czwartek, 11 września 2014

Od Tyvsy-c.d Sana-"...spróbuję go na nowo pokochać."

~Nie zostawiaj mnie z nim samej~powiedziałam,w myślach.Sanarion wyszedł z pomieszczenia,a ja znów,odwróciłam się w stronę Maki'ego.Basior,patrzył się na notatki i coś mruczał pod nosem,po chwili spojrzał do gór,pochwycił mój wzrok,a potem spojrzał gdzieś na powietrze.W miejscu w którym utkwiony był jego wzrok,zaczęły układać się litery.
Patrzyłam,na nie dłuższy czas,zamurowana.
-Takie proste...że on na to nie wpadł-Maki uśmiechnął się
-Na co?-wilk,spojrzał na mnie,a litery zniknęły
-To było w naszym ojczystym języku,tylko,że od tyłu.Jak on na to nie wpadł?
-Przetłumaczysz resztę?-uśmiechnął się
-Z wielką chęcią,tylko nie mów o tym Sanowi
-Czemu?
-Dowiesz się jutro od Moon.Nie powiesz mu?-zbliżył się do mnie,niebezpiecznie blisko,tak,że zakręciło mi się w głowie.Spojrzałam na jego oczy,tętniła od nich radość,uśmiechnęłam się.Potem tego pożałowałam,bo Maki znów mnie pocałował.Tym razem nie wyrwałam mu się.Po prostu czułam wyżyty sumienia,ale cieszyłam się pocałunkiem,chłonęłam go całą sobą.Po chwili basior odsunął się od mnie.Zamrugałam.Wilk,znów pochylił się nad zwojami.
-Więc wracając do przepowiedni,nie powiesz mu?-pokiwałam głowa twierdząco,a on uśmiechnął się szeroko i zaczął czytać:-zginąć przyjdzie jej matce,ojcu,ciotce,całej rodzinie.Bać będzie się o watahę i o synów zła.Pokocha,jednego,wyzna miłość drugiemu,którego wybierze,wiem tylko ja,patronka,ostatniego blasku.Zginąć jej przyjdzie,jednak przeżyje.Zginie jej część nie całość.Z dobra na zło,ze zła na dobro,kto ją zgadnie,ten świat odmieni-westchnęłam-Ciekawe,co nie?I pewnie nic nie rozumiesz...-przerwałam mu:
-Aż za dużo rozumiem,muszę jutro porozmawiać z Moon
-Dlatego ta wyprawa
-Przetłumaczyłeś to wcześniej?
-Nie mam inne źródła
-Cwany jesteś-zaśmiał się
-Dziękuję,księżniczko,a teraz spać,nich Sana nie przywita zombie-ruszyliśmy w stronę mojej komnaty,śmiejąc się przez cały czas.Nie przeszkadzało mi nawet kiedy Maki,ułożył się koło mojego łóżka,czułam tylko lekkie wyrzuty sumienia i szczęście...

~*~*~

-Pora wstać księżniczko-usłyszałam nad sobą-niemrawie otworzyłam oczy.Zobaczyłam Maki'ego uśmiechał się.Zamrugałam,jednak on nie zniknął,całą noc miałam sny z jego uczestnictwem.Większość z nich ukazywała nas podczas jakiejś wojny,która kończyła się tym,że dochodziłam do wniosku,że kocham jego nie Sana.Basior cmoknął mnie w pysk.Zrobiłam obrażoną minę.
-Mam partnera,TWOJEGO brata-zgarnął mi z pyska włosy.Dotknął mnie łapą w nos i zaśmiał,znów mnie pocałował.Tym razem,nieoczekiwanie,wywołał,tym u mnie uśmiech.
-Który o niczym nie wie-zrzuciłam go z siebie i wstałam.Ruszyłam do lustra.Wyczarowałam wodną rękę i sięgnęłam po szczotkę.Zaczęłam się czesać.Maki podszedł do mnie.Wokół niego zaczęła robić się mgła,po chwili przed mną stał człowiek.Zabrał mi szczotkę i powoli zaczął czesać moje długie włosy.
-Dzięki-powiedziałam kiedy skończył
-Jak chcesz,mogę cię czesać na co dzień...albo nauczyć zmieniać w człowieka
-Nie mogę,to wbrew...po prostu nie nie będę nigdy zmieniać się w człowieka-odłożył szczotkę na miejsce
-To nie jest wbrew bogom,rozumiesz,nie jest...jestem jednym z nich,byłem głównym opiekunem innego i wiem,że nie jest-patrzył na mnie łagodnie,jego słowa sprawił,że zaczęłam mieć wątpliwości co do swojej racji.
-Jak niby mam się tego nauczyć?-uśmiechnął się
-Łatwo poszło...podejdź tu-posłuchałam go.Maki schylił się do mnie-teraz wystarczy,że mnie dotkniesz i wyobrazisz sobie siebie,jako człowieka
-Teraz?
-A kiedy byś chciała,księżniczko-nie będę się cackać.Postąpiłam zgodnie z jego instrukcjami.Jego oczy zalśniły bardzo mocno,na niebiesko.Poczułam mrowienie na całym ciele.Zmieniłam się w człowieka-Straszne?
-Nie-uśmiechnęłam się.Maki podszedł do mnie,zgarnął mi włosy z twarzy i wziął moją twarz w dłonie.
-Jesteś piękna-powiedział,nasze usta złączyły się.Nie potrafiłam się od niego odsunąć,jednak jakoś nie przeszkadzało mi to.Chłopak przeniósł ręce na moją talię,a ja położyłam swoje na jego barkach.Nagle usłyszałam pukanie do drzwi,odsunęłam się od Makie'ego.
-Pomyśl o sobie wilku-szepnął mi do ucha,przemienił się w swoją kruczą postać i odleciał.Zrobiłam jak kazał.Znów poczułam mrowienie i odmieniłam się w siebie.Podbiegłam do drzwi.Otworzyłam je.Zobaczyłam Sana.Odruchowo cmoknęłam go,a potem zaczęłam czuć ogromne wyrzuty.Ruszyliśmy korytarzem,po to aby dostać się do jadalni,gdzie zjemy,jak na co dzień,wspólne.

~*~*~
Całą drogę,do PSZ,nie zamieniliśmy ani słowa .Gdy byliśmy przy kapliczce,poczułam dźgnięcie.Odwróciłam się do tyłu i wymusiłam uśmiech.
-Co jest?-spytał się mnie San,Chciałam,mu powiedzieć jednak nie potrafiłam.
-Nic,ja po...prostu...nie ważne-odwróciłam się do przodu.Przed sobą zobaczyłam wejście do ogrodów przy kapliczkowych.Nie mogłam się doczekać kiedy porozmawiam z Moon.Gdy byliśmy przy jej posążku,poczułam,że otoczenie mnie wciąga.Znalazłam się w swoim umyśle,a przed mną stała Moon.
-Witaj!-przywitała się ze mną
-Dzień dobry,babciu!-uśmiechnęłam się,a ona się zaśmiała
-Nie było cię tu jakieś 100 lat
-Wiem,żałuję-i żałuję też,że zdradziłam Sana
-Nie przejmuj się tym,tak ma być,tak mówią przepowiednie
-Jak na razie to przepowiednia mówi,że ty wiesz kogo wybiorę
-Zgadnij-pierwsze co przyszło mi do głowy to "Maki'ego"
-Sana-odpowiedziałam,nie wiedzieć czemu
-Jesteś jak dziadek,miłość be,opinia innych o tobie na pierwszym miejscu
-Czemu tak sądzisz?
-Bo znam twoje myśli,które jak zwykle mają rację
-Czemu?
-Jakoś tak,postaraj się zerwać z Sanem,jak najszybciej,żeby nie cierpiał
-Ale ja z nim nie zerwę ja go kocham!-krzyknęłam
-Nie okłamuj samej siebie i nie mów mu o niczym,o przepowiedni,o zdradzie i nie obwiniaj się o zdradę.Do widzenia mała Wybranko Światła,mój czas tu się kończy-wszystko się rozmyło,a ja wróciłam do normalnego świata
-Chce,wracać,Moon,nie może być już tu dłużej-powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
-Ale...-nie dokończył,tylko pomaszerował za mną.Wróciliśmy do domu.Obiecał mi,że będzie u mnie spać,a ja obiecałam sobie,że spróbuję go na nowo pokochać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz