naszego pochodu. Był to Killer. Zero w ostatniej chwili opanował się i nie rzucił się na wilka. Gałęzie raniły mi ciało. Kilka kolców wbiło mi się głęboko. Nagle Zero zmienił się. Objęła go czerwona aura i zamienił się w bestię. Zza krzaków wyskoczyli wrogowie. Zaczął ich rozrywać jeden po drugim. Rzuciłam w czarną wilczycę gwiazdką, która utkwiła jej w głowie, wibrując. Zginęła od razu. Killer również się przyłączył. Zastanowiło mnie czy może umrzeć. Przecież chyba jest już w połowie martwy. Następny wróg zrobił bardzo nierozważną rzecz. Mianowicie, rzucił się na mnie. Wyjęłam saksy i zadałam wilkowi cięcie. Upadł na łapy, z lekko krwawiącym bokiem. Zrobiłam wypad, a następnie bastllerę. Saksa grzęźnie w ciele, ze zgrzytem trze o kość, kości kruszą się pod naporem ostrza, pcham głębiej, miecz wgryza się w ciało, zatapia się w tkance i szybko wysysa życie z wroga. Wyciągnęłam miecz. Na szczęście nie musiałam używać strzykawki. Killer i Zero świetnie sobie poradzili.

<Zero i Killer, możecie napisać, że używam tej strzykawki, potem walecznie mnie bronicie, tylko żeby było spektakularnie xd, opis jak koszę dusze po zażyciu narkotyku jest bardzo wskazany xd>

Od Killer'a-c.d Alice

-Ech...-westchnąłem.
,,Czy każdy musi na mój wygląd tak reagować? Ciągle, wiecznie, bez końca, od lat to samo. Ile można???"
,,Spojrzałem'' na nią. Była jak sparaliżowana i tak przestraszona. Zrobiłem krok w jej stronę.
-O... Od-odejdź ode mnie...!-jąkała się.
Przekręciłem głową z nie do wierzenia. ,,Czy każdy musi mnie widzieć jako maszyna do zabijania?"
-Ej...-powiedziałem spokojnie-Nic ci nie zrobię...
Ona stała przyglądając mi się, jednak nadal się bała.
-Może i wyglądam jak trup, ale nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy...-mój głos przemawiał do niej spokojnie-Nie bój się mnie.

<Alice?>

Od Killer'a-c.d Lysterii


To co zobaczyłem mnie zdziwiło. Chwilę ,,patrzyłem się'' na nią.
-Co się patrzysz?
Zaprzeczyłem tylko głową i dalej rysowałem coś w piasku. Po co mam się wtrącać w to co ona robi? To bez sensu, nie będę jej przeszkadzać... Nie wiedziałem co tam mnie tam trzyma. ,,Dziwne... Piasek był czarny, czy to normalne? A może to przez nią?"-myślałem, grzebiąc w piasku.

<Lysyerio?>

Od Killer'a-c.d Eleny


-Może...-zastanawiałem się przez chwilę-Sam nie wiem... Nie za bardzo kontaktowałem się z innymi. Zazwyczaj byłem samotnikiem. Z nikim nie gadałem, a nikt nie chciał ze mną gadać. Każdy mnie omijał. Każdy, rozumiesz?
-Czemu?-zapytała wadera.
Spuściłem głowę.
-Na prawdę nie domyślasz się czemu?
Elena spojrzała na mój kościsty pysk. Zrozumiała o co chodzi.
-Ach... O to...?
-Tsa... Uważali mnie za demona, ducha lub jakiegoś potwora. Hah do dzisiaj uważają, nie ma co.
-Niektórzy są na prawdę dziwni.-,,spojrzałem'' na nią-Nie powinno się patrzeć na wygląd tylko na charakter.
-Ta, tylko kto by chciał gadać z trupem? Raczej nikt.

<Eleno?>

poniedziałek, 23 marca 2015

Od Alice

Jako iż jestem nową członkinią watahy i spędziłam w niej niewiele czasu, ciągle byłam wystraszona. Ciągle coś mnie przerażało. Nieważne czy to był liść, cień albo sarna. Bałam się wszystkiego. Doszło nawet do tego że pewnego dnia, omal nie dostałam zawału przez kamień. Ale to co się stało dzisiaj, przerosło moje oczekiwania.
No więc wracałam właśnie ze spaceru, gdy moim oczom ukazała się wilcza czaszka. Pisnęłam i wyskoczyłam na co najmniej dwa metry w górę. Gwałtownie się cofnęłam. Gorączkowo szukałam drogi ucieczki. Niestety, za mną znajdowała się dość spora skała. A czaszka się poruszyła. Z krzaków powoli wyłoniła się wilcza szyja, korpus i ogon. Stałam sparaliżowana, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Co to było? Wilk? Trup? Nie miałam pojęcia, ale strasznie się tego bałam. Głos uwiązł mi w gardle. Nie potrafiłam zawołać o pomoc.

<Killer?>

niedziela, 22 marca 2015

Od Kasumi c.d Caspiana

Usłyszałam pukanie. Zerwałam się z łóżka odkrywając również przyjaciela, który po chwili zaczął mamrotać pod nosem i przewrócił się na drugi bok.
-Tak?!-zawołałam ciut zdenerwowana ponieważ lubiłam długo spać. Zmieniłam się w wilka, podeszłam do moich 'wrót' i uchyliłam je. W drzwiach stał Caspian. Zmierzył mnie wzrokiem po czym patrząc w oczy zapytał:
-Możemy pogadać?-basior wpatrywał się w e mnie z powagą, co mu jest? Zawsze był taki wesoły.
-Jest o czym?-spytałam.
-Tak, ale może nie w drzwiach co?-basior rozejrzał się po korytarzu. I minął mnie w drzwiach.
-Co jest ku*wa?-zapytał Kano który spoglądał na nas z łóżka podparty na rękach.
-Um, przepraszam. Nie wiedziałem że masz współlokatora.-powiedział zmieszany basior.
-No to teraz wiesz-obróciłam się i podeszłam do krzeseł. Zmieniłam się z powrotem w człowieka i usiadłam wskazując basiorowi krzesło naprzeciwko. Caspian poszedł w moje ślady i po chwili siedziałam naprzeciw bruneta. Ubrany w biały podkoszulek, czarne spodnie i kurtkę bardzo przypominał mi mojego przyjaciela.
-Więc?-spytałam w końcu. Za moimi plecami słychać było ruchy mojego towarzysza, który postanowił wyjść.
-Idę na śniadanie-rzucił przez ramie i opuścił pomieszczenie.
-A ty nie jesteś głodna?-zapytał chłopak siedzący naprzeciw mnie.
-J-Ja... nie. Zjem później,-odparłam odwracając wzrok.
-Uh, skoro tak. Dobrze więc chciałem spytać, co się stało?
-Co masz na myśli?-zapytałam lekko zdziwiona.
-Twoje zachowanie, to kiedy byliśmy na spacerze.
Ah, to zachowanie, co by tu.
-Po prostu, jakoś źle się poczułam, chciałam szybko wrócić.
<Caspian?>

Serdecznie powitajmy, Alice!

 Alice

sobota, 21 marca 2015

Od Eleny-c.d Zero BlackFire

Otworzyłam usta ze zdziwienia. Rahmi. Ten okropny czubek nas przepraszał. Było to tak niespodziewane, że brzmiało komicznie.
- Że co? -spytałam, nadal nie dowierzając.
- Przeprosić... was.... cię.. -jąkał się Rahmi.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Rahmim? -zapytałam, unosząc brew.
- Ja jestem Rahmi -Czułam, że siłą woli powstrzymuje się od obrażenia mnie. Coś się musiało stać, że jednak tego nie zrobił- Oh, nie powtórzę tego! -zirytował się.- Przepraszam i tyle.
- Coś się stało? -odezwał się Zero.
- Nic. Po prostu chciałem być lepszym wilkiem -kłamał. No, nie do końca. Coś musiało się wydarzyć. Nie wnikałam. Nagle wpadłam na pomysł. Gwizdnęłam. Obok mnie pojawił się Takahiro. Jego złote oczy z inteligencją przyglądały się Rahmiemu.
- Jeżeli chcesz się zmienić... na lepsze... -zaznaczyłam.-...to mam pomysł.
- Jaki? -W jego głosie słychać było podejrzenie. No, na razie pokazałam się od tej bardzo piekielnie very zabójczej inteligentnej strony. Trzeba się teraz zaprezentować od tej milszej strony.
- Chodź.
Zmieniłam się w wilka. Wysłałam myśl? Nie wiem jak to nazwać, do Takahiro. Feniks otworzył portal. Czasami przydaje się taki towarzysz. Wskazałam łapą na portal. Rahmi wszedł do środka. Ruszyłam za nim. Znaleźliśmy się w pokoju. Nie było tu nic oprócz drzwi i ściany, która cała była zapełniona gwoździami. Rahmi spojrzał na siebie. Był w postaci człowieka. Ja również. To miejsce na nas tak działało. Było przesiąknięte człowieczeństwem.
- Gdzie jesteśmy? -zapytał Rahmi. Wyglądał na zdezorientowanego. Ja też byłam, gdy po raz pierwszy się tu znalazłam.
- To Pokój Złych Czynów. Odkryłam to niedawno. Po pewnym zdarzeniu czułam się zła. Ale nie stan przejściowy. Czułam się zła w swoim ja. Że zmieniłam się na gorsze. Takahiro pokazał mi to miejsce. W końcu wysysa złe emocje. Jednak nie mógł mnie zmienić, więc pokazał mi to. Widzisz tę ścianę? I gwoździe? Ściana symbolizuje twoją duszę, a gwoździe twoje złe uczynki. Gdy zrobisz coś dobrego, jeden gwóźdź odpada. Dlatego kazałam ci wejść pierwsza. Pokój wyczuł cię i odwzorował twoją duszę.
- Ale jest cała w nich. W sensie ściana.
- Tak. Masz okazję się zmienić.

<Rahmi i Zero>

środa, 18 marca 2015

Od Caspiana - c.d. Kasumi

-Rozumiesz ją? O co może jej chodzić? - spytałem stojącego niedaleko mnie strażnika. Po dziwnym zachowaniu Kasumi miałem istny mętlik w głowie, a że nie mam tu przyjaciół, postanowiłem wyżalić się jakiemuś wartownikowi pełniącemu teraz wartę przed zamkiem. Biedak, zmęczony moją gadaniną tylko przewrócił oczami... znowu. Siedzę tu i gadam do niego już prawie całą godzinę! A ten nie dość, że do tej pory nie odezwał się ani słowem, to cały czas przewraca oczami.
- Żeby ci tylko te gałki oczne nie wypadły... - mruknąłem. Jednak, mimo wszystko, tylko on mnie tu słucha. Chociaż... w tej chwili naszły mnie wątpliwości.
- Naprawdę nie masz żadnego pomysłu? - kontynuowałem - Może powiedziałem coś złego? No wisz, wszedłem na kruchy grunt, czy jak to tam się mówi?
-Henrick jest niemową, nie odpowie ci - nagle zza moich pleców wyszła szara wilczyca. Na szyi miała charakterystyczny dla kucharek fartuszek, a na nosie harry-potterowe okulary.
- Że... że co?! - pacnąłem się ręką w czoło. Jaki geniusz ze mnie! Wilczyca zaśmiała się.
- Moim zdaniem powinieneś po prostu pójść do niej i wszystko wyjaśnić - lekko się uśmiechnęła.
-Taak, to chyba będzie najlepsze wyjście - zacząłem wstawać - Wielkie dzięki za tą pomoc, za to, że w ogóle się odezwałaś i chociaż trochę mnie wysłuchałaś - spiorunowałem strażnika wzrokiem. Ten, oczywiście, tylko przewrócił oczami i zaczął patrzeć w las z taką koncentracją i zainteresowaniem, że miałem ochotę mu przywalić.
- To idę - odwróciłem się do kucharki - Jeszcze raz dzięki, przynajmniej już wiem, że wcale nie jestem taki niewidzialny - wadera parsknęła śmiechem.
- Nie ma za co, naprawdę, powiedziałam tylko jedno zdanie.
- I tak dzięki - ostatni raz mrugnąłem do niej i pobiegłem do zamku. Minąłem Wielką Salę, komnatę Tyvsy i Elise, aż w końcu dotarłem do lochów. Zawahałem się przed wejściem, ale po chwili otrząsnąłem się, przypomniawszy sobie, że potwora już nie ma. Wszedłem i ostrożnie zapukałem w ciężkie, metalowe wrota.
- Tak? - usłyszałem zdenerwowany głos właścicielki i ciche kroki. Po chwili drzwi się otworzyły. Stałem twarzą w twarz z najpiękniejszą wilczycą na świecie.

<Kas? c; >

niedziela, 8 marca 2015

sobota, 7 marca 2015

Od Kasumi c.d Pata

Miałam się stawić wraz z innymi wilkami na zamku i przygotować się do ataku. Ale po co? Zawsze działałam na własną rękę i to się nie zmieni.
-Kano, chcesz walczyć to idź, ale potem się umyj.-chłopak zrobił do mnie zdziwioną minę.
-Nie mówię że musisz-powiedziałam i ruszyłam w las. Mój przyjaciel ruszył ze mną. Byłam pewna że tak będzie, nie chodziło tu tylko o to że nie umie walczyć ale, że nie zostawił by mnie samej. Zwłaszcza podczas wojny gdzie co chwila dochodzi do rozlewu krwi. Mimo że udało mi się w miarę opanować  podczas akcji z Caspianem to wolałam nie ryzykować, dla swojego dobra jak również innych. Kas co się dzieje? Czemu myślisz o innych?-mówiła moja podświadomość. Co? Hahah nie, gówno mnie oni obchodzą!-odpowiedziałam jej. Czyżby stara Kas wracała? Haha nie pozwolę jej, a nawet jeżeli jej się uda to pokonam ją raz na zawsze. Zrobiłam to raz bez problemu, jak widać za słabo się postarałam. 
-Dokąd zmierzamy?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Kano. W sumie nie byłam pewna gdzie idziemy. Byle daleko.
-A masz jakiś pomysł?-spytałam.
-Um, zastanawiam się nad tamtą polanką.-powiedział i wskazał na pobliski rozciągający się na kilka kilometrów pasek zieleni.
-Tak, może jeszcze zaczniemy krzyczeć "TU JESTEŚMY MOŻECIE NAS ZAATAKOWAĆ".-obróciłam łeb w jego stronę.
-Przecież nic by ci nie zrobili, z resztą jesteśmy już daleko od pola bitwy.-nie ustępował.
-Nie wiem co takiego widzisz w tej polanie ale niech już będzie.-odpuściłam i skręciłam na polanę otoczona zewsząd lasem. Niebo było prawie czarne, na polanie wiał mocny lecz przyjemny wiatr który kołysał gałęziami drzew. Na środku polany był mały zaciemniony łuk drzew. Jak że zawsze lubiłam być ukryta udałam się w tamtą stronę. Na miejscu było kilka głazów otoczonych brzozami. 
-I co? Podoba się?-zapytał Kano stojący tuż za mną.
-Ujdzie-parsknęłam i ułożyłam się na jednym z kamieni. Po niedługim czasie zasnęłam\llóyuy.

~~•○●○•~~

-Kas! Kas! Oni tu są!-obudziły mnie krzyki towarzysza. Po chwili dotarły do mnie jego słowa.
-Mówiłam ci przecież że łatwo nas znajda.-powiedziałam nie wzruszona.
-C-co teraz?-widać było ze Kano był przerażony.
-Nam nic nie będzie, ale widzę parę naszych więc po prostu bym się przeniosła.-zaskoczyłam z głazu i ruszyłam w stronę przeciwną pd walczących wilków i ludzi.
Szlam przed siebie w spokoju, kawałek dalej szedł Kano.
-Nie wstyd ci?
-Mi? Niby czego?-zdziwiłam się.
-Wataha do której należymy przelewa krew za te tereny a ty po prostu ich ignorujesz.-czarny kot parsknął i zawrócił.
-Kano, co ty robisz? Jeszcze niedawno narzekałeś na liczną ilość wilków i na to że codziennie musisz na jakiegoś wpadać.
-Tak, ale już się przyzwyczaiłem, w sumie to nie takie złe, fajnie mieć czasem po swojej stronie więcej niż jedną osobę.-kot przybrał formę chłopaka a z kieszeni wyciągną sztylet.
-Jak tam sobie chcesz. W razie czego uciekaj w moją stronę.-zawróciłam, i ruszyłam w stronę miejsca w którym jeszcze niedawno spalam. Blond włosy chłopak ruszył w stronę wrogów. Mimo wszystko mój towarzysz sprawnie wymachujac nożem co jakiś czas pokonywał wroga. Po niedługim czasie z pola bitwy wiatr przyniósł do mnie jakże kuszacy zapach krwi. Zaczęło mi to dokuczać więc postanowiłam że wrócę do lochu. Tam nic mi nie bedzie i uwolnie sie od zapachów oraz tefo całego widowiska. Nie obchodzi mnie ich wojna, mam własną.