wtorek, 5 maja 2015

Od Eleny-c.d Isil

- Isil, ja cię proszę -westchnęłam po raz kolejny. Szara wadera pokręciła przecząco głową z uśmiechem. Wzięła 2/3 rzeczy i nawet się nie zziajała. A biegłyśmy/szłyśmy już 2 godziny. Czułam lekkie wyrzuty, że się tak zgodziłam, więc przez następne pół godziny nasza rozmowa brzmiała mniej więcej tak:
- Jaka dzisiaj ładna pogoda. Widzisz? Słońce wygląda, jak płonący dysk -mówi Isil z rozmarzeniem.
- Yhy, a może chcesz oddać mi trochę bagażu?
Ignore perfekt.
- Chyba widziałam wiewiórkę. A tak przy okazji, nie jesteś trochę zmęczona? Może ja troszkę poniosę za ciebie, co?
- Widzę, że słabniesz. Może poniosę?
W końcu zrezygnowałam z moich nieudolnych wysiłków. Isil i tak nie wyglądała na zmęczoną. Wręcz przeciwnie. Każdy krok, jakby dodawał jej sił. Księżyc, okrągły jak ser cheedar, świecił nam nad głowami. Nagle w moje nozdrza dostał się dziwny zapach.
- Czujesz to? -zapytałam. Uniosłam głowę i zaczęłam węszyć.- Pachnie, jak....
Nie dokończyłam. Przerwała mi wściekła Isil:
- Zamknij się!!
Otworzyłam usta ze zdumienia. Jeszcze nigdy się tak nie zachowała. Nagle wadera zorientowała się, że powiedziała to na głos.
- O, przepraszam. Myślałam, że zobaczyłam tygrysa -wyjąkała, odwracając głowę.
- Tygrysa? W lesie?
- Yyy, nie tygrysa -zaśmiała się nerwowo.- Rysia. Widziałam rysia.
- Rysia? -powtórzyłam. Isil zdała sobie sprawę ze zrobionej przez siebie gafy.
- O. Mówiłam do siebie. Mówiłam do siebie.
- Może rozbijemy obóz? Jest już koło 12. W nocy.
Moja towarzyszka pokiwała ochoczo głową, byle tylko uwolnić się od mojego sceptycznego spojrzenia. Gdy wszystko było gotowe, usiadłyśmy przed ogniskiem.
- Przydałyby się poduszki -westchnęła Isil, goszcząc się na twardej ziemi. Pstryknęłam palcami. Wadera uniosła głowę. Wzruszyłam ramionami. Chwilę potem ujrzałam zbliżające się do nas dwie kaszmirowe poduszki.
- Tak, wiem. Strasznie głupia moc.
Westchnęłam.

<cd. Isil>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz