wtorek, 23 czerwca 2015

Od Alexa cd. Demetire

Clare patrzyła na mnie swoimi smutnymi oczami. Miała w nich łzy. Kule poszybowały w powietrzu i postrzeliły ją. Podziurawiły ją na sito. We śnie mogłem być tylko biernym obserwatorem. Nie mogłem krzyczeć, ani do niej podbiec. Krew trysnęła z jej ran, barwiąc podłogę na czerwono. Lily wrzasnęła. Chciała podbiec do umierającej wilczycy, ale przytrzymał ją Caspian. Wziął ją na grzbiet i odbiegł. Kule znowu zawirowały. Clare patrzyła na mnie ze smutkiem. Zanim sen się rozwiał usłyszałem:
Alex...
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Umarła.

Obudziłem się. Nie krzyczałem, ani nie podniosłem się gwałtownie. Po prostu otworzyłem oczy, starając się uspokoić serce. Clare. Zacisnąłem zęby. Ktoś zapukał do drzwi.
– Alex? – usłyszałem.
– Tak?
Spojrzałem w stronę wejścia. Stała tam Demetire. Ubrana była w długą koszulę nocną i wychodzone czarne kapcie. Policzki miała mokre od łez. Dolna warga jej drżała.
– Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.
– Koszmar – wyszeptała krótko. – Mogę z tobą zostać? Mamy nie ma. Ani taty.
– Jasne.
Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie.
– Co ci się śniło? – zapytałem cicho.
– To co zawsze.

<cd. Deme>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz