Poczułem lekkie dźgnięcie na pysku. Z trudem otworzyłem oczy i zobaczyłem patrzącą na mnie Tyvse.
-Dziękuję,że się nią zaopiekowałeś-powiedziała. Zaraz, co? Rozejrzałem się. Zauważyłem Makiego i Elise leżącą jakiś metr ode mnie. Ahh no tak, Elise...
-To nie tak jak myślisz-szybko odpowiedziałem-To ona tu przylazła.
-Nie oskarżam cię o nic.-zaśmiała się.
-No... ale to nie tak. Nie chciałem żadnego towarzystwa, zwłaszcza jej.-spojrzałem na Elise spode łba.
-Wypraszam sobie!-odparła-Jakoś ci to nie przeszkadzało jak cię pytałam.
-Nie pytałaś mnie o to.
-Bożeee, z nim się nawet normalnie dogadać nie można.-Elise spojrzała wysoko w niebo.
-Uuu widzę, że coś tu się święci, zostawie was samych.-Tyvsa odeszła w stronę zamku, cały czas chichocząc.
-Miłego migdalenia.-szybko dopowiedział Maki i dołączył do Tyv.
-Grrr.-warknąłem. Spojrzałem na Elise. Uśmiechała się.
-To gdzie idziemy?-spytała wesoło-Zgłodniałam trochę.-Spiorunowałem ją spojrzeniem.
-No co?-dodała z uśmiechem. Wyglądała tak słodko, że nie mogłem nie spełnić jej zachcianki.
-Za mną.-powiedziałem i ruszyłem do kuchni.
-Co robimy?-no po prostu jak dziecko!
-Zobaczysz.-uśmiechnąłem się tajemniczo. Elise nagle zaczęła skakać. Zamurowało mnie, ale zaraz wybuchłem śmiechem. Dziewczyna dołączyła do mnie. Po chwili obaj leżeliśmy na podłodze, co dziwne, bo to wcale nie było śmieszne, a dziecinne. W tamtej chwili nie obchodziło nas to za bardzo.
-Co...ci-powiedziałem między przerwami od śmiechu.
-Sama nie wiem.-Elise przestała się śmiać. Powoli wstała, ale zaraz znowu wybuchła. I znowu ja też. Ten jej śmiech jest okropnie zaraźliwy! Dopiero po dobrych 5 minutach ogarneliśmy się i dalej poszliśmy do kuchni.
-Poczekaj tutaj.-wskazałem Elise najbliższe krzesło.-Zaraz wrócę.-powiedziałem i poszedłem do spiżarni. Po chwili wróciłem z koszykiem jajek i bekonem. Rozpaliłem ogień i zająłem się pieczeniem mięsa.
-Mmm a co tak pachnie, Okamisiu?-Zamurowało mnie. Że what?! Okamiś?! O co jej chodzi?!
-Yyy nie jestem Okamisiem.-zmieszałem się.
-Jesteś, jesteś.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Nie.
-Jesteś.
-Nie.
-Jesteś i koniec kropka!-nagle krzyknęła. Zastygłem w miejscu.
-Nie będziesz mną rządzić.-odpowiedziałem spokojnie.
-Bo co?-syknęła.
-Bo sobie tego nie życzę.
-A co mnie to obchodzi?-obdarzyłem ją wyjątkowo zawistnym spojrzeniem.-No co? Myślisz, że mnie przestraszysz?-zaśmiała się. Nie wytrzymałem. Rzuciłem w nią bekonem.
-CO TY WYPRAWIASZ?!-zdenerwowała się. Ja za to nic sobie z tego nie robiłem i zacząłem się z niej śmiać.-PRZESTAŃ!-zażądała.
-Bo co?-ledwo wydusiłem przez śmiech.
-EGH! Jesteś nieznośny! A już zaczęłam cię lubić!-krzyknęła po raz ostatni i wybiegła z kuchni. Zaczęło mnie dręczyć lekkie poczucie winy, ale zignorowałem to i zająłem się jajkami.
<Buhahaha jestem zła! Elise napisz gdzie pobiegłaś i co czułaś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz