-Idę na polowanie. Zaraz wrócę.-powiedziałem do Eleny, która czytała bajkę dzieciom.
Ta tylko kiwnęła lekko głową i czytała dalej. Dzieci wsłuchiwały się w jej słowa jak zahipnotyzowane. Lubiły jak ktoś czyta im książkę przed snem. Zazwyczaj ja to robię, jednak kolacja sama się nie upoluje. Wyszedłem z pokoju dzieci, a następnie z naszego domu. Spojrzałem w niebo. Było bezchmurne i widać było piękny, okrągły księżyc.
~~To przywołuje wspomnienia...
Ruszyłem do lasu, który znajdował się niedaleko domu. Było w nim ciemno, jednak moje oczy po kilku minutach przyzwyczaiły się do tej ciemności. Szedłem tak przez chwilę rozglądając się za jakąś zwierzynom. W tym lesie jest pełno jakiś saren, zająców i wiewiórek. Więc czemu dzisiaj nic nie ma? Nagle usłyszałem szelest dobiegający z krzaczków. Po chwili wybiegła z nich wiewiórka. Bez żadnych trudności złapałem ją łapą. Wtedy usłyszałem cichy świst w powietrzu i ukuło coś mnie w plecy.
-Szlak.-warknąłem i wypuściłem wiewiórkę.
Moje powieki zaczęły się robić ciężkie i zacząłem tracić kontrolę w łapach.
~~Co jest...?
Upadłem na ziemię i zerknąłem na swoje plecy. Zobaczyłem jakąś igiełkę.
~~Środek usypiający?
-Za chwilę zaśnie...-usłyszałem obcy głos.
Zanim straciłem przytomność ujrzałem dwa cienie wilków.
***
Otworzyłem jedno oko. Zorientowałem się, że jestem w klatce. Metalowej klatce. Zerwałem się na łapy, jednak od razu po tym upadłem. Poprawiłem sobie grzywkę. Ktoś się zaśmiał. Podniosłem wzrok. Ujrzałem wilka w moim wieku. Był
-Siedź, jeszcze jesteś pod wpływem środka usypiającego.-mruknął wilk.
Miał rację. Nie wiedziałem dokładnie co się dzieję.
-Kim jesteś?-spytałem sennym głosem.
-Ach, gdzie moje maniery...-ukłonił się-Jestem Igor von Haunder. I będę musiał cię zabić... Miło mi.
<Elena lub może ktoś inny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz