niedziela, 14 września 2014

Od Ary-Konkurs

Poczuła,ból w klatce piersiowej,otworzyłam oczy i zobaczyłam,czarne ślepia.Czułam zapach krwi.Spróbowałam się podnieść jednak nie mogłam.Właściciel nadzwyczajnych ślepi,musiał na mnie siedzieć.Próbowałam się wyrwać,jednak nie dawało to mi nic,tylko sprawiło,że ten ktoś zaczął trzymać mnie z jeszcze większą siłą.
-Nie wierć się!Jasne!Nie chcę stracić na twojej wartości!-krzyknął mi do ucha.Jego głos był jadowity i nie przyjemny.Wiedziałam,że się nie wyrwę,więc przestałam się szarpać.Co mi przyszło do głowy,żeby spać na Nieodkrytych Terenach.Jestem głupia.No ale przecież,kto by się spodziewał,że w tych okolicach są łowcy niewolników.Nikt,a w szczególności ja!
-Ejsaf!Co ty do jasnej cholery robisz?!-usłyszałam krzyk jakiejś kobiety
-Złapałem,wilka,będziemy mogli go sprzedać jego skórę-odpowiedział,ten który mnie trzymał
-To ona,debilu!Złaź z niej i to już!-czemu ona mnie broni?!O co chodzi?!Zszedł ze mnie.Podniosłam się i otrzepałam z liści i ziemi.Dopiero teraz dokładnie wiedziałam kim był.To był dwunogi!Ale oni przecież nie istnieją!Wymarli!Jakim cudem!Moja wybawicielka,też okazała się dwunogą,podeszła do mnie,nachyliła się i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Nie bój się mała,jak ci na imię?-miała czysty,miły głos,od razu poczułam,że nie zrobi mi krzywdy.Polizałam jej rękę.
-Arya-odpowiedziałam
-Od kiedy mówicie,po naszemu?-zdziwiło mnie jej pytanie
-Od zawsze-zrobiła dziwną minę i pogłaskała mnie po łbie
-Nie,nie,nie od zawsze,zaufaj-wstała-Ejsafie,proszę przyprowadź mojego konia,muszę gdzieś pojechać-chłopak,wypełnił jej polecenie i już po chwili przed nami stał przepiękny biały koń.
Kobieta podeszła do niego i dosiadła.
-Mam jechać z tobą pani?-spytał się
-Nie,wróć do domu i nie mów o niczym ojcu-kiwną głową na tak,a potem ukłonił się-Aryo,proszę chodź za mną-pogoniła konia i zaczęła jechać.Ruszyłam za nią.
-A jak ty masz na imię i kim jesteś?-spytałam się jej po paru minutach
-Elise,córka Deridariana,króla Travingiru,ostatniego królestwa ludzi-uśmiechnęła się do mnie
-Co tu robisz?
-Miałam,przynieść ojcu wiadomości o waszej sile szpiegować was,ale ja nie chcę...nie jestem zwolenniczką Marsa-o co jej chodziło.Chyba zrozumiała,że nie wiem o czym mówi,bo zaczęła mi tłumaczyć-Mars,chce zniszczyć rasę wilków,planuję zacząć od waszej watahy,ze względu,na ogromne powiązanie jej z Bogami.Kazał mojemu ojcu,swojemu ziemskiemu namiestnikowi,zorganizować armię,aby was pozabijać.Ja tego nie chcę,bo moja matka była wilkiem.Ojciec ją zabił,gdy dowiedział się,że jej ludzka postać nie jest jedyną jaką posiadała.Nienawidzę go za to-po jej twarzy poleciała łza,przetarła oczy ręką i uśmiechnęła się krzywo
-Do kąt jedziemy?
-Czemu to ty zadajesz pytania?
-A nie wiem,jakoś tak wyszło-zaśmiałyśmy się obydwie
-Do kapliczki Suna
-Ona istnieje?
-Tak,czy ty o niczym nie wiesz?
-Chyba nie-przyśpieszyłyśmy,dalsza część podróży minęła nam w ciszy.Przystanęłyśmy.Elise,zeszła z konia i szepnęła coś do niego,potem ruszyła przed siebie,zostawiając go samego.Weszłyśmy w zarośla,znalazłyśmy się w przepięknym ogrodzie,rozświetlonym,przez ogromne słońce.Po pewnym czasie,naszym oczom ukazał się posążek Suna.Nie wiedzieć czemu wyleciał z niego jego właściciel.
-Elise,co cię tu sprowadza?-uśmiechnął się do dziewczyny
-Ona,jej aura,jest biała,czuję,że nadaje się aby posiadać moc,wielki Sunie,królu świata-ukłoniła się przed nim
-Przestań z tym-wyprostowała się i spojrzała mu w oczy
-Nie potrafię,tak mnie nauczono
-Jak masz na imię?-zwrócił się do mnie
-Arya
-Jesteś pewna,że się nadaje?-dziewczyna kiwnęła głową i wycofała się w pobliską alejkę,zniknęła w kwiatach.
-Aryo,mianuję cię na maga wiatru,potężniejszego od wiecznych.Wilka,który,pomoże mej wnuczce przynieść pokój na tę krainę-podniósł łapę do góry,świeciła się na biało-Bí ar an ghaoth,nó protector-wszystko wokół zrobiło się jasne.Oślepło mnie.Poczułam nadzwyczajną moc wypełniającą mnie zewsząd,a potem zrobiło się ciemno,zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz