środa, 24 września 2014

Od Tyvsy-C.D-"Bogini Cierpienia?!"

Maki

Trzymałem Tyvsę,w rękach,Dziewczyna nie oddychała,bałem się o nią.
~Wiesz co robić?~usłyszałem głos Moon w głowie
~Jest jeszcze za wcześnie~podniosłem Tyv z ziemi i zaniosłem ją na pobliskie schody.Położyłem jej bezwładne ciało,na jednym ze stopni,a sam przysiadłem przy jej głowie,którą położyłem na swoich kolanach.Nagle dziewczyna poruszyła się i chwyciła mojej ręki.Odgarnąłem jej z czoła włosy i pogłaskałem po twarzy.
~Nie masz wyjścia,teraz albo nigdy,jesteś potężniejszy od Suna.Wybieraj,czy ma być twoja,czy jego~zawahałem się przez chwilę,ale potem wiedziałem co ma zrobić.Zamknąłem oczy.Wdech,wydech.Wokół mnie zrobiło się biało.Wdech,wydech.Przeniosłem swoją postać w to miejsce.Wdech,wydech.Przed mną pojawiły się drzwi.Wdech,wydech.Otworzyłem je i dostałem się do "domu",do mojego królestwa.Czarne ściany pomieszczenia przed mną,były dziś pokryte krwią,a po ziemi leżały porozrzucane ciała wilków i ludzi.Nienawidzę tego,więc jak niby Tyv miała by polubić takie widoki...przestań!skarciłem samego siebie,a potem ruszyłem w głąb sali.Na samym jej końcu,były białe drzwi,zamknięte,na kilkanaście kłódek,miały sprawiać,że Tyv będzie nieśmiertelna...do czasu,aż sam się nie zniszczy...bałem się tego dnia,gdy jej moc osiągnie takie stadium,że będzie silniejsze od niej.Machnąłem ręką nad z zamkami,a one z cichym klikiem otworzyły się.Pociągnąłem za drzwi.Znalazłem się w umyśle Tyvsy.

Tyvsa

Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła.Otaczała mnie nieskazitelna biel.Czyli w końcu nie żyję!Tyle razy już myślałam,że po mnie,a teraz nie żyję!Czułam ulgę,wiedziałam,że to wszystko co złe zostało gdzieś za mną.Dopiero teraz poczułam,że na czymś leżę,spojrzałam na to.Okazało się,że to Maki,byłam ułożona na jego kolanach.Szczęśliwa,że jest tu ze mną,że nie jestem sama,podniosłam rękę do góry,a potem chwyciłam się jego rękawa.Bałam się,że mi ucieknie.Chłopak odgarnął mi włosy z czoła i pogłaskał,po twarzy.Maki,zaczął mocniej oddychać i nagle zniknął,a moja głowa upadła na posadzkę.
-W końcu nie zdziwi go,że twoje ciało będzie się poruszać-na przeciwko mnie pojawił się Sun,to znaczy ognisty kształt przypominający mojego dziadka.
-Co ty tu robisz?
-Odwiedzam wnuczkę w jej umyślę i próbuję cie uzdrowić-podszedł do mnie bliżej,czułam żar buchający od niego
-Czy wy na prawdę nie rozumiecie,że mam dość tego,że ciągle zmartwychwstaję!-poderwałam się z ziemi
-Robimy to dla twojego dobra-okrążył mnie
-Chciała byś zostać moją doradczynią?Była byś wtedy wiecznie szczęśliwa,nieśmiertelna i widywała na co dzień matkę-stanął przed mną i patrzył się mi w oczy-czy to nie było by piękne?-on coś knuje
-Tyv!Tyv!Nie słuchaj go!-usłyszałam za sobą krzyk Maki'ego.Odwróciłam się do tyłu i wpadłam prosto w jego objęcia.
-Nie planuję-chłopak pocałował mnie w policzek,odsunęłam się od niego,tak aby widzieć Suna.Chwyciłam jego rękę,aby dodać sobie siły-Po co ci ja?-spytałam się Boga Słońca
-Po prostu cię kocham
~Nie chce ze mną przegrać~usłyszałam w głowie,głos mojego ukochanego
~Czego?
~Władzy,jak ty wyjdziesz za mąż,na ciebie przechodzi władza światem i tym samym na twojego małżonka.On chce żebyś wyszła za Sanariona,którym mógł by sterować~czemu ja mu wierzę?To głupie,że przez niego chcę się sprzeciwić swojemu dziadkowi.
-Nie,nie zostanę twoim doradcą-jego postać zapaliła się jeszcze bardziej,chciał się na mnie rzucić,ale spojrzał na Maki'ego i zrezygnował z tego planu.Rozpłynął się.
-Chcesz żyć,powiedz szczerze?-spytał się mnie chłopak i odwrócił do siebie,abyśmy mogli patrzeć sobie w oczy
-Tak...to znaczy tylko jeżeli będę mogła żyć z tobą-uśmiechnął się szeroko i podniósł mnie do góry.Zaczął mnie całować.
-Dla ciebie wszystko,księżniczko-westchnął,postawił mnie na ziemi-wiesz,tylko,że będziesz musiała zostać Boginią Cierpienia inaczej nie mogę dać ci życia,nie potrafię.Będziesz nieśmiertelna,stracisz kontakt z Sunem,twoje moce związane ze Słońcem przestaną być tak potężne jak były,ale zyskasz nowe,o wiele mocniejsze od tych nadanych ci przez Suna,no i oczywiście będziesz mogła przedostawać się do świata zmarłych,który nie jest przyjemnym miejscem
-Nie mam z tym problemu
-Wiesz,że nie potrzebnie mnie broniłaś?
-Przecież on by cię zabił
-Nie jestem dobrym bogiem,nas nie może zabić śmiertelnik,jak już to inny Bóg,albo my sami.Nasza nieśmiertelność jest potężniejsza-uśmiechnął się-zmień się w wilka i daj mi łapę-zrobiłam jak kazał,on także przybrał wilczą postać.Położył na mojej łapie swoją.Jego ślepia zrobiły się czarne.Poczułam ciarki na całym ciele.Moja łapa zaczęła się robić czarna.Basior odsunął się od mnie.
-Oto nowa ty-przed nami pojawiło się lustro.Zobaczyłam w nim szaro-czarną waderę,całkowicie nie podobną do mnie-nauczę,cie jak utrzymywać twoją starą postać,a teraz chodź musimy się z tond wydostać.

~*~*~

Po dwóch godzinach w raz z Elise dostaliśmy się do Twierdzy Alf.W swojej starej postaci,ruszyłam do sali tronowej.Gdy otworzyłam drzwi i dostałam się do ogromnego pomieszczenia,zobaczyłam Okami'ego.
-Musisz zwołać naradę,mamy wojnę-zrobił zdziwioną minę

<Okami?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz