wtorek, 16 września 2014

Od Tyvsy-C.D-"...wiesz jak jest tradycja w twojej rodzinie?"

Oddaliliśmy się od tłumu.Maki,cały czas trzymał mnie za rękę i głaskał ją swoim kciukiem.Cieszyła mnie jego bliskość,jednak nie mogłam obojętnie patrzeć na to miasto.Przerażało mnie to jak moi poddani żyją,w jakich okropnych warunkach musieli wychowywać dzieci.Jednak zawsze gdy przechodziliśmy koło jakiegoś tutejszego wilka,on uśmiechał się do nas.W nich było tyle wiary,radości,wszyscy byli tacy nadzwyczajni,rzuciła bym się za nimi w ogień.Wokół jednego z domów,bawiły się szczeniaki,gdy podeszliśmy do nich,zaprzestały zabawę i patrzyły na nas swoimi wnikliwymi spojrzeniami.
-Hej,maluchy-uśmiechnęłam się do nich,a one podbiegły do mnie i wtuliły się w moje nogi.Schyliłam się do nich i zaczęłam głaskać.Potem zaczęliśmy się ganiać.To było tak nadzwyczajne widząc,tak szczęśliwe,wilczątka,po mimo tego wszystkiego co ich otaczało.Podeszłam do Maki'ego i zdyszana,oparłam się o jego ramię.Chłopak zaśmiał mi się do ucha.
-Starzejesz się,dawniej biegałaś cały dzień-pocałował mnie w spocone czoło
-Tak,ale nie w postaci człowieka,przytuliłam się do niego,a on zgarnął mi włosy z czoła,przez dłuższą chwilę,patrzeliśmy się sobie w oczy.Poczułam,że coś ciągnie mnie za suknię.Odwróciłam się w tamtą stronę,przed mną stały trzy małe wadery.Patrzyły na nas zawstydzone.
-Chodzicie z sobą?-spytała się jedna,z pięknymi ciemno zielonymi oczami
-Co...nie-odpowiedziałam,lekko zdziwiona jej pytaniem
-To czemu on tak na ciebie patrzy?-spytała druga
-A ty na niego?
-Bo...go...yyy...no...kocham,ale to nie znaczy,że od razu jest moim partnerem-poczułam koło swojego ucha oddech Maki'ego.Dostałam gęsiej skórki,gdy pocałował mnie w kark.
-W końcu się przyznałaś-szepnął
-On cię pocałował!-krzyknęła najmłodsza,która jak dotychczas się nie odzywała
-Będziecie z sobą chodzić,bo wiesz on cie też kocha...też chcę mieć kiedyś kogoś takiego jak on-powiedziała ta z ładnymi oczami i zamrugała słodko
-Będziesz,miała,nawet lepszego-uśmiechnęłam się do niej-a teraz idźcie się bawić-wadery zaczęły piszczeć i przekrzykiwać się nawzajem,jak słodko razem wyglądamy.Maki,pociągnął mnie dalej,po paru minutach marszu znaleźliśmy się koło przepięknego drzewa.

-Wow-westchnęłam.Chłopak poprowadził mnie na ławkę obok drzewa
-Nie mają tu wstępu-usiedliśmy,wtuliłam się w niego
-Czemu?-położył rękę na moich ramionach i zaczął bawić się moimi włosami
-Uważają to za miejsce,warte tylko naprawdę zakochanych...a oni nie biorą ślubów z miłości,wszystkie są ustawione przez rodziców-pocałował mnie w policzek
-Smutne
-Wiele rzeczy tu jest smutnych
-Bardzo wiele-zmusił mnie abym usiadła,na jego kolanach,przodem do jego twarzy.
-Ale przez tą chwilę,kiedy tu jesteś oni się śmieją,są szczęśliwy...i ja jestem szczęśliwy-jego usta były blisko moich czułam jego oddech,wszystko we mnie szalało,nie widziałam niczego poza nim,chciałam być jego-kocham cię,Tyvso-pocałował mnie,jednak to nie był taki pocałunek jak zawsze,ten był delikatniejszy i niósł w sobie obietnicę,że zawsze kiedy będziemy razem,będzie nam dobrze.Odsunęłam się od niego.
-Ja ciebie też-przytuliłam się do niego-ale,eh powinnam ci o czymś powiedzieć,wczoraj,gdy byłam w komnacie z Sanem,on mi się oświadczył i...i ja powiedziałam tak-przerwałam na chwilę i spojrzałam w jego oczy,nie wyrażały nic.Po twarzy pociekła mi łza-chciałam,żeby było normalnie,a wiesz jak jest tradycja w twojej rodzinie?
-Ale...może nie...-starał się mnie pocieszyć-...Seanit musi cię zbadać
-Dzisiaj jeszcze nie będzie wiadomo
-Eh,dlaczego to zrobiłaś?-mówił spokojnie,jednak wiedziałam,że nie wie co zrobić
-Miałam nadzieję...że go...kocham-rozpłakałam się na dobre
-Następnym razem słuchaj się Moon,od razu-kiwnęłam głową na tak,a potem obydwoje zamilkliśmy.Zsunęłam się z niego i usiadłam obok,po czym wtuliłam się w jego ramię.Siedzieliśmy tak dłuższy czas,aż w końcu poczułam,że moje powieki robią się ciężkie,zasnęłam.


C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz