poniedziałek, 27 października 2014

Od Tyvsy-C.D-"Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem"

Gdy salę opuścili wszyscy,którzy mieli ją opuścić,zeszłam z podwyższenia i kazałam strażnikom,zamknąć drzwi i wyjść z sali.Podprowadziłam wszystkich pod stół,na którym jak zwykle leżała mapa.Wskazałam na niej łapą,pustą przestrzeń w Smoczym Zaułku.
-Tu się chowają,a teraz powiedźcie kto tam nie był?-nikt się nie odezwał,więc kontynuowałam:-jest to miejsce,po którym kochają spacerować wilki,to znaczy góry,które tam są i zasłaniają prawdziwy wygląd tamtego miejsca.Na tej mapie są tylko od jednej strony,a w rzeczywistości,dla was wygląda,jakby porywały cały teren tamtego przylądku.Te góry to jedna z najdoskonalszych tarczjakie kiedykolwiek stworzono.Mogą przez nią przejść wszystkie stworzenia poza wilkami,a czemu to powiem wam kiedyś...może nigdy.Wracając,jest to idealna kryjówka dla ludzi,gdyż nie możemy się tam dostać,to znaczy większość z nas-zrobiłam przerwę,aby spojrzeć na Maki'ego,kiwną tylko pyskiem i uśmiechnął się do mnie-ja,Maki i San,możemy tam wejść,możemy zmieniać się w ludzi
~Mam ochotę ich nastraszyć...na trzy~usłyszałam w głowie głos Maki'ego,wiedziałam o co mu chodzi.Nie wiedzieć czemu spodobał mi się ten pomysł.
~Raz,dwa,trzy!~przemieniliśmy się w ludzi,po sali przemknął pomruk przerażenia,zaśmiałam się
-I jest też taka dosyć,nie miła dla was sprawa,bo oznacza dla was,że niedługo was opuszczę,ale obiecuję,że zostanę tu do końca wojny.Zostałam Boginią Cierpienia,sprzeciwiłam się Sun'owi i zrywam zaręczyny z Sanarionem-spojrzałam na mojego byłego narzeczonego,po jego pysku przebiegało cierpienie.Jego cierpienie,napawało mnie nadzwyczajną siłą,cieszyło mnie.Powodowało,że chciałam sprawić,aby i reszta była tak zmartwiona jak on.Ruszyłam w stronę Seanit,z myślą,że chcę sprawić jej ból,skrzywdzić ją.Gdy byłam już przy siostrze i prawie łapałam ją za kark,aby ją poddusić,poczułam na sobie czyjąś rękę.
-Tyfuś,uspokój się,nie jesteś zła,a to nie jest dobre-Maki,przyciągnął mnie do siebie i zaczął głaskać po włosach.Czułam,że moje serce,zaczęło się uspokajać.Zaczęłam drżeć.Co mi do głowy strzeliło!?Przecież tak nie wolno,to złe,ja nie mogę być zła!Wtuliłam się mocniej w chłopaka i zaczęłam szlochać.
-Kiedyś,nauczysz się nad tym panować,to będzie niedługo,zaufaj-szeptał mi uspakajające słowa i całował mój policzek,który udało mu się wyciągnąć z potoku moich włosów i jego luźnych ubrań.Po chwili,która zdawała się trwać miesiącami,udało mi się uspokoić i wtedy usłyszałam za sobą łomot.Okropny huk,który niósł się po całej sali.Szybko odwróciłam się w stronę źródła tego dźwięku.Na środku sali,stał Sanarion,a wokół niego lewitowały kawałki podłogi,które musiał wcześniej z niej wyrwać.
-JAK ŚMIAŁEŚ!ZDRAJCO!ONA JEST MOJA!TO JA JĄ KOCHAM!NIE TY!!!-jego oczy były prawie,że białe.Podbiegłam do niego.
-Sanarionie!Uspokój się,proszę cię!Zrobisz komuś krzywdę!
-PATRZ NA SIEBIE I NA ZDRAJCE,MYŚL O TYM JAK WY MNIE KRZYWDZICIE!
-Wiem,popełniłam błąd,że nie powiedziałam ci wcześniej i że to ciągnęłam,ale po prostu nie potrafiłam,to było dla mnie takie trudne.Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem i musimy się na niego przygotować!A ja nie potrafiłam!Tak samo ty teraz nie potrafisz,bo jesteś beznadziejny i słaby.Ciesze się,że cie jednak nie kocham!-wiedziona impulsem,wybiegłam z sali,aby uciec jak najdalej od tego wszystkiego,żeby znów odnaleźć spokój.


<Seuś,opisz,co czułaś podczas mojego ataku i pobiegnij za mną,w raz z Makim.Okami,ogarnij wilki,salę i Sana,nie opisuj mojego powrotu do zamku,niech Seuś to zrobi,albo niech zostawi to mi.A i nie tykać tej przeklętej ciąży,to moje!!! :P Powodzenia i miłego pisania ;)>

niedziela, 26 października 2014

Od Tyvsy-c.d Okami'ego-OGŁOSZENIA W ZWIĄZKU Z WOJNĄ(NARAD)

Wzięłam,głęboki wdech i zaczęłam mówić:
-Dziś mam wam do przekazania tylko smutne wiadomości-byłam dziwnie pewna siebie,za pewna-nie wiem nawet od czego tak na prawdę zacząć,nie wiem,co wstrząśnie wami najbardziej,a co najmniej.Jednak jedną,rzecz muszę wyjaśnić,od razu,bo nie mogę wytrzymać jak patrzycie na dziewczynę za mną-spojrzałam na Elise i kiwnęłam na nią,aby podeszła do mnie,żeby wszyscy widzieli ją dokładnie.Dziewczyna,bez najmniejszego wahania stanęła na podwyższeniu i rozejrzała się po zebranych z uśmiechem.A potem przedstawiła się:
-Jestem Elise,córka Deridariana,króla Travingiru,ostatniego królestwa ludzi-wyrecytowała,na jednym wdechu,widać,było,że nie lubi tego mówić-jednak dla was jestem po prostu Elise.Pewnie zastanawia,was dla czego tu jestem...a tym bardziej dlaczego istnieje-zaśmiała się-więc,my ludzie wcale nie wyginęliśmy,jak to powszechnie większość z was uważa,po prostu ukrywaliśmy się po wielu miejscach,włócząc się po tym świecie,aż w końcu,zostaliśmy tu,ukrywając się w miejscu,o którym już zapomnieliście.W ogrodzie,wokół Diamentowego Drzewa.Dziś,gdy mój ojciec,nasz władca,otrzymał poparcie Marsa,pragnie zagarnąć wasze tereny i skończyć z erą panowania wilków-tłum westchnął przerażony-a ja po prostu nie chcę do tego dopuścić...dlatego właśnie tu jestem-uśmiechnęła się jeszcze raz,a potem zeszła z podestu.
-Mam nadzieję,że na jej temat nie macie już pytań.Teraz przejdę do tematu wojny.Po pierwsze,w przeciągu ostatnich kilku miesięcy dwóm wilkom uaktywniły się moce.Będę one,to znaczy oni,szkoleni.Poznają swoje moce,na tyle dobrze,by pomóc nam w trakcie wojny.Stanowisko Sanariona,zajmuje jego brat Maki-spojrzałam na Sana,patrzył na mnie ze zdziwieniem,ale widać było,że akceptuje moją decyzję-Sanarion zaś zostanie jego zastępcą.Kolejną sprawą,którą muszę ogłosić,jest to,że bracia,będą prowadzić szkolenia z walki,dla was wszystkich,które są obowiązkowe.Gdy pierwsi ludzie zaczną się przebijać,przez nasze granice,prosiła bym was,abyście przeprowadzili się do szczelnie chronionego zamku,jednak jak na razie,błagam was,żyjcie normalnie,wojna równie dobrze może być za miesiąc jak za 10 lat.Nie panikujcie...To chyba wszystko,za pewne w najbliższym czasie czeka was kilka takich zebrań-zrobiłam przerwę-a teraz prosiłabym abyście opuścili salę i żeby pozostali wszyscy z wyższych stanowisk,a także Pat,Rhydian i Elise-wilki zaczęły opuszczać,salę,w ciszy sale,zbyt zszokowane wiadomościami,żeby głośno rozmawiać.W końcu przecież nie mieliśmy wojny od 300 lat...


C.D.N
<Miałeś rację Okamiciu :P>

Od Okami'ego-c.d Tyvsy

Siedziałem w sali tronowej. Wcześniej postanowiłem się przejść po zamku i porozmyślać trochę nad niektórymi rzeczami. W końcu trafiłem tutaj. Ta sala przypomniała mi się mój pierwszy dzień w Twierdzy Alf. Wparowałem wtedy do tego pomieszczenia, jak gdyby nigdy nic. Na szczęście nasza alfa okazała się być bardzo, ale to bardzo wyrozumiała i miła, że wybaczyła mi to wszystko i diametralnie odmieniła moje życie. No właśnie gdzie jest Tyvsa? Nie widziałem jej od paru dobrych dni. Zacząłem się zastanawiać czy nic się jej nie stało, gdy nagle weszła do sali. Od razu zauważyłem zmianę, biła od niej taka… pewność siebie. Za nią szła kobieta. Zaraz, co?! Skąd tu się wziął człowiek? Na dodatek chwilę później Tyvsa powiedziała:
-Musisz zwołać naradę, mamy wojnę.-zdziwiłem się, ale jej poważny ton głosu od razu dał mi do zrozumienia, że muszę działać natychmiast.
-Oczywiście-odparłem i bez zbędnych ceregieli zacząłem biec do komnat innych wilków. „Uwaga! Wszystkie wilki mają natychmiast zejść do sali tronowej. Szczegóły powie wam alfa” krzyczałem. Z pokoi zaczęli wyłaniać się członkowie watachy. Wysyłali mi zdziwione spojrzenia, ale robili co kazałem. Jedna wadera, chyba Amandi nawet zapytała mnie:
-Ale o co chodzi? Co się dzieje?-była bardzo zaniepokojona. W końcu takie sytuacje nie są tu zbyt częste.
-Sam chciałbym to wiedzieć…-mruknąłem. Zaczekałem aż wszystkie wilki wyjdą ze swoich komnat. Gdy duża grupa udała się w stronę sali tronowej postanowiłem przeszukać pokoje. Przecież wszyscy musieli się tam stawić. W końcu, kiedy przejrzałem wszystko, pobiegłem na miejsce narady. Otworzyłem wielkie drzwi. Ujrzałem tłum wilków i górującą nad wszystkimi Tyvsę. Szybko spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Kiwnąłem głową i dołączyłem do grupy. Alfa wspięła się na podest i zaczęła mówić.


<Tyv? Pomyślałam, że sama chcesz to opisać  >

Wataha Otwarta!!!!!

Można powiedzieć,że wataha jest otwarta,jednak mogę nie wstawić wszystkiego z taką szybkością jak dawniej,a tym bardziej nie odpisywać ;)


Nie kto inny,jak alfa,Tyvsa

wtorek, 21 października 2014

...

Wataha zostaje zawieszona do odwolania, jak chcecie to piszcie op i mi wysylajcie, dodam je zaraz po tym jak otworze znow watahe...albo nigdy, ale znajac mnie to otworze to gowno jeszcze z 20 razy, bo jestem tak beznadziejna, ze nie widze bez niego zycia i jest dla mnie wazniejsze od wszystkiego.
Zycze milego odpoczynku od mojego mojego:"kiedy odpiszesz na WWK", no i czegos tam jeszcze, wlasciwie to nie wiem czego.
 
Alfa, Tyvsa

niedziela, 12 października 2014

Od Rhydiana-c.d Amandi

-Dotarłem tu w dość nietypowy sposób,a mianowicie,po nie kąt przysłał mnie tu Sun.To on ochronił mnie przed śmiercią,a potem przyprowadził tu do Watahy-odpowiedziałem,wilczyca kiwnęła tylko głową i z zamyśleniem patrzyła przed siebie.Większość mi nie wierzyła,więc nie dziwię się jej,że musiała przeanalizować moją opowieść.Przecież nie na co dzień słyszy się,że ktoś z poza rodziny Alf,spotyka Boga.Wilczyca,przeniosła na mnie wzrok i chwile mi się przyglądała-wierzysz mi?-spytałem się jej

<Amandi?>

Od Amandi-c.d Rhydiana

-Emm... to niezbyt ciekawa historia
-No mów
-Od dłuższego czasu podróżowałam i...
-Czemu podróżowałaś?- przerwał mi
-Bo moją rodzinną watahę zaatakowała jakaś inna, nikt oprócz mnie nie przeżył- przerwałam przypomniały mi się wszystkie obrazy z tej nocy
-Aha
-A później podróżowałam i po prostu spotkałam Alphę i chyba miałam dość samotności i dołączyłam, a ty jak się tu dostałeś?

<Rhydian?>

czwartek, 9 października 2014

Od Rhydiana-c.d Amandii

Zrobiłem zdziwioną minę,musiało stać się coś nadzwyczajnego,gdyż narady zazwyczaj odbywały się tylko i wyłącznie na "Polanie Spotkań".Z resztą nie było żadnej od ładnych paru miesięcy.W raz z Amandi,ruszyliśmy w głąb zamku.
-Jak tu trafiłaś?-starałem się zachęcić ją do rozmowy.Spojrzałem na nią,oglądała obrazy porozwieszane po ścianach.Najwidoczniej się zamyśliła,bo nie zwróciła uwagi,że coś do niej mówię.Delikatnie szturchnąłem waderę,a ona odwróciła się do mnie zdziwiona.
-Słyszałaś co mówiłem?-zrobiła zdziwioną minę
-Coś mówiłeś?
-Tak,pytałem się ciebie,jak trafiłaś do naszej watahy


<Amandi?>