niedziela, 30 listopada 2014
Od Elise-c.d Okami'ego i Ary
-Jezu! Co się stało?!-zostałam wybudzona z transu.Szybko zmieniłam się w człowieka,aby ściągnąć ciało z drzewa.Wilczyca,była dziwne ciepła,prawie że parzyła,choć jej ciało było wiotkie.Ułożyłam ją na ziemi i uklęknęłam koło niej.Nagle przed mną pojawiła się Moon.
-Nie dotykaj jej!-rozkazała mi,spojrzałam na nią ze zdziwieniem.Wadera,leżąca przed mną,gwałtownie pobrała powietrze i otworzyła ślepia.
-Mars,on jest wolny...-powiedziała i znów zwiotczała.Moon wyciągnęła łapę nad jej ciałem i zaczęła coś szeptać.Zrezygnowana opuściła pysk i cicho jęknęła.
-Za dużo ich ginie-powiedziała i spojrzała na mnie z cierpieniem
-Nie przejmuj się,nie twoja wina-powiedziałam,a ona spojrzała na Okami'ego,który stał za mną zdezorientowany.Uśmiechnęła się do niego krzywo.
-Pamiętam twojego ojca,wyglądał dokładnie jak ty,bardzo go lubiłam.Mam nadzieję,że on będzie mógł być z ciebie dumny i że poprowadzisz ich ku zwycięstwu-basior wytrzeszczył oczy,chciał coś powiedzieć,ale nie zdążył bo bogini zniknęła.
-Do widzenia,Moon-szepnęłam i spojrzałam w oczy Okami'ego ze zdziwieniem.Ciekawiło mnie dla czego to on ma poprowadzić watahę,a nie Tyvsa.
<Okami?>
sobota, 29 listopada 2014
Od Okami'ego-c.d Elise
-Nieważne, po prostu odpowiedz-widocznie zauważyła moje zdziwione spojrzenie bo ponowiła pytanie-Przejąłeś się jak Elise stąd wyszła?
-Nie powiem ci. Mogłabyś wyjść?-spytałem uśmiechając się do wilczycy.-Taak, dziś nie mam humoru.
-Widać, jak my wszyscy.-stwierdziła po czym wyszła z kuchni.A gdybym tak zaczął ją śledzić? Dowiedziałbym się kim ona jest...Szybko skierowałem się w stronę wyjścia. W samą porę zauważyłem jej ogon znikający za drzewami. Ruszyłem w tamtą stronę.Kiedy dołączyła do nas ta wilczyca? Czy kiedykolwiek ją widziałem? Musi być nowa. Kiedy tyle się dzieje, tuż tuż wojna a ona dołączyła do naszej watahy... no nieźle. Ale trochę przypominała mi Elise. Może to przez te białe włosy? A może przez te oczy? Ale jak to możliwe, żeby kolory ich oczu były dokładnie takie sam... To jest Elise! Teraz wszystko jasne! Zaraz jej powiem, że już wszystko wiem. Tylko chwila, gdzie ona jest?.Rozejrzałem się wokoło. Ogarnęła mnie złość.Jak mogłem się tak zamyśleć?!Pobiegłem przed siebie rozglądając się.Ona gdzieś tu musi być.Nagle kątem oka zauważyłem białe futro pośród drzew. Sprintem ruszyłem w tamtą stronę.
-Jesteś Elise!-krzyknąłem do niej gdy byłem już wystarczająco blisko. Jednak ani drgnęła. Cały czas stała zamurowana i patrzyła przed siebie. Spojrzałem tam.
-Jezu! Co się stało?!-krzyknąłem głośno przerażony.
<Elise?>
Sklep
Każdy na początku ma 25 KM
środa, 12 listopada 2014
Od Tyvsy
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę okna.Zaczęłam brać rozbieg,wyskoczyłam na zewnątrz.Usłyszałam za sobą śmiech Maki'ego.Bawiło go,że aż tak mu ufam.Skupiłam się na swoim ciele z którego nagle zaczęły wyrastać skrzydła.Powietrze wokół mnie świszczało.Tuż przed uderzeniem w ziemie machnęłam mocno skrzydłami i zapobiegłam upadkowi.Spojrzałam na okno swojej komnaty.Stał w nim Maki i uśmiechała się.Podleciałam do niego.
-Żadnego strachu,niezwykłe-powiedział,a ja przysiadłam na parapecie i oplotłam swoje ręce,wokół jego torsu.Pocałowałam go delikatnie.Chłopka w odpowiedzi objął mnie i wciągnął do pomieszczenia.Całując mnie cały czas.Zniknęłam skrzydła,które lekko przeszkadzały mu w tuleniu mnie do siebie.Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i przeniosłam jedną ze swoich rąk,tak abym mogła trzymać go za włosy.Pocałowałam go namiętnie.Odsunęłam na chwilę swoje usta od jego,spojrzałam mu w oczy.Widać było w nich podniecenie.Położył ręce na moich biodrach i skierował się w stronę łóżka.Posadził mnie na nim tak delikatnie,jakbym miała się zaraz rozpaść.Chwycił mój podbródek w ręce i zmusił abym na niego spojrzała,po czym znów mnie pocałował.W pocałunku tym było coś nadzwyczajnego,przepełniony był słodyczom i delikatnością.Potarł kciukiem po moim policzku,a ja zaczęłam ściągać jego koszulę.On zaś odgarnął moje włosy i zaczął muskać ustami delikatną skórę szyi.Bawił się mną,bawił się tym jak na mnie działa.Po chwili i on zaczął mnie rozbierać.Nagle po komnacie rozległo się pukanie,po czym nie świadoma niczego Seuś weszła do środka.
-Miałam zrobić bada...-wytrzeszczyła oczy,a ja nie wiedzieć czemu automatycznie zmieniła się w wilka.
<Seuś? :P Pamiętaj,żeby zrobić mi badania,ty od życia,więc powinnaś wyczuć dzieci ;) >
wtorek, 11 listopada 2014
Od Tyvsy-c.d Pata-"Boisz się mnie?"
-Magia zależy od emocji-zaczęłam chodzić w kółko,bawiąc się przy tym kulką z wody,którą koło siebie pojawiłam.Wodna zabawka,lewitowała,zataczając okręgi-twoim zadaniem jest nauczyć się nad nimi panować,a potem każdą z nich przekształcić w jakiś czar-uśmiechnęłam się do niego,a moja wodna kulka poleciała w jego stronę.Basior skrzywił się,czekając na uderzenie,które nie nastąpiło.Woda zatrzymała się kilka minimetrów przed jego pyskiem.Nie wiedzieć,czemu takie znęcanie się nad nim sprawiało mi przyjemność.Sprawiłam,że woda zniknęła.Pat patrzył nadal na miejsce w którym była,a ja podeszłam do niego wolnym krokiem.Nie czułam wyrzutów,jednak wiedziałam,że nie powinnam go tak męczyć.Sprawiłam,że spojrzał mi w oczy i z lekkim wahaniem spytałam się go:-Boisz się mnie?
<Pat?>
Od Pata - Anabelle cz. 1
Wilki zaczęły się rozchodzić. Dookoła prowadzona była obudzona rozmowa. Wyszliśmy przed salę.
-O Sunie, choroń nas ! - szeptała jedna wadera obok mnie.
-Podobno to ta zdzira na nas ich sprowadziła - powiedziała ze złością inna.
-Jaka ? - zapytała jej towarzyszka
-Ten człowiek ! - wykrzyknęła z oburzeniem - Kto to widział ?! To jakieś wynaturzenie ! Człowieko wilk !
Wszyscy popatrzyli na nią.
-Musimy ją wygnać ! Sprowadzi na nas nieszczęście ! - prowadziła przemowę.
-To prawda ! Ona jest źródłem całej wojny ! - ktoś krzyknął.
-Tak ! Najlepiej ją zabijmy !
Tłum zaczął przytakiwać.
-Co wy... - powiedziałem.
-Próbuje dostać się w nasze szeregi i przejąć władz... - nie dokończyła bo dostała strumieniem wody.
-Pamiętajcie że to jest człowiek naszej Alphy ! - wykrzyknąłem próbując ich uspokoić.
-Właśnie ! Ją też powinniśmy wygnać ! - zaczęły skandować wilki
-NIE ! - ryknąłem, a wszyscy ucichli. Popatrzyłem się na nich ze złością - Jak jeszcze raz coś takiego usłyszę nic z was nie zostanie ! - zagroziłem.
Przecisnąłem się przez tłum. Gdy odchodziłem od grupki usłyszałem szept.
-On pewnie miał nas szpiegować...
Odwróciłem się.
Ze złością wpatrywałem się w prostą służbę zamkową.
Temperatura w korytarzu spadła. Na ścianach zaczął osadzać się lód.
Odetchnąłem i odszedłem.
***
Kolejne ogromne drzewo padło gdy przebiłem je lodowym kolcem.
Zły do granic możliwości, tą prostotą tych pustych wilków.
Zapewne za niedługo stanę się zdrajcą, który próbuje zniszczyć całą watahę.
Sapiąc ze złości wróciłem do mojej jaskini.
Przeszedłem przez gałęzie - drzwi i położyłem się w głębi, na kocu który kiedyś ukradłem z zamku.
Sam nie wiem ile minęło czasu, gdy usłyszałem kroki.
-Ty to zrób. - powiedział jakiś wilk.
-Nie, ty. - sprzeciwił się drugi głos.
-No dobra. - powiedział pierwszy, przerażony.
Ktoś wszedł do mojego schronienia. Poczułem ciepło ciała nad swoją szyją.
Jednak zanim ten ktoś zdążył coś zrobić, podniosłem się, wbiłem pazury w jego łapę i pociągnąłem. Wilk wywrócił się. Przymroziłem go do ziemi.
-DLA KOGO PRACUJESZ ? - zapytałem. Jednak bardzo szybko zorientowałem się że to jeden z tych spiskowców.
Tutaj nie jestem już bezpieczny - pomyślałem. Odszedłem od przerażonego wilka. Wziąłem koc, włożyłem do niego królicze mięso jakie udało mi się upolować, zabrałem trochę drewna i złożyłem pakunek.
Założyłem go na szyję i "przymroziłem" co ciała.
Wyszedłem z jamy. Minąłem przerażonego wilka. Nawet nie zwróciłem na niego uwagi.
Pobiegłem do twierdzy. Minąłem strażników, nawet nie próbujących mnie zatrzymać. Wszedłem do biblioteki.
Wziąłem wcześniej upatrzoną księgę i otworzyłem. Wypadła stamtąd kartka. Podniosłem ją.
-Tak. To jest to. - powiedziałem zadowolony.
Na kartce była mapa.
-Nawroty przybywam. - szepnąłem do siebie.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Od Pata-c.d Tyvsy
-Chcesz żebym nauczyła cię magii ? - zapytała Alpha
-No... Tak. - odpowiedziałem troszeczkę zdziwiony - Kiedy zaczynamy ?
-Chwila... Nie zgodziłam się jeszcze. - odpowiedziała
-Czyli się nie zgadzasz ? - zapytałem zawiedziony
-Tego też nie powiedziałam. - zdezoriętowany jej zachowaniem zastanawiałem się o co chodzi.
-Dobrze, nauczę cię magii. - rzekła a mi kamień spadł z serca.
-To... Kiedy zaczynamy ? - zapytałem zapalony do nauki
***
Tyvsa usiadła naprzeciwko mnie.
-Gotowy ? - spytała
-Chyba tak. - odparłem
Popatrzyła mi w oczy.
Chwilę po tym poczułem jakby coś przeszło przez moją głowę.
-Słyszysz mnie ? - usłyszałem.
Zerknąłem na waderę ale ta stała bez ruchu.
-Yyyy... Chyba tak. - odpowiedziałem.
-Dobra - powiedziała dziwnym tonem. - zobaczmy co my tutaj mamy.
-O czym ty mówisz ? - zapytałem zaniepokojony
-Cicho siedź..! - syknęła.
-Ale, co to ma związanego z magią ? - nabrałem wątpliwości
-Nic.. Nic... - odpowiedziała zbywając - Musisz sobię wyobrazić co chcesz stworzyć z wody a potem przenieść to do rzeczywistości.
-Aha... Rozumiem. - skupiłem się i spróbowałem wyobrazić sobię kulę wodną. Jednak za każdym razem gdy byłem już blisko przerywał mi śmiech alphy.
-Co cię tak śmieszy ? - spytałem poirytowany
-Jak tam ty i Seanit ? - spytała tak jakby nie usłyszała mojego pytania.
-Co ? Jacy my ? - zdenerwowało mnie to pytanie. Zwłaszcza że wiedziałem o co chodzi.
-Nie denerwuje cię to jak Okami się do niej odnosi ? - zapytała.
Nagle, zrozumiałem co się dzieje.
-Natychmiast wyjdź z mojej głowy ! - warknąłem.
W odpowiedzi dostałem tylko śmiech.
-A jak tam rodzice ? Biedni, zamordowani, a mogłeś ich uratować, mogłeś im pomóc - śmiała się dalej.
-DOŚĆ ! - wykrzyknąłem a w stronę alphy poleciał ogromny lodowy kolec.
Odskoczyła i jakby wyrwana z transu usiadła i popatrzyła ogromnymi oczami, uświadamiając sobię co zrobiła.
<Tyv?>
wtorek, 4 listopada 2014
Od Ary
-Marsie,to ja twój wierny sługa Deidarian,przyjmij ten oto dar,w postaci jednego z naszych wrogów i wyzwól swoją wielką moc-Chłopak puścił mnie.Poczułam okropny ból,na szyi.Zaczęłam się dusić.Ostatnie co zobaczyłam to błysk czerwieni na niebie i czerwone ślepia.Wiedziałam,że to mój koniec...a potem zrobiło się ciemno i przestała odczuwać,jakąkolwiek więź z moim ciałem.Umarłam.
<Elise?>
Od Elise-c.d Okamisia ^.^
-Ale pachnie!-powiedziałam,a basior odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kim jesteś?-spytał
-Nie wiem,czy ci powiedzieć...
-Czemu?
-Bo nie wiem,czy warto...
-O co ci chodzi?
-Przejąłeś się jak Elise,stąd wyszła?-spojrzał na mnie z dezorientacją,a ja tylko ponowiłam pytanie.
<Okamisiu?Wiem krótko,ale nie wiedziałam co napisać ;)>
Od Okami'ego-c.d Tyvsy
-Dziękuję,że się nią zaopiekowałeś-powiedziała. Zaraz, co? Rozejrzałem się. Zauważyłem Makiego i Elise leżącą jakiś metr ode mnie. Ahh no tak, Elise...
-To nie tak jak myślisz-szybko odpowiedziałem-To ona tu przylazła.
-Nie oskarżam cię o nic.-zaśmiała się.
-No... ale to nie tak. Nie chciałem żadnego towarzystwa, zwłaszcza jej.-spojrzałem na Elise spode łba.
-Wypraszam sobie!-odparła-Jakoś ci to nie przeszkadzało jak cię pytałam.
-Nie pytałaś mnie o to.
-Bożeee, z nim się nawet normalnie dogadać nie można.-Elise spojrzała wysoko w niebo.
-Uuu widzę, że coś tu się święci, zostawie was samych.-Tyvsa odeszła w stronę zamku, cały czas chichocząc.
-Miłego migdalenia.-szybko dopowiedział Maki i dołączył do Tyv.
-Grrr.-warknąłem. Spojrzałem na Elise. Uśmiechała się.
-To gdzie idziemy?-spytała wesoło-Zgłodniałam trochę.-Spiorunowałem ją spojrzeniem.
-No co?-dodała z uśmiechem. Wyglądała tak słodko, że nie mogłem nie spełnić jej zachcianki.
-Za mną.-powiedziałem i ruszyłem do kuchni.
-Co robimy?-no po prostu jak dziecko!
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się tajemniczo. Elise nagle zaczęła skakać. Zamurowało mnie, ale zaraz wybuchłem śmiechem. Dziewczyna dołączyła do mnie. Po chwili obaj leżeliśmy na podłodze, co dziwne, bo to wcale nie było śmieszne, a dziecinne. W tamtej chwili nie obchodziło nas to za bardzo.
-Co...ci-powiedziałem między przerwami od śmiechu.
-Sama nie wiem.-Elise przestała się śmiać. Powoli wstała, ale zaraz znowu wybuchła. I znowu ja też. Ten jej śmiech jest okropnie zaraźliwy! Dopiero po dobrych 5 minutach ogarneliśmy się i dalej poszliśmy do kuchni.
-Poczekaj tutaj.-wskazałem Elise najbliższe krzesło.-Zaraz wrócę.-powiedziałem i poszedłem do spiżarni. Po chwili wróciłem z koszykiem jajek i bekonem. Rozpaliłem ogień i zająłem się pieczeniem mięsa.
-Mmm a co tak pachnie, Okamisiu?-Zamurowało mnie. Że what?! Okamiś?! O co jej chodzi?!
-Yyy nie jestem Okamisiem.-zmieszałem się.
-Jesteś, jesteś.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Nie.
-Jesteś.
-Nie.
-Jesteś i koniec kropka!-nagle krzyknęła. Zastygłem w miejscu.
-Nie będziesz mną rządzić.-odpowiedziałem spokojnie.
-Bo co?-syknęła.
-Bo sobie tego nie życzę.
-A co mnie to obchodzi?-obdarzyłem ją wyjątkowo zawistnym spojrzeniem.-No co? Myślisz, że mnie przestraszysz?-zaśmiała się. Nie wytrzymałem. Rzuciłem w nią bekonem.
-CO TY WYPRAWIASZ?!-zdenerwowała się. Ja za to nic sobie z tego nie robiłem i zacząłem się z niej śmiać.-PRZESTAŃ!-zażądała.
-Bo co?-ledwo wydusiłem przez śmiech.
-EGH! Jesteś nieznośny! A już zaczęłam cię lubić!-krzyknęła po raz ostatni i wybiegła z kuchni. Zaczęło mnie dręczyć lekkie poczucie winy, ale zignorowałem to i zająłem się jajkami.
<Buhahaha jestem zła! Elise napisz gdzie pobiegłaś i co czułaś>
niedziela, 2 listopada 2014
Od Tyvsy-c.d Okami'ego i Seuś-To moja wina!Mogę się karać,mogę,mogę,mogę!"
Od Okami'ego-c.d Tyvsy
-Sanarion-podpowiedziała mi Elise stojąca koło mnie. Dobra, trzeba się wziąć do kupy i działać. Potrząsnąłem głową i zwróciłem się do wilków:
-Tak jak powiedziała Tyvsa nie panikujcie. Wojna równie dobrze może być za 5 lat, jak i jutro. Proszę, udajcie się do swoich komnat i oczekujcie następnych zebrań.-ogłosiłem. Wilki niechętnie skierowały się do drzwi. Gdy ostatni zniknął za drzwiami zwróciłem się do Elise:
-Odprowadzę cię do komnaty.-powiedziałem do niej po czym skierowałem się w stronę drzwi. Jednak kobieta ani drgnęła. No nie, miałem już dość tego wszystkiego, chciałem już po prostu pójść spać do swojego wygodnego, miękkiego łóżeczka, ale w nadchodzących dniach będę musiał się przyzwyczaić. Przez chwilę patrzyłem Elise prosto w oczy, co sprawiło mi lekką trudność, bo była bardzo wysoka.
-Co?!-spytałem zirytowany. Uśmiechnęła się złośliwie i spokojnym głosem odpowiedziała:
-Nie będziesz mi rozkazywał.-Zagotowałem się na pysku.
-A niby czemu nie?-zacząłem kłótnie.
-Bo sobie tego nie życzę?-powiedziała takim głosem, jakby to było oczywiste.
-A mnie to nie obchodzi?-odpowiedziałem-Więc może ruszysz swój szanowny tyłek i pójdziesz ze mną?-nie czekając na jej reakcję szybko przygryzłem jej ubranie i zacząłem ciągnąć. Poczułem mocne uderzenie na pysku i momentalnie puściłem ją.
-Nigdy więcej tak nie rób!-krzyknęła na mnie. W pierwszej chwili skuliłem się lekko, ale po kilku sekundach znów się wyprostowałem. Odzwyczaiłem się trochę od tego, że ktoś na mnie krzyczy.
-Jak sobie chcesz!-odkrzyknąłem jej i więcej nie spoglądając w jej stronę wyszedłem z komnaty. Skoro tak się zachowuje to niech sama sobie radzi. Ale przecież nie będzie wiedziała gdzie iść... e tam, co mnie to obchodzi. Prychnąłem i ruszyłem w stronę komnaty Sanariona. Ku mojemu zdziwieniu zastałem go tam, leżącego na łóżku.
-Czego chcesz?-zapytał gdy tylko mnie zobaczył.
-Przyszedłem cię pocieszyć.-uśmiechnąłem się do niego.
-Mam dość wszystkiego...-powiedział przybitym głosem.
-Nie jesteś jedyny.-zaśmiałem się.
-...miłości, Tyvsy, Makiego, innych wilków, w tym CIEBIE.-dokończył. Oniemiałem. Co mam robić? Wyjść i zostawić go w takim stanie, czy raczej pomóc mu wbrew jego woli? Postanowiłem zrobić to drugie. Usiadłem koło niego i zacząłem:
-Nie znam się na sprawach sercowych... ale ten... no wiesz... ten, tak, bo... tak... kiepski jestem, nie?
-Tak.-schował głowę w poduszki.
-No więc... mało kiedy za pierwszym razem trafia się na kogoś, z kim zostaje się do końca życia-odwrócił pysk w moją stronę i spojrzał mi w oczy.- Na pewno poznasz jeszcze inne wadery, które też cię zostawią ale w końcu trafisz na tą jedyną.-szybko dodałem.
-Naprawdę nie potrzebuje twojego pocieszania.-powiedział po dłuższej chwili.-Potrzebuję teraz wszystko przemyśleć. Po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju, bo tylko pogorszysz sprawę.
-Okej.-odpowiedziałem smutno i wyszedłem. Jestem do niczego! Eghhh.
Nigdy nie umiałem pocieszać. Zwiesiłem głowę. Postałem w miejscu, jednak po chwili postanowiłem przejść się po ogrodach. Doczłapałem do drzwi i już miałem wyjść, gdy nagle zatrzymał mnie głos Elise:
-To pokazałbyś mi moją komnatę?-popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
-Niby czemu miałbym to robić?
-Po prostu mnie zaprowadź.-powiedziała nieznoszącym sprzeciwu głosem. Pokornie ruszyłem w stronę jej komnaty. Elise poszła za mną.
-Byłaś kiedyś jakimś dowódcą, czy coś?-spytałem się jej z ciekawością.
-Czy coś.-szybko odpowiedziała. Wydałem z siebie tylko ciche "Ahh" i nic więcej nie mówiąc doszliśmy do jej komnaty.
-Dzięki-mruknęła i weszła, zatrzaskując mi drzwi przed nosem. "No i super"-pomyślałem i ruszyłem do ogrodu. Tym razem doszedłem tam bez przeszkód. Położyłem się na miękkiej trawie i wsłuchałem się w odgłosy śpiewających ptaków. Przypominały mi matkę. To z nią zawsze to robiłem. Ojciec prawie zawsze pracował i nigdy nie miał dla nas czasu. Ogólnie wychowałem się bez niego i całkiem dobrze mi z tym.
Leżałem tam kilka godzin, rozmyślając o tym i tamtym, aż nagle usłyszałem łamanie gałęzi. Gwałtownie się odwróciłem i ujrzałem Elise.
-Znowu ty?-powiedzieliśmy to samo w tej samej chwili. Zaśmiałem się, ale po chwili ogarnąłem się, widząc, że Elise zachowała kamienną twarz.
-Byłem tu pierwszy.-szybko powiedziałem, gdy usiadła.
-A ja druga i co z tego?-w jej oczach można było zobaczyć płomienne iskierki. Mógłbym na nie patrzeć całe dnie. Potrząsnąłem głową i odpowiedziałem:
-Dużo, jest wiele innych ładnych miejsc do posiedzenia, idź gdzie indziej.
-Jeśli przeszkadza ci moje towarzystwo to ty sobie gdzieś pójdź.
-A tobie moje nie przeszkadza?-zaciekawiłem się.
-Jestem zdolna do tego, żeby cię ignorować.-syknęła i ułożyła się na trawie, grzbietem do mnie.
-To dobrze.-odpowiedziałem ze złością i ułożyłem się do snu.
-Dobrze.-usłyszałem tylko i po chwili zaczęło robić się wokół ciemno,zasnąłem.
<Tyvsa,opisz co robiłaś,możesz to dokończyć>
sobota, 1 listopada 2014
Od Seanit c.d Tyvsy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Wiem,popełniłam błąd,że nie powiedziałam ci wcześniej i że to ciągnęłam,ale po prostu nie potrafiłam,to było dla mnie takie trudne.Prawda boli...dlatego jest naszym najtrudniejszym sprawdzianem i musimy się na niego przygotować!A ja nie potrafiłam!Tak samo ty teraz nie potrafisz,bo jesteś beznadziejny i słaby.Ciesze się,że cie jednak nie kocham!-po tych słowach moja siostra wybiegła z sali. Po chwili ja i Maki biegliśmy za nią. Wybiegliśmy z zamku, ostatnie co zobaczyliśmy to pasmo czerwonych włosów pomiędzy liśćmi.
-Do lasu-powiedziałam i już chciałam pobiec za nią, gdy Maki zatrzymał mnie.