niedziela, 30 listopada 2014

Od Elise-c.d Okami'ego i Ary

Wyszłam z kuchni i ruszyłam przed siebie.Cały czas czułam,że jestem śledzona,więc lekko przyśpieszyłam krok,jednak tylko na tyle,aby Okami,nie zwrócił uwagi,że wiem,że za mną podąża.Po paru minutach zgubiłam go.Z triumfem wymalowanym na pysku lekko zwolniłam,ale nie przestałam iść przed siebie.Po chwili znalazłam się na polanie,rozejrzałam się po niej i zamurowało mnie.Na drzewie,na skraju lasu,wisiało ciało jakiejś wilczycy.Stałam tak ładnych parę minut,nie robiąc nic,aby jej pomóc.Nagle usłyszałam krzyk Okami'ego:
-Jezu! Co się stało?!-zostałam wybudzona z transu.Szybko zmieniłam się w człowieka,aby ściągnąć ciało z drzewa.Wilczyca,była dziwne ciepła,prawie że parzyła,choć jej ciało było wiotkie.Ułożyłam ją na ziemi i uklęknęłam koło niej.Nagle przed mną pojawiła się Moon.
-Nie dotykaj jej!-rozkazała mi,spojrzałam na nią ze zdziwieniem.Wadera,leżąca przed mną,gwałtownie pobrała powietrze i otworzyła ślepia.
-Mars,on jest wolny...-powiedziała i znów zwiotczała.Moon wyciągnęła łapę nad jej ciałem i zaczęła coś szeptać.Zrezygnowana opuściła pysk i cicho jęknęła.
-Za dużo ich ginie-powiedziała i spojrzała na mnie z cierpieniem
-Nie przejmuj się,nie twoja wina-powiedziałam,a ona spojrzała na Okami'ego,który stał za mną zdezorientowany.Uśmiechnęła się do niego krzywo.
-Pamiętam twojego ojca,wyglądał dokładnie jak ty,bardzo go lubiłam.Mam nadzieję,że on będzie mógł być z ciebie dumny i że poprowadzisz ich ku zwycięstwu-basior wytrzeszczył oczy,chciał coś powiedzieć,ale nie zdążył bo bogini zniknęła.
-Do widzenia,Moon-szepnęłam i spojrzałam w oczy Okami'ego ze zdziwieniem.Ciekawiło mnie dla czego to on ma poprowadzić watahę,a nie Tyvsa.

<Okami?>

sobota, 29 listopada 2014

Od Okami'ego-c.d Elise

-Po co chcesz to wiedzieć?-spytałem zdezorientowany. Kim do jasnej ciasnej ona była?
-Nieważne, po prostu odpowiedz-widocznie zauważyła moje zdziwione spojrzenie bo ponowiła pytanie-Przejąłeś się jak Elise stąd wyszła?
-Nie powiem ci. Mogłabyś wyjść?-spytałem uśmiechając się do wilczycy.-Taak, dziś nie mam humoru.
-Widać, jak my wszyscy.-stwierdziła po czym wyszła z kuchni.A gdybym tak zaczął ją śledzić? Dowiedziałbym się kim ona jest...Szybko skierowałem się w stronę wyjścia. W samą porę zauważyłem jej ogon znikający za drzewami. Ruszyłem w tamtą stronę.Kiedy dołączyła do nas ta wilczyca? Czy kiedykolwiek ją widziałem? Musi być nowa. Kiedy tyle się dzieje, tuż tuż wojna a ona dołączyła do naszej watahy... no nieźle. Ale trochę przypominała mi Elise. Może to przez te białe włosy? A może przez te oczy? Ale jak to możliwe, żeby kolory ich oczu były dokładnie takie sam... To jest Elise! Teraz wszystko jasne! Zaraz jej powiem, że już wszystko wiem. Tylko chwila, gdzie ona jest?.Rozejrzałem się wokoło. Ogarnęła mnie złość.Jak mogłem się tak zamyśleć?!Pobiegłem przed siebie rozglądając się.Ona gdzieś tu musi być.Nagle kątem oka zauważyłem białe futro pośród drzew. Sprintem ruszyłem w tamtą stronę.
-Jesteś Elise!-krzyknąłem do niej gdy byłem już wystarczająco blisko. Jednak ani drgnęła. Cały czas stała zamurowana i patrzyła przed siebie. Spojrzałem tam.
-Jezu! Co się stało?!-krzyknąłem głośno przerażony.

<Elise?>

Sklep

Więc w sklepie płacimy KM(Księżycowymi Monetami),tak samo jak było na wcześniejszych blogach.
KM zdobywacie za pisanie opowiadań.

Krótkie opowiadanie (od 5 do 15 linijek)-10 KM
Średnie opowiadanie (od 16 do 25 linijek)-20 KM
Długie opowiadanie (od 26 do 40 linijek)-30 KM
Bardzo długie opowiadanie (od 40 do nieskończoności linijek)-40 KM

-Hej!
-Cześć!
-Do widzenia
i inne krótkie dialogi nie liczą się jako jedna linijka!

Sklep znajduje się tu <<klik>>  tak jak byście nie mogli go znaleźć :P
Z  czasem będzie dobywać w nim artykułów.

Liczenie KM zaczynam od dzisiaj.
Każdemu,kto pofatyguje się i policzy za mnie ile ma linijek opowiadania,dopisze w podzięce 5 KM.
Każdy na początku ma 25 KM

Nu to tyle,mam nadzieję,że zaczniecie częściej pisać ;)

Alfa,Tyvsa

środa, 12 listopada 2014

Od Tyvsy

Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę okna.Zaczęłam brać rozbieg,wyskoczyłam na zewnątrz.Usłyszałam za sobą śmiech Maki'ego.Bawiło go,że aż tak mu ufam.Skupiłam się na swoim ciele z którego nagle zaczęły wyrastać skrzydła.Powietrze wokół mnie świszczało.Tuż przed uderzeniem w ziemie machnęłam mocno skrzydłami i zapobiegłam upadkowi.Spojrzałam na okno swojej komnaty.Stał w nim Maki i uśmiechała się.Podleciałam do niego.
-Żadnego strachu,niezwykłe-powiedział,a ja przysiadłam na parapecie i oplotłam swoje ręce,wokół jego torsu.Pocałowałam go delikatnie.Chłopka w odpowiedzi objął mnie i wciągnął do pomieszczenia.Całując mnie cały czas.Zniknęłam skrzydła,które lekko przeszkadzały mu w tuleniu mnie do siebie.Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i przeniosłam jedną ze swoich rąk,tak abym mogła trzymać go za włosy.Pocałowałam go namiętnie.Odsunęłam na chwilę swoje usta od jego,spojrzałam mu w oczy.Widać było w nich podniecenie.Położył ręce na moich biodrach i skierował się w stronę łóżka.Posadził mnie na nim tak delikatnie,jakbym miała się zaraz rozpaść.Chwycił mój podbródek w ręce i zmusił abym na niego spojrzała,po czym znów mnie pocałował.W pocałunku tym było coś nadzwyczajnego,przepełniony był słodyczom i delikatnością.Potarł kciukiem po moim policzku,a ja zaczęłam ściągać jego koszulę.On zaś odgarnął moje włosy i zaczął muskać ustami delikatną skórę szyi.Bawił się mną,bawił się tym jak na mnie działa.Po chwili i on zaczął mnie rozbierać.Nagle po komnacie rozległo się pukanie,po czym nie świadoma niczego Seuś weszła do środka.
-Miałam zrobić bada...-wytrzeszczyła oczy,a ja nie wiedzieć czemu automatycznie zmieniła się w wilka.

<Seuś? :P Pamiętaj,żeby zrobić mi badania,ty od życia,więc powinnaś wyczuć dzieci ;) >

wtorek, 11 listopada 2014

Od Tyvsy-c.d Pata-"Boisz się mnie?"

Moje oczy wytrzeszczyły się w zdziwieniu.Nie podejrzewałam,że tak szybko uda mi się go wyprowadzić z równowagi.Byłam z siebie dumna.Widziałam,że wilk nadal chce się na mnie rzucić,więc sprawiłam,że w jego stronę poleciała woda,która zablokowała jego ciało.Basior próbował się wyrwać,jednak za każdym jego ruchem,woda zakrywała go coraz bardziej,aż w końcu wystawał z niej tylko jego nos.Patrzył na mnie z lekkim przerażeniem,jednak nie tak wielkim jakiego się spodziewałam.Powoli zaczęłam rozluźniać "sieć".Zobaczyłam na jego pysku ulgę,gdy był w pełni wyswobodzony.
-Magia zależy od emocji-zaczęłam chodzić w kółko,bawiąc się przy tym kulką z wody,którą koło siebie pojawiłam.Wodna zabawka,lewitowała,zataczając okręgi-twoim zadaniem jest nauczyć się nad nimi panować,a potem każdą z nich przekształcić w jakiś czar-uśmiechnęłam się do niego,a moja wodna kulka poleciała w jego stronę.Basior skrzywił się,czekając na uderzenie,które nie nastąpiło.Woda zatrzymała się kilka minimetrów przed jego pyskiem.Nie wiedzieć,czemu takie znęcanie się nad nim sprawiało mi przyjemność.Sprawiłam,że woda zniknęła.Pat patrzył nadal na miejsce w którym była,a ja podeszłam do niego wolnym krokiem.Nie czułam wyrzutów,jednak wiedziałam,że nie powinnam go tak męczyć.Sprawiłam,że spojrzał mi w oczy i z lekkim wahaniem spytałam się go:-Boisz się mnie?


<Pat?>

Od Pata - Anabelle cz. 1

-Proszę, udajcie się do swoich komnat i oczekujcie następnych zebrań.- ogłosił Okami.
Wilki zaczęły się rozchodzić. Dookoła prowadzona była obudzona rozmowa. Wyszliśmy przed salę.
-O Sunie, choroń nas ! - szeptała jedna wadera obok mnie.
-Podobno to ta zdzira na nas ich sprowadziła - powiedziała ze złością inna.
-Jaka ? - zapytała jej towarzyszka
-Ten człowiek ! - wykrzyknęła z oburzeniem - Kto to widział ?! To jakieś wynaturzenie ! Człowieko wilk !
Wszyscy popatrzyli na nią.
-Musimy ją wygnać ! Sprowadzi na nas nieszczęście ! - prowadziła przemowę.
-To prawda ! Ona jest źródłem całej wojny ! - ktoś krzyknął.
-Tak ! Najlepiej ją zabijmy !
Tłum zaczął przytakiwać.
-Co wy... - powiedziałem.
-Próbuje dostać się w nasze szeregi i przejąć władz... - nie dokończyła bo dostała strumieniem wody.
-Pamiętajcie że to jest człowiek naszej Alphy ! - wykrzyknąłem próbując ich uspokoić.
-Właśnie ! Ją też powinniśmy wygnać ! - zaczęły skandować wilki
-NIE ! - ryknąłem, a wszyscy ucichli. Popatrzyłem się na nich ze złością - Jak jeszcze raz coś takiego usłyszę nic z was nie zostanie ! - zagroziłem.
Przecisnąłem się przez tłum. Gdy odchodziłem od grupki usłyszałem szept.
-On pewnie miał nas szpiegować...
Odwróciłem się.
Ze złością wpatrywałem się w prostą służbę zamkową.
Temperatura w korytarzu spadła. Na ścianach zaczął osadzać się lód.
Odetchnąłem i odszedłem.
***
Kolejne ogromne drzewo padło gdy przebiłem je lodowym kolcem.
Zły do granic możliwości, tą prostotą tych pustych wilków.
Zapewne za niedługo stanę się zdrajcą, który próbuje zniszczyć całą watahę.
Sapiąc ze złości wróciłem do mojej jaskini.
Przeszedłem przez gałęzie - drzwi i położyłem się w głębi, na kocu który kiedyś ukradłem z zamku.
Sam nie wiem ile minęło czasu, gdy usłyszałem kroki.
-Ty to zrób. - powiedział jakiś wilk.
-Nie, ty. - sprzeciwił się drugi głos.
-No dobra. - powiedział pierwszy, przerażony.
Ktoś wszedł do mojego schronienia. Poczułem ciepło ciała nad swoją szyją.
Jednak zanim ten ktoś zdążył coś zrobić, podniosłem się, wbiłem pazury w jego łapę i pociągnąłem. Wilk wywrócił się. Przymroziłem go do ziemi.
-DLA KOGO PRACUJESZ ? - zapytałem. Jednak bardzo szybko zorientowałem się że to jeden z tych spiskowców.
Tutaj nie jestem już bezpieczny - pomyślałem. Odszedłem od przerażonego wilka. Wziąłem koc, włożyłem do niego królicze mięso jakie udało mi się upolować, zabrałem trochę drewna i złożyłem pakunek.
Założyłem go na szyję i "przymroziłem" co ciała.
Wyszedłem z jamy. Minąłem przerażonego wilka. Nawet nie zwróciłem na niego uwagi.
Pobiegłem do twierdzy. Minąłem strażników, nawet nie próbujących mnie zatrzymać. Wszedłem do biblioteki.
Wziąłem wcześniej upatrzoną księgę i otworzyłem. Wypadła stamtąd kartka. Podniosłem ją.
-Tak. To jest to. - powiedziałem zadowolony.
Na kartce była mapa.
-Nawroty przybywam. - szepnąłem do siebie.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Od Pata-c.d Tyvsy

-Chcesz żebym nauczyła cię magii ? - zapytała Alpha
-No... Tak. - odpowiedziałem troszeczkę zdziwiony - Kiedy zaczynamy ?
-Chwila... Nie zgodziłam się jeszcze. - odpowiedziała
-Czyli się nie zgadzasz ? - zapytałem zawiedziony
-Tego też nie powiedziałam. - zdezoriętowany jej zachowaniem zastanawiałem się o co chodzi.
-Dobrze, nauczę cię magii. - rzekła a mi kamień spadł z serca.
-To... Kiedy zaczynamy ? - zapytałem zapalony do nauki
***
Tyvsa usiadła naprzeciwko mnie.
-Gotowy ? - spytała
-Chyba tak. - odparłem
Popatrzyła mi w oczy.
Chwilę po tym poczułem jakby coś przeszło przez moją głowę.
-Słyszysz mnie ? - usłyszałem.
Zerknąłem na waderę ale ta stała bez ruchu.
-Yyyy... Chyba tak. - odpowiedziałem.
-Dobra - powiedziała dziwnym tonem. - zobaczmy co my tutaj mamy.
-O czym ty mówisz ? - zapytałem zaniepokojony
-Cicho siedź..! - syknęła.
-Ale, co to ma związanego z magią ? - nabrałem wątpliwości
-Nic.. Nic... - odpowiedziała zbywając - Musisz sobię wyobrazić co chcesz stworzyć z wody a potem przenieść to do rzeczywistości.
-Aha... Rozumiem. - skupiłem się i spróbowałem wyobrazić sobię kulę wodną. Jednak za każdym razem gdy byłem już blisko przerywał mi śmiech alphy.
-Co cię tak śmieszy ? - spytałem poirytowany
-Jak tam ty i Seanit ? - spytała tak jakby nie usłyszała mojego pytania.
-Co ? Jacy my ? - zdenerwowało mnie to pytanie. Zwłaszcza że wiedziałem o co chodzi.
-Nie denerwuje cię to jak Okami się do niej odnosi ? - zapytała.
Nagle, zrozumiałem co się dzieje.
-Natychmiast wyjdź z mojej głowy ! - warknąłem.
W odpowiedzi dostałem tylko śmiech.
-A jak tam rodzice ? Biedni, zamordowani, a mogłeś ich uratować, mogłeś im pomóc - śmiała się dalej.
-DOŚĆ ! - wykrzyknąłem a w stronę alphy poleciał ogromny lodowy kolec.
Odskoczyła i jakby wyrwana z transu usiadła i popatrzyła ogromnymi oczami, uświadamiając sobię co zrobiła.

<Tyv?>

wtorek, 4 listopada 2014

Arya umiera!

Od Ary

Podniosłam głowę.Wokół roznosił się dziwny odgłos.Nagle wokół zaroiło się od ludzi.Spojrzałam na nich z lękiem.Zaczęli oni zbliżać się do mnie,zabierając mi możliwość ucieczki.W końcu,gdy byli bardzo blisko,jeden złapał mnie za kark i podniósł do góry.Zaczął mnie nieść,a za nim ruszyła reszta dwunogów.Szliśmy tak dłuższy czas,a ja sparaliżowana strachem,nie wiedziałam co zrobić.Nagle mężczyzna zatrzymał się,ktoś do niego podszedł i przejął mnie od niego.Przed nami było drzewo,a z drzewa zwisała lina.Miała na końcu pętle,nie wiedziałam po co tam wisi.Zostałam do niej zaniesiona.Wsunęli mi pysk w pętle.Nagle,mężczyzna,który mnie złapał przemówił:
-Marsie,to ja twój wierny sługa Deidarian,przyjmij ten oto dar,w postaci jednego z naszych wrogów i wyzwól swoją wielką moc-Chłopak puścił mnie.Poczułam okropny ból,na szyi.Zaczęłam się dusić.Ostatnie co zobaczyłam to błysk czerwieni na niebie i czerwone ślepia.Wiedziałam,że to mój koniec...a potem zrobiło się ciemno i przestała odczuwać,jakąkolwiek więź z moim ciałem.Umarłam.

<Elise?>

Od Elise-c.d Okamisia ^.^

-EGH! Jesteś nieznośny! A już zaczęłam cię lubić!-powiedziałam to i wybiegłam z kuchni.Uwielbiam sprawdzać,zachowanie innych,dlatego to zrobiłam,zastanawiała mnie reakcja basiora.Do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł.Zmieniłam się w wilka.Był to jeden z prezentów,które dostałam od Moon,za zasługi.Dzięki niej mogłam stawać się tym stworzeniem,którym czułam się tak na prawdę od zawsze.Wróciłam do kuchni.Okami,nadal robił jajka,wyglądał jakby nie przejął się tamtym zajściem.Podeszłam bliżej.
-Ale pachnie!-powiedziałam,a basior odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kim jesteś?-spytał
-Nie wiem,czy ci powiedzieć...
-Czemu?
-Bo nie wiem,czy warto...
-O co ci chodzi?
-Przejąłeś się jak Elise,stąd wyszła?-spojrzał na mnie z dezorientacją,a ja tylko ponowiłam pytanie.

<Okamisiu?Wiem krótko,ale nie wiedziałam co napisać ;)>

Od Okami'ego-c.d Tyvsy

Poczułem lekkie dźgnięcie na pysku. Z trudem otworzyłem oczy i zobaczyłem patrzącą na mnie Tyvse.
-Dziękuję,że się nią zaopiekowałeś-powiedziała. Zaraz, co? Rozejrzałem się. Zauważyłem Makiego i Elise leżącą jakiś metr ode mnie. Ahh no tak, Elise...
-To nie tak jak myślisz-szybko odpowiedziałem-To ona tu przylazła.
-Nie oskarżam cię o nic.-zaśmiała się.
-No... ale to nie tak. Nie chciałem żadnego towarzystwa, zwłaszcza jej.-spojrzałem na Elise spode łba.
-Wypraszam sobie!-odparła-Jakoś ci to nie przeszkadzało jak cię pytałam.
-Nie pytałaś mnie o to.
-Bożeee, z nim się nawet normalnie dogadać nie można.-Elise spojrzała wysoko w niebo.
-Uuu widzę, że coś tu się święci, zostawie was samych.-Tyvsa odeszła w stronę zamku, cały czas chichocząc.
-Miłego migdalenia.-szybko dopowiedział Maki i dołączył do Tyv.
-Grrr.-warknąłem. Spojrzałem na Elise. Uśmiechała się.
-To gdzie idziemy?-spytała wesoło-Zgłodniałam trochę.-Spiorunowałem ją spojrzeniem.
-No co?-dodała z uśmiechem. Wyglądała tak słodko, że nie mogłem nie spełnić jej zachcianki.
-Za mną.-powiedziałem i ruszyłem do kuchni.
-Co robimy?-no po prostu jak dziecko!
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się tajemniczo. Elise nagle zaczęła skakać. Zamurowało mnie, ale zaraz wybuchłem śmiechem. Dziewczyna dołączyła do mnie. Po chwili obaj leżeliśmy na podłodze, co dziwne, bo to wcale nie było śmieszne, a dziecinne. W tamtej chwili nie obchodziło nas to za bardzo.
-Co...ci-powiedziałem między przerwami od śmiechu.
-Sama nie wiem.-Elise przestała się śmiać. Powoli wstała, ale zaraz znowu wybuchła. I znowu ja też. Ten jej śmiech jest okropnie zaraźliwy! Dopiero po dobrych 5 minutach ogarneliśmy się i dalej poszliśmy do kuchni.
-Poczekaj tutaj.-wskazałem Elise najbliższe krzesło.-Zaraz wrócę.-powiedziałem i poszedłem do spiżarni. Po chwili wróciłem z koszykiem jajek i bekonem. Rozpaliłem ogień i zająłem się pieczeniem mięsa.
-Mmm a co tak pachnie, Okamisiu?-Zamurowało mnie. Że what?! Okamiś?! O co jej chodzi?!
-Yyy nie jestem Okamisiem.-zmieszałem się.
-Jesteś, jesteś.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Nie.
-Jesteś.
-Nie.
-Jesteś i koniec kropka!-nagle krzyknęła. Zastygłem w miejscu.
-Nie będziesz mną rządzić.-odpowiedziałem spokojnie.
-Bo co?-syknęła.
-Bo sobie tego nie życzę.
-A co mnie to obchodzi?-obdarzyłem ją wyjątkowo zawistnym spojrzeniem.-No co? Myślisz, że mnie przestraszysz?-zaśmiała się. Nie wytrzymałem. Rzuciłem w nią bekonem.
-CO TY WYPRAWIASZ?!-zdenerwowała się. Ja za to nic sobie z tego nie robiłem i zacząłem się z niej śmiać.-PRZESTAŃ!-zażądała.
-Bo co?-ledwo wydusiłem przez śmiech.
-EGH! Jesteś nieznośny! A już zaczęłam cię lubić!-krzyknęła po raz ostatni i wybiegła z kuchni. Zaczęło mnie dręczyć lekkie poczucie winy, ale zignorowałem to i zająłem się jajkami.

<Buhahaha jestem zła! Elise napisz gdzie pobiegłaś i co czułaś>

Elise postanowiła do nas dołączyć!



Elise



Taa...kolejny mój wilk,ale(chyba) ostatni

niedziela, 2 listopada 2014

Od Tyvsy-c.d Okami'ego i Seuś-To moja wina!Mogę się karać,mogę,mogę,mogę!"

Maki

Poprosiłem Seanit,aby pozwoliła mi uspokoić Tyv samemu.Tak na prawdę nawet ja nie wiedziałem do czego jest zdolna,ale mnie będzie jej trudniej zabić niż Seę.Szukałem jej przez dłuższą chwilę.Pierwsze co sprawiło,że wiedziałem,że jest blisko,był jej ciche pojękiwanie,a potem krzyk,który rozległ się po lesie:
-Znowu,znowu,znowu,nie mogę!To moja wina!Mogę się karać,mogę,mogę,mogę!-wtedy wspomnienia wróciły,wtedy przypomniały mi się jej nigdy nie zabliźniające się ran,czar który na samą siebie rzuciła i wcześniejsze rzeczy które robiła.Szkarłat jej krwi,rozlewającej się po jej komnacie.To wszystko co spowodowała śmierć jej rodziców,co spowodował obowiązek,który spadł na nią za młodych lat.Wiedziałem co zastanę,gdy ją znajdę.Zobaczę coś,co kiedyś naprawiłem,jednak wiedziałem,że tym razem nie pójdzie mi tak łatwo.Znalazłem ją,siedzącą pod drzewem,obok grobu Kendry.Wokół niej była krew,miała spuszczoną głowę.Podszedłem do niej i od razu tego pożałowałem.Jej nadgarstki,aż do łokcia były pokryte,głębokimi szramami.Na ludzkim ciele wyglądało to jeszcze gorzej niż na wilczym.

Tyvsa

Pamiętam,jak obiecywałam Maki'emu,że nigdy więcej tego nie zrobię,jednak dzisiaj wiedziałam,że złamię tą przeklętą obietnicę,sprzed paruset lat.Do pasa miałam doczepiony nóż,ten sam,którym kiedyś próbowałam się zabić,tę samą piękną broń,stworzoną tylko po to aby zadawać,ból.Ból,który był jedyną ucieczką od tego wszystkiego.Chwyciłam za niego i wyciągnęłam przed siebie,zrobiłam to samo z drugą ręką.Zaczęłam powoli przejeżdżać po niej nożem,tworząc maleńkie,ranki.Pieczenie,które mi sprawiały,dawało ulgę,sprawiało,że powoli się uspokajałam.Wtedy spojrzałam za siebie i to przeważyło szalę.Byłam przy grobie Kendry,która zginęła przez mnie!Przez nic innego tylko przez moją głupotę!Zaczęłam krzyczeć jak opętana
-Znowu,znowu,znowu,nie mogę!-myślałam o Maki'm,wiedziałam,że będzie nieszczęśliwy kiedy to zobaczy,ale przecież i tak...:-To moja wina!Mogę się karać,mogę,mogę,mogę!-upadłam na ziemię,zrobiłam kilkanaście głębokich cięć w furii,spuściłam głowę i odłożyłam nóż na bok.Patrzyłam na swoje,pocięte ręce,które drżały z bólu.Jak zwykle,nie zwracałam na niego uwagę.W głowie po prostu szumiało mi te kilka słów,co zawsze:jestem zła,zawiodłam to moja wina,to ja jestem zła.Tak w kółko,niszcząc mnie doszczętnie.Poczułam,że ktoś mnie przytula,podniosłam głowę.Maki,troskliwie,tulił mnie do siebie całując moje włosy.
-To nie twoja wina,to ja to wszytko zacząłem.Wiem,że mi nie wierzysz,ale pamiętaj,że to ja zapraszałem cie na spotkania,że to ja cię pocałowałem i że to ja namawiałem cię do tego wszystkiego.Teraz żałuję...nie spodziewałem się,że to się tak skończy-przekręcił moją głowę tak,aby patrzeć mi w oczy.Nadal w głowie szumiały mi te przeklęte słowa,jednak starałam się uspokoić.
-Ja...przepraszam-po policzku pociekła mi łza
-Nie masz,za co-przytulił mnie mocniej,tak że miałam głowę wciśniętą w jego ramie
-Mam,obiecałam ci,że nigdy...-przerwał mi
-Nigdy nie brałem tej obietnicy sobie do serca.Od kiedy zrobiłaś te stałe rany,wiedziałem,że i tak będziesz miała nawroty-paręset lat temu,w jednej z ksiąg znalazła,zaklęcie,które pozwalało mi na zadanie sobie takiej rany,która nigdy nie zniknie.W rezultacie zrobiłam sobie trzy.Jedną na łopatce,która była do krwi i dwie na karku,te jedynie odsłaniały moją skórę,spod warstwy sierści.
-Aż tak zła jestem?
-Nie po prostu,nauczyłaś się nie właściwej rzeczy i tyle...no i źle używałaś mocy,jakby to powiedziała Auriel
-Pamiętasz jak mnie przyłapała?
-Niby jak mam zapomnieć,nawet nie wiesz ile stresu,jako twojemu opiekunowi,mnie to kosztowało-pocałował mnie w policzek,uśmiechnęłam się,nieznacznie-Wracajmy,musisz pomóc Okami'emu-kiwnęłam głową,a on pomógł mi wstać.Machnął ręką nad ranami,które momentalnie zniknęły.
-Przecież masz śmierć,nie życie-spojrzałam na niego ze zdziwieniem
-Można się też uczyć magi spoza swojego żywiołu,przecież sama tego dokonałaś
-Ale ja musiałam wypowiadać zaklęcie
-A ja nauczyłem się bez-delikatnie pociągnął mnie za rękę.Ramię w ramię,jak gdyby nigdy nic,ruszyliśmy w stronę twierdzy.

~*~*~

-Okami!Okami!Szlak by to jasny trafił,gdzie on się podział?-wołałam doradcę
-Może się położył?-spytał Maki,który akurat do mnie dołączył.Wcześniej szukał Elise.
-Nie,nie ma go w jego komnacie,a co z Elise?
-Zniknęła-wtedy przypomniało mi się,że jako wilk,mogę tropić,więc momentalnie zmieniłam się w swoją wilczą postać i ruszyłam na poszukiwania Okami'ego,a Maki ze mną.Po chwili złapałam jego trop.Znalazłam go leżącego dosłownie jakiś metr od Elise.Obydwoje,leżeli na trawie.Okami chyba spał.Podeszłam do niego i delikatnie dźgnęłam nosem.Otworzył niemrawie ślepia i spojrzał na mnie.
-Dziękuję,że się nią zaopiekowałeś-powiedziałam

<Okamisiu? :D>

Od Okami'ego-c.d Tyvsy

-Wiem,popełniłam błąd,że nie powiedziałam ci wcześniej i że to ciągnęłam,ale po prostu nie potrafiłam,to było dla mnie takie trudne.Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem i musimy się na niego przygotować!A ja nie potrafiłam!Tak samo ty teraz nie potrafisz,bo jesteś beznadziejny i słaby.Ciesze się,że cie jednak nie kocham!-wykrzyczała Tyvsa i zwiesiła głowę. Po chwili wybiegła z sali, a za nią Maki i Sea. Co takiego?! Dlatego nie była tyle dni w zamku! Dlatego tak dziwnie się zachowywała! Teraz wszystko rozumiem. Ale, ale wojna? Na dodatek ja byłem doradcą królewskim. Od teraz musiałem wziąć się w garść i ogarnąć ten cały bałagan. Tylko czy dam radę? Przynajmniej spróbuje. Rozejrzałem się. Prawie wszystkie wilki się na mnie patrzyły. W ich oczach widać było dezorientację. Teraz czekały na moje rozkazy. Przełknąłem ślinę. Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Momentalnie odwróciłem głowę, ale nic nie zobaczyłem.
-Sanarion-podpowiedziała mi Elise stojąca koło mnie. Dobra, trzeba się wziąć do kupy i działać. Potrząsnąłem głową i zwróciłem się do wilków:
-Tak jak powiedziała Tyvsa nie panikujcie. Wojna równie dobrze może być za 5 lat, jak i jutro. Proszę, udajcie się do swoich komnat i oczekujcie następnych zebrań.-ogłosiłem. Wilki niechętnie skierowały się do drzwi. Gdy ostatni zniknął za drzwiami zwróciłem się do Elise:
-Odprowadzę cię do komnaty.-powiedziałem do niej po czym skierowałem się w stronę drzwi. Jednak kobieta ani drgnęła. No nie, miałem już dość tego wszystkiego, chciałem już po prostu pójść spać do swojego wygodnego, miękkiego łóżeczka, ale w nadchodzących dniach będę musiał się przyzwyczaić. Przez chwilę patrzyłem Elise prosto w oczy, co sprawiło mi lekką trudność, bo była bardzo wysoka.
-Co?!-spytałem zirytowany. Uśmiechnęła się złośliwie i spokojnym głosem odpowiedziała:
-Nie będziesz mi rozkazywał.-Zagotowałem się na pysku.
-A niby czemu nie?-zacząłem kłótnie.
-Bo sobie tego nie życzę?-powiedziała takim głosem, jakby to było oczywiste.
-A mnie to nie obchodzi?-odpowiedziałem-Więc może ruszysz swój szanowny tyłek i pójdziesz ze mną?-nie czekając na jej reakcję szybko przygryzłem jej ubranie i zacząłem ciągnąć. Poczułem mocne uderzenie na pysku i momentalnie puściłem ją.
-Nigdy więcej tak nie rób!-krzyknęła na mnie. W pierwszej chwili skuliłem się lekko, ale po kilku sekundach znów się wyprostowałem. Odzwyczaiłem się trochę od tego, że ktoś na mnie krzyczy.
-Jak sobie chcesz!-odkrzyknąłem jej i więcej nie spoglądając w jej stronę wyszedłem z komnaty. Skoro tak się zachowuje to niech sama sobie radzi. Ale przecież nie będzie wiedziała gdzie iść... e tam, co mnie to obchodzi. Prychnąłem i ruszyłem w stronę komnaty Sanariona. Ku mojemu zdziwieniu zastałem go tam, leżącego na łóżku.
-Czego chcesz?-zapytał gdy tylko mnie zobaczył.
-Przyszedłem cię pocieszyć.-uśmiechnąłem się do niego.
-Mam dość wszystkiego...-powiedział przybitym głosem.
-Nie jesteś jedyny.-zaśmiałem się.
-...miłości, Tyvsy, Makiego, innych wilków, w tym CIEBIE.-dokończył. Oniemiałem. Co mam robić? Wyjść i zostawić go w takim stanie, czy raczej pomóc mu wbrew jego woli? Postanowiłem zrobić to drugie. Usiadłem koło niego i zacząłem:
-Nie znam się na sprawach sercowych... ale ten... no wiesz... ten, tak, bo... tak... kiepski jestem, nie?
-Tak.-schował głowę w poduszki.
-No więc... mało kiedy za pierwszym razem trafia się na kogoś, z kim zostaje się do końca życia-odwrócił pysk w moją stronę i spojrzał mi w oczy.- Na pewno poznasz jeszcze inne wadery, które też cię zostawią ale w końcu trafisz na tą jedyną.-szybko dodałem.
-Naprawdę nie potrzebuje twojego pocieszania.-powiedział po dłuższej chwili.-Potrzebuję teraz wszystko przemyśleć. Po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju, bo tylko pogorszysz sprawę.
-Okej.-odpowiedziałem smutno i wyszedłem. Jestem do niczego! Eghhh.
Nigdy nie umiałem pocieszać. Zwiesiłem głowę. Postałem w miejscu, jednak po chwili postanowiłem przejść się po ogrodach. Doczłapałem do drzwi i już miałem wyjść, gdy nagle zatrzymał mnie głos Elise:
-To pokazałbyś mi moją komnatę?-popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
-Niby czemu miałbym to robić?
-Po prostu mnie zaprowadź.-powiedziała nieznoszącym sprzeciwu głosem. Pokornie ruszyłem w stronę jej komnaty. Elise poszła za mną.
-Byłaś kiedyś jakimś dowódcą, czy coś?-spytałem się jej z ciekawością.
-Czy coś.-szybko odpowiedziała. Wydałem z siebie tylko ciche "Ahh" i nic więcej nie mówiąc doszliśmy do jej komnaty.
-Dzięki-mruknęła i weszła, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. "No i super"-pomyślałem i ruszyłem do ogrodu. Tym razem doszedłem tam bez przeszkód. Położyłem się na miękkiej trawie i wsłuchałem się w odgłosy śpiewających ptaków. Przypominały mi matkę. To z nią zawsze to robiłem. Ojciec prawie zawsze pracował i nigdy nie miał dla nas czasu. Ogólnie wychowałem się bez niego i całkiem dobrze mi z tym.
  Leżałem tam kilka godzin, rozmyślając o tym i tamtym, aż nagle usłyszałem łamanie gałęzi. Gwałtownie się odwróciłem i ujrzałem Elise.
-Znowu ty?-powiedzieliśmy to samo w tej samej chwili. Zaśmiałem się, ale po chwili ogarnąłem się, widząc, że Elise zachowała kamienną twarz.
-Byłem tu pierwszy.-szybko powiedziałem, gdy usiadła.
-A ja druga i co z tego?-w jej oczach można było zobaczyć płomienne iskierki. Mógłbym na nie patrzeć całe dnie. Potrząsnąłem głową i odpowiedziałem:
-Dużo, jest wiele innych ładnych miejsc do posiedzenia, idź gdzie indziej.
-Jeśli przeszkadza ci moje towarzystwo to ty sobie gdzieś pójdź.
-A tobie moje nie przeszkadza?-zaciekawiłem się.
-Jestem zdolna do tego, żeby cię ignorować.-syknęła i ułożyła się na trawie, grzbietem do mnie.
-To dobrze.-odpowiedziałem ze złością i ułożyłem się do snu.
-Dobrze.-usłyszałem tylko i po chwili zaczęło robić się wokół ciemno,zasnąłem.

<Tyvsa,opisz co robiłaś,możesz to dokończyć>

sobota, 1 listopada 2014

Od Seanit c.d Tyvsy

Siedziałam zamyślona w rogu sali, gdy poczułam że ktoś pochodzi. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam Tyvsę z wyciągniętą dłonią, w postaci człowieka. Nawet nie wiem kiedy się przemieniła.
-Tyfuś,uspokój się,nie jesteś zła,a to nie jest dobre-Maki,również w ciele człowieka, przyciągnął ją do siebie i zaczął głaskać po włosach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wiem,popełniłam błąd,że nie powiedziałam ci wcześniej i że to ciągnęłam,ale po prostu nie potrafiłam,to było dla mnie takie trudne.Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem i musimy się na niego przygotować!A ja nie potrafiłam!Tak samo ty teraz nie potrafisz,bo jesteś beznadziejny i słaby.Ciesze się,że cie jednak nie kocham!-po tych słowach moja siostra wybiegła z sali. Po chwili ja i Maki biegliśmy za nią. Wybiegliśmy z zamku, ostatnie co zobaczyliśmy to pasmo czerwonych włosów pomiędzy liśćmi.
-Do lasu-powiedziałam i już chciałam pobiec za nią, gdy Maki zatrzymał mnie.
-Może lepiej ja to załatwię-powiedział i pobiegł, zostawiając mnie,
Minęła chwila po czym postanowiłam pogodzić się z tym że raczej nie jestem tam potrzebna i udałam się na spacer po plaży. 
-Odczep się!-usłyszałam krzyk wadery. Podbiegłam w stronę dochodzącego głosu i zobaczyłam białą waderę i czerwonego basiora.
-RAYAN! CO TY ROBISZ?!-krzyknęłam w stronę wilka.
-Staram się dowiedzieć czegoś o tej małej-powiedział czochrając waderę.
-Nie jestem mała!Jeszcze raz mnie dotkniesz to cie zabije!
-Daj spokój-powiedział po czym zwinął się z bólu gdy wadera kopnęła go w brzuch.
-Ostrzegałam-warknęła.
-A-ale nic nie zrobiłem..-powiedział próbując wstać.
-Ale mnie wnerwiasz-przewróciła oczami.
-Skąd się tu wzięłaś?-podeszłam do wadery.
-Em, wywaliło mnie na plaży. Szukam mojego Ojca-powiedziała rozglądając się.
-A jak wygląda twój ojciec? Skąd jesteś?-zapytałam.
-Nazywa się Dhiren, pochodzimy z watahy... czy to istotne, ta wataha już nie istnieje.
-Dobrze, okey. Chwila, chwila REN?!!?!?
-Tak ma na imię, widziałaś go?-spojrzała mi w oczy.
-Tak, tak mi się wydaje. Może cie do niego zaprowadzę?
-A może ja to zrobię?-podszedł do nas Ray.
-Nigdy-warknęła na niego wadera.
-Nie wiem o co ci chodzi mała. Co ja ci zrobiłem?
-Już ci mówiłam wnerwiasz mnie i nie jestem mała!!!-warknęła i rzuciła się na basiora. 
-Nie sądziłem ze jesteś taka silna.-powiedział leżący na grzbiecie Rayan.
-Nie sądziłam że jesteś takim idiotą.
-Możemy już iść?-powiedziałam przerywając ich kłótnię.
-Okey, ale bez niego-powiedziała zwracając łeb w stronę Raya.
-Idzie z nami-rzuciłam i ruszyłam w stronę jaskiń.
-Grrrrrr...-warknęła i podgryzła Basiora.
-Ałć-pisną.
-Przestańcie!-zganiłam towarzyszy. I zwolniłam by po chwili iść równo z nimi.
-Więc, jak masz na imię?-spytałam waderę.
-Ugh, Nerfa.

C.D.N
<Maki opisz co się działo z Tobą i Tyvsą>