Szedłem kilka dni i nocy.Towarzyszył mi tylko szum wiatru i moje własne myśli.Po drodze zjadłem tylko wychudzoną,kurę,która błąkała się po drodze.Kilka razy,nawet próbowałem się wycofać...ale zaszedłem już za daleko.Gdy byłem przy twierdzy,bardzo nie chciałem tego robić,nie iść tam,nie kraść.Jednak myśl o tym,jaki będę szczęśliwy,ile będę miał jedzenia,pchała mnie na przód.Rozejrzałem się po terenie i spostrzegłem,że przy wejściu,do zamku stały dwa,wilki,pilnujące wstępu do niej.Wyglądały na bardzo silnych.Jak ja mam,niby sobie z nimi poradzić?One były wyszkolone,ja nie.One były silne,ja nie.Musiałem je pokonać sprytem.Ukryłem się w krzakach obok i wymyśliłem plan.Największym problemem było dostać się do środka.Czekałem i czekałem,aż nadarzy się jakaś okazja.Po wielu godzinach poszczęściło mi się.Obok mnie przejechał wóz z dostawą żywności do zamku.Przypomniało mi się wtedy zdarzenie sprzed laty,kiedy próbowałem obrabować,taki sam konwój.Niestety,nie udało mi się.Powożący byli zbyt silni.Poza tym,okazało się,że w środku nie było jedzenia,tylko same futra.Po tym zajściu zostały mi na pamiątkę dwie blizny.Nie czekając ani chwili dłużej wskoczyłem na powóz.Na moje szczęście były w nim jagody,zanim dojechałem na miejsce,zdążyłem się najeść.Potem wyskoczyłem z wozu i jak gdyby nigdy nic poszedłem na południową cześć zamku.Mszę przyznać,że twierdz jest wielka z zewnątrz,ale wewnątrz jest wprost ogromna!A te ozdoby na ścianach,suficie i podłogach.Brak słów.Szedłem tak przez fortecę,zachwycając się jej pięknem.Obok mnie przechodziły inne wilki,które nie zwracały na mnie większej uwagi.W końcu dotarłem do końca korytarza.Miałem wybór:iść w lewo lub prawo.Niewiele myśląc ruszyłem w lewo,a potem w prawo.Aż w końcu przed mną pojawiły się duże drzwi.Otworzyłem je i prawie umarłem na zawał.Musiałem mieć taką minę,jakbym zobaczył lodowiec w Afryce,a na nim pięćdziesiąt różowo-niebieskich pingwinów,mówiących do mnie cześć.Okazało się,że to sala narad!Na środku stał duży,ozdobny tron,a na nim Tyvse,we własnej osobie!Obok niej stało sześciu strażników.Chyba wpadłem w sam środek negocjacji z Watahą Białego Jelenia,bo w sali były inne potężne wilki,ze sztandarem tej watahy.Stałem tak cały czas,w tej sali,z dziwną miną,przez dłuższy czas.W końcu,do świata żywych sprowadził mnie głos Tyvsy:
-Ach,wreszcie jesteś,mój doradco.Usiądź sobie.Spóźniłeś się,ale o tym porozmawiamy później-puściła do mnie oczko-A więc ,co sądzisz o prośbie Alf z Watahy Białego Jelenia?
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz