czwartek, 7 maja 2015

Od Isil-c.d Eleny

-Nie według mnie bardzo ciekawa- odparłam z uśmiechem. Naprawdę tak myślałam. Elena przewróciła oczami.
-Dzięki, że mnie pocieszasz- mruknęła, również się uśmiechając. Po chwili wyciągnęła się i ziewnęła.- Czemu nie zamieniłaś się w człowieka gdy rozbijałyśmy obóz? Nie byłoby Ci łatwiej?-chwilę zastanawiałam się nad tym pytaniem. No tak wbijanie śledzi od namiotu pyskiem, było dość problematyczne.
-Eee..Nie- pragnęłam zmienić temat. Może za dnia byłby mniejszy problem, ale przy pełni wyglądałam noo...ciekawie. Długie szare włosy, runiczne znaki na twarzy i ciemnografitowozłota sukienka. A co tam jak szaleć to szaleć- Widzę, że jesteś zmęczona. Nie chcesz iść spać?-zagadnęłam
-Chyba masz rację-Elena się znów przeciągnęła- Lepiej się położę.
-Dobranoc- powiedziałam, ale wilczyca zniknęła już w namiocie. Zaczęłam myśleć o tym co się dzisiaj stało. Oczywiście nie chciałam na nią krzyknąć, nie chciałam w ogóle tego powiedzieć na głos. Krzyczałam na Valara. Wiem, że może dramatyzuję, ale uważam, że można stracić cierpliwość po ok.6 godzinach podróży śpiewania prawie bez przerwy piosnek w stylu:
" Słońce świeci, ptaszek kwili. Może byśmy ich zabili?" ~by Valar.
Musiał mieć wyjątkowo dobry nastrój. Spróbowałam to zignorować i cieszyć się księżycem. Był naprawdę piękny.
***
Minęło już na pewno kilka dobrych godzin, ale ja nie miałam serca budzić Eleny. Wyglądała na zmęczoną. Co prawda nie powiedziała wprost, że powinnyśmy zostać na warcie, ale dla mnie było to oczywiste. Po chwili wyczułam jakiś dziwny zapach. Gdy szłyśmy Elena coś o tym wspominała, ale nie zwróciłam na to uwagi. Teraz prócz zapachu doszło jeszcze szeleszczenie i dziwne zielonkawe światło. Nagle z krzaków wyskoczyły... kamienie?! Tak, kamienie wraz z błotem i czymś podobnym do lian. Były unoszone przez owo zielonkawe światło, zaczęły się formować i przybrały kształt średniej wielkości niedźwiedzia. Niedźwiedź łypnął na mnie groźnie, przynajmniej tak mi się wydawało.
-Aha.. no dobra-normalnie już światło gdzieś w ciemnicy lasu, by mnie przestraszyło, ale świadomość prywatnej "maszyny do zabijania" znieczuliła mnie na tego typu fakty. Subtelnie się cofnęłam i odchyliłam poły namiotu.-Eee.. Elena? Proponuje ci wstać, nie wiem czy u was w tym lesie są jakieś dobre duszki, ale ten nie wygląda przyjaźnie- Wadera tylko mruknęła coś pod nosem i przewróciła się na drugi bok. Tymczasem niedźwiedź wyprężył się i nastroszył kamienie (jakkolwiek to brzmi).-Elcia wstawaj-powiedziałam stanowczo. Podobna reakcja-Elena!-krzyknęłam, a potwór ruszył w stronę namiotu- Uch!-W ostatniej chwili siłą wyciągnęłam ją ze środka. Niedźwiedź widząc, że wbiega w pusty namiot, próbował wyhamować, ale zahaczył nogą o linę i się zaplątał. Dało to nam kilka dodatkowych sekund.
-Co się stało?!- powiedziała oprzytomniała Elena
-To się stało- odparłam wskazując w stronę namiotu.
-Atronach! Zapomniałam ci powiedzieć- powiedziała łapiąc się za głowę- Musiałam być naprawdę zmęczona. Dobrze, że zostałaś na warcie
-Później podziękujesz. Teraz proszę stań za mną- powiedziałam, próbując wymyślić jakiś plan. Wiedziałam, że potwór zaraz się uwolni.
-Nie- zaskoczona obróciłam się w jej kierunku- Pozwól, że to ty staniesz za mną.
Elena skoczyła w kierunku bestii, obnażając pazury i kły.
-Ale...-podniosłam łapę, próbując coś powiedzieć. Nie minęło kilka chwil za nim wadera kilka sprawnymi ruchami uśmierciła nieproszonego gościa. Następnie zeskoczyła i sprintem pobiegła za najbliższy kamień. Zdążyła jeszcze krzyknąć:
 -Uciekaj!
Wtedy prosto w twarz uderzyła mnie wielka kula błota. Tak błota. Brudnego i śmierdzącego błota. Lekko zdezorientowana i zniesmaczona otarłam je z oczu. Moja towarzyszka ostrożnie wyszła zza kamienia
-Eee..Isil..
-Nie komentuj proszę. Jest tu gdzieś strumyk, albo jakieś źródło?
-Tak kilka kroków stąd- powiedziała wskazując mi drogę i z trudem powstrzymując się od chichotu.
-Zaraz przyjdę- stwierdziłam i udałam się we wskazanym kierunku .

***

Po kilkudziesięciu minutach zmyłam z siebie całe błoto, a Elena naprawiła szkody jakie wyrządził Atronach. Do świtu zostało jakieś 5 godzin.
-Może teraz ja przejmę wartę?- spytała wadera.
-Jak jesteś zmęczona to mogę jeszcze trochę tu postać.
-Nie, jutro chcę pokonać dłuższą trasę. Musisz być wypoczęta- uśmiechnęła się.
Wiedziałam, że moja energia trwa tylko nocą, przez co ciężko mi będzie zasnąć, ale rzeczywiście w ciągu dnia mogłam nie dać rady. Tym razem nie polemizowałam.


<Elena;)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz