piątek, 1 sierpnia 2014

Od Tyvsy-C.D.

-To nie jej wina-szepnął mi do ucha Sanarion,a potem przytulił do siebie.Położyłam mu pysk na barku.Chwile jeszcze czułam,smutek,że wszystko w co wierzyłam,powoli traci sens,a potem dotarło do mnie,że tulenie się do Sana,sprawia mi przyjemność.Nie...nie ja nie mogę...nie mogę się w nim zakochać!Nie mogę!Jęknęłam,a Sanarion najwyraźniej myślał,że zaczynam płakać,bo przytulił mnie mocniej.Wyrwałam mu się,spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Ja nie mogę...-nie dokończyłam i wymijająco spytałam się:-co tutaj odkryłeś?-uśmiechnęłam się krzywo,a on odwzajemnił ten gest,jednak jego uśmiech nie był wymuszony.Był szczery i niósł w sobie nadzieję.Nie możesz,go pokochać!
-Chodź,na końcu jaskini jest coś,co cię zaciekawi-basior ruszył w głąb korytarza,a ja za nim,po chwili zaczęło się robić ciemno,zapaliłam magiczną kulę ognia,wokół zrobił się przyjemny półmrok.Zaczęłam oglądać ściany,pieczary,całe były w tych tajemniczych runach,czasami widniały na nich także rysunki.Jeden przedstawiał mnie i Seanit.Tego dnia,którego Seuś,nagle pojawiła mi się na plecach.Ciekawe,czemu jesteśmy tu uwiecznione.Szliśmy dalej,coraz częściej,widziałam rysunki siebie i mojej siostry.Nagle korytarz się skończył,spojrzałam na ścianę przed nami.Była pokryta runami innymi niż te wcześniejsze.Już chciałam się spytać Sanariona,co znaczą jednak on mnie wyprzedził:
-Nie umiem ich przetłumaczyć,to znaczy nie umiem całość...
-Przeczytaj to co umiesz-skrzywił się
-Dobra..."Narodziła się wadera,która życie,nie umiem przetłumaczyć,zginąć przyjdzie jej matce,ojcu,ciotce,nie umiem przetłumaczyć,pokocha kogoś,kogo sądzi iż nie powinna,nie umiem przetłumaczyć,zginąć jej przyjedzie,nie...umiem przetłumaczyć-głos mu zadrżał,spojrzał na mnie,jego oczy były puste,tak samo jak wtedy kiedy,powiedział mi,że mnie kocha-to o tobie
-Wiem,pamiętaj,że wcale nie muszę umrzeć,przecież nie przetłumaczyłeś całości
-No tak,ale...-przerwałam mu:-nie ma ale,a teraz prosiła bym cię o powrót na mój zamek,tam będziesz miał większy dostęp do książek i moją pomoc
-Chcesz mnie z powrotem
-Tak,poniosły mnie wtedy emocje,nie powinna byłam cię wyrzucać,spanikowałam
-Spanikowałaś?-uśmiechnął się łobuzersko
-Nie ważne
-Ważne,wszytko jest ważne-westchnęłam,on mi nie odpuści.
-Po prostu nie chcę...cię stracić-uśmiechnęłam się,a potem nic więcej nie mówiąc ruszyliśmy w stronę wyjścia.Gdy byliśmy przy wylocie jaskini spytała się go:-Co było napisane,na reszcie ścian?
-Twoja historia,no i oczywiście wcześniejsze dzieje Watahy Pełni
-Pełni?
-Tak dawniej nazywano,tą zapadłą dziurę w której mieszkasz
-Dobrze wiedzieć-Sanarion poprowadził mnie do kapliczki Suna,tam się rozstaliśmy,powiedział,że musi zabrać parę rzeczy i że mam wracać,bez niego.Spotkamy się w domu,naszym domu...



W razie czego,to nie ma żadnego związku z tym opowiadaniem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz