-Kendra!Nie!-wydarłam się na całe gardło,po czym podniosłam się z ziemi aby do niej podbiec.Obok wadery spostrzegłam ciało tygrysa
-Kendra!Nic ci nie jest?!-przytuliłam się do nieruchomego ciała ciotki,po chwili zobaczyłam,że podnosi łeb
-Tyv...sa...nie mart...-jej oczy się zamknęły,a głowa runęła na dół.Po mym policzku,po raz wtóry tego dnia poleciała łza,jedna,żadnej więcej...
~~~
Wokół mnie było całkiem ciemno,a na przeciwko mnie leżało ciało Kendry,koło mnie zaś siedział Sanarion.Ciekawe ci on tu robi,co się tak właściwie stało...nagle przeniosłam wzrok na ciotkę i już,przypomniało mi się co się stało...poczułam ból w okolicach mózgu,a potem moje oczy,zamiast widzieć to co było,przed mną pokazywały mi dziwne obrazy,aż w końcu przed mną pojawiła się Kendra...tylko,że jakaś taka bardziej biała...
-Nie załamuj się Tyvsa,to nie twoja wina,rozumiesz!?-jej twarz miała nieziemsko biały kolor,a jej włosy były dłuższe niż za zwyczaj
-To moja wina,zawsze będzie moja!Zawsze!-wokół zrobiło się czerwono,spojrzałam na swojej włosy,one płonęły.Nagle zobaczyłam siebie z innej perspektywy,tak jakbym patrzyła oczyma Kendry.Moje blizny lśniły mocną czerwienią,a oczy miały nadzwyczajnie niebieski kolor.Gdy przyjrzałam się sobie wystarczająco dobrze,znów znalazłam się w swoim ciele
-Co to było?-spytałam się
-Tak wygląda twoja dusza,kiedy jesteś smutna,musiałam ci to pokazać...bo zaraz zobaczysz coś gorszego...duszę pogrążoną w...wyrzutach...Seth,chce się z tobą spotkać-mój ojciec,ale jak to,nie rozumiem,ciekawe po co?!Koło wadery pojawiło się coś co nie do końca przypominało wilka,ale chyba nim było.
-Ja nie chciałem umrzeć,Tyv przepraszam cię...za to,że ściągnąłem na ciebie tyle nieszczęść,proszę wybacz mi-powiedziało monstrum,które najwidoczniej było mym ojcem
-Wybaczam ci,nigdy nie miałam ci tego za złe-uśmiechnęłam się,Seth odwzajemnił ten gest.Wokół niego pojawił się ogień a potem,przed mną stanął ten Seth,którego znałam od zawsze.A potem wróciłam do zwykłego świata,a po mojej głowie zaczęła szumieć piosenka:
"Księżyc znika,
czy wróci nie wie nikt,
Spróbuj uratować blask,
odwiedzając nas,
w kaplicy Moon,
z wnuczką jej,
amuletem pogrzebanym w sakiewce,
masz godzinę,
pośpiesz się,
a odzyskasz blask jednej z gwiazd..."
-Muszę znaleźć Seanit-powiedziałam sama do siebie,zapominając o Sanarionie
-Idę z tobą,nie zostawię cię,znowu,bo jeszcze ktoś zginie-jego twarz była smutna,a w oczach nie było nic,samo cierpienie
-To nie twoja wina,dam sobie radę-podeszłam do ciotki i zdjęłam z jej szyi sakiewkę,a potem zaczęłam biec,a Sanrion za mną...
<Seanit???Przypomnij Saphirze,że trzeba zabrać ciało Kendry z kapliczki ;)>