niedziela, 31 sierpnia 2014

Info

Uwaga,Uwaga!

Zapraszam do przejrzenia,magicznego przycisku w Menu "Dołącz" i poszperania w objaśnieniach,gdyż ogłaszam wielki powrót historii,którą wcześniej zapomniałam dodać do Menu(ciii :D) i pragnę udostępnić wam podstronę z "Dziennikami Tyvsy",która będzie powoli uzupełniana.

Dla większego wytłumaczenia,co do "Dzienników Tyvsy"

W tej podstronie,będą zawarte wszystkie ważniejsze wydarzenia,opisane przez Tyvsę ;)
Czyli,związane z wojną,Bogami,czy powrotem słońca itp. itd.

Pomysłodawcą jest Pat,któremu serdecznie dziękuję,za chwilę używania mózgu(takie to miłe) :D
Dostajesz +20 PŻ,za pomoc w rozwijaniu się watahy :)


Alfa,Tyvsa

sobota, 30 sierpnia 2014

Od Tyvsy-C.D-"Po mimo wszystko..."

Patrzyłam na niego,ładne parę minut,jakby był,czymś obrzydliwym,ale z każdą minutą coś we mnie pękało,coś sprawiało,że zaczynałam wierzyć,w jego słowa i zaczynały one mieć dla mnie sens,zaczynały być dla mnie prawdziwe.Wtedy poczułam,że coś we mnie się roztopiło i przypomniałam sobie,tę część dzieciństwa,która wcześniej zdawała mi się nie być warta zapamiętania,a jednak okazała się taka piękna.Uśmiechnęłam się.Dopiero teraz zwróciłam uwagę,że Maki jest bardzo blisko mnie i patrzy w moje oczy.Odgarnął mi łapą z twarzy,zagubiony,kosmyk włosów,w jego oczach zabłysnęło szczęście,wiedział,że pamiętam.Gdy patrzył tak na mnie,swoimi czerwonymi ślepiami,czułam motylki w brzuchu i wiedziałam,że nie kochałam Sana,za to,że jest sobą,tylko za to,że jest taaakkk,podobny do brata.Maki,uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie.Nie rozumieć czemu,zdenerwowało mnie to i to,tak jak jeszcze nic dotąd.Odsunęłam się od niego gwałtownie i zeszłam z łóżka.
-Dlaczego to zrobiłeś?!-krzyknęłam
-Bo wiem,że tego chciałaś-patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami,tak,że czułam się malutka
-Ale...ja kocham Sanariona,twojego brata-to znaczy chciała bym go kochać.Dokończyłam w myślach i odwróciłam pysk,żeby nie widział mojego wahania.
-Odwróć się i nie kłam-zażądał,niby powiedział to miękko,ale widać było,że od dawna wydawał rozkazy,więc nie zabrzmiało to za przyjemnie.
-Nie
-Czyli kłamałaś-prychnęłam
-Nie
-Nie wierzę ci
-A ja nie wierzę tobie-odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.Dopiero teraz zwróciłam uwagę,że stał tuż za mną.Jego pysk,był pełen troski i współczucia.Od kiedy on ma serce?!
-Księżniczko,błagam cię przestań oszukiwać samą siebie
-Nie oszukuję,samej siebie,to ty siebie oszukujesz,że masz u mnie jakieś szanse-skrzywił się,a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.

Maki

-Nie oszukuję samej siebie,to ty siebie,oszukujesz,że masz u mnie jakieś szanse-jej słowa zabolały mnie i widać było po niej,że nie żartuje.
-Tyv,proszę cię...-przerwała mi i ruszyła w stronę okna
-Nie,nie proś mnie o nic,jasne,nienawidzę cię Maki,rozumiesz to.Próbujesz mnie zmusić,żebym zdradzała z tobą twojego brata.To chore!Wilku,on chciał cię uzdrowić!
-Ja o tym wiem,ale,to wszystko przez Auriel,miała mu wmówić,że kocha Deirde i on już jej wierzył.Tyv,on nie może cię kochać,rozumiesz!Nie może!To ja mam być u twojego boku,to o nas mówi przepowiednia!Nie o tobie i o nim!Rozumiesz!O NAS-nie wytrzymałem i wybuchłem,wadera patrzyła na mnie z wahaniem.Chyba coś w niej pękło,bo ruszyła w moją stronę i wtuliła się w moje futro.
-Przepraszam-szepnąłem
-To ja przepraszam,ale to wszystko dzieje się za szybko,o wiele za szybko...daj mi czas...proszę-spojrzała mi w oczy i krzywo się uśmiechnęła
-Dam,obiecuję
-I tak cię nienawidzę-odsunęła się od mnie i ruszyła w stronę łózka-idę spać-oznajmiła.Ruszyłem w jej stronę i położyłem się koło łóżka,po to,abym mógł słyszeć jej równy oddech,kiedy będzie zasypiać
-Nienawidzę cię-powiedziała jeszcze raz,spojrzałem na nią.Była taka jak dawniej,jak 200 lat temu,tylko mogła by się szczerzej uśmiechać i przestać tak się wszystkim przejmować...brakuje mi tej jej,która śmiała się ze wszystkiego,która polowała na owady i jęczała,gdy któregoś połknęła,tej jej,która była moja...i wiem,że po mimo wszystko,co mi będzie mówić,będę ją kochał…kochał z taką siłą,z jaką ona mnie nienawidzi...

piątek, 29 sierpnia 2014

Od Seanit c.d Okami'ego

Gdy Okami wyszedł z pokoju Tyvsa powiedziała że przeznaczy dla Rena pokój gościnny. Niechętnie się z nim rozstałam. Ruszył z moją siostrą w stronę drzwi. Niedługo później zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rano obudziła mnie pokojówka przynosząc mi śniadanie.
Podała mi talerz na którym zobaczyłam kawałek zająca z jagodami.
-Dziękuje.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do wadery.
-Proszę bardzo-powiedziała, po czym wyszła. Zajęłam się pochłanianiem śniadania.
Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Cześć! Jestem, jak obiecałem-przywitał mnie wesoły basior.
-Nie przeszkadzam?-powiedział kierując się w moją stronę.
-Nie, spokojnie, ale ty dzisiaj wesoły.-odparłam z uśmiechem.
-Wiem, to dlatego, że w końcu mogę z tobą dłużej pogadać-uśmiechnął się łobuzersko.
Ciut mnie zamurowała, czemu tak bardzo cieszył się ze spotkania.
-Chciałeś obejrzeć tą ranę?-zmieniłam temat.
-A tak, jasne-powiedział. Odłożyłam talerz na stolik po czym położyłam się.
-Masz może trochę wody utlenionej?-zapytał po chwili obserwacji.
-Tak, leży na najwyższej półce w apteczce, w łazience-wyjaśniłam po chwili namysłu.
-Okej, zaraz wrócę-odparł i ruszył do łazienki. Oparłam głowę na łapach, myśląc o ostatnich zdarzeniach.
-Już jestem-oznajmił Okami prawie krzycząc.
-O matko!-wzdrygnęłam się-Wystraszyłeś mnie! Wszedłeś tak cicho...
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć-odparł ze skruchą.
-Spokojnie, nic sie nie stało.
Basior podszedł i zaczął coś majstrować łapami.
-Teraz może trochę piec-ostrzegł. Poczułam pieczenie w rannej łapie, nie było mocne ale bardzo nieprzyjemne.
-Wszystko okej?-zapytał.
-Tak jak mówiłeś trochę piecze-odpowiedziałam. 
-Posłuchaj. Od dawna chciałem ci to wyznać, kocham cię. Czy... Czy pójdziesz ze mną na randkę?-powiedział nagle. Zamurował mnie, basior patrzył mi w oczy, nie wiedziałam co powiedzieć, obróciłam się. Kochałam Rena, a jego ledwie znałam. Spojrzałam mu w oczy i wyznałam.
-Ja już jestem zakochana... w Renie-powiedziałam i spuściłam łeb. Basior wybiegł z mojej komnaty. Czego on się spodziewał? Że też go kocham? Widziałam go parę razy, z resztą on mnie też. A może mnie podglądał? 
Przez okno wleciał Atreyu.
-Oh, witaj-powiedziałam. Smok wyczuł przygnębienie w moim głosie i od razu polizał mnie po głowie.
-Atrey, nie wiem co robić, Okami wyznał mi ze mnie kocha... ale ja przecież kocham Rena. A może jestem w nim tylko zauroczona? Może powinnam dać Okami'emu szanse na poznanie?-mówiłam. A smok siedział słuchając.
-Chyba tak powinnam zrobić, huh?-spojrzałam na smoka. Atrey wstał i zrobił mi widok na drzwi. Wstałam i przytuliłam przyjaciela. Ruszyłam w stronę drzwi kulejąc na ranną łapę. Spojrzałam na schody, poczułam lekkie pchnięcie. Obróciłam się, Rey patrzył na mnie wyginając grzbiet do góry, od razu wiedziałam o co chodzi. Podeszłam do niego, położył się ułatwiając mi wejście. Po chwili wyskoczyliśmy przez okno. W ogrodzie zobaczyłam basiora. Smok tez go zauważył i zaczął zniżać lot.
Gdy znalazłam się na ziemi pokuśtykałam w stronę Okami'ego.
-Ja... em... chciałam powiedzieć, że okey...-usiadłam obok basiora. Spojrzał na mnie, w oczach miał łzy.
-Mam na myśli ta randkę... tak, umówię się z tobą.

<Okami??>

czwartek, 28 sierpnia 2014

Od Okami'ego-c.d Seanit

Obudziłem się. Wyjrzałem przez okno. Pogoda była ładna, zero chmur na niebie, widać było też pierwszą kwartę księżyca, a obok niego widniał zarys słońca. Przetarłem oczy. Jak to możliwe? Przez całe życie dorastałem bez słońca, a tu nagle... Niemożliwe, po prostu niemożliwe. Zanotowałem sobie w pamięci, żeby spytać o to Tyvse. Zapatrzyłem się w chmury. Nagle zobaczyłem małą czarną kropkę.  Stopniowo robiła się coraz większa, aż w końcu mogłem rozróżnić co to. Był to czarny smok.  Na jego grzbiecie siedziała Seanit, brązowy basior, którego widziałem w jej komnacie i biały wilk, prawdopodobnie nowy członek watahy. Mimo, że wielki gad niósł taki ciężar, poruszał się z wielką prędkością i niezwykłą gracją. Uważnie przyjrzałem się temu stworzeniu. Nigdy nie widziałem nic wspanialszego i bardziej wyjątkowego. Gdy smok był już bardzo blisko, mogłem zobaczyć mięśnie pod jego skórą. Niesamowite. Spojrzałem znów na jego grzbiet. Brązowy wilk opierał się o Seanit. Poczułem ukłucie zazdrości. Dopiero teraz poczułem,  jak bardzo jestem o nią zazdrosny. Popatrzyłem jeszcze jak lądowali i szybko zbiegłem na dół, aby z bliska obejrzeć i smoka, i basiora. Szedłem tą drogą bardzo często, Tyvsa i Seanit miały komnaty niedaleko wejścia do zamku, więc teraz najszybciej jak potrafiłem popędziłem dobrze znaną mi trasą. Odtwarzałem z pamięci po kolei wszystkie zakręty, aż dotarłem do wejścia.
-...i Ren odleciał na Reyu i poszłam ich szukać i potem dwunożni się pojawili i wpadłam w pułapkę, Pat walczył ale nie dawał rady i potem pojawił się Ren i ich odstraszył i... i...-usłyszałem zakłopotany głos Seanit. Wpadłem akurat w tej chwili, kiedy Tyvsa przytulała ją. Na słowo "dwunożni" od razu przypomniało mi się zdarzenie, gdy miałem 2 lata: Szedłem wtedy pewną leśną ścieżką. Byłem bardzo szczęśliwy, że udało mi się ukraść całe udo jelenia. Zamierzałem znaleść jakąś małą jaskinie i delektować się w niej swoją zdobyczą. Upatrzyłem sobie jedną i już byłem przy niej, gdy poczułem lochę z 4 młodymi. Za nią biegły 2 zwierzęta, których nie potrafiłem nazwać. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałem się z takim zapachem. Nagle z pobliskich krzaków wyłonił sie owy dzik z małymi. Przebiegł przede mną, a 3 młode za nią. 4 maluch zaplątał się w cierń. Instynkt kazał mi uciekać,ale serce pomóc. Nie mogłem dłużej patrzeć jak mały dzik usiłuje się wydostać. Pomogłem mu, odsuwając wstrętną roślinę. Trochę pokaleczyłem sobie pysk, ale mało mnie to obchodziło. Następnie wziąłem go delikatnie w zęby i pognałem do przodu.
-To wilk!-usłyszałem za sobą krzyk, a potem strzał. Upadłem.Poczułem okropny ból w okolicy prawej tylnej nogi, ale nie miałem czasu ocenić szkód. Szybko wstałem i kulejąc doczłapałem do jaskini, mijając udo. Wszedłem bardzo daleko wgłąb. Mały dzik zaczął się wiercić. Widocznie nie lubił ciemności. Dotarłem do najlbiższej ściany i położyłem się. Maluch trochę pochodził, ale potem opadł i zasnął. Wsłuchałem się w jego małe serduszko i też odpłynąłem. Przez następne kilka dni leżeliśmy w grocie, aż któregoś dnia maluch umarł. Zapewne z głodu, ja byłem do niego przyzwyczajony, mogłem wytrzymać nawet tydzień nic nie jedząc, ale mały dziczek? I tak cudem przetrwał te kilka dni. Po 6 dniach ciągłego oblizywania rany  zdołałem w końcu wydostać się na zewnątrz. Udo cały czas leżało w tym samym miejscu więc je zjadłem i poszedłem do najbliższej wioski, wierząc, że ktoś się nade mną zlituje i opatrzy mi ranę. Niestety, miałem pecha. Jednak po kilku tygodniach przestało aż tak boleć i mogłem normalnie chodzić. Od tamtego czasu prześladuje mnie zapach istoty, która chciała mnie zabić. Teraz ten sam zapach poczułem od "mojej" Seanit.
-Dwunożni?!-krzynąłem. Nie widziałem wtedy tej bestii, ale coś podpowiadało mi, że to na pewno ona. Nagle uświadomiłem sobie,że mogło coś się stać Seanit-Co się stało?! Jesteś ranna?
-Tylko trochę boli mnie noga i jestem zmęczona, ale nic poważnego mi nie jest-uśmiechnęła się. Od razu zmiękły mi łapy, jej uśmiech był zabójczo piękny.
-Cieszę się, że tylko to. Jednak mógłbym zobaczyć ranę?-nie byłem pewny.
-Jasne, ale w mojej komnacie.
-Oczywiście-uśmiechnąłem się łobuzersko-Kiedyś bardzo interesowałem się uzdrawianiem-trochę skłamałem, ale nie mijało się to aż tak z prawdą. Szara wilczyca spróbowała podejść do drzwi zamku. Po drodze niechcący stanęła na obolałej łapie i upadła. Wszyscy szybko podbiegli i pomogli jej. W tym oczywiście też ja. Odprowadziliśmy ją do jej komnaty, a potem do łóżka.
-Ufff udało się-na jej pysku odmalowała się ulga, że w końcu może odpocząć.
-Wiesz co... twoją ranę zobacze jutro, na razie odpocznij sobie-nie chciałem jej dłużej męczyć.
-Okej, to przyjdź jutro po zachodzie słońca-odparła i mrugnęła do mnie.
-Oczywiście, do zobaczenia-powiedziałem i wyszedłem, zostawiając moją ukochaną z Tyvsą, brązowym i białym wilkiem.
                                                                           ***
Następnego dnia obudziłem się o wschodzie słońca, a właściwie jego zarysu. Nie wiem czemu, byłem bardzo szczęśliwy i podekscytowany. Śniła mi się Seanit, ale chyba nie z tego powodu. A no tak! Dzisiaj miałem przyjść do jej komnaty. Od razu poderwałem się z łóżka i popędziłem do pokoju Seanit, po drodze śpiewając "Dam radęęę! Zaproszęęę ją na randkęęę! O tak!". Gdy dotarłem do jej drzwi, z jej komnaty wyszła pokojówka.
-Dzień dobry!-powitałem ją-Czy Sea już wstała?-byłem bardzo szczęśliwy, ale denerwowałem się trochę.
-Tak, tak, coś ty dzisiaj taki wesoły?-zapytała z ciekawością
-To moja tajemnica, proszę pani- odpowiedziałem jej wesoło.
-Dobrze, nie będę wnikać-mrugnęła do mnie i poszła w swoją stronę. Chwilę stałem przed drzwiami, nie wiedząc jak powiedzieć Seanit co zamierzałem. W końcu wziąłem się w garść i otworzyłem drzwi.
-Cześć! Jestem, jak obiecałem-przywitałem ją-Nie przeszkadzam? Siedziała właśnie na łóżku i kończyła śniadanie. Szybko przeżuła i odpowiedziała:
-Nie, spokojnie, ale ty dzisiaj wesoły.
-Wiem, to dlatego, że w końcu mogę z tobą dłużej pogadać-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Chciałeś obejrzeć tą ranę?-zmieniła temat
-A tak, jasne-odłożyła pusty talerz i położyła się na łóżku, żebym mógł przyjrzeć się z bliska skaleczeniu. Rana była mała, jednak i tak mogła być skażona.
-Masz może trochę wody utlenionej?-spytałem się jej
-Tak, leży na najwyższej półce w apteczce, w łazience.-wyjaśniła
-Okej, zaraz wrócę-odpowiedziałem, po czym skierowałem się do łazienki. Wyjąłem buteleczkę, ale zanim wszedłem znowu do pokoju przypatrzyłem się swojemu odbiciu. Mam szansę?-najpierw pojawiły się wątpliwości, ale gdy wyobraziłem sobie jej cudowny pysk, piękne oczy, wyjątkowy uśmiech, zawładnęło mną uczucie nie do opisania. Natychmiast wparowałem do pokoju w którym była.
-Już jestem-prawie krzyknąłem
-O matko!-wzdrygnęła się-Wystraszyłeś mnie! Wszedłeś tak cicho...
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć-odparłem ze skruchą
-Spokojnie, nic sie nie stało-zapewniła.  Podszedłem do niej i przygotowałem papier do odkażenia rany.
-Teraz może trochę piec-ostrzegłem ją i przyłożyłem opatrunek do skaleczenia. Napięła pysk, ale poza tym się nie skarżyła.
-Wszystko okej?-zapytałem dla pewności.
-Tak jak mówiłeś trochę piecze-zapewniła. W końcu odłożyłem wacik na bok. "Dasz rade!"
-Posłuchaj. Od dawna chciałem ci to wyznać, kocham cię. Czy... Czy pójdziesz ze mną na randkę?-powiedziałem jednym tchem, cały czas patrząc jej w  w oczy. Nie takiej reakcji się spodziewałem. Myślałem, że od razu odpowie "Tak", że wskoczy mi w ramiona i oboje będziemy szczęśliwi... życie nigdy nie będzie takie piękne jak byś chciał...  Odwróciła się, minutę siedziała obrócona, a potem spojrzała mi głęboko w oczy i szepnęła "już jestem zakochana... w Renie". Wyszedłem. Pobiegłem do ogrodu i zacząłem płakać. Nie powinienem, jestem słaby, powinienem się tego spodziewać. Ale to tak strasznie boli! Tak ją kocham. Całym sercem. Czemu?!
           

<Sea? Napisz co czułaś, kiedy mi to wyznawałaś  i jak mnie później znalazłaś zapłąkanego :P Powodzenia>

Konkurs

Oto jak na razie,wilki które napisały opowiadania konkursowe:
-Tyvsa(jak na razie wygrywa 90 PŻ)
-Indila(jak na razie wygrywa 90 PŻ)
-Rhydian(jak na razie wygrywa 30 PŻ)

Reszta wilków,ma napisać opowiadanie do 14 września(czujcie się zaasczyceni moją szczodrością,w postaci dodatkowych 4 dni).
Głosowanie,na najlepszą pracę,rozpocznie się 15 września,a zakończy 20 września(mam nadzieję,że starczy wam tyle czasu na głosowanie :P),21 ogłoszę wyniki i "rozdam",nagrody.

Życzę owocnej weny!

Alfa,Tyvsa

Od Rhydiana-Konkurs

Właśnie byłem w drodze do Smoczego Zaułka,miałem zamiar przejść się po tamtejszych terenach,aby znaleźć kapliczkę Suna.Gdy dotarłem do zamku,koło którego miało być owe miejsce,zacząłem kręcić się w kółko.Po jakiś pół godziny znalazłem ogród przynależący do kapliczki,ukryty za krzakami.W ogrodzie świeciło słońce i rosły przeróżne kwiaty,wszystkie pachniały przecudownie,nie mogłem się nadziwić ich barwie i zapachowi.Z resztą po raz pierwszy udało mi się widzieć kwiaty,tak samo jak słońce.Obydwie te rzeczy,są nawet piękniejsze niż w opowieściach Wiecznych.Nie mogłem się nadziwić blasku,które spadało z nieba i oświetlało ścieżkę przed mną.Słońce powoduje,że cienie są dłuższe i bardziej widoczne,niż przy blasku księżyca i sprawia też,że wokół jest cieplej.To takie nadzwyczajne i piękne.Ruszyłem ścieżką,cały czas podziwiając różnorodność roślin,które tu rosły.Każda z osobna chciała prześcignąć swoją sąsiadkę w jaskrawości swoich płatków.Nadawało to temu miejscu,naprawdę magiczny wygląd,ale czego to ja chciałem się spodziewać po kapliczce Suna?!
-Kim jesteś?-usłyszałem głos jakiejś wadery,zza zakrętu wyszła szara wilczyca
-Jestem Rhydian,Szaman w Watasze Wiecznego Księżyca,a ty?-odpowiedziałem
-Auriel,opiekuję się tym miejscem,przysłała cię Tyvsa?
-Owszem
-Po co?Coś się stało?
-Nie,po prostu,kazała nam pouzupełniać mapę Smoczego Zaułka,a ja wybrałem sobie kapliczkę.Nie wiedziałem,że tu są jakieś wilki-uśmiechnąłem się do niej
-Jestem tu jedyna,dawniej mieszkał tu też mój,brat,Sanarion-westchnęła
-Ten,który jest partnerem Tyvsy?
-Co?!Zeszli się!O nie,mamy kłopot...-wilczyca pobiegła gdzieś,wymamrotała "do widzenia" i zniknęła,w kolorowych kwiatach.Chwile patrzyłem w stronę,w którą poszła,a potem ruszyłem przed siebie.Ciekawe co jest złego w tym,że Sanarion,jest partnerem Tyvsy?Zresztą co mnie to obchodzi,nie powinienem się wtrącać.Moim oczom ukazał się podest.Zwykły podest z kamienia,ale coś podpowiadało mi,że wcale nie jest podestem,podszedłem do niego i dotknąłem go.Moim oczom ukazał się posąg Suna.Wokół zapachniało jeszcze mocniej kwiatami i zawiał wiatr.
-"Witaj!Dawno nie rozmawialiśmy,jak czują się moje wnuczki?"-spytał się mnie za pewne Sun
-Dzień dobry!To zaszczyt.Obydwie są w świetnej formie.Tyvsa,została partnerką twojego sługi Sanriona,a Seanit,nadal jest wiecznie uśmiechniętą Seą-uśmiechnąłem się.Potem rozmawialiśmy jeszcze o tym jak,to dobrze,że Tyvsa,zeszła się z Sanem.Przez całą tą rozmowę,zastanawiało mnie dlaczego Auriel,miała,aż tak odmienne zdanie w porównaniu do Suna/Po jakiejś godzinie,dowiedziałem się od Boga Słońca,wiele,rzeczy na temat tego miejsca,więc zacząłem podróż powrotną do domu.


Kapliczka Suna

Przepiękne,miejsce w którym świeci słońce i kwitną przeróżne kwiaty,których zapach roznosi się po całej okolicy.Miejsce to jest bardzo piękne i tajemnicze.Strzeże go córka byłego Boga śmierci Auriel,siostra San.W miejscu tym wychowało się całe rodzeństwo,Sanriona.Dla większość na środku,tej kapliczki,znajduje się kamienny podest,który dla osób,wyznaczonych przez Suna,zmienia się w jego posążek.Tutaj najczęściej modlimy się do Boga Słońca,czasami,jak starczy mu sił,udaje mu się porozumieć z wiernymi,przez to miejsce.

Od Seanit c.d Tyv

-Ja nie... Ten... -odpowiedział zakłopotany biały basior- Yyy... Nie ten...
-No dobra...-westchną po chwili, po czym dołączył do nas.
Atreyu wzbił się w powietrze, kochałam latać. Wiatr targał moim futrem, z tyłu czułam oparta o mnie głowę Rena.
Pod nami rozciągał się las, za parę chwil pojawiła się polanka z jeziorem, potem znów las. Obróciłam głowę do tyłu. Pat siedział kurczowo trzymając się smoka, Ren Siedział opierając się o mnie.
-Jeszcze kawałek Rey, wiem ze dasz rade-szepnęłam do smoka.
Po chwili znaleźliśmy się na dziecińcu. Pat zeskoczył ze smoka zaraz po wylądowaniu.
-Ja ten... Muszę iść... -Powiedział szybko i pobiegł w stronę lasu. Gdy zeskoczyłam se smoka przede mną stała Tyvsa.
-Emm, cześć-uśmiechnęłam się.
-He.., kto to jest?!-moja siostra spojrzała na Rena.
-No.. ten..To jest Ren-Powiedziałam patrząc na Rena.
-Um.. Dzień dobry-Powiedział Ren i lekko się skłonił. Zaśmiałam się. Tyvsa spoważniała.
-Skąd się wziąłeś? Skąd znasz Seanit? I kim jesteś?-prawie wykrzyczała Tyv.
-Ja... no.. Sea mnie znalazła i... Tak jakoś..Nie pamiętam co było wcześniej.-Wyjąkał. Tyvsa spojrzała na mnie.
-Ja znalazłam go nieprzytomnego na plaży i zabrałam do siebie, chciałam ci powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji i teraz właśnie jutro chciałam ci powiedzieć ale weszłaś do pokoju i Ren odleciał na Reyu i poszłam ich szukać i potem dwunożni się pojawili i wpadłam w pułapkę, Pat walczył ale nie dawał rady i potem pojawił się Ren i ich odstraszył i... i...-Spanikowałam nie wiedziałam co mówię, właśnie zdałam sobie sprawę ze byłam o krok od śmierci i po policzku popłynęły mi łzy. Ren chciał mnie pocieszyć, ale Tyvsa go powstrzymała i przytuliła mnie.
-Dwunożni?!-w wejściu na dziedziniec pojawił się biały basior o czerwonych wzorach na futrze.
-Co się stało?!-Zaniepokoił się.Widziałam go wcześniej, ale nie pamiętałam kiedy.
<Okami?>

Od Tyvsy-"Kochałem cię,a ty kochałaś mnie"

Usłyszałam cichy łomot skrzydeł.Odwróciłam się do okna i zobaczyłam,kruka,który zapewne jest Makim.Uśmiechnęłam się do niego.Ostatnich kilak dni nie spuszczał ze mnie wzroku,był jak mój cień,zawsze za mną.Podleciał do mnie,wokół niego zaczęła robić się czarna mgła,która otuliła go.Gdy zniknęła przed mną stał,Maki jako wilk.Uśmiechał się szeroko.Wdrapał się na łóżko na którym leżał i spojrzał się na mnie wnikliwie.
-Witaj,księżniczko-przywitał się ze mną
-Część-odpowiedziałam i spojrzałam na jego oczy,one są takie,genialne,takie cudowne.Patrzyłam się na nie dłuższą chwilę,w końcu Maki odchrząknął i wybudził mnie z transu.
-Opowiedzieć ci coś,z twojej przeszłości?-spojrzałam na niego podejrzliwie
-Tylko nie kłam-powiedziałam,a on potrząsnął łbem i zaczął swoją opowieść
Doskonale,pamiętam jak byłaś mała,byłaś taka słodka i niewinna,byłaś taka szczęśliwa.Wiesz,po śmierci twoich rodziców zostałem twoim opiekunem.Potomek bogów,na prawdę łatwo pakuje się w tarapaty,więc na miejsce jego opiekuna,najlepiej dać martwego dzieciak boga.Moon wyznaczyła mnie na to stanowisko i mówiła,że tak będzie nam łatwiej w przyszłości.Dziś nie wiem czy miała rację,ale i tak cieszę się,że dała mi te 100 lat z tobą,które potem wymazałem ci z pamięci.Za pewne teraz układają ci się dziwne obrazy w głowie,ale to normalne,to tylko część procesu,odblokowującego twoją pamięć.Spojrzałam na niego spod łba,nie chciałam mu przyznać racji,owszem coś widzę,coś mi się ukazuje w myślach,ale ja po prostu wariuję,albo to jego sztuczki.Żeby odblokować twoją pamięć miałem ci opowiedzieć,o tym jak to byliśmy sobie bliscy.Najpierw wspomnę,że boję się co na to powie Sanarion,ale mam nadzieję,że się nie zabije,szkoda mi go,był dobrym bratem.Uśmiechnął się krzywo,a ja powoli zaczęłam się gubić.Wiesz,kiedyś nawet prawie uratował mi życie...ale tą historię za pewne znasz.Wracając do twojego życia,gdy byłaś młody,a twoja siostra odeszła,jedynymi bliskimi ci osobami byłem ja i twoja ciotka,Kendra.Wiesz...ja byłem ci bardzo,bardzo bliski,a ty byłaś bardzo bliska mi...kochałem cię,a ty kochałaś mnie...


C.D.N
Musiałam zrobić,przerwę,bo napięcie rządzi xD





środa, 27 sierpnia 2014

Od Pata c.d Seanit

-Ja nie... Ten... - odpowiedziałem zakłopotany - Yyy... Nie ten...
Nie wiedziałem co powiedzieć, w końcu uległem.
-No dobra... - westchnąłem. Wskoczyłem na smoka i polecieliśmy. Gdy wznieśliśmy się na dobrą wysokość, zakręciło mi się w głowie. Podczas lotu myślałem o tym wszystkim. O księżycu, o jego zmarłych rodzicach, o Seanit... Dziwnie się czułem siedząc obok niej. Nigdy nie czułem tego, odkąd moich rodziców zamordowała jakaś wataha. Wylądowaliśmy obok twierdzy.
-Ja ten... Muszę iść... - Język mi się okropnie plątał. Odwróciłem się i cały spięty pobiegłem do lasu. Kiedy dobiegłem do swojej jaskini, znajdującej się na granicy wschodnich jaskiń, bagien strachu i nieodkrytych terenów, położyłem się zmęczony. Co się ze mną stało ? To nie byłem ja. Ja nie mam uczuć. Co to było ? Cały spocony zastanawiałem się nad tym. Ona źle na mnie wpływa. Mój instynkt słabnie, nie jestem wtedy takim dobrym zabójcą. Zmęczony zasnąłem. Śniła mi się moja matka. Wołała mnie. O co chodziło? Potem wszędzie była mgła... Słońce... Obrazy przesuwały mi się przed oczyma. Co to wszystko miało wspólnego z Seanit i watahą ? Jutro się dowiem. Muszę.

Od Okami'ego - c.d. Tyvsy

-Co mnie to obchodzi jak jest w innych watahach?!- powiedziała kucharka. Była białą wilczycą o sierści tak białej jak śnieg. Jej ogon  był bardzo długi, a uszy wysoko postawione. Była lekko zaokrąglona. Widać było, że nieźle jej się powodzi jako kucharce.  Nagle spojrzała na mnie:
-A ty kto?- uważnie mnie obejrzała, po czym zwróciła się do Tyvsy- Co ten brudny, śmierdzący wilk robi w twojej komnacie, alfo?
Nikt nie ma prawa mnie tak nazywać. Zagotowałem się na twarzy, ale po kilku sekundach opanowałem się i wygarnąłem jej:
-Ja przynajmniej umiem sobie poradzić. Ty gdybyś żyła poza zamkiem zginęłabyś w 2 dni, a twoje futro też nie byłoby za ładne.- odwróciłem się do Tyvsy- Więc od dzisiaj jestem twoim doradcą, tak?
-Jak najbardziej- mrugnęła do mnie-Co proponujesz zrobić z Elen?
-Od kiedy ten chłystek jest twoim doradcą?!- oburzyła się biała wilczyca.
-Elen!- odpowiedziała tamtej alfa- Zachowuj się!
-Jeszcze czego! Najpierw próbuje ukraść nam złoto, a potem zostaje doradcą! Oburzające! Naprawdę!
-Wyjdź! Zaczekaj przed drzwiami! Już!-zdenerwowała się Tyvsa. Kucharka spojrzała mi w oczy,nie odwróciłem wzroku, po czym wyszła trzaskając drzwiami.
-Przepraszam za nią, nie zwolniłam jej jeszcze tylko dlatego, że dobrze gotuje. Taki talent zdarza się naprawdę rzadko-wyjaśniła czarna wilczyca- Masz jakiś pomysł co z nią zrobić?- spytała.
-Tak, porozmawiam z nią, jak to nic nie da zrobimy jej kilkudniowy "urlop" w pobliskiej wiosce. A co do braku pożywienia, kucharki i służące nie muszą jeść resztek. Powiedz mi, czy wszyscy zjadają wszystko co dostaną na talerzu?
-Nie-odpowiedziała- dużo jedzenia się marnuje.
-No właśnie, dlatego proponuje zrobić szwedzki stół, każdy bierze tyle, ile mu wystarczy. Najpierw nakładają sobie Alfy, potem Bety, Dowódcy, Doradcy, pozostałe wilki i na sam koniec służba. Jedzenie które się zostanie nie będzie wyrzucane, tylko z powrotem zostanie włożone do spiżarni. Co ty na to?- zapytałem.
-To dobry pomysł-odparła- Zajmij się tym. Masz moje poparcie.
Nie sądziłem, że się zgodzi, a jednak. Spojrzałem jej głęboko w oczy.
 -W końcu mogę się na coś przydać- uśmiechnąłem się- pójdę już, pewnie masz dużo roboty, bycie Alfą na pewno jest męczące...
-Haha nawet nie wiesz jak-zaśmiała się.- Dzięki za pomoc.
Gdy wychodziłem usłyszałem cichy pomruk- Dobrze, że go wtedy nie zamknęłam w lochu.
Poszedłem dalej korytarzem. Nagle wpadłem na kogoś. To była Elen. Całkowicie o niej zapomniałem!
-Miałeś ze mną rozmawiać, a nie mnie deptać.- syknęła biała wilczyca.
-Przepraszam, zamyśliłem się, chodźmy- odpowiedziałem ze spokojem.
-To o czym chcesz rozmawiać?-zapytała ze złością.
-Najpierw ci coś pokaże-uśmiechnąłem się tajemniczo i ruszyłem do przodu. W końcu dotarliśmy do stajni.
-No i co dalej, chudzielcu?-spytała.
-Zobaczysz-odpowiedziałem.
Podszedłem do jednego z woźnic:
-Dzień dobry.
-Yyy... dzień dobry- zmieszał się.
-Mam jedno pytanie do pana, jedzie pan do wioski?
-Tak, tak, do najbliższej
-A czy mógłby pan podwiesić mnie i tą panią tam? Mamy ważną sprawę do załatwienia-wyjaśniłem. Woźnica nie był do końca przekonany.
-Zapłacę złotem- dopowiedziałem. Od razu się uśmiechnął i odparł:
-Oczywiście, że podwiozę nowego doradcę królowej, to będzie dla mnie zaszczyt! Ale powiedz mi tylko, złoto nie będzie skradzione, prawda?-zapytał podejrzliwie- Nie no żartowałem, nawet jeśli to co z tego! Haha- zaśmiał się.
-Mogę panu przysiądź, że każda moneta została uczciwie zapracowana przeze mnie.- wyjaśniłem.
-Dobrze, dobrze, nie trzeba, wierzę ci.- mrugnął do mnie.
-To kiedy w końcu wyruszymy?-spytała niecierpliwie Elen.
-Możemy nawet teraz.-odpowiedział jej woźnica.
-No to ruszajmy wreszcie!-krzyknęła-Zaraz się przykleję do tej podłogi!
Woźnica otworzył nam drzwi. Wsiedliśmy do wozu i ruszyliśmy w drogę do wioski.
                                                                               ***
Całą drogę przejechaliśmy w milczeniu. Dopiero gdy wysiadłem usłyszałem komentarz Elen:
-Najpierw mnie obraża na oczach alfy, potem depcze mnie na korytarzu, a później zabiera do jakieś rudery...
-Przynajmniej się dzisiaj nie nudzisz-zaśmiałem się.
-Super, mój wymarzony dzień-odpowiedziała ze złością.
-Masz ochotę coś zjeść?-zapytałem.
-Z tej ruiny? Pf przez gardło mi nic nie przejdzie.-wyśmiała gospodę.
-Oj co ci szkodzi, wolisz chodzić głodna to okej, ja idę jeść-ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Gdy wchodziłem usłyszałem głos:
-Niech ci będzie-Elen ruszyła w moją stronę.
Razem weszliśmy do gospody.
-Dzień dobry-powiedziałem do wilczycy za ladą.
-Dzień dobry-uśmiechnęła się-Usiądźcie, co chcielibyście zjeść?
-Ja poproszę garść jagód, a ty Elen?
-A co jest?-spytała biała wilczyca
-Mamy jelenie, sarny, łosie, różne ptaki, króliki i jagody-poinformowała ją.
-To poproszę królika.
-Dobrze, poczekacie 30 min?-zapytała
-Jasne-odparłem.
Wilczyca poszła do kuchni.
-Mam nadzieję, że nie zepsują tego królika-powiedziała Elen-bardzo trudno go upolować.
-Wątpię-odpowiedziałem-Mogłaś wziąć jagody, nie musiałabyś się martwić-zażartowałem.
-Haha, w sumie racja-zaśmiała się.
-Dobrze, a teraz pogadajmy o moich planach co do watahy-uśmiechnąłem się tajemniczo-Wiesz co to szwedzki stół?
-Nie... Co to?
-To jest zwykły stół, na którym stoją różne potrawy, np. kurczak, jagody i jeleń. Chodzi w nim o to, że każdy po kolei podchodzi i nabiera sobie na talerz tyle jedzenia ile potrzebuje. Najpierw nakładają sobie Alfy, potem Bety, Dowódcy, Doradcy, pozostałe wilki i na sam koniec służba.
-Czemu my ostatni? To nie fair.-oburzyła się.
-Fair, bez obrazy, ale jesteście na ostatniej pozycji w hierarchii i dlatego jecie ostatni.-wyjaśniłem.
-Niech ci będzie. Cały plan wydaje się całkiem niezły, ale co potem zrobimy z tym jedzeniem, jeśli nie wszystko zostanie zjedzone?-zapytała
-Proste, znowu zostanie włożone do spiżarni.
-Mądre, jeśli chcesz porozmawiam z służbą o tym-mrugnęła do mnie.
-Już niosę-usłyszałem głos za sobą. Podeszła do nas tamta wilczyca-Proszę oto królik-Postawiła talerz przed Elen- i garść jagód- postawiła 2 talerz przede mną-Smacznego.
-Dziękujemy-odezwałem się i wziąłem się za jedzenie. Jagody były smaczne, ale nie równały się z tymi, które rosły na mojej polanie.
-Jak królik?-spytałem białą waderę.
-Całkiem całkiem, ale ja robię lepsze- zaśmiała się. Gdy zjedliśmy przyszła do nas kelnerka i zabrała puste talerze. W końcu nadszedł moment na który cały czas czekałem:
-Wiesz... przepraszam, że cię tak obrażałam. Wtedy byłam naprawdę nie w nastroju.
-Co się stało?-zapytałem.
-Dostałam list od taty, moja mama umarła.
-Ah, to wszystko wyjaśnia, bardzo mi przykro.
-Niepotrzebnie, od dawna chorowała, przygotowałam się na to, ale i tak to bardzo boli-zaczęła płakać.
-Spokojnie-podszedłem do niej i przytuliłem ją- Pamiętaj, zawsze będzie przy tobie. Jestem pewien, że teraz stoi obok ciebie, ale ty jej nie widzisz. Podszedłem do stołu i zostawiłem 2 monety.
-Co powiesz na spacer do zamku?-zapytałem
-Okej-uśmiechnęła się przez łzy. Spojrzałem na jej oczy. Zawsze fascynował mnie widok zapłakanych oczu, ale teraz chciałem tylko żeby przestała płakać.
-Chodźmy-powiedziałem.
Całą drogę rozmawialiśmy o królikach, jeleniach, spacerach i zamkach. W końcu dotarliśmy do zamku.
-Już?-zapytała ze zdziwieniem- Ale szybko doszliśmy- uśmiechnęła się.
-Faktycznie- zgodziłem się z nią. Nagle podeszła do nas szefowa kuchni, wyglądała na niezadowoloną.
-Elen, gdzieś ty była? Wszyscy z kuchni cię szukali, musimy szybko zrobić kolację dla Alfy. Zajmij się tym-rozkazała.
 -Przepraszam, już zabieram się do roboty-powiedziała ze skruchą.
-No mam nadzieję-odpowiedziała jej szefowa i poszła w swoją stronę.
-Bardzo cię przepraszam, muszę już iść, było super-przytuliła mnie i pobiegła do kuchni.
-Nie ma sprawy-krzyknąłem za nią.
Polubiłem ją. Była naprawdę fajna. Ta myśl sprawiła, że pomyślałem o Seanit, o jej pięknym szaro-białym futrze, cudownym uśmiechu i złotych oczach, które skradały dużo tajemnic. Tak, ciągle byłem w niej zakochany...

Od Tyvsy-c.d Seuś

Spojrzałam jeszcze na nią,a potem ruszyłam w stronę drzwi.
-Obyś go znalazła-powiedziałam,zanim wyszłam,jeszcze mruknęła "dzięki",a potem zamknęła drzwi i wyszłam na korytarz,na którym czekała na mnie Sanarion.
-Nie idzie z nami?-spytał
-Nie,spłoszyłam jej Arteyu i musi go teraz szukać-odpowiedziałam i ruszyliśmy na dół do jadalni.W jadalni usiedliśmy na tych samych miejscach,co zawsze i zaczęliśmy jeść.Nagle do moich uszu dobiegł łomot skrzydeł,wybiegłam na dziedziniec.Zobaczyłam Arteyu,miał kogoś na sobie,kilku ktosiów...


<Seuś,brak weny?>

Od Seanit

Wybiegłam z zamku, zastanawiając się gdzie się podział Atreyu, prawdopodobnie zabrał Rena. Mam nadzieje że się nie pozabijają.
Skraj Dwunogów.
Usłyszałam w głowie.
Czekała mnie długa droga ale chociaż miałam pewność, że są bezpieczni. Ludzie wyginęli przez brak słońca.
Biegłam prawie cały dzień. Aż w końcu dotarłam.
Usłyszałam ruch w krzakach. Poczułam dziwny zapach, był inny, nigdy go nie czułam. Pachniało, śmiercią.
Powoli zaczęłam się cofać. Starając się nie robić Hałasu, jednocześnie chciałam zobaczyć co to takiego.
Nagle coś za mną się poruszyło, zrobiłam szybki zwrot i nagle coś pociągnęło mnie do góry za tylną łapę.
-Mamy ją!-usłyszałam okrzyki radości. Zaczęłam się wiercić i warczeć, oraz skomleć. Próbując wyswobodzić łapę z sznura. Z za krzaków wyłoniła się wysoka sylwetka, to zwierze poruszało się na dwóch łapach. Po chwili za nią pojawiła się druga. Bałam się, nie wiedziałam co robić, a tym bardziej co oni chcą zrobić.
-Spora wadera-powiedziało drugie dziwne coś.
-Co z nią zrobimy?
-Może uda nam się ją wytresować i będzie dla nas polować i odganiać innych drapieżników?
-Hahaha Majkel, potrzebujemy jedzenia, zanim ją wytrenujesz polowa wioski umrze z głodu.
-Eh, ale Hans, jeżeli uda mi się to nie będziemy głodni, przez parę lat. Może w miedzy czasie uda się złapać kolejne wilki.

Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie, wszystko mnie bolało, najbardziej łapa. Dwunożni powoli zaczęli się do mnie zbliżać. Zaczęłam skomleć najgłośniej jak potrafiłam. A potem wyłam bez opamiętania. Usłyszałam warknięcie gdzieś w krzakach. I zobaczyłam jak biały basior rzuca się na jednego z dwunożnych.
Sanarion?-pomyślałam.
Ale San był dużo większy i masywniejszy, i skąd by się tu wziął?
Jeden z dwunożnych istot wyjął nóż.
-Uważaj-krzyknęłam. Basior szybko odskoczył. Ale nie przestawał gryźć ofiar.
Zauważyłam ruch w krzakach.
Ren!-krzyknęłam. Biały basior spojrzał ma nie i po chwili leżał na ziemi. Ren dobiegł na miejsce i powalił napastników. Nigdy nie zdałam sobie sprawy z jego wielkości. Był niedużo mniejszy od Sanariona.
-Oszalałeś-Brązowy basior skarcił wilka leżącego nieopodal.
-J-ja, chciałem pomóc.-Powiedział wstając i pomagając Renowi odstraszyć postacie którym udało się wstać na nogi.
-Ren, gdyby nie on, pewnie byłabym już martwa.-rzuciłam do basiora.
-Tak ale on też mógł zginąć.
-Ha, widzisz poświęcił by się dla Księżniczki-zaśmiałam się.
-Jak ci na imię?-Dhiren spojrzał na białego basiora.
-Jestem Pat.-powiedział, i spojrzał w górę. Ren zrobił to samo.
Usłyszałam łomot skrzydeł i po chwili spadłam na ziemię.
-Dzięki Atreyu.
Biały basior cofną się. Oswobodziłam się z sznura i rzuciłam się na Rena.
-Dzięki-Cmoknęłam go w policzek. Basior się zarumienił.
-Lecisz z nami do zamku Pat? - zapytałam wskakując na Smoka.

<Pat???>

Powitajmy Pata!

Pat

Od Seanit c.d Tyv

-J-ja, mam straszny bałagan i, ten no....-Z pokoju rozległ się hałas.
-Sea?!-Tyvsa próbowała zajrzeć do pokoju.
-To Atreyu... Ostatnio jest strasznie niesforny, muszę mu poświęcać dużo czasu...-uśmiechnęłam się krzywo.
-Sea, przepuść mnie!-podniosła głos moja siostra i popchnęła mnie do środka. Wylądowałam na plecach a Tyv upadla na mnie. Za oknem zauważyłam znikający ogon smoka.
-Widzisz, wystraszyłaś go. Teraz będę musiała go szukać.
-Oh, przepraszam Seuś, nie chciałam. Martwiłam się o ciebie, ciągle tu siedzisz.
-Tak, tak, wiem, czy mogę już iść szukać Atreya?
-A tak-Tyv zeszła ze mnie a ja pobiegłam do drzwi.

<Tyv???>

czwartek, 21 sierpnia 2014

Od Tyvsy-c.d Okamie'ego

-Dzień dobry,nawet nie wiesz jak się cieszę-uśmiechnęłam się do niego,a potem przypomniałam sobie,że w moim pokoju jest jeszcze jedna z kucharek.Odwróciłam się w jej stronę.
-Pani,kończą się nam zapasy-powiedziała,już po raz dziesiąty tego dnia
-Wiem,Elen,naprawdę uwierz mi próbuję nasłoneczniać pola,żeby zwierzęta miały co jeść,ale ja jedna sama nie nadążam
-To co mamy zrobić,umrzeć z głodu?!-prawie,że zaczęła krzyczeć
-Nie,ale przestać wyrzucać resztki,nic się nie stanie służącym,jeżeli zaczną je jeść
-Czyli,że co wy Alfy,możecie sobie jeść porządne jedzenie,a my jakieś pomyje?!
-Moja droga,w innych watahach,była byś za to wychłostana,a większość ze służby umierała by,z głodu,więc ciesz się,że jak do tond miałaś co jeść-starałam się mówić spokojnie
-Co mnie to obchodzi jak jest w innych watahach?!-spojrzałam na Okami'ego,widać było,że chce coś powiedzieć:
-...


<Okami?>

Od Okami'ego-c.d Tyvsy

-"Ale co ci tu nie pasuje,może nawet uda ci się poderwać moją siostrę.Nie znajdzie nigdy,kogoś,aż tak odpowiedniego na miejsce swojego partnera,jak ty"- przekazała mi myślowo Tyvsa.
- Muszę jeszcze pomyśleć- powiedziałem.
Po kolacji od razu ruszyłem do mojego pokoju i położyłem się na łóżku. Przecież ja nie mogę żyć w pałacu. Całe życie spędziłem łażąc po ulicach wsi i żebrając a tu nagle proponują mi mieszkanie w pięknym zamku, pyszne jedzenie, ochronę. Czy umiem tak żyć? Zasnąłem z tą myślą. Następnego dnia postanowiłem. Co ma się stać to się stanie. Mam dość życia w biedzie. Tyvsa przemyślała wszystko i zaufała mi. Zostanę.
Pobiegłem szybko do komnaty Alfy i zapukałem.
-Proszę-usłyszałem głos Tyvsy
-Cześć- uśmiechnąłem się- Zostaję i nigdzie się nie wybieram.


<Tyvsa?>

środa, 20 sierpnia 2014

Od Tyvsy-c.d Indilii

-Masz dzisiaj urodziny?-spytałam się jej
-Tak-odpowiedziała i spojrzała w niebo.Zrobiłam to samo i jak zwykle zobaczyłam księżyc,tym razem naprzeciwko niego nie było słońca.
-Mogła byś mi,opowiedzieć o swojej religii,tak abym mogła cię lepiej zrozumieć.Jak na razie,nie rozumiem za bardzo,tego co robisz,ani nawet tego o czym mówisz,więc proszę wytłumacz mi to-muszę z nią dojść do porozumienia.


<Indila?Totalny brak weny O.o>

Od Indilii-c.d Tyvsy

Wzruszyłam ramionami.
-Jak tam chcesz. A teraz wybaczcie obowiązki wzywają.
-Jakie znów obowiązki?-zapytała Tyv.
-A co Cie to obchodzi? To moja wiara i jest to związane z moją przeszłością, z moimi przejściami. Sama powiedziałaś, że nie obchodzi Cie co przeszłam więc odpuść.
Wybiegłam z zamku i pobiegłam na dużą łąkę. Nastał już wieczór. Nagle łąka stałą się czerwona jak krew i moje oczy też. Pochyliłam łeb do ziemi tak, że mój nos jej dotykał. Zmieniłam się w człowieka. Wokół mnie zawirował czarny pył. Usłyszałam trzask gałęzi i wszystko zniknęło. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Tyv.
-Co to było?!-krzyknęła.
-Ofiara dla Boga-stwierdziłam poważnie.-To tradycja mojej watahy. W dzień urodzin oddajesz część swojej duszy w zastaw za tych których kochasz i szanujesz.
Wilczyca zaniemówiła. W sumie to się nie dziwiłam. Moja kultura nie była jedną z najmilszych. Pełno w niej było rytuałów i tym podobnych. A jeśli był ktoś na kim Ci zależało na przykład przyjaciel albo rodzina to życie stawało się jeszcze gorsze.


<Tyv?>

Tło

Mam nadzieję,że się podoba.
Chciałam do kolorować trochę bloga ;)
A i prawie bym zapomniał,nie pogubcie się,zmieniłam układ bloga ;)


Alfa,Tyvsa

wtorek, 19 sierpnia 2014

Od Tyvsy-c.d Indili

-Wiesz,że nie obchodzi mnie co przeszłaś...to moja watah i moje zasady!Nie życzę sobie takiego zachowania!-chciałam ją udusić,wredna mała...czasami naprawdę czuję,że nie nadaję się na alfę...gdy jestem wściekła nie potrafię racjonalnie myśleć.
-"Tyvsa,spokój,to tylko dziecinny wybryk...no może nie dziecinny,ale daj jej jeszcze jedną szanse"-zaczął bronić ją Maki
-"Po co?Po to,żebyś mógł z niej zrobić machinę do zabijania?!"
-"Nie.Wiem,że ją polubiłaś i wiem,że bolało by cię gdybyś musiała się jej pozbyć.Wiem,że mi nie ufasz,ale polecał bym,żebyś wzięła sobie moje słowa do serca"-ciekawe dlaczego rozmawialiśmy w myślach?
-In,twoje życie nie jest związane z tymi mocami...-zawahałam się,więc Maki mi podpowiedział:
-"moce się dostaje,nie po to,aby żyć dla nich,lecz po to aby one były dla nas"-powtórzyłam jego słowa
-"Dzięki"-podziękowałam basiorowi
-"Nie ma za co księżniczko"
-Ty tak sądzisz nie ja.Tak sądzi twoja wiara nie moja-odpowiedziała,zacięcie trzymając się swojego
-Nie odbiorę ci mocy,pozwolę ci zostać,ale będziesz musiała,żyć inaczej niż inny z tej watahy.Zakaże zbliżać ci się do członków Watahy Wiecznego Księżyca,przez następny rok i w raz z Sanarionem,nauczę cię naszych zasad,co do "poczucia to co ja",które będziesz musiała przyjąć.Co ty na to?-powiedziałam to spokojnie,bez nawet najmniejszego wahania.Spojrzałam na nią poważnie.


<Indila?>

Od Indili-c.d Tyvsy

Zaśmiałam się.
-Nie potrafię panować nad mocami? To był najlepszy przykład, że to potrafię-stwierdziłam.
Tyv milczała. Uśmiechnęłam się smutno.
-Myślisz, że to co zrobiłam mu przed chwilą było straszne? Musisz odwiedzić Francje-stwierdziłam.-tam wieszają za samo to, że krzywo się na kogoś spojrzysz. Albo Albania. Co na to powiesz? Tak też jest gorzej. Byłam tam czułam to. Kiedyś kiedy jeszcze byłam dzieckiem matka zrobiła mi to-pokazałam jej łapę a na niej znak gwiazdy.-Wypaliła mi to bo byłam nie grzeczna. Czyli odezwałam się nie pytana. Kiedyś ojciec zrobił mi to co ja Makiemu bo stwierdził, że przyda mi się szkołą życia. Przykro mi Tyv jeśli się zawiodłaś ale widziałam i czułam w życiu tyle cierpienia, że to co zrobiłam jemu-popatrzyłam na basiora-wcale nie jest takie złe.
-Nie jest takie złe?!
-Tak. Kiedyś babka powiedziała mi coś takiego: Kiedy będziesz starsza zrozumiesz, że życie to nie bajka tylko koszmar. W tym dniu przechodziłam rytuał.
-Jaki rytuał?
-Przejścia. Starsze wilki z mojej watahy wrzuciły mnie do jakieś głębokiej dziury. Siedziałam tam kilka tygodni bez jedzenia i picia. Miałam się modlić żeby przeżyć. Przepraszam jeśli nie rozumiesz dlaczego zrobiłam to Makiemu ale nie oddam Ci moich mocy z jednego ważnego powodu.
-Jakiego? Zemsty?-prychnęła.
-Nie i to nie była zemsta. On musiał poczuć to co ja czułam. Tak się uczyłam. Wierzę w innych bogów niż ty Tyv nie zapominaj o tym proszę. A co do powodu. Zabierz je a zginę. Moje życie na zawsze jest już związane z tymi mocami. Możesz myśleć, że chce cię oszukać. Jeśli tak to się przekonaj. Zginę jeśli tylko spróbujesz mi je odebrać. I pamiętaj to co z nim zrobiłam nie było nawet żartem w porównaniu z tym co przeszłam.


<Tyv?>

Od Tyvsy-c.d Indilii

-Dlaczego to zrobiłaś?!-spojrzałam na nią zawiedziona,miałam nadzieję,że nie jest tak,na jaką wskazują jej moce
-Bo chciałam się zemścić-podeszłam do Maki'ego,leżał na podłodze poturbowany.Miał oczy otwarte i patrzyła na mnie.
-Nic ci nie jest?-spytałam się go,a on uśmiechnął się
-Chyba jednak mnie lubisz,nie martwiła byś się-spróbował się podnieść jednak się zachwiał i znowu upadł na podłogę.
-Wiesz,jak jesteś spokrewniony z tymi dobrymi bogami to martwisz się o każdego-pokiwał głową przecząco
-Księżniczko,jesteś w błędzie i to ogromnym,ty nie potrafisz taka być,nie okłamuj się-miał rację,nie raz chciałam kogoś zabić,czy po prostu skrzywdzić.Nie potrafiłam być jak Seuś,bezbronna,niewinna.Nie pasowałam do słońca...Odwróciłam się w stronę Indilii.
-In,za to,że nie potrafisz panować nad swoimi nowymi mocami,jestem zmuszona ci je odebrać,albo...-przerwałam
-Albo co?-spytała się
-Albo będę zmuszona cię wygnać-powiedziałam to z ciężkim sercem,poczułam,że Maki stanął za mną,chwiał się lekko.Wokół zapadła cisza,chwilę bałam się,że brat Sanariona dojdzie do wniosku,że nie zgadza się na to,abym popsuła jego robotę.Jednak on milczał...wiedział,że mnie nie powstrzyma...

<Indila?Wiem,jestem zła>

Od Indilii-c.d Tyvsy

Otworzyłam powoli oczy. Nagle poczułam, że coś kuje mnie w brzuchu. Ból był tak przeraźliwy iż pożałowałam, że się obudziłam. Ale jestem uparta więc usiadłam.
-Co..? Co ty robisz?!-krzyknął biały basior.
-Wstaje a nie widać?-warknęłam.
Po chwili byłam już za drzwiami. Tyv kłóciła się o czymś z Makim. Byli tak zajęci sobą, że mnie nie zauważyli. Stałam tak przez chwilę i się patrzyłam. W końcu miałam już dosyć.
-Możecie łaskawie przestać-powiedziałam cicho.
Jednak wilki od razu zamilkły. Mój głos działał tak od zawsze. Kiedy ja mówiłam wszyscy nagle milki. Bardzo to było pomocne.
-To przez niego tak Cie bolało-powiedziałam oskarżycielsko Tyvsa.
Spojrzałam na basiora złowrogim spojrzeniem. Ten aż się cofnął. nie wiem czy wiedział ci się teraz stanie ale czas aby zaczął się mnie bać.
-Przez ciebie-uśmiechnęłam się jadowicie.
W korytarzu zrobiło się całkowicie ciemno. Moje oczy świeciły się teraz jak słońce. Popatrzyłam na Mkiego a ten ugiął kolana i uklęknął. Jęknął. nadal patrzyłam mu w oczy.
-Przestań-wyjęczał.
-Trzeba było nie dawać mi tej mocy-stwierdziłam cicho.-Teraz jestem silna. Znacznie silniejsza niż Ci się wydawało-szepnęłam.
Jęknął po raz kolejny. Na jego ciele zaczęły się pojawiać rany. Tyv chciała coś zrobić ale oddzieliłam ją magiczną barierą. Wilczyca krzyczała i szarpała się ale to nic nie dało. Maki wyszeptał coś ale nie słyszałam albo nie chciałam słyszeć. Doskonale wiem co on teraz czuje-pomyślałam.-sama to kiedyś czułam. Kiedy unałąm, że już mi zapłacił po prostu odwróciłam wzrok. W komnacie zrobiło się jasno, Maki upadł, Tyv do mnie podbiegła a ja nadal czułam ból ale bardzo dobrze go ignorowałam.

<Tyvsa?>

Od Tyvsy-c.d Indlii

Podbiegłam do wadery i schyliłam się nad nią.Spojrzałam na jej klatkę piersiową oddychała,jednak jej oddech był nierówny.Usłyszałam trzask drzwi.Do komnaty wszedł Sanarion.Podszedł do mnie i odsuną mnie na bok.Zaczął badać Indilę.
-Mogła byś mi przynieść Zioło Moon z mojej dawnej komnaty i błagam nie połam sobie łap,nic jej poważnego nie jest-kiwnęłam pyskiem na tak i wyszłam ze swojego pokoju,po czym ruszyłam korytarzem do pomieszczenia w którym dawniej spał San.Gdy weszłam do jego komnaty na wprost drzwi zobaczyłam ogromną półkę,z różnymi słojami,pudłami i malutkimi zbiorniczkami na płyny.Każdy z pojemników był podpisany.Ruszyłam w stronę zbiorów,mojego partnera i zaczęłam szukać Zioła Moon.Znalazłam je koło jakiegoś płynu.Zioło,było w niedużym słoiczku,który wzięłam w pysk i ruszyłam w powrotną drogę.Gdy otworzyłam drzwi mojej komnaty,zobaczyłam,że Maki przestał udawać dobrego i w najlepsze bawił się moją szczotką.
-Do czego ci to,przecież jesteś wilkiem,a nie człowiekiem?-spojrzałam na niego spod łba i skierowałam się w stronę Indilii i Sana.Podałam basiorowi słoiczek.Odwróciłam się w stronę Maki'ego,patrzył na nas z niewzruszoną miną.
-Co się tak gapisz?!-wydarłam się na niego,mam go serdecznie dość.To przez niego In teraz cierpi,musiał coś jej zrobić,albo choćby nadużyć na niej swojej mocy!
-A co nie mogę,księżniczko?
-Nie nie możesz,przez ciebie Indila,teraz źle się czuje!Ona straciła przytomność prze twojej wygłupy!
-A co mnie to obchodzi?!Mam głęboko,to co jej się dzieje.Wiesz o tym,że życie to jedne wielkie pasmo nieprzyjemności,co nie Tyv?!Wiesz o tym lepiej niż ktokolwiek inny,więc co ci szkodzi,żeby ona troszeńkę pocierpiała?-uśmiechnął się
-Szkodzi,mi to,że cierpi przez ciebie,debilu!
-A z kont wiesz,że przez mnie?
-Bo była z tobą,przez cały czas,od kiedy jej nie widziałam
-Może to po prostu niestrawność...-przerwałam mu nieźle wściekła:
-Niestrawność!Ty sobie chyba,ze mnie żartujesz!
-Tyv,Maki,wyjdźcie błagam nie dajecie się skupić-poprosił nas biały basior.Posłusznie zrobiłam to o co mnie prosił,a Maki,mimo ociągań wyszedł z komnaty w raz ze mną.


<Indla?>

Od Indilii-Konkurs

Cały dzień nie miałam co robić więc postanowiłam pozwiedzać tereny watahy. Pochodziłam trochę tu i tam. Powłaziłam tam gdzie nie wolno. To ostatnie chyba sprawiało mi najwięcej przyjemności. Ale taka już jestem. Następnie wybrałam się do Smoczego Zaułka. Było tutaj nawet ładnie. Może byłoby lepiej gdybym widziała normalnie anie przez dotyk. Jednak życie nigdy nie było jakoś specjalnie urokliwie więc co za różnica? W sumie żadna. Weszłam do lasu. Był dosyć duży. Kiedy przeszłam kilka kliometrów drzewa zaczęły ciemnieć. Znaczy ich kora. Po przejściu kolejnych paru metrów drzewa zrobiły się całkiem czarne. Liście czy też igły były szare lub także czarne. Tylko rośliny na dole nie były ciemne. One raczej były ciemno zielone albo zielone w czarne plamy. Było do dość dziwne ale najlepsze czekało jeszcze przede mną. Po przejściu tego "lasu" zobaczyłam most który prowadził przez niedużą rzekę. Rzeka ta nie byłą jednak zwykła. Ona byłą z mgły. Widziałam już kiedyś coś takiego. Nie zanosiło się najlepiej. W moich stronach nad takie rzeki zapuszczały się tylko wilki z mojej rasy. Po przejściu mostka drzewa stały się jeszcze inne. Były teraz grube i rosły w dużych odległościach od siebie. Ich konary najpierw wyglądały jakby były złożone z jednej płyty ale potem rozchodziły się na wile różnych. Ponadto na drzewach nie było liści tylko coś co przypominało łuski węża. Nagle las zwężył się tylko do małej ścieżki. Drzewa teraz były nienaturalnie wąskie. Było na nich mnóstwo malutkich liści, które się świeciły. Na dole było także mnóstwo krzaków, które emitowały coś jakby światło. Na samym końcu ścieżki korony drzew schodziły się jakby w jedną. W środku tych koron było coś na podobieństwo portalu. Jednak kiedy podeszłam bliżej światła zgasły. Teleportowałam się do swojej jaskini. Otworzyłam jedną z ksiąg, które miałam i zaczęłam czytać. Tak jakby. Wyczytałam, że ten las do którego weszłam najpierw nazywał się Lasem Umarłych. Potem była rzeka nazywała się Biała Mgła. Następnie był Portal Światła. Miały długą i mroczną historię. W skrócie stworzyła to jakaś bogini, która pragnęła zemsty. Każdy kto tam wchodził stawał się przeklęty. No chyba, że miał żywioł śmierci. Tak jak ja.

Dodaję 3 tereny:

Las Umarłych














Las Umarłych to droga, która prowadzi do Białej Mgły. Działa jako ostrzeżenie dla tych którzy tam wejdą.

Biała Mgła












Biała Mgła to rzeka dusz. Jeśli ktoś do niej wpadnie to straci dusze i swoje ziemskie życie. Będzie się potem błąkał po jej dnie do końca świata.

Portal Światła










Portal Światła jest wytworem bogini, która pragnęła zemsty na tych którzy ją skrzywdzili. Jeżeli ktoś tam dojdzie to zginie.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Tyvsy-Konkurs

-San!Wstawaj!Obudź się!-krzyczałam na basiora,który nie chciał się obudzić.Leżał na mnie całym swoim ogromnym cielskiem.Na moje krzyki wilk tylko mocno zachrapał,wściekła wyczarowałam trochę wody i chlusnęłam mu nią w pysk.Sanarion momentalnie podniósł się ze mnie i zaczął jęczeć:
-Za co to?Co ja ci takiego zrobiłem...-przerwałam mu:
-Leżałeś na mnie tak,że nie mogłam się ruszać,ani nawet oddychać-wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę lustra.Moje futro było całe potargane...nie wspominając już o włosach,które sterczały we wszystkie strony.Ogólnie miałam kawał roboty na poranek.Wyczarowałam rękę z wody i sięgnęłam po szczotkę,która stała na stoliku,obok lustra.Zabrałam się za szczegółowe rozczesywanie splątanej sierści.Ciekawe,jak radzą sobie wilki bez mocy?Poczułam za sobą obecność San.Odwróciłam się w jego stronę i pocałowałam go.Basior uśmiechnął się do mnie.Wróciłam do czynności,którą wcześniej wykonywałam.
-A nie łatwiej by,było nauczyć się zmieniać w człowieka?-spytał się mnie nagle
-Nie...to znaczy tak,ale nie chcę przeczyć naturze...jestem wilkiem to już nim zostanę-odłożyłam szczotkę na swoje miejsc i przyjrzałam się swojemu dziełu.Wszystkie nawet najmniejsze włoski były na swoim miejscu.
-Nie przeczyć naturze...Tyv,ty używasz wody jako ręki!
-No,moce mam od urodzenia,więc to...normalne
-Tak ale każdej musiałaś się nauczyć,tak samo jak byś musiała nauczyć się zmieniać w człowiek-westchnęłam
-Błagam,daj spokój-ruszyłam w stronę drzwi komnaty,a basior za mną.Gdy otworzyłam je ruszyłam korytarzem,a potem obrałam swój codzienny kurs,czyli jadalnie.Po paru minutach udało mi się dotrzeć do ogromnego pomieszczenia,w którym unosił się przepiękny zapach mięsa.Spojrzałam na stół,był pusty,zapewne reszta już zjadła.Usiadłam na swoim miejscu,a Sanarion koło mnie.Do pokoju weszła jedna,ze służących.Wiozła na wózku,jedzenie,dla nas.Jeden z talerzy postawiła,przed mną a drugi przed Sanem.Zaczęliśmy jeść.
-Lecisz,ze mną do Smoczego Zaułka?-spytałam się w trakcie posiłku
-Po co tam jedziesz?
-Chcę uzupełnić mapę
-Aha...zaplanowałem sobie na dzisiaj trochę szperania po bibliotece...-cały Sanarion,byle tylko nie musieć opuszczać przytulnego zamku
-Wiesz jak nie polecisz ze mną dzisiaj to zabiorę cię następnym razem
-Jeżeli polecę z tobą dzisiaj,to i tak zabierzesz mnie następnym razem,znam cię-uśmiechnął się do mnie i dokończył swoją porcję
-No dobra,jak chcesz,ale pamiętaj potem się nie wymigasz
-Okey-podniósł się i pocałowała mnie w policzek,a potem spojrzał na mój talerz
-Masz to zjeść,ostatnio prawie nic nie jesz
-Oj,daj spokój
-Nie,nie dam-odsunęłam od siebie jedzenie-bo cię nakarmię-wstałam od stołu i ruszyłam w stronę wyjścia-wracaj tu masz to zjeść!
-Nie licz na to i do zobaczenia,za parę godzin-odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się.

~*~*~

-Dobra jesteśmy,przy zamku-mówiłam sam do siebie-czyli z tyłu są ogrody...-zaczęłam iść za zamek.
-Saphira,jak nazywacie Twierdzę Setha?-spytałam się smoczycy
-Fortress Brón,czyli po twojemu,Twierdza Smutku
-Auriel,możesz to zanotować?-siostra Sana kiwnęła głową.Rano,gdy doleciałyśmy tu z Saphirą,zaofiarowała mi swoją pomoc.Obiecała,że będzie notować wszystko co jej powiem.Okazało się,że jej pomoc jest niezbędna,bo niestety papier nie jest wodoodporny i sama pisać bym nie mogła.Auriel,zaś nie miała z tym najmniejszych problemów,bo umie zmieniać się w człowieka.
-A ogród?
-Gairdín Megan I,Ogród Megan I
-To też?-spytała się siostra mojego partnera
-Tak,notuj wszystkie nazwy i informacje,które zdają ci się ważne-uśmiechnęłam się do niej-To ten "przeklęty" ogród tak?
-Owszem,chcesz go zwiedzić,czy się boisz?-smoczyca zaśmiała się
-Jestem tu bez Sana,więc nie-ruszyłam,przez bramę ogrodu.Rośliny,które zobaczyłam były cudowne,we wszystkich kolorach tęczy.Na niebie świeciło słońce-Na to miejsce działa czar z kapliczki Suna?-spytałam się towarzyszek
-Nie,to sprawka Setha...pielęgnuje,to miejsce dla Meg-odpowiedziała Saphira i zrobiła smutną miną.
-Brakuje ci jej?-spytałam się
-Trochę,ale wiesz to już tyle lat,a z resztą teraz to bardziej brakuje mi Kendry
-Co jest za ogrodem?-starałam się zmienić temat
-Murascaille Megan I,zatoka Megan I
-Też tam świeci słońce?
-Tak-ruszyłam,przed siebie przeszłyśmy cały ogród,aż w końcu naszym oczom ukazało się morze.
-Morze Breeńskie?-bardziej stwierdziłam fakt,niż zadałam pytanie
-Owszem,Farraige Breeńskie-spojrzałam na morze,po stronie Smoczego Zaułka wygląda dużo ładniej niż,u nas.Na brzegu była przystań,stara zepsuta przystań.Auriel najwyraźniej widziała,że spoglądam w stronę dawnego portu,bo powiedziała:
-Za życia Setha,tamto miejsce tętniło życiem,przywożono tu najróżniejsze produkty,nawet nie wiesz jakie piękne statki tu cumowały-uśmiechnęła się
-Podejrzewam i wiesz trochę pamiętam to miejsce,może i miałam nie cały rok jak to wszystko padło,ale nadal pamiętam niektóre z tych miejsc...są dla mnie zbyt cenne,bym mogła zapomnieć-odwzajemniłam jej uśmiech.
-Mało kto pamięta coś z dzieciństwa,masz dobrą pamięć 
-Z kont przywożono tu towary?
-Ze wszystkich stron świata,z Chorwacji,Francji,Norwegi,Niemczech,Grecji...ten port łączył,ze sobą cały świat-powiedziała Saphira,a Auriel,zaczęła notować jej słowa
-Kiedy powstał?
-W 458 roku-ale ona ma pamięć,ale co ja mam się dziwić w końcu jest smokiem
-A ogród?
-1115
-Twierdza?
-Najpierw na jej miejscu stał lekko inny budynek,ale o podobnych rozmiarach,zbudowano go w 349 roku.Został zniszczony,w trakcie najazdu,jednej z watah wilków,na Smoczy Zaułek,13 lat później.W 398 roku,na jej miejscu powstała nowa twierdza ta którą znamy dzisiaj
-Aha...dzięki
-Chcesz,coś jeszcze wiedzieć?
-Nie tyle starczy,co powiecie na polowanie?
-Z wielką chęcią-odpowiedziały chórem.Resztę popołudnia spędziłyśmy na polowaniu.Zjadłam trochę mięsa,jednak nie dużo,jak zwykle nie byłam głodna.Gdy zaczęło się robić ciemno,Saphira zaniosła mnie do domu.W zamku rozstałyśmy się,a ja ruszyłam do biblioteki,przed mną długa noc mam dużo roboty...


Dodaję 3 tereny:

Twierdza Smutku

Najpierw na jej miejscu stał lekko inny budynek,ale o podobnych rozmiarach,zbudowano go w 349 roku.Został zniszczony,w trakcie najazdu,jednej z watah wilków,na Smoczy Zaułek,13 lat później.W 398 roku,na jej miejscu powstała nowa twierdza ta którą znamy dzisiaj.Po twierdzy i jej okolicach,przechadza się duch,jej ostatniego władcy,Setha.Jej smocza nazwa brzmi Fortress Brón.

Ogród Megan I

Jest to jedno z niewielu miejsc,w których świeci słońce.Powstało w 1115 roku.Jego nazwa,ma uczcić miłość Setha,Megan.Ogród ten jest przeklęty,każda z par,która uda się tu na wspólny spacer,nie dożyje starości i zginie tragicznie.Jest nawet jedna legenda o tym miejscu <<klik>>.Smoczą nazw tego miejsca brzmi Gairdín Megan I.

Zatoka Megan I

Piękna zatoka,przylegająca do Ogrodu Megan I,tak samo jak w ogrodzie świeci tu słońce.Przy brzegu został w 458 roku zbudowany port.Niestety przystań jest dziś ruiną i tylko może dawać niewyraźny obraz swojej dawnej świetności.

Od Indilii-c.d Tyvsy

-Tak-powiedziałam.
Poszliśmy do zamku. Albo może tak mi zdawało. Nie czułam się najlepiej jeśli można to tak ująć. Kręciło mi się w głowie, wszystko mnie bolało, niedobrze mi było i gorąco mi było. Ogólnie nie lubiłam ciepła le to raczej przypominało coś innego. Jakbym stała w ogniu. Weszliśmy do dużej komnaty. Nikogo tam jeszcze nie było. Czyli zaraz przyjdzie-pomyślałam. Usiadłam i zaczęłam szybciej oddychać. Czułam się tak jakbym za chwilę miało mi zabraknąć powietrza. Coś jest nie tak, nie tak.
-In dobrze się czujesz?-zapytali jednocześnie Maki i Tyvsa.
Poczułam, że robi mi się słabo. Przed oczami zrobiło mi się na chwilę ciemno a potem znów jasno i tak na zmianę. Poczułam jeszcze, że upadam a potem nic już nie czułam.


<Tyvsa?>

Od Tyvsy-c.d Indili

-Brat,chce cię widzieć,powiedziałam mu o wszystkim-Maki,spojrzał na mnie spod łba
-Po co?-wstał z Indilii i podszedł do mnie
-On ma prawo wiedzieć
-Nie,nie ma-jego twarz zrobiła się smutna,a gdy Indila,zaczęła iść w jego stronę odwrócił pysk tak by nie widziała,że jest słaby.
-"Najpierw,się z nią bawisz,a teraz,udajesz kogoś kim nie jesteś...po co?"
-"A jakoś tak,nie dasz się pobawić?"
-"Nie,nie nią"
-"No to daj sobą"-udałam,że tego nie usłyszałam
-Indilo idziesz z nami?-spytałam się wadery
-Z nami?!Nie powiedziałem,że idę!-widać,było,że był zirytowany
-Ale,jesteś na terenie mojej watahy i mam prawo ci rozkazywać
-Ale,ja jestem bogiem...-przerwałam mu:
-Tutaj nie masz władzy,a twoja moc na ziemi jest słabsza niż moja-zrobił zrezygnowaną minę
-Wygrałaś,brawo,1000 punktów dla Tyvsy-przewróciłam oczyma-A In idzie z nami,prawda?-spojrzał na waderę.

<Indila?>

Od In-c.d Tyvsy

Uśmiechnęła się do Tyvsy. Potem ona poszła a ja zostałam na polanie. Po kilku minutach zjawił się Bóg Śmierci.
-Więc masz na imię Maki-zaczęłam.
Myślałam, że będzie zły on jednak nie był.
-Tak-przyznał.
Resztę dnia spędziła na rozmowie z nim. Potem ganiała się z Makim po polanie. W pewnej chwili przewróciłam się a on na mnie. Ktoś wyszedł zza krzaków. Oboje zwróciliśmy się w tamtą stronę. Okazało się, ze to Tyv.

<Tyvsa? Brak weny>

Snow odchodzi!

Snow
Wiek: 6 lat
Płeć: samiec
Sterował: Lizi1


Oby jego dalsze życie,było szczęśliwe...

sobota, 16 sierpnia 2014

No i mamy pare...

Od dzisisj para zostaja Tyvsa i Sanarion!
Życzmy im szczęście;)

Od Tyvsy-"Różni, a jednak tacy sami..."

Sanarion, zaciągnął mnie do lasu nie opodal zamku, mówił, że chce mi pokazać jakieś piękne miejsce.Teraz gdy stałam przed jeziorkiem, które jego zdaniem było cudowne, zastanawiało mnie to czy przypadkiem jego ładne nie jest inne niż moje. Skłoniłam San, aby sie polozyl, zrobil to niechętnie. Czemu jestesmy tacy inni, a jednak czasem tacy podobni?! Wilk leżał bez ruchu, patrząc sie z utensknieniem na niebo. Wiedziałam, co sprawiło, że patrzył w tamtą strone.Lekki zarys słońca. Jedyne co ostatnio go interesuje.Spojrzalam na jedno z drzew blisko nas, siedział na nim kruk, dziwnie znajomym. Patrzył sie na nas nad naturalnie czerwonymi slepiami. Zdawały sie byc jedyna rzeczą w ktora mogła bym patrzeć cały czas.Gdyby należały do jakiegoś basiora, na pewno próbowała bym mu je ukraść i włożyć na miejsce pustych, zielonych oczu Sanariona. Patrzyłam sie tak na kruka, a on na mnie. Obydwoje podziwialismy siebie nawzajem. Nagle nad ptaszyskiem uniósł się zarys Makiego, wtedy wiedziałam dlaczego ptak zdawał mi się taki znajomy.
-"Widzę, że takiego mnie lubisz"-usłyszałam w głowie,jego głos
-"Nigdy cię nie będę lubić więc...nie"-odpowiedziałam z lekkim wachaniem
-"Tyvso, mnie nie oszukasz"
-"Oszukam każdego"
-"Nie mnie, nie wilka, który zna przyszłość"-położyłam pysk na łapie Sana i zamknęła oczy.Gdy poczułam jego gęste futro pod swoja szyją, przestałam czuć różnice między nami...tęskniłam za jego bliskością, za ciepłem, które od niego bije.
-Zostaniesz moja partnerka?-jego głos lekko drżał, jednak było w nim tyle uczucia, że nawet nie musiałam podnosić łba, żeby wiedzieć, jaki ma wyraz twarzy.
-Tak-podnioslam się i pocałowałam go w pysk.Spojrzał na mnie z radością, a potem znów złożyłam się na jego łapie. Zamknęła oczy i mocno się w niego wtuliłam. Bałam sie, że zniknie. Po okolicy rozniosło się doniosłe krakanie i wtedy przypomniałam sobie o Makim.O dziwo tym razem ucieszyła mnie jego bliskość...

Czym są Punkty Życia?

Punkty Życia(PŻ) służą do tego aby informować mnie,czy nie powinnam was wygnać.

Każdy wilk na początku ma 100 Punktów Życia.
Punkty Życia,są do wygrania w niektórych konkursach,są one odejmowane,gdy wilk nie pisze opowiadań,bądź nie bierze udziału w konkursach.
Za nie pisanie opowiadań przez 2 tygodnie odejmuję 25 PŻ.
Gdy wilk,ma 0 PŻ,zostaje wygnany.

Nom i to tyle;)
Nie ogarnąłeś o co chodzi?
Więc zapraszam na PW...


Alfa,Tyvsa

piątek, 15 sierpnia 2014

Konkursy i tysiąc innych rzeczy...

No dobra,najpierw ochrzan:

Macie zacząć pisać!
Bo znowu zacznę wywalać!
Jesteście leniwcami!

Potem podziękowania:

Dzięki Ci Indilo,za pisanie.
I dzięki Tobie Seuś,jednak,Tobie to tak średnio,bo mogła byś już odpisać,na ostatnie op :D

Kolejny ochrzan:

Okami odpisz,odpisz,odpisz,odpisz,odpisz!
Alex to samo co do Okami'ego

Info:

1.Dodałam "Postacie Dodatkowe",
2.Bety zostały przeniesione do Alf
3.Planuję zrobić nowy nagłówek...ale to tylko plany :P,
4.W najbliższej przyszłości wprowadzę sklep i pieniądze,
5.Wprowadzam Punkty Życia(PŻ) W następnym poście opiszę co to :P
6.Zmieniam menu

Konkurs dla Wilków Bez Mocy

I tu właśnie miałam wielki,ogromny dylemat...czyli co wymyślić,aby każdemu pasowało...
Więc doszłam do wniosku,że zrobię konkurs na opowiadanie...
Ciekawe o czym no nie?
A o tym,jak,to dowiadujecie się,że Sun daje wam moce

Zasady:

1.Rhydian,Sanarion,Alfy i Wieczni,nie mogą wziąć udziału,w tym konkursie,dla nich mam inny,
2.Opowiadanie ma zawierać co najmniej 40 linijek,
3.Każdy ma obowiązek wziąć w nim udział,inaczej odejmuję mu Punkty Życia,a dokładniej 25 PŻ,
4.Można wysłać tylko jedną pracę,

Nagrody:

1. miejsce możliwość nauki magii u Tyvsy(bo tylko najlepszy może zatrzymać moce) i +50 PŻ

Reszta +25 PŻ

Wygrany zostanie wybrany przez was w głosowaniu.

Konkurs dla Wilków z Mocami i dla ochotników

I tu mam fajną propozycję,a mianowicie uzupełnienie mapy SZ(Smoczego Zaułka),bo mapa już jest gotowa,ale nie ma na niej nazw.
Za pewne zastanawiacie się jak uzupełnić mapę :D
Wystarczy,że napiszecie opowiadanie o jednym z miejsc w SZ,dacie mu nazwę,opis i zdjęcie.
Nic trudnego no nie ;)

Zasady:

1.Opowiadanie ma zawierać co najmniej 20 linijek,
2.Zdjęcie terenu musi być w dobrej jakości,
3.Wilki z mocami i Rhydian mają obowiązek wziąć w nim udział,inaczej odejmuję 25 PŻ,
4.W konkursie mogą brać udział ochotnicy,
5.Można wysłać nieograniczoną ilość prac,
6.W jednym opowiadaniu,może się znajdować kilka terenów(poprawka z dnia 19.08.2014),ale opowiadanie ma liczyć w wypadku dwóch terenów co najmniej 40 linijek,w wypadku trzech 60 liniejek i tak dalej.Wilki,które napisały przed poprawką nie muszą poprawiać op,tak aby pasowały do nowej zasady ;)

Nagrody:

Brak miejsc,każdy dostaje to samo ;)

Za każdy teren +30 PŻ i dołączenie terenu do SZ

Dla nie ogarów podpisz:to jest mapa SZ
















Obydwa konkursy trwają do 10 września!
Powodzenia!



Alfa Tyvsa

piątek, 8 sierpnia 2014

Od Tyvsy-c.d Indilii

-Szkoda,że ją miała...czasami lepiej żeby niektórzy się mylili...
~Moim zdaniem dobrze~czy on na prawdę nie może choć na chwilę dać mi spokoju
~Spadaj!~krzyknęłam do niego w myślach
~Bo co?~doszłam do wniosku,że nie ma co się z nim kłócić
-Czy ja wiem...
-Różne stworzenia,mają różne zdania,na niektóre tematy-uśmiechnęłam się do niej.Dopiero teraz spostrzegłam,że od Indilii,emanuje coś bardzo potężnego,mrocznego...


<Indila?>

Od Indilii-c.d Tyvsy

Spojrzałam na Tyvse. Kiwnęłam głową w stronę Boga Śmierci. Ten od razu zniknął.
-Nic mi nie zrobił-powiedziałam.
-Ale..?
-Tyv ja po prostu coś sprawdzałam.
-Co?
-Moja babcia powiedziała mi kiedyś, że jestem Ciemnością, Złem, Śmiercią... Więc chciałam to sprawdzić.
-I..?
-I miała rację. Jak zawsze.


<Tyvsa?>

Od Tyvsy-C.D

-"Nie będzie"-odpowiedziałam
-"On czeka,pomyśl,łatwiej to powiedzieć mi czy jemu?"-spojrzałam w jego czerwone ślepia,bez wahania powiedziała bym,że go kocham...bo go nie kochałam.
-Kocham cię,Sanie-Maki się uśmiechnął,a ja udając,że jest Sanarionem,wtuliłam się w jego czarne futro.
-"Grzeczna dziewczynka,świetna z ciebie aktorka"
-"Po co ci to było?"
-"Żeby mieć pewność,że nie pozwolisz mu o niczym wiedzieć,mała"
-"Czemu,chcesz,żeby on o niczym nie wiedział"
-"Bo...mi przeszkodzi"-kłamał
-Tyv,idź spać,proszę-powiedział do mnie Sanarion,podniosłam łeb i spojrzałam na niego,nie był już Makim,był sobą.Moim Sanem.
-Dobranoc-wydusiłam z siebie,na jego słowa
-Kolorowych snów,wnuczko słońca-chwilę jeszcze myślałam,o bracie Sana,ale w końcu,moje myśli,stawały się coraz bardziej ospałe,powoli zapominałam o wszystkim co mnie dręczyło...Zasnęłam

~*~*~

Obudziłam się wczesnym rankiem,Sanariona już nie było w łóżku.Rozejrzałam się po komnacie w poszukiwaniu,białego basiora.odnalazłam go przy oknie.Wstałam i podeszłam do niego.Po wczorajszych zdarzeniach nie było śladu,czułam się normalnie i nie chwiałam się ani trochę.
-Cześć-przywitałam się z nim,gdy byłam obok
-Hej-basior odwrócił się w moją stronę przysunęłam się do niego i cmoknęłam w pysk.Basior się uśmiechnął.
-Ej,bo się jeszcze przyzwyczaję
-No i,dobrze-zaburczało mi w brzuchu-chodźmy coś zjeść
-Dobra-wyszliśmy z pokoju,szliśmy chwilę,gdy znaleźliśmy się przy pokoju Seanit,przystanęłam,a San zrobił to samo.
-Spytam się jej,czy zje z nami-zapukałam do drzwi siostry,po paru sekundach je otworzyłam.Zobaczyłam Seanit,miała wystraszoną minę
-Co się stało?
-Nic,nic...-spróbowałam wejść,jednak siostra mi na to nie pozwoliła
-Sea?


<Seuś???>

Od Tyvsy-c.d Indilii

Ze snu obudziło mnie...coś dziwnego,ni to ból ni to strach.Nie wiedziałam co to.Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno,spojrzałam w kierunku Smoczego Zaułka,bił z tamtej okolicy blask,nie duży,ale dziwny,magiczny.Wybiegłam z komnaty.Po przejściu paręnastu korytarzy i usłyszeniu kilku "Dzień dobry,Pani",wydostałam się na zewnątrz,gdzie mogłam biec,zdecydowanie szybciej.Po około pół godzinie,dotarłam do miejsca z którego,jak wcześniej mi się zdawało bił ten dziwny blask.Znalazłam się w Mrocznym Lesie.Zaczęłam węszyć.Wywęszyłam Indilę,ruszyłam jej tropem.Znalazłam ją przy jakimś jeziorku.Siedziała ni to wystraszona,ni to zadowolona.Co się miałam dziwić,przecież to miejsce,potrafi zrobić z wilkiem dziwne rzeczy.
-Witaj!Co tu robisz?-spytałam się wilczycy
-"Nie odpowie ci!Jest już moja!"-czego on znowu chciał?!
-"Daj jej spokój,nie masz prawa..."-przerwał mi:
-"Mam,sama się zgodziła"-przed mną pojawił się Bóg Śmierci.Indila wytrzeszczyła oczy.
-Widzisz go?-spytałam
-Tak-odpowiedziała
-Jakim cudem?
-Tyfuś,mała się pogubiła,co?Nie tylko dzieci Bogów mogą nas widzieć,ale też nasi wybrańcy-O nie on...on nie mógł,dlaczego,akurat Indilę!
-Wy się znacie?
-Aż za dobrze
-Moim zdaniem,za mało się znamy...chociaż nie ja znam cię bardzo dobrze,lepiej od Sanariona.Ten dureń,nie widzi...-wściekł mnie
-To twój brat,Maki,on chciał cię uzdrowić!Rozumiesz to,chciał ci pomóc!-basior na słowo Maki,skrzywił się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Przestań tak do mnie mówić,rozumiesz!-jak dziecko,normalnie jak dziecko
-A ja mam do ciebie mówić?-spytałam drwiącym głosem
-Bogu
-Nawet na to nie licz-odwróciłam się w stronę Indilii
-Co on ci zrobił?


<Indila?>

czwartek, 7 sierpnia 2014

Od Tyvsy-c.d Seanit

Seanit wyszła,coś mi nie grało w jej zachowaniu,cały czas gdzieś uciekała.Odsunęłam się od basiora i spojrzałam przez okno,na niebo,na którym o dziwo,ukazywał się zarys słońca.
-Widzisz je?-spytałam
-Co?
-Słońce..wiem za pewne uważasz mnie za...-przerwał mi:
-Nie nie uważam...też je widzę-uśmiechnął się-A teraz wracaj do łóżka,musisz odpoczywać-przy pomocy Sana,doczłapałam do łóżka.Basior pomógł mi się wygodnie ułożyć,a potem położył się koło mnie,tak aby łatwo było mi się wtulić w jego puszyste futro.Co oczywiście zrobiłam.Leżeliśmy tak długą chwilę w ciszy,rozkoszując się swoją bliskością.
-Przepraszam-zaczęłam
-Za co?-przechylił pysk tak,że patrzeliśmy sobie w oczy
-Za to jak cię potraktowałam
-To się teraz nie liczy
-Liczy,San,liczy...popełniłam błąd...chyba,bo pamiętaj,że nadal prawdopodobieństwo twojej śmierci jest ogromne-skrzywiłam się
-Zawsze było,Maki,od zawsze mógł mi sprezentować "zaszczyt",zwany śmiercią
-Ale...
-Nie ma ale,błagam nie psuj mi jedynego dnia,gdy może mi się zdawać,że mnie kochasz
-Ja cię kocham i zawsze będę kochać-schowałam swój pysk,w jego futrze,nie chciałam,żeby zobaczył,że się waham.Nie wiadomo,czemu,czułam,że coś jest nie tak,że powinno być inaczej...ale nie chciałam żeby było inaczej.
-Nie wierzę
-To uwierz
-To spójrz mi w oczy i bez ucieczki,to powiedz-wychyliłam pysk i spojrzałam mu na powrót w oczy.Zawahałam się.
-"Powiedz to"-zamiast Sana,przed mną pojawił się Maki-"Nie piszcz pomagam ci,powiedz to do mnie,wiem,że będzie łatwiej"

...
...
...
...

C.D.N  To napięcie :D

Od Indilii-c.d Tyvsy

Spojrzałam na zioła.
-Zostaw je. Właściwie to nie są mi potrzebne-stwierdziłam.
Wróciłyśmy do reszty watahy. Położyłam się jak zawsze z daleka od wszystkich. Oni śmieli się, rozmawiali i żartowali... Ja nie potrafiłam. Nie byłam taka jak oni. Byłam jak śmierć. Pożegnałam się cicho i poszłam spać. W nocy miałam koszmary... jak zawsze. Przyśniła mi się moja babcia... ta rozmowa... ostatnia...
~*~*~
-Wynoś się! Jesteś śmiercią! Wynoś się! Umiesz nieść tylko nieszczęście i ból! Wynoś się!
-Ale-próbowałam coś powiedzieć.
-Nie! Jesteś jedną z nich! Wynoś się!
-Ale kim? Kim jestem?
-Jesteś tą, którą wybrała śmierć!-krzyknęła.-To przez takich jak ty zgasło przed laty słońce! Odejdź!
-Jak to? Przecież... Nie to nie możliwe!
-In spójrz w głąb swojej duszy-powiedziała.-Jesteś ciemnością a ciemność jest tobą. dawni bogowie wybrali Ciebie... Wynoś się!
~*~*~
Obudziłam się nagle. Serce buło mi jak oszalałe.
-Nie-szepnęłam.
Poszłam do Mrocznego lasu. Weszłam na małą polanę. Na środku było malutkie jeziorko. Jego woda była czarna jak smoła... Jak moja krew. Wyszłam na sam środek jeziorka.Czas sprawdzić czy babcia miała racje-pomyślałam.
-Bogu śmierci-zaczęłam cicho-dałeś mi swoją moc... Wyznaczyłeś mnie na twojego sługę. Więc teraz ja zwracam się do ciebie. Jeśli mam dostać jeszcze jakąś moc daj mi ją teraz... Jeżeli chcesz żebym była silniejsza żebym coś zrobiła ześlij mi wizję.
Chwilę nic się nie działo. Już miałam iść kiedy moje futro zaczęło świecić. Woda z jeziora podniosła się do góry. I ukazał mi się mój bóg. Poczułam jak wypełnia mnie moc. Tak potężna... Przed oczami ukazało mi się zachodzące słońce...
-To ty-usłyszałam cichy melodyjny głos.-Ty jesteś wybranką. Ty jesteś śmiercią i jej wszystkimi aspektami. Twoja moc to ciemność i idź jej ścieżką.
Potem wszystko znikło. A mnie nadal wypełniała ta przedziwna moc.
-Babcia miała racje-szepnęłam.


<Tyvsa?>