czwartek, 30 czerwca 2016

Od Chaayi

To miejsce aż dudniło Eterem. Waliło od wszystkiego mocą, od małego kamyczka, aż po wilki krążące po drodze. Było tego za dużo. Byłam przyzwyczajona do gołych, niezamierzonych wybuchów energii, a nie tak wielkiej harmonii. Było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie. Hałas też mi nie pomagał. Po wielu tygodniach ciszy, niepokojącego bezgłosu ten harmider zdawał się niszczyć mi bębenki. Zatoczyłam się do najbliższego drzewa i zwymiotowałam. Niestety, to była tylko żółć. Od kilku dni nie miałam nic w ustach. Zastanawiałam się cicho, jakim cudem udało mi się dotrzeć tutaj, tak skrajnie wyczerpana, poraniona. Z determinacją zdusiłam w sobie tę myśl. Nikt nie będzie mi mówił co mogę, a czego nie. Nawet ja sama. Kolejne kroki były męczarnią, drobny żwir przyczepiał się do moich spodów, co akurat było moim najmniejszym zmartwieniem. Ale to było jak z wchodzeniem po górach, musisz iść cały czas, nie zatrzymywać się, bo będziesz jeszcze bardziej zmęczony, niż gdybyś nie zrobił sobie przerwy.
Twierdza Alf wznosiła się nad wszystkim, niczym matka nad głowami swoich dzieci. Kiedyś może była okazem władzy i bogactwa, teraz emanowała jedynie cząstką swojej dawnej świetności.
- Musisz znaleźć Alfę -usłyszałam po swojej prawej. W powietrzu wisiał duch mojej babci, Agdy, jedyna osoba, która się kiedyś przejęła moim życiem. Była niebieska.
- Wiem.
- Wiem, że wiesz. Ja ci tylko przypominam. Z twoją pamięcią, aż dziwię się, że nie zapomniałaś o własnym łbie -dorzuciła wywyższającym się tonem. Warknęłam na nią. Przyzwyczaiłam się do jej przytyków, ale nie zamierzałam tego ignorować.
- Nie mów jej o swojej przeszłości. Inaczej cię nie przyjmie. Nie chcą wyrzutków -kontynuowała, wiedząc, że i tak ją słucham. Zacisnęłam szczęki.- Wysławiaj się zróżnicowanym słownictwem, a nie tymi twoimi gburowatymi półsłówkami.
- Mhm -odparłam, żeby tylko zrobić jej na złość. Rzuciła mi zdegustowane spojrzenie.
- Wyprostuj się. Masz sprawić, że wydasz się atrakcyjna dla ich watahy. Zrozumiałaś?
- Tak. A teraz możesz się zamknąć -mruknęłam i odesłałam ją do świata duchów. Była tak silnie ze mną związana, że sama potrafiła się przy mnie pojawić. Jakiś basior rzucił mi zdumione spojrzenie. Zignorowałam go.
Z bliska zamek wydawał się majestatyczniejszy. Wrota były otwarte. Widziałam malarzy, budowlańców, kilku wartowników i przemieszczające się między nimi służące z poobiednim lunchem. Oczy mi zalśniły, język sam wypadł zza warg. Jedzenie. Zapachniało tak apetycznie, że żołądek skręcił mi się z głodu. Nagle jedna z podkuchennych upuściła tacę ze kawałkami szynki. Wydała z siebie okrzyk zaskoczenia, gdy nie zdążyła zareagować, gdy już zjadłam mięso z brudnej podłogi.
- Co panienka wyprawia?! -wykrzyknęła. Dokończyłam ostatni plaster i uniosłam głowę.- To ja... pójdę po ścierkę...
Powstrzymałam cisnący mi się na twarz uśmiech samozadowolenia. Nagle w zasięgu mojego pola widzenia pojawiła się Alfa. Wiedziałam, że to ona. Eter wokół niej aż falował, zacieśniał się. Nie.. on z niej wypływał. Podeszłam do niej, czując niechciany respekt. Jeszcze na niego nie zasłużyła.
- Alfo... -podeszłam do niej i lekko schyliłam głowę. Nie miałam siły się ukłonić.



<cd. Elise>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz