-Sanarionie,dlaczego...ja...zawiodłam...-czułem,że na moje futro spadają jej ciepłe łzy,jednak nie potrafiłem jej pomóc.Tuliłem ją tak czekając,aż przestanie płakać.Cisza najwidoczniej pomagała jej,bo po paru minutach,odsunęła się od mnie i przestała lamentować.Uśmiechnąłem się do niej,na pocieszenia,a ta odpowiedziała mi dziwnym grymasem,na pysku.
-Musisz wracać do Thora,pewnie się martwi-ściągnęła medalion i podała mi go,a potem ruszyła w stronę wyjścia,ja zaś poszedłem w głąb ogrodu.
~~~
-Ty głupku!-wydarła się,do mnie,na powitanie Lasair
-O co ci chodzi?
-O ten las co nie szumi!Jak mogłeś pozwolić jej samej iść!Zostawić ją!Zobacz w jakim ona była stanie...-przerwałem jej:
-...ale Thor był blisko,daj spokój.Co niby mam teraz zrobić,pobiec za nią...-kiwnęła głową na tak i znikła.Powoli ruszyłem w stronę wyjścia.Przy "bramie" zobaczyłem,że na Tyvse rzuca się jakiś tygrys,zamarłem.Byłem za daleko,by jej pomóc...
<Tyvsa,proszę dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz