-Wstań księżniczko...wstań-ze snu wyrwał mnie czyjś głos.Szybko podniosłam się i rozejrzałam po komnacie.Nie było w niej nikogo,wstałam z łóżka i podeszłam do okna,na niebie lśniło...słońce!Ja wariuję,po prostu wariuję,albo to tylko sen...zaraz się obudzę,a słońce zniknie.Zawsze znika...
-Ależ ty głupia,księżniczko,to nie sen-słońce zgasło-tylko rzeczywistość...którą mogę sterować-na niebie zaświecił księżyc i po chwili zgasł,wszędzie zrobiło się ciemno.Poczułam,że tracę siły.
-Słońce od magi,a księżyc od...życia!-mówił ten sam,nieznajomy głos
-Ale,ono nie mogło zgasnąć...Sea żyje...-usłyszałam trzask drzwi komnaty,odwróciłam się w ich stronę.W drzwiach stał Sanarion,pysk miał cały zakrwawiony,a na plecach niósł czyjeś ciało...czyjeś szare ciało-kogo masz na plecach?-głos mi drżał,znałam odpowiedź,jednak chciałam ją usłyszeć,nie mogłam w to uwierzyć.
-Twoją siostrę-uśmiechnął się.Czemu on się uśmiechnął?!
-Co się...stało?-zobaczyłam,w jego oczach satysfakcję
-Zabiłem ją-powiedział to tak,jakby udało mu się jako pierwszemu dobiec do mety
-Kłamiesz!-wrzasnęłam
-Mylisz się księżniczko-znów ten głos-on nie kłamie.Zapewne chcesz to cofnąć?-stałam wyprostowana i gotowa do ataku,czegoś czego nawet nie widziałam.Sanarion by mi tego nigdy nie zrobił,nie skrzywdził by Seanit-Sądząc po twojej determinacji wymalowanej na pysku,tak...Zabij się,to ona ożyje,a w raz z nią Moon,znów rzuci troszkę blasku na twoją krainę...a jeżeli nie przystaniesz na moje warunki,to i tak zginiesz,ale w raz z tobą cały świat...wszyscy których kochasz-uśmiechnęłam się,właściwie nie wiem czemu...a nie zaraz wiem,bo zażyczył sobie bardzo mało,coś błahego...już raz chciałam się zabić,innego razu nawet myślałam,że nie żyję.To będzie proste.
-Zgadzam się-zrobił zdziwioną minę
-To dobrze,jak planujesz odebrać sobie życie
-Nożem
-Dobrze,miło będzie się na to popatrzeć.Jakieś ostatnie pytanie,życzenie-spojrzałam na niego spod łba,jednak musiałam go o coś spytać:
-Dlaczego nazywasz mnie księżniczką?
-Bo taki powinnaś nosić tytuł...i planuję cię nią uczynić,po śmierci...może nie do końca księżniczką,ale królową...
-O co ci chodzi?
-Koniec pytań-przed mną wylądował nóż.Złoty,z rubinami w rękojeści,gdyby nie fakt do czego miałam go użyć,uważała bym tą broń,za coś cudownego.Wyczarowałam rękę z wody i podniosłam go.Było to dla mnie dziecinną zabawą,kiedyś się cięłam,więc miałam wprawę w operowaniu nożem...Przyłożyłam czubek noża do klatki piersiowej,tam gdzie powinno być serce,a potem kazałam wodzie wbić nóż pod skórę.Poczułam straszliwy ból,a potem żeby skrócić swoje cierpienie,wbiłam nóż głębiej,tak,że przebił mi całe serce.Zdążyłam jeszcze tylko spojrzeć na Sanariona i Seuś,a potem wokół zrobiło się ciemno...
Pożegnajmy Tyvsę
...
...
...
...
Nie no żartuję =)
<Seuś,proszę dokończ>
czwartek, 31 lipca 2014
poniedziałek, 21 lipca 2014
od Tyvsy-c.d Seanit
Mam to wszystko w dupie!Ten mi mówi,że mnie kocha,ta ma do mnie pretensje,że jej nie kocham,czy oni nie rozumieją,że powoli nie wyrabiam!Niech wszyscy spadają na drzewo,ja odpadam,idę spać!Dobranoc!
Od Seanit c.d Tyv
-Chwileczkę, czyli ze skoro wszystkich których kochasz odchodzą... to ja też odejdę?-zapytałam zaskoczona.
-Nie, sea ty nie..-przerwałam jej.
-To... to....-wybuchnęłam płaczem, zdążyłam tylko wykrzyczeć przez łzy.
-...Ty mnie nie kochasz!-uciekłam. Pędziłam w las, jak to możliwe? Czy Tyv naprawdę mnie nie kocha? Nie kocha własnej siostry? Nie rozumiałam, przecież ja pokochałam ja od razu.
-O fu***...-usłyszałam a potem wylądowałam na czymś miękkim.
-O mój boże, ja przepraszam. Nic ci nie jest?!-Spanikowałam, wpadłam na czerwono-biało-czarnego basiora.
-Nie... chyba nie.-odezwał się po chwili.
-Może moja... nieważne. Skąd się tu wziąłeś?
-Jestem nowy.. zwiedzałem okolice. Myślałem że mają tu jakieś ograniczenia prędkości, albo by jakieś znaki postawili.
Zaśmiałam się. A basior się uśmiechną.
-Może bym cie oprowadziła?
-Ale idziemy spacerem? Czy wystrzelisz przede mnie i nie będę cie mógł dogonić?
Zaśmiałam się ponownie.
-Chociaż już nie płaczesz-uśmiechnął się do mnie. Zasłoniłam oczy łapą, już zapomniałam dlaczego biegłam i czemu płakałam.
-Spokojnie...-zdjął swoją łapą, moją łapę z oczu.
-...nic nie musisz mówić. Po prostu chodźmy.- I poszliśmy.
< Tyv? a co się z tobą stało?>
-Nie, sea ty nie..-przerwałam jej.
-To... to....-wybuchnęłam płaczem, zdążyłam tylko wykrzyczeć przez łzy.
-...Ty mnie nie kochasz!-uciekłam. Pędziłam w las, jak to możliwe? Czy Tyv naprawdę mnie nie kocha? Nie kocha własnej siostry? Nie rozumiałam, przecież ja pokochałam ja od razu.
-O fu***...-usłyszałam a potem wylądowałam na czymś miękkim.
-O mój boże, ja przepraszam. Nic ci nie jest?!-Spanikowałam, wpadłam na czerwono-biało-czarnego basiora.
-Nie... chyba nie.-odezwał się po chwili.
-Może moja... nieważne. Skąd się tu wziąłeś?
-Jestem nowy.. zwiedzałem okolice. Myślałem że mają tu jakieś ograniczenia prędkości, albo by jakieś znaki postawili.
Zaśmiałam się. A basior się uśmiechną.
-Może bym cie oprowadziła?
-Ale idziemy spacerem? Czy wystrzelisz przede mnie i nie będę cie mógł dogonić?
Zaśmiałam się ponownie.
-Chociaż już nie płaczesz-uśmiechnął się do mnie. Zasłoniłam oczy łapą, już zapomniałam dlaczego biegłam i czemu płakałam.
-Spokojnie...-zdjął swoją łapą, moją łapę z oczu.
-...nic nie musisz mówić. Po prostu chodźmy.- I poszliśmy.
< Tyv? a co się z tobą stało?>
niedziela, 20 lipca 2014
Od Tyvsy-c.d Indilii
Po chwili,koło Indilii pojawiła się przepiękna klacz.Spojrzała na mnie z wątpieniem,po czym przeniosła wzrok na swoją właścicielkę,która patrzyła na nią uspokajająco.
-Dzień dobry!-przywitałam się z nią
-Cześć!-odpowiedziała,nieśmiało klacz.Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.
-A ty,masz jakieś zwierzę?-spytała się w końcu Indila,przerywając ciszę.
-Można tak powiedzieć...po nie kont mam konia,klacz,imieniem Lasair,tylko,że ona jest bożkiem i nie za bardzo zachowuje się jak zwierzę bardziej jak,wyniosły smok.Tak jest jak smok,uważa się za lepszą od innych-uśmiechnęłam się.Lasair,by mnie udusiła gdyby usłyszałam co prawię na jej temat.
-Aha...-przyjrzałam się bardziej Gracji,miała silne lecz średniego rozmiaru nogi,za pewne była wytrzymała.Miała w sobie coś majestatycznego,a za razem dzikiego,cudowne stworzenie.
-To jak z tym zrywaniem ziół,pomóc ci?-spojrzałam na kilka kwiatków obok nas.
<Indila?>
-Dzień dobry!-przywitałam się z nią
-Cześć!-odpowiedziała,nieśmiało klacz.Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.
-A ty,masz jakieś zwierzę?-spytała się w końcu Indila,przerywając ciszę.
-Można tak powiedzieć...po nie kont mam konia,klacz,imieniem Lasair,tylko,że ona jest bożkiem i nie za bardzo zachowuje się jak zwierzę bardziej jak,wyniosły smok.Tak jest jak smok,uważa się za lepszą od innych-uśmiechnęłam się.Lasair,by mnie udusiła gdyby usłyszałam co prawię na jej temat.
-Aha...-przyjrzałam się bardziej Gracji,miała silne lecz średniego rozmiaru nogi,za pewne była wytrzymała.Miała w sobie coś majestatycznego,a za razem dzikiego,cudowne stworzenie.
-To jak z tym zrywaniem ziół,pomóc ci?-spojrzałam na kilka kwiatków obok nas.
<Indila?>
Od Indilii-c.d Tyvsy
-Tak-odpowiedziałam bez wahania.
-Masz jakieś zwierze?-zapytała.
-Tak.
-Jakie?
-Tak.
-Jaka płeć?
-Klacz.
-Nigdy jej nie widziałam.
-Bo ona nie lubi obcych-wyjaśniłam.
-Jak ma na imię?
-Gracja-powiedziałam i zagwizdałam.-Zaraz tu będzie.
-Jakiej jest rasy?
-To koń starożytnych Indian. Przybyła do Francij razem z matką. Były z importu.
-Masz jakieś zwierze?-zapytała.
-Tak.
-Jakie?
-Tak.
-Jaka płeć?
-Klacz.
-Nigdy jej nie widziałam.
-Bo ona nie lubi obcych-wyjaśniłam.
-Jak ma na imię?
-Gracja-powiedziałam i zagwizdałam.-Zaraz tu będzie.
-Jakiej jest rasy?
-To koń starożytnych Indian. Przybyła do Francij razem z matką. Były z importu.
<Tyvsa?>
piątek, 18 lipca 2014
Od Tyvsy-c.d Sanariona
-Dzień dobry,Sanarionie-uśmiechnęłam się do niego,brakowało mi go.
-Cześć,Tyv-odwzajemnił mój uśmiech i podszedł trochę bliżej.Widać było,że wahał się czy może podejść.
-"Pójdę przywitać się z matką i ojcem"-wysłała do mnie Vivi i odleciała.Wiedziałam dlaczego powiedziała to mi mentalnie,uważa Sana za robaka,tak samo jak zresztą i inne wilki...w tym zapewne mnie.
-Co cię tu sprowadza?-spytał się
-Dostałam wiadomość od Suna,że ponoć coś odkryłeś-uśmiech na pysku wilka zniknął i zmienił się...w powagę połączoną z cierpieniem.Ciekawe o co chodzi?
-Pokarzę ci coś,chodź-bez czekania na mnie Sanarion ruszył przed siebie.Ledwo za nim nadążałam.Po chwili znaleźliśmy się pod jakąś jaskinią.
-Widzisz ją?-spytał się mnie Sanarion
-W sensie?Jaskinię?
-No tak,czyli ją widzisz,a wyobraź sobie,że ja nie-spojrzałam na niego ze zdziwieniem
-Jak,możesz jej nie widzieć?
-Normalnie,jest na nią rzucony czar.Powiem ci coś dziwniejszego,ona może się teleportować-on sobie ze mnie żartuje!Basior,ruszył w stronę jaskini,gdy był przy wejściu lekko się zawahał,ale wszedł do środka.Ruszyłam za nim.Ściany były całe w różnych malunkach i runach,których nie znałam.Z tego co pamiętam Kendra,pisała podobnymi.
-Co to znaczy,pokazałam,kila liter-Sanarion podszedł do mnie,stanął bardzo blisko,gdy dotknął łapą mojej łapy,przeszły mnie dreszcze.
-W roku 1012 narodzi się niebieska smoczyca,która będzie nosiła imię Saphira,będzie miała misję odnalezienia Wysłańca Światła,który pokona Pana Smoczego Zaułku,osoba ta pojawi się koło Doliny Pełni...
-Cześć,Tyv-odwzajemnił mój uśmiech i podszedł trochę bliżej.Widać było,że wahał się czy może podejść.
-"Pójdę przywitać się z matką i ojcem"-wysłała do mnie Vivi i odleciała.Wiedziałam dlaczego powiedziała to mi mentalnie,uważa Sana za robaka,tak samo jak zresztą i inne wilki...w tym zapewne mnie.
-Co cię tu sprowadza?-spytał się
-Dostałam wiadomość od Suna,że ponoć coś odkryłeś-uśmiech na pysku wilka zniknął i zmienił się...w powagę połączoną z cierpieniem.Ciekawe o co chodzi?
-Pokarzę ci coś,chodź-bez czekania na mnie Sanarion ruszył przed siebie.Ledwo za nim nadążałam.Po chwili znaleźliśmy się pod jakąś jaskinią.
-Widzisz ją?-spytał się mnie Sanarion
-W sensie?Jaskinię?
-No tak,czyli ją widzisz,a wyobraź sobie,że ja nie-spojrzałam na niego ze zdziwieniem
-Jak,możesz jej nie widzieć?
-Normalnie,jest na nią rzucony czar.Powiem ci coś dziwniejszego,ona może się teleportować-on sobie ze mnie żartuje!Basior,ruszył w stronę jaskini,gdy był przy wejściu lekko się zawahał,ale wszedł do środka.Ruszyłam za nim.Ściany były całe w różnych malunkach i runach,których nie znałam.Z tego co pamiętam Kendra,pisała podobnymi.
-Co to znaczy,pokazałam,kila liter-Sanarion podszedł do mnie,stanął bardzo blisko,gdy dotknął łapą mojej łapy,przeszły mnie dreszcze.
-W roku 1012 narodzi się niebieska smoczyca,która będzie nosiła imię Saphira,będzie miała misję odnalezienia Wysłańca Światła,który pokona Pana Smoczego Zaułku,osoba ta pojawi się koło Doliny Pełni...
-To o Kendrz,przepowiednia,która się nie spełniła.Seth'a nie zabiła moja ciotka,tylko Breena
-Tak wam mówią,ale to nie jest prawdą-spojrzałam na Sana,ze zdziwieniem-w rzeczywistości to Kendra go zabiła...-przerwałam mu
-Że co,jak śmiesz ją oskarżać?!
-Spokojnie,Tyv...owszem Breena,jako pierwsza zabiła Setha...ale...Megan,go ożywiła,nikt o tym nie wiedział,a potem Kendra próbowała go ożywić...ale on już żył,a...
-...a gdy użyje się za dużo mocy na jakiejś osobie,ona umiera-dokończyłam,za Sanariona,poczułam skurcz w żołądku.Nie będę płakać...już za dużo się naryczałam,przez ostatnie kilak dni...
C.D.N
Od Tyvsy-c.d Indilii
-Ciekawa umiejętność-skomentowałam i uśmiechnęła się
-Nie dziwi cię to?-spytała
-Nie,też mam moc,z resztą jak moja siostra i kilka innych wilków z watahy-sprawiłam,że obok Indilii,zapalił się krzak.Ugasiłam go.Wilczyca przez chwile patrzyła na roślinkę.Była lekko nadpalona-Widzisz?
-Tak...ale ja się zmieniam w człowieka,to co innego...ja zmieniam się w stworzenie,które chciało nas zniszczyć
-No i co z tego,przecież ty nie chcesz zbijać wilków-dziewczyna podeszła do jakiś ziół i zerwała je,przyłożyła roślinkę sobie do nosa i powąchała.Zrobiła rozmarzoną minę.
-Pachnie domem-westchnęła.Uśmiechnęłam się.Nagle przed nami przebiegło stadko jeleni.Zwierzęta przystanęły na chwilę.Za pewne nie zwróciły na nas uwagi.Stałyśmy tak zapatrzone na piękne stworzenia.Nagle jeden z samców,odwrócił się w naszą stronę i spostrzegł nas.Zaalarmował resztę stada,które po chwili zaczęło uciekać z polany.
-Lubisz zwierzęta?-przerwałam ciszę
<Indila?Też>
-Nie dziwi cię to?-spytała
-Nie,też mam moc,z resztą jak moja siostra i kilka innych wilków z watahy-sprawiłam,że obok Indilii,zapalił się krzak.Ugasiłam go.Wilczyca przez chwile patrzyła na roślinkę.Była lekko nadpalona-Widzisz?
-Tak...ale ja się zmieniam w człowieka,to co innego...ja zmieniam się w stworzenie,które chciało nas zniszczyć
-No i co z tego,przecież ty nie chcesz zbijać wilków-dziewczyna podeszła do jakiś ziół i zerwała je,przyłożyła roślinkę sobie do nosa i powąchała.Zrobiła rozmarzoną minę.
-Pachnie domem-westchnęła.Uśmiechnęłam się.Nagle przed nami przebiegło stadko jeleni.Zwierzęta przystanęły na chwilę.Za pewne nie zwróciły na nas uwagi.Stałyśmy tak zapatrzone na piękne stworzenia.Nagle jeden z samców,odwrócił się w naszą stronę i spostrzegł nas.Zaalarmował resztę stada,które po chwili zaczęło uciekać z polany.
-Lubisz zwierzęta?-przerwałam ciszę
<Indila?Też>
czwartek, 17 lipca 2014
Od Indilii-c.d Tyvsy
Popatrzyłam na nią. Ten ton jakby była jakąś panią profesor czy coś w tym stylu. Westchnęłam niechętnie. Skoro już wymyśliłam te zioła to wypadało by tam pójść. W końcu gra trwa dalej. Zobaczymy kto ją wygra.
-No to mnie zaprowadź-zgodziłam się.-Zobaczymy macie tu dobre zioła.
Wilczyca szybko ruszyła przed siebie. Niedługo potem byłyśmy na miejscu. Moim oczom ukazała się piękna polana. Było na niej mnóstwo ziół. Przeszłam nią przez środek i stwierdziłam, że jest całkiem nieźle ale Francja...
-Nic nigdy nie zastąpi domu.
-Co?
Nie zdawałam sobie sprawy, że ostatnie zdanie wypowiedziałam na głos.
-Nie nic. Tak tylko mówię, że ładne zioła-skłamałam.
-Aha.
Pomyślałam, że może ona zasługuje na prawdę. Dała mi dom. I w pewien sposób jest mi bliska.
-Posłuchaj-zaczęłam.-Ja coś ukrywam i chcę ci to teraz pokazać.
Wadera nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową.
-Ailis-wyszeptałam.
Nagle z wilczycy stałam się kobietą.
<Tyvsa?Tak. A jak moje?>
-No to mnie zaprowadź-zgodziłam się.-Zobaczymy macie tu dobre zioła.
Wilczyca szybko ruszyła przed siebie. Niedługo potem byłyśmy na miejscu. Moim oczom ukazała się piękna polana. Było na niej mnóstwo ziół. Przeszłam nią przez środek i stwierdziłam, że jest całkiem nieźle ale Francja...
-Nic nigdy nie zastąpi domu.
-Co?
Nie zdawałam sobie sprawy, że ostatnie zdanie wypowiedziałam na głos.
-Nie nic. Tak tylko mówię, że ładne zioła-skłamałam.
-Aha.
Pomyślałam, że może ona zasługuje na prawdę. Dała mi dom. I w pewien sposób jest mi bliska.
-Posłuchaj-zaczęłam.-Ja coś ukrywam i chcę ci to teraz pokazać.
Wadera nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową.
-Ailis-wyszeptałam.
Nagle z wilczycy stałam się kobietą.
<Tyvsa?Tak. A jak moje?>
środa, 16 lipca 2014
Od Tyvsy-c.d Indilii
-"Albo można zrywać krzaczki zębami"-pomyślałam,wilczyca,powoli zaczęła iść w stronę lasu.Ruszyłam za nią.
-Jak chcesz,mogę ci pokazać miejsce,gdzie rośnie dużo ziół-uśmiechnęłam się
-Poradzę sobie-parła nadal przed siebie
-Na pewno jeszcze tam nie byłaś,to znaczy w tamtej części watahy.Przy okazji trochę pozwiedzasz.Lepszych ziół niż tam nie znajdziesz nigdzie-tak wiem,jestem nachalna,ale co mam zrobić,jak mi się nudzi?Seanit,siedzi w komnacie i nie chce z niej wyjść,Okami jest Bóg,jeden wie gdzie,a reszta też zniknęła,bez śladu,została mi tylko ona,a bycia samej mam już dość.Wystarczająco dużo już się zadręczałam...jak dobrze,że Vivienne zabrała mi wszystkie noże z komnaty...spojrzałam na waderę,patrzyła na mnie nie przekonana-błagam,daj się zaprowadzić,nudzę się.Powiem ci w sekrecie,w tym lesie nie ma ziół,a na terenach Oka Nut,rośnie ich znacznie więcej,a w szczególności,na polanie "Magiczne Rośliny"-ostatnie słowa powiedziałam,tonem "znającej się na wszystkim profesorówny".
<Indila?Lepiej ;) >
-Jak chcesz,mogę ci pokazać miejsce,gdzie rośnie dużo ziół-uśmiechnęłam się
-Poradzę sobie-parła nadal przed siebie
-Na pewno jeszcze tam nie byłaś,to znaczy w tamtej części watahy.Przy okazji trochę pozwiedzasz.Lepszych ziół niż tam nie znajdziesz nigdzie-tak wiem,jestem nachalna,ale co mam zrobić,jak mi się nudzi?Seanit,siedzi w komnacie i nie chce z niej wyjść,Okami jest Bóg,jeden wie gdzie,a reszta też zniknęła,bez śladu,została mi tylko ona,a bycia samej mam już dość.Wystarczająco dużo już się zadręczałam...jak dobrze,że Vivienne zabrała mi wszystkie noże z komnaty...spojrzałam na waderę,patrzyła na mnie nie przekonana-błagam,daj się zaprowadzić,nudzę się.Powiem ci w sekrecie,w tym lesie nie ma ziół,a na terenach Oka Nut,rośnie ich znacznie więcej,a w szczególności,na polanie "Magiczne Rośliny"-ostatnie słowa powiedziałam,tonem "znającej się na wszystkim profesorówny".
<Indila?Lepiej ;) >
Od Indilii-c.d Tyvsy
-Cześć-mruknęłam.
-Co tam.
-Nic.
-Ale masz dobry humor-stwierdziła.
-Taki jak zawsze-powiedziałam i podniosłam się.
-Taa... Co dzisiaj będziesz robiła?-zapytała.
Powiedzieć jej czy nie? Może.
-Nic takiego.
-Ty zawsze coś robisz. No weź powiedz!
-Idę do lasu pozbierać zioła.
-Jak chcesz to zrobić? Łapami?
-Śmieszne. Mam swoje sposoby.
-Jakie?
-Jestem zbójcą, a każdy zbójca musi mieć sekrety.
Nie mogłam jej powiedzieć, że mogę się zmieniać w człowieka. Przynajmniej nie teraz. Może kiedyś. Może.
<Tyvsa? No właśnie widzę.>
-Co tam.
-Nic.
-Ale masz dobry humor-stwierdziła.
-Taki jak zawsze-powiedziałam i podniosłam się.
-Taa... Co dzisiaj będziesz robiła?-zapytała.
Powiedzieć jej czy nie? Może.
-Nic takiego.
-Ty zawsze coś robisz. No weź powiedz!
-Idę do lasu pozbierać zioła.
-Jak chcesz to zrobić? Łapami?
-Śmieszne. Mam swoje sposoby.
-Jakie?
-Jestem zbójcą, a każdy zbójca musi mieć sekrety.
Nie mogłam jej powiedzieć, że mogę się zmieniać w człowieka. Przynajmniej nie teraz. Może kiedyś. Może.
<Tyvsa? No właśnie widzę.>
wtorek, 15 lipca 2014
Od Tyvsy-c.d Indilii
-Jeszcze raz,będziesz mi grozić,a pokażę ci co to cierpienie-zrobiłam groźną minę i odwróciłam się.Uśmiechnęłam się,a potem ruszyłam w stronę ogniska.Za mną było słychać cichy śmiech Indilii...
~*~*~
Bez najmniejszego celu kręciłam się po terenach watahy,aż w końcu przy jednym z drzew,zobaczyłam siedzącą Indilę.Ruszyłam w jej stronę.
-Cześć!-przywitałam się i przystanęłam nad wilczycą
<Indila?Tak wiem jestem ambitna :P >
piątek, 11 lipca 2014
Od Indilii-c.d Tyvsy
-Tak na świecie jest dużo magii.
-Jak to?
-Zwyczajnie. Po prostu bardzo niewiele wilków umie ją używać i tyle. Ja umiem bo mnie wybrano inni bo się z tym urodzili. Jeszcze inni przez coś zupełnie innego. Na Alasce jest pewien wilk Który posiada umiejętność panowania nad śniegiem.
-Byłaś na Alasce?
-Tak i w wielu innych miejscach. Może kiedyś ci opowiem ale teraz wracaj do ogniska.
-A ty?
-Ja tam, nie pasuje. posiedzę sobie tutaj.
Wadera już odchodziła kiedy powiedziałam:
-Tyvsa,jeszcze raz spojrzysz na mnie ze współczuciem a pożałujesz, że żyjesz.
<Tyvsa?>
-Jak to?
-Zwyczajnie. Po prostu bardzo niewiele wilków umie ją używać i tyle. Ja umiem bo mnie wybrano inni bo się z tym urodzili. Jeszcze inni przez coś zupełnie innego. Na Alasce jest pewien wilk Który posiada umiejętność panowania nad śniegiem.
-Byłaś na Alasce?
-Tak i w wielu innych miejscach. Może kiedyś ci opowiem ale teraz wracaj do ogniska.
-A ty?
-Ja tam, nie pasuje. posiedzę sobie tutaj.
Wadera już odchodziła kiedy powiedziałam:
-Tyvsa,jeszcze raz spojrzysz na mnie ze współczuciem a pożałujesz, że żyjesz.
<Tyvsa?>
wtorek, 8 lipca 2014
Od Tyvsy-c.d Indilii
Jej historia zdawała się taka nie realna,zbyt mroczna,tragiczna.Wiem jak to jest stracić rodziców,ale śmierć moich w porównaniu do ich śmierci zdaje się być błahostką...Spojrzałam na nią ze współczuciem.
-Mam nadzieję,że tu o tym zapomnisz-powiedziałam,a wadera tylko lekko kiwnęła głową.Usiadłam przy jednym z drzew,jak najdalej od ognia i pokazałam Indilii,aby przysiadła przy mnie.O dziwo bez protestów ruszyła w moją stronę.
-Nie wiem,czy to pytanie jest na miejscu,po twojej opowieści-przerwałam na chwilę,aby wziąć oddech-od nas do Francji jest daleko,bardzo daleko,więc podróż musiała zająć ci ogrom czasu.Zapewne byłaś wielu miejscach.Zastanawia mnie jedno,czy spotkałaś gdzieś wilki władające magią,obojętnie jaką?-po tym jak Rhydian opowiedział mi o tym jak udało mu się zabić wartownika,wolałam się upewnić,czy na tym świecie jeszcze gdzieś da się znaleźć magię...niby Indila jest przykładem,ale ona to zupełnie coś innego,od niej na kilometr pachnie nieśmiertelnością...
<Indila?>
-Mam nadzieję,że tu o tym zapomnisz-powiedziałam,a wadera tylko lekko kiwnęła głową.Usiadłam przy jednym z drzew,jak najdalej od ognia i pokazałam Indilii,aby przysiadła przy mnie.O dziwo bez protestów ruszyła w moją stronę.
-Nie wiem,czy to pytanie jest na miejscu,po twojej opowieści-przerwałam na chwilę,aby wziąć oddech-od nas do Francji jest daleko,bardzo daleko,więc podróż musiała zająć ci ogrom czasu.Zapewne byłaś wielu miejscach.Zastanawia mnie jedno,czy spotkałaś gdzieś wilki władające magią,obojętnie jaką?-po tym jak Rhydian opowiedział mi o tym jak udało mu się zabić wartownika,wolałam się upewnić,czy na tym świecie jeszcze gdzieś da się znaleźć magię...niby Indila jest przykładem,ale ona to zupełnie coś innego,od niej na kilometr pachnie nieśmiertelnością...
<Indila?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)