-Wstań księżniczko...wstań-ze snu wyrwał mnie czyjś głos.Szybko podniosłam się i rozejrzałam po komnacie.Nie było w niej nikogo,wstałam z łóżka i podeszłam do okna,na niebie lśniło...słońce!Ja wariuję,po prostu wariuję,albo to tylko sen...zaraz się obudzę,a słońce zniknie.Zawsze znika...
-Ależ ty głupia,księżniczko,to nie sen-słońce zgasło-tylko rzeczywistość...którą mogę sterować-na niebie zaświecił księżyc i po chwili zgasł,wszędzie zrobiło się ciemno.Poczułam,że tracę siły.
-Słońce od magi,a księżyc od...życia!-mówił ten sam,nieznajomy głos
-Ale,ono nie mogło zgasnąć...Sea żyje...-usłyszałam trzask drzwi komnaty,odwróciłam się w ich stronę.W drzwiach stał Sanarion,pysk miał cały zakrwawiony,a na plecach niósł czyjeś ciało...czyjeś szare ciało-kogo masz na plecach?-głos mi drżał,znałam odpowiedź,jednak chciałam ją usłyszeć,nie mogłam w to uwierzyć.
-Twoją siostrę-uśmiechnął się.Czemu on się uśmiechnął?!
-Co się...stało?-zobaczyłam,w jego oczach satysfakcję
-Zabiłem ją-powiedział to tak,jakby udało mu się jako pierwszemu dobiec do mety
-Kłamiesz!-wrzasnęłam
-Mylisz się księżniczko-znów ten głos-on nie kłamie.Zapewne chcesz to cofnąć?-stałam wyprostowana i gotowa do ataku,czegoś czego nawet nie widziałam.Sanarion by mi tego nigdy nie zrobił,nie skrzywdził by Seanit-Sądząc po twojej determinacji wymalowanej na pysku,tak...Zabij się,to ona ożyje,a w raz z nią Moon,znów rzuci troszkę blasku na twoją krainę...a jeżeli nie przystaniesz na moje warunki,to i tak zginiesz,ale w raz z tobą cały świat...wszyscy których kochasz-uśmiechnęłam się,właściwie nie wiem czemu...a nie zaraz wiem,bo zażyczył sobie bardzo mało,coś błahego...już raz chciałam się zabić,innego razu nawet myślałam,że nie żyję.To będzie proste.
-Zgadzam się-zrobił zdziwioną minę
-To dobrze,jak planujesz odebrać sobie życie
-Nożem
-Dobrze,miło będzie się na to popatrzeć.Jakieś ostatnie pytanie,życzenie-spojrzałam na niego spod łba,jednak musiałam go o coś spytać:
-Dlaczego nazywasz mnie księżniczką?
-Bo taki powinnaś nosić tytuł...i planuję cię nią uczynić,po śmierci...może nie do końca księżniczką,ale królową...
-O co ci chodzi?
-Koniec pytań-przed mną wylądował nóż.Złoty,z rubinami w rękojeści,gdyby nie fakt do czego miałam go użyć,uważała bym tą broń,za coś cudownego.Wyczarowałam rękę z wody i podniosłam go.Było to dla mnie dziecinną zabawą,kiedyś się cięłam,więc miałam wprawę w operowaniu nożem...Przyłożyłam czubek noża do klatki piersiowej,tam gdzie powinno być serce,a potem kazałam wodzie wbić nóż pod skórę.Poczułam straszliwy ból,a potem żeby skrócić swoje cierpienie,wbiłam nóż głębiej,tak,że przebił mi całe serce.Zdążyłam jeszcze tylko spojrzeć na Sanariona i Seuś,a potem wokół zrobiło się ciemno...
Pożegnajmy Tyvsę
...
...
...
...
Nie no żartuję =)
<Seuś,proszę dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz