wtorek, 30 września 2014

Od Tyvsy-c.d Patatatata(konkursowego op)

-Tyvsa,jestem gotowy na naukę...-oznajmił Pat i zemdlał.Co się stało?Do nauki czego był gotowy?Wybiegłam z komnaty,aby pójść do biblioteki po Sanariona i Maki'ego,żeby pomogli mi go zanieść do jakiegoś łóżka.Jak zwykle ślęczeli nad książkami.Gdy mnie spostrzegli uśmiechnęli się,ale gdy zobaczyli mój wyraz twarzy,podnieśli się gwałtownie i spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
-Pat zemdlał,chodźcie musicie mi pomóc go przenieść-ruszyłam w drogę powrotną,a basiory za mną.

~*~*~

Siedziałam pochylona nad swoim łóżkiem,na którym leżał Pat.Parę minut wcześniej San,go zbadał i stwierdził,że to nic groźnego,wilk po prostu był przemęczony.Mój narzeczony usiadł koło mnie i wtulił się w moje futro.Spojrzałam na Makie'ego,a on spojrzał na mnie z dezaprobatą.Wiedziałam o co mu chodziło,był wściekły za to,że nadal pozwalam Sanowi się do siebie przytulać i że kłamię jego brata,że go kocham.Odsunęłam się delikatnie od basiora,a on przysunął się jeszcze bliżej.Najwidoczniej myślał,że zdrętwiałam i po prostu zmieniam pozycję.Siedzieliśmy tak paręnaście minut,aż w końcu Pat się ockną i zaczął się rozglądać po pokoju.
-Masz siłę mówić?-spytała się go
-Chyba...tak-powiedział nie pewnie
-W takim razie,błagam opowiedz mi co się stał-basior zaczął mówić,opisał mi swoją walkę z wilkami,a także to jak pomógł mu Sun.
-Czyli mam cię nauczyć jak władać magią?


<Patatatatat :D?Wiem,op okropne :(>

Co to stan wojenny?

Tak właściwie,nie różni się prawie niczym od zwykłych czasów,po za tym rzeczami:
-Każdy z was ma obowiązek napisać jedno opowiadanie o wojnie,liczą się tylko te napisane po tym poście,
-Blog przybiera nowy wygląd,na czas wojny,
-Mamy inną muzykę,bardziej nastrojową :D,

Jest to,też doskonały czas na śmierć,a ja już wiem,że parę wilków planuje się zabić...
No to chyba tyle.
Nie ogarniasz,śmiało pisz,mnie nie gryzę ;)

Alfa,Tyvsa

poniedziałek, 29 września 2014

Wyniki Konkursu!

Konkurs wygrywa Arya!
Brawa dla niej!
A teraz,parę słów,które kazała mi przekazać:
"Nie chciałam tego wygrać,bo nie chce mi się pisać,a wiem,że nauki i Tyv,zajęły by mi kilka ładnych stronic tekstu...więc Pat,ciesz się nagrodą ;)"
Więc zwycięża Pat!
Nagroda zostanie mu przyznana w trybie natychmiastowym,a jego opowiadanie konkursowe,planuję w najbliższym czasie dokończyć;)


A co do SZ...
...
...
...
TADA:












A jutro dodam podstronę z terenami ;)

czwartek, 25 września 2014

Od Amandi-c.d Rhydiana

Zimny wiatr musnął mają sierść miałam ochotę pójść prosto przed siebie, ale zobaczyłam, że zbliża się do mnie jeden z strażników
-Wszyscy mają natychmiastowo zjawić się w Sali Narad- powiedział i od razu poszedł gdzieś dalej nie oglądając się za siebie. Czyli z mojego spaceru nici. Ruszyłam już w stronę wejścia Rhydian właśnie wchodził do bramy
-Rhydian! - zawołałam go odwrócił się w moim kierunku, podbiegłam do niego
-O co chodzi znowu mam cię gdzieś zaprowadzić
-Niecałkowicie jeden z strażników powiedział mi, że wszyscy w trybie natychmiastowym mają przyjść do Sali Narad

<Rhydian?>

środa, 24 września 2014

Ogłaszam Stan Wojenny

A co w związku z tym?
Dowiecie się jutro ;)

Od Tyvsy-C.D-"Bogini Cierpienia?!"

Maki

Trzymałem Tyvsę,w rękach,Dziewczyna nie oddychała,bałem się o nią.
~Wiesz co robić?~usłyszałem głos Moon w głowie
~Jest jeszcze za wcześnie~podniosłem Tyv z ziemi i zaniosłem ją na pobliskie schody.Położyłem jej bezwładne ciało,na jednym ze stopni,a sam przysiadłem przy jej głowie,którą położyłem na swoich kolanach.Nagle dziewczyna poruszyła się i chwyciła mojej ręki.Odgarnąłem jej z czoła włosy i pogłaskałem po twarzy.
~Nie masz wyjścia,teraz albo nigdy,jesteś potężniejszy od Suna.Wybieraj,czy ma być twoja,czy jego~zawahałem się przez chwilę,ale potem wiedziałem co ma zrobić.Zamknąłem oczy.Wdech,wydech.Wokół mnie zrobiło się biało.Wdech,wydech.Przeniosłem swoją postać w to miejsce.Wdech,wydech.Przed mną pojawiły się drzwi.Wdech,wydech.Otworzyłem je i dostałem się do "domu",do mojego królestwa.Czarne ściany pomieszczenia przed mną,były dziś pokryte krwią,a po ziemi leżały porozrzucane ciała wilków i ludzi.Nienawidzę tego,więc jak niby Tyv miała by polubić takie widoki...przestań!skarciłem samego siebie,a potem ruszyłem w głąb sali.Na samym jej końcu,były białe drzwi,zamknięte,na kilkanaście kłódek,miały sprawiać,że Tyv będzie nieśmiertelna...do czasu,aż sam się nie zniszczy...bałem się tego dnia,gdy jej moc osiągnie takie stadium,że będzie silniejsze od niej.Machnąłem ręką nad z zamkami,a one z cichym klikiem otworzyły się.Pociągnąłem za drzwi.Znalazłem się w umyśle Tyvsy.

Tyvsa

Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła.Otaczała mnie nieskazitelna biel.Czyli w końcu nie żyję!Tyle razy już myślałam,że po mnie,a teraz nie żyję!Czułam ulgę,wiedziałam,że to wszystko co złe zostało gdzieś za mną.Dopiero teraz poczułam,że na czymś leżę,spojrzałam na to.Okazało się,że to Maki,byłam ułożona na jego kolanach.Szczęśliwa,że jest tu ze mną,że nie jestem sama,podniosłam rękę do góry,a potem chwyciłam się jego rękawa.Bałam się,że mi ucieknie.Chłopak odgarnął mi włosy z czoła i pogłaskał,po twarzy.Maki,zaczął mocniej oddychać i nagle zniknął,a moja głowa upadła na posadzkę.
-W końcu nie zdziwi go,że twoje ciało będzie się poruszać-na przeciwko mnie pojawił się Sun,to znaczy ognisty kształt przypominający mojego dziadka.
-Co ty tu robisz?
-Odwiedzam wnuczkę w jej umyślę i próbuję cie uzdrowić-podszedł do mnie bliżej,czułam żar buchający od niego
-Czy wy na prawdę nie rozumiecie,że mam dość tego,że ciągle zmartwychwstaję!-poderwałam się z ziemi
-Robimy to dla twojego dobra-okrążył mnie
-Chciała byś zostać moją doradczynią?Była byś wtedy wiecznie szczęśliwa,nieśmiertelna i widywała na co dzień matkę-stanął przed mną i patrzył się mi w oczy-czy to nie było by piękne?-on coś knuje
-Tyv!Tyv!Nie słuchaj go!-usłyszałam za sobą krzyk Maki'ego.Odwróciłam się do tyłu i wpadłam prosto w jego objęcia.
-Nie planuję-chłopak pocałował mnie w policzek,odsunęłam się od niego,tak aby widzieć Suna.Chwyciłam jego rękę,aby dodać sobie siły-Po co ci ja?-spytałam się Boga Słońca
-Po prostu cię kocham
~Nie chce ze mną przegrać~usłyszałam w głowie,głos mojego ukochanego
~Czego?
~Władzy,jak ty wyjdziesz za mąż,na ciebie przechodzi władza światem i tym samym na twojego małżonka.On chce żebyś wyszła za Sanariona,którym mógł by sterować~czemu ja mu wierzę?To głupie,że przez niego chcę się sprzeciwić swojemu dziadkowi.
-Nie,nie zostanę twoim doradcą-jego postać zapaliła się jeszcze bardziej,chciał się na mnie rzucić,ale spojrzał na Maki'ego i zrezygnował z tego planu.Rozpłynął się.
-Chcesz żyć,powiedz szczerze?-spytał się mnie chłopak i odwrócił do siebie,abyśmy mogli patrzeć sobie w oczy
-Tak...to znaczy tylko jeżeli będę mogła żyć z tobą-uśmiechnął się szeroko i podniósł mnie do góry.Zaczął mnie całować.
-Dla ciebie wszystko,księżniczko-westchnął,postawił mnie na ziemi-wiesz,tylko,że będziesz musiała zostać Boginią Cierpienia inaczej nie mogę dać ci życia,nie potrafię.Będziesz nieśmiertelna,stracisz kontakt z Sunem,twoje moce związane ze Słońcem przestaną być tak potężne jak były,ale zyskasz nowe,o wiele mocniejsze od tych nadanych ci przez Suna,no i oczywiście będziesz mogła przedostawać się do świata zmarłych,który nie jest przyjemnym miejscem
-Nie mam z tym problemu
-Wiesz,że nie potrzebnie mnie broniłaś?
-Przecież on by cię zabił
-Nie jestem dobrym bogiem,nas nie może zabić śmiertelnik,jak już to inny Bóg,albo my sami.Nasza nieśmiertelność jest potężniejsza-uśmiechnął się-zmień się w wilka i daj mi łapę-zrobiłam jak kazał,on także przybrał wilczą postać.Położył na mojej łapie swoją.Jego ślepia zrobiły się czarne.Poczułam ciarki na całym ciele.Moja łapa zaczęła się robić czarna.Basior odsunął się od mnie.
-Oto nowa ty-przed nami pojawiło się lustro.Zobaczyłam w nim szaro-czarną waderę,całkowicie nie podobną do mnie-nauczę,cie jak utrzymywać twoją starą postać,a teraz chodź musimy się z tond wydostać.

~*~*~

Po dwóch godzinach w raz z Elise dostaliśmy się do Twierdzy Alf.W swojej starej postaci,ruszyłam do sali tronowej.Gdy otworzyłam drzwi i dostałam się do ogromnego pomieszczenia,zobaczyłam Okami'ego.
-Musisz zwołać naradę,mamy wojnę-zrobił zdziwioną minę

<Okami?>

Jestem zła...

Wiem nie ogarnęłam konkursu,wiem nie piszę od kilku dni,wiem,nie ogarnęłam mapy...ale na prawdę nie miałam siły na watahę...problemy i tyle ;)
W weekend wszystko ogarnę,albo nawet wcześniej,słowo Tyvsy :D
Po dodaniu dzisiaj mojego opowiadania,planuję,zmienić tło i muzykę na wojenną,bo do końca tygodnia planuję ogłosić STAN WOJENNY.
No to tyle...na razie...


Alfa,Tyvsa

sobota, 20 września 2014

Od Rhydiana-c.d Amandi

-Choć zaprowadzę cię-ruszyłem korytarzem,a ona za mną.Po paru minutach plątania się po zamku,wydostaliśmy się na dwór.Jak ja nie cierpię tego,że on jest taki wilki-jesteśmy na miejscu-powiedziałem
-Taa,widzę-wadera ruszyła przed siebie,a ja chwilę za nią patrzyłem,ciekawe kim była,nie widziałem jej nigdy dotąd.Może dopiero dołączyła...chyba powinienem chodzić na narady.Zacząłem iść w stronę bramy,gdy usłyszałem głos Amandi,wołający moje imię.Wadera na powrót szła w stronę zamku,za pewne czegoś zapomniała,albo znów nie umiała znaleźć drogi.

<Amandi?>

Od Amandi

Przechadzałam się korytarzami zamku... a tak właściwie szukałam wyjścia. Po tym jak Tyvsy mnie przyjęła posłała mnie żebym przekazał coś kucharek. Do nich trafiłam bez trudu teraz jednak nie miałam pojęcia gdzie jest wyjście. Przechodząc po raz kolejny tym samym korytarzem rozróżniałam je tylko po pięknych obrazach zdobiących ściany oraz wiele posągów wilków ale nie tylko, skręciłam teraz w lewo po obu stronach było kolejne skręty ale szłam prosto coś w oddali przykuło moją uwagę był to kolejny obraz ale dużo większy od reszty, przedstawiał walkę przypomniało mi to wydarzenia z ataku na moją byłą watahę... z rozmyśleń wyrwał mnie głos basiora
-Szukasz tu czegoś
-Co? Nie przyglądałam się
-Piękny czyż nie?
-Tak, ale trochę przerażający
-Może, a czemu tu jesteś chyba nie tylko po to żeby popatrzeć na obraz
-Nie szukałam wyjścia
-To trochę źle trafiłaś to po drugiej stronie zamku tu są pokoje szamańskie- powiedział uśmiechając się
-A którędy mm iść do wyjścia?
-To zaraz , jak się nazywasz?
-Amadi a ty?
-Rhydian
-To którędy do wyjścia?

<Rhydian?>

piątek, 19 września 2014

Od Tyvsy-C.D-"Spojrzałam na niebo..."

Obudził mnie pisk,jakiejś wadery.Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam rozglądać dookoła.
-Padnij!-zrobiłam jak ktoś mi kazał,usłyszałam nad sobą świst,a potem gdzieś za mną szczęk metalu.Podniosłam się i spojrzałam w tamtą stronę.Jakaś kobieta walczyła z innym człowiekiem.Wiedziałam,że to jej głos ostrzegł mnie przed pociskiem,więc postanowiłam jej pomóc.Skupiłam się na chłopaku,a on po paru sekundach zajął się ogniem.Kiedyś wystarczyło,że tylko pomyślałam,a coś się podpalało...muszę poćwiczyć.Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i patrzyła zdziwiona.Potem podeszła do mnie,gdy była blisko ukłoniła się.Zdziwił mnie jej gest.
-Wstań-rozkazałam,podniosła się-kim jesteś?
-Elise,córka Deridariana,króla Travingiru,ostatniego królestwa ludzi.Jedyna,zbuntowałam się przeciwko jego władzy-patrzyła na mnie z szacunkiem
-Wiesz kim jestem?-kiwnęła głową twierdząco-co tu się dzieje?
-Zwolennicy mojego ojca napadli na Caillte
-Co!?Muszę im pomóc!-zaczęłam biec w stronę miasta,a ona za mną.Gdy znalazłyśmy się przy budynkach,dotarł do mnie zapach krwi.Na ulicy leżały ciała,wilków i ludzi.Wyglądało to okropnie.W zasięgu wzroku nie było widać nikogo żywego.Z oddali dochodziły odgłosy walki,ruszyłyśmy w tamtą stronę.Odgłosy doprowadziły nas do placu,na którym wcześniej przemawiałam.Na jego środku był Maki i kilku ludzi,walczyli.Bóg Śmierci,nie przygotowany do walki,odpierał atak za pomocą magi.Wyglądało to nadzwyczajnie,gdy za pomocą jednego gestu,sprawiał,że gromada biegnących na niego ludzi,zaczynała zwijać się z bólu.Elise i ja dołączyłyśmy do niego,ona odpierała atak,zręcznie posługując się mieczem,a ja starłam się sobie przypomnieć,czary do walki.Nagle niebezpiecznie blisko Maki'ego podbiegł jakiś człowiek i zamachnął się na niego mieczem.Wystraszona,skierowałam moc w jego stronę,przelałam w nią swoje uczucia.Poczułam wszechogarniające mnie ciepło,a wokół zrobiło się jasno.Napastnik,zmienił się w popiół,a w raz z nim,kilkunastu jego sojuszników.Spojrzałam na niebo...na którym w pełnej okazałości świeciło słońce!Słońce świeciło!Poczułam,że opuszczają mnie siły,powoli zaczęłam opadać na ziemię.Ktoś mnie złapał,a potem jeszcze tylko usłyszałam,słowa Maki'ego,mówiącego,że mnie kocha i zrobiło się ciemno.


C.D.N

wtorek, 16 września 2014

Od Tyvsy-C.D-"...wiesz jak jest tradycja w twojej rodzinie?"

Oddaliliśmy się od tłumu.Maki,cały czas trzymał mnie za rękę i głaskał ją swoim kciukiem.Cieszyła mnie jego bliskość,jednak nie mogłam obojętnie patrzeć na to miasto.Przerażało mnie to jak moi poddani żyją,w jakich okropnych warunkach musieli wychowywać dzieci.Jednak zawsze gdy przechodziliśmy koło jakiegoś tutejszego wilka,on uśmiechał się do nas.W nich było tyle wiary,radości,wszyscy byli tacy nadzwyczajni,rzuciła bym się za nimi w ogień.Wokół jednego z domów,bawiły się szczeniaki,gdy podeszliśmy do nich,zaprzestały zabawę i patrzyły na nas swoimi wnikliwymi spojrzeniami.
-Hej,maluchy-uśmiechnęłam się do nich,a one podbiegły do mnie i wtuliły się w moje nogi.Schyliłam się do nich i zaczęłam głaskać.Potem zaczęliśmy się ganiać.To było tak nadzwyczajne widząc,tak szczęśliwe,wilczątka,po mimo tego wszystkiego co ich otaczało.Podeszłam do Maki'ego i zdyszana,oparłam się o jego ramię.Chłopak zaśmiał mi się do ucha.
-Starzejesz się,dawniej biegałaś cały dzień-pocałował mnie w spocone czoło
-Tak,ale nie w postaci człowieka,przytuliłam się do niego,a on zgarnął mi włosy z czoła,przez dłuższą chwilę,patrzeliśmy się sobie w oczy.Poczułam,że coś ciągnie mnie za suknię.Odwróciłam się w tamtą stronę,przed mną stały trzy małe wadery.Patrzyły na nas zawstydzone.
-Chodzicie z sobą?-spytała się jedna,z pięknymi ciemno zielonymi oczami
-Co...nie-odpowiedziałam,lekko zdziwiona jej pytaniem
-To czemu on tak na ciebie patrzy?-spytała druga
-A ty na niego?
-Bo...go...yyy...no...kocham,ale to nie znaczy,że od razu jest moim partnerem-poczułam koło swojego ucha oddech Maki'ego.Dostałam gęsiej skórki,gdy pocałował mnie w kark.
-W końcu się przyznałaś-szepnął
-On cię pocałował!-krzyknęła najmłodsza,która jak dotychczas się nie odzywała
-Będziecie z sobą chodzić,bo wiesz on cie też kocha...też chcę mieć kiedyś kogoś takiego jak on-powiedziała ta z ładnymi oczami i zamrugała słodko
-Będziesz,miała,nawet lepszego-uśmiechnęłam się do niej-a teraz idźcie się bawić-wadery zaczęły piszczeć i przekrzykiwać się nawzajem,jak słodko razem wyglądamy.Maki,pociągnął mnie dalej,po paru minutach marszu znaleźliśmy się koło przepięknego drzewa.

-Wow-westchnęłam.Chłopak poprowadził mnie na ławkę obok drzewa
-Nie mają tu wstępu-usiedliśmy,wtuliłam się w niego
-Czemu?-położył rękę na moich ramionach i zaczął bawić się moimi włosami
-Uważają to za miejsce,warte tylko naprawdę zakochanych...a oni nie biorą ślubów z miłości,wszystkie są ustawione przez rodziców-pocałował mnie w policzek
-Smutne
-Wiele rzeczy tu jest smutnych
-Bardzo wiele-zmusił mnie abym usiadła,na jego kolanach,przodem do jego twarzy.
-Ale przez tą chwilę,kiedy tu jesteś oni się śmieją,są szczęśliwy...i ja jestem szczęśliwy-jego usta były blisko moich czułam jego oddech,wszystko we mnie szalało,nie widziałam niczego poza nim,chciałam być jego-kocham cię,Tyvso-pocałował mnie,jednak to nie był taki pocałunek jak zawsze,ten był delikatniejszy i niósł w sobie obietnicę,że zawsze kiedy będziemy razem,będzie nam dobrze.Odsunęłam się od niego.
-Ja ciebie też-przytuliłam się do niego-ale,eh powinnam ci o czymś powiedzieć,wczoraj,gdy byłam w komnacie z Sanem,on mi się oświadczył i...i ja powiedziałam tak-przerwałam na chwilę i spojrzałam w jego oczy,nie wyrażały nic.Po twarzy pociekła mi łza-chciałam,żeby było normalnie,a wiesz jak jest tradycja w twojej rodzinie?
-Ale...może nie...-starał się mnie pocieszyć-...Seanit musi cię zbadać
-Dzisiaj jeszcze nie będzie wiadomo
-Eh,dlaczego to zrobiłaś?-mówił spokojnie,jednak wiedziałam,że nie wie co zrobić
-Miałam nadzieję...że go...kocham-rozpłakałam się na dobre
-Następnym razem słuchaj się Moon,od razu-kiwnęłam głową na tak,a potem obydwoje zamilkliśmy.Zsunęłam się z niego i usiadłam obok,po czym wtuliłam się w jego ramię.Siedzieliśmy tak dłuższy czas,aż w końcu poczułam,że moje powieki robią się ciężkie,zasnęłam.


C.D.N

poniedziałek, 15 września 2014

Od Okami'ego-c.d Seanit

-Ja... em... chciałam powiedzieć, że okey...-Usiadła obok mnie, a ja spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-Mam na myśli ta randkę... tak, umówię się z tobą-dopowiedziała. Teraz chciało mi się płakać ze szczęścia, ale przypomniałem sobie o Renie i opamiętałem się.
-A co Ren na to?-zapytałem ją.
-Przecież nie będziemy robić nic złego, a Ren nie musi o tym wiedzieć-mrugnęła do mnie- To kiedy?
-Może być 2 godziny przed zachodem słońca-spytałem- a właściwie jego zarysu?
-Jasne, przyjdź po mnie do komnaty-uśmiechęła się i poszła do zamku. Teraz miałem bardzo trudne zadanie. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Od razu zabrałem się do jego realizacji.
                                                                             ***
Gdy wszystko było już przygotowane poszedłem do komnaty Seanit. Zapukałem do jej drzwi:
-Proszę-krzyknęła swoim anielskim głosem-O, cieszę się, że już jesteś, idziemy?-spytała gdy mnie zobaczyła.
-Jasne-odparłem i przysunęłem się do niej tak, że nasze łopatki się stykały. Razem, stykając się ze sobą poszliśmy do ogrodu. Był tam mały staw ze złotymi rybkami. Ze wszystkich stron otaczały go drzewa, w większości brzozy i różnorodne kwiaty. Ruszyłem w stronę dębu. Obok niego czekał na nas koc w kratę i koszyk z jedzeniem, a na nim leżała świeża, żółta róża. Zerwałem ją zaledwie 20 minut temu przy kapliczce Suna. Podniosłem różę i zbliżyłem się do Seanit. Bacznie obserwowała moje ruchy. Delikatnie wsadziłem kwiat za jej ucho.
-Przepiękny, dziękuje ci-powiedziała-żałuję, że nie mogę siebie teraz zobaczyć.
-Powiem ci, że teraz jesteś najpiękniejszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek zobaczyłem-wilczyca się zarumieniła. Nad nami było słychać głos ptaków, a obok plusk ryb w jeziorze. Myślałem, że śnię. Ta scena była zbyt piękna, żeby była prawdziwa.
-Wiesz, że to moje ulubione miejsce w całym zamku? Bardzo lubię tu czasem przyjść i pomyśleć o tym i tamtym-opowiedziała.
-Naprawdę? Ja też tu często przychodzę. Od samego początku mi się tu spodobało. Można spokojnie pochodzić, pomyśleć, albo zapomnieć o wszystkim i wsłuchać się w odgłosy ogrodu.
-No, dokładnie-doskonale się zrozumieliśmy.
-Masz ochotę na kilka owoców?-zapytałem.
-Pewnie-uśmiechnęła się. Otworzyłem koszyk i wyjąłem z niego świeże jagody i borówki oraz jabłka.  Sea wzięła garść(?) jagód i jedno jabłko. Mi wystarczyło parę borówek.
-Mmm, skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię jabłka i jagody?-spytała podejrzliwie.
-Nie wiedziałem-połknąłem owoce-Może intuicja mi podpowiedziała-zażartowałem.  Dalej nic nie mówiąc słuchaliśmy ptaków. WIlczyca położyła się na kocu, a ja poszedłem za jej przykładem.
-Wiesz, że mam jeszcze świeżą dziczyznę?-chwilowo przerwałem ciszę.
-Naprawdę? Nie musiałeś się aż tak starać...
-To nasza pierwsza randka, musiałem- uśmiechnąłem się łobuzersko.
-W sumie możemy zjeść teraz-zaproponowała-później nie będzie mi się chciało-wyjaśniła z lekkim uśmieszkiem.
-Okej- wstałem i wyciągnąłem z dna koszyka grilowanego zająca, którego przygotowałem kilka godzin wcześniej. Dzięki drewnianemu koszykowi był jeszcze ciepły. Urwałem jedną nogę i podałem Seanit, a drugą urwałem sobie.
-O, jeszcze ciepłe-wgryzła się w mięso-mniam, pychota-powiedziała z pełnym pyskiem. Zaśmiałem się i sam ugryzłem dziczyznę. Mięso było soczyste i smaczne. Miało w sobie dużo tłuszczu, co mnie cieszyło, bo najbardziej ze wszystkiego go lubiłem.
-Przepraszam, że tak zareagowałem, gdy powiedziałaś "nie". Wtedy kiedy wyznałem ci miłość. Nie wiem co mnie poniosło. Kochałem cie, nadal cię kocham, ale nie mam zielonego pojęcia, czemu uciekłem. Chyba mnie tym zaskoczyłaś-wyznałem.
-Właściwie, to się nad tym zastanawiałam. Chyba masz rację, po prostu zaskoczyłam cię, ale przecież powiedzenie prawdy było lepsze, niż kłamstwo, prawda?
-Oczywiście!-od razu odpowiedziałem. Znowu się położyłem. Po kilku minutach Sea do mnie dołączyła. Położyła głowę na moim boku.
-Możemy być przyjaciółmi?-zapytała z wahaniem. Zagryzłem wargę (?).
-Jasne- Zmieniła pozycję. Teraz jej oczy znajdowały się dokładnie przed moimi. Dalej patrzyłem w te żółte ślepia, a ona w moje, złote. Nagle nad nami zawyły wilki. Gwałtownie się podniosłem, Sea też. Przed nami znajdował się księżyc. Jednak nie był zwyczajny, jak co noc, to była największa pełnia jaką widziałem w życiu, a widziałem nie jedną. Powierzchnia srebrnego globu lśniła białym światłem, intensywniej niż kiedykolwiek. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Księżyc... pełen niegasnącego, pięknego blasku. Dawał nam życie przez wieki. Obok mnie Sea zaczęła śpiewać. Na dźwięk jej głosu wszystkie wilki przestały wyć. Wsłuchałem się w jej piosenkę. Nie rozumiałem słów, ale coś podpowiadało mi, że jest o księżycu. Po dłuższej chwili pozostałe wilki dołączyły do niej. Całe niebo pochłonęły głosy wilków. W końcu ja też zacząłem nucić, a później śpiewać. Mój głos nie mógł się równać z Seanit, ale starałem się ze wszystkich sił. Symfonia naszych głosów rozchodziła się echem przez wiele kilometrów. Coraz więcej wilków dołączało do nas. Usłyszałem Tyvsę i Elen. Wszyscy razem śpiewaliśmy aż do wschodu zarysu słońca. Poblask księżyca wtedy trochę zgasł i stopniowo wilki odchodziły. Mnie zaczęło boleć gardło, nieprzyzwyczajone do takiego wysiłku i też przestałem. Na samym końcu została Sea. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w jej głos. Nie był już tak czysty jak na początku, ale i tak był cudowny.
-Zasnąłeś?-nagle przestała.
-Co? Ja? Nie no co ty. Ja... em wsłuchałem się w twój głos-odparłem zakłopotany.-Nie spałem, naprawde. Przy twoim anielskim głosie nikt nie może zasnąć, bo nie chcą stracić ani sekundy- wymsknęło mi się, zanim zdążyłem ugryść się w język.
-Bez przesady, na pewno ktoś śpiewa lepiej ode mnie, tylko nikogo takiego jeszcze nie spotkałeś- zarumieniła się.
-Przejdziemy się?-próbowałem zmienić temat, w końcu obiecałem jej, że będzimey tylko przyjaciółmi.
-Jasne-odpowiedziała i razem powędrowaliśmy w stronę zamku.
-Też to słyszysz?-spytała się nagle Sea gdy byliśmy przy wejściu.. Wsłuchałem się. Słyszałem tylko śpiew ptaków, szum liści i... wycie wilka. Natychmiast pobiegłem w stronę tajemniczego ujadania. Dobiegało z ogrodu zakochanych. Poczułem zapach krwi. Przybiegłem na miejsce i zobaczyłem Pata leżącego w kałuży krwi. Przystanąłem. Po chwili dobiegła do mnie Seanit. Otrząsnąłem się i podszedłem do basiora. Jego łapa była wygięta w nienaturalny sposób. Nie znałem się za bardzo na medycynie, ale ma moje oko wyglądało to na złamanie, które trzeba będzie odpowiednio nastawić. Szybko przypomniałem sobie pierwszą pomoc w przypadku złamań otwartych. Chwyciłem najbliższy większy liść, obandażowałem nim rękę i unieruchomiłem ją. Zabiezpieczyłem wystającą kość tak, aby nie mogła się przemieszczać. Brzydziłem się, ale czego się nie robi w krytycznych sytuacjach. Zastanowiłem się co dalej. Zrobiłem pierwszą pomoc. A teraz... no tak! Chwyciłem, teraz już nieprzytomnego, Pata i pobiegłem z nim na plecach do komnaty Sana...

<Pat?>

Od Tyvsy-"Zaginione Miasto"

Poczułam na sobie łapę Sanariona.Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się do niego,a on pocałował mnie,w nos.
-Dzień dobry,wnuczko słońca-zaśmiałam się i pacnęłam go łapą.Wstałam z łóżka i spojrzałam przez okno,słońce nie było już tylko zarysem,bo powoli zaczynało nabierać kolorów.
~Rezerwuję cię na popołudnie~usłyszałam w głowie głos Maki'ego.Skrzywiłam się,ale postanowiłam,że się z nim spotkam...nadal czuję,że to jego kocham.
~Zgoda,tylko błagam cię nie przesadź~usłyszałam śmiech w głowie.

~*~*~

Siedziałam,w komnacie czekając na Maki'ego.Nagle do pomieszczenia przez okno wleciały czerwone liście,a potem kruk.Zwierzę zmieniło się w Boga Śmierci z resztą tak jak zawsze.
-Witaj księżniczko!-uśmiechnął się do mnie szeroko,a ja podeszłam do niego-mam nadzieję,że dzisiaj bez oporu,pozwolisz mi się dręczyć-zaśmiał się
-Spróbuję-zmienił się w człowieka
-Zapraszam,do bycia kobietą-zrobiłam to o co mnie poprosił.Wyciągnął do mnie rękę a ja ją pochwyciłam
-A teraz zaufaj mi,zrób to co ja-wspiął się na parapet i zrzucił się z okna,a ja poleciałam za nim.Było to nadzwyczajne uczucie,czułam się taka wolna.Dziwiło mnie dlaczego się nie boję.Maki ścisnął mocniej moją rękę,a ja uśmiechnęła się.Ufałam mu.Nagle koło nas pojawił się czarny smok,złapał nas w swoje szpona,a potem przerzucił na plecy.Usadowiłam się na nim wygodnie i przytuliłam się do Maki'ego,który siedział przed mną.
-Fajnie?-zaśmiałam się
-Tak-położył na mojej ręce swoją,a drugą trzymał uzdę smoka.
-Czemu nie kierujesz nim jak my,rozmową?
-Bo tak robię większe wrażenie,w mieście-zaczął głaskać moją dłoń.Oparłam się o jego plecy,chłonęłam jego ciepło i przepiękny zapach.Lecieliśmy dłuższą chwilę,rozkoszując się wspólną bliskością.Po pewnym czasie smok zniżył lot.Spojrzałam w dół,pod nami była wioska,wyglądała na opuszczoną.Jednak gdy zbliżyliśmy się do niej zobaczyłam,że w rzeczywistości mieszkały tam wilki,pełno wilków.
-Przepraszam,że cię tu zabrałem,prosili mnie-wylądowaliśmy.Maki,zszedł ze smoka i wyciągnął do mnie rękę aby pomóc mi zejść.Zsunęłam się z czarnego stworzenia i wylądowałam w jego ramionach.Pocałował mnie.
-Dlaczego jesteśmy tu pod postacią ludzi?-wypuścił mnie z uścisku i pochwycił moją dłoń,po czym zaczął iść do przodu,a ja i czarny smok za nim
-Bo jesteśmy Bogami,oni nie chcę nas widzieć jako równych sobie-zrobiłam zdziwioną minę,a on uśmiechnął się
-Tak,słodko wyglądasz kiedy się marszczysz-szturchnęłam go łokciem,zaśmialiśmy się
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?-wokół nas zaczęło gromadzić się coraz więcej wilków
-Chcieli poznać wnuczkę Boga Słońca-przed nami znajdował się ogromny,zaniedbany plac.Na jego środku znajdował się podest przyozdobiony kwiatami.Podeszliśmy do niego,a Maki zmusił mnie abym na niego weszła.
-Przybyła,wasza ostatnia nadzieja.Księżniczka Tyvsa Kendra I,córka Setha,dziecka głównych bogów I i Megan I,ostatnich władców Smoczego Zaułka-podniósł moją rękę,wszyscy zaczęli wiwatować,a ja na to patrzyłam zdziwiona.
~Powiedz coś,daj im nadziei,zresztą jesteś alfom,więc co ja ci tłumacze~obejrzałam się po zgromadzonych wilkach,były ich dziesiątki,jak nie setki,wszyscy byli zaniedbani i brudni.Patrzyli na mnie z zaciekawieniem i szacunkiem
~Gdzie jesteśmy?
~Caillte,powinnaś wiedzieć,że masz go pod władzą~zaginione miasto!Przecież to tylko legenda!Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przemowę
-Ludu Caillteu!Raduje mnie spotkanie z wami,gdyby nie on-odwróciłam głowę w stronę Maki'ego i wzmocniłam uścisk naszych rąk-nie było by mnie tu,nie wiedziała bym nawet,że istniejecie.Dziś,dzięki tej wiedzy,postaram się zapewnić,wam dobrą przyszłość,odbudować to miejsce i dać wam nowe,lepsze życie.Przyniosę szczęście do tej krainy!-wszyscy zaczęli wiwatować,a ja uśmiechnęłam się.Na podwyższenie weszła,jakaś mała wilczyca i podeszła do mnie.Pociągnęła mnie za suknię,a ja wzięłam ją na ręce.
-Przywrócisz słońce?-spytała się mnie,jej oczy były zaszklone
-Ależ,oczywiście,że tak,po to jestem na tym świecie-wadera patrzyła na mnie z nie do wierzeniem,a ja przytuliłam ją do siebie.
-Gdzie twoja mama?-spytałam
-Tam-wskazałam łapą szarą wilczycę,stojącą blisko nas
-Idź do niej-postawiłam ją na ziemi,a ona pobiegła do matki,uśmiechnęła się do mnie,a potem w raz ze swoja mamą,zniknęła w tłumie.

C.D.N

Ogłoszenia parafialne ;)

Więc,czas na zgłoszenia się skończył,do konkursu dla wilków bez mocy zgłosiły się tylko 2 wilki,a oto ich prace:
Pat
Arya

Już możecie na nich głosować ;)

A co do konkursu dla wilków z mocami,tak oto wygląda wasza nagroda:

-Tyvsa 90 PŻ
-Indila 90 PŻ
-Rhydian 30 PŻ
-Sanarion 30 PŻ

W przeciągu tygodnia,spróbuję,ogarnąć mapę i dodać do niej wasze tereny,no i oczywiście zrobić podstronę z SZ ;)

Tym co nie napisali odejmuję 25 PŻ,koniec łaski

No i to tyle,życzę miłego głosowania ;)

niedziela, 14 września 2014

Od Ary-Konkurs

Poczuła,ból w klatce piersiowej,otworzyłam oczy i zobaczyłam,czarne ślepia.Czułam zapach krwi.Spróbowałam się podnieść jednak nie mogłam.Właściciel nadzwyczajnych ślepi,musiał na mnie siedzieć.Próbowałam się wyrwać,jednak nie dawało to mi nic,tylko sprawiło,że ten ktoś zaczął trzymać mnie z jeszcze większą siłą.
-Nie wierć się!Jasne!Nie chcę stracić na twojej wartości!-krzyknął mi do ucha.Jego głos był jadowity i nie przyjemny.Wiedziałam,że się nie wyrwę,więc przestałam się szarpać.Co mi przyszło do głowy,żeby spać na Nieodkrytych Terenach.Jestem głupia.No ale przecież,kto by się spodziewał,że w tych okolicach są łowcy niewolników.Nikt,a w szczególności ja!
-Ejsaf!Co ty do jasnej cholery robisz?!-usłyszałam krzyk jakiejś kobiety
-Złapałem,wilka,będziemy mogli go sprzedać jego skórę-odpowiedział,ten który mnie trzymał
-To ona,debilu!Złaź z niej i to już!-czemu ona mnie broni?!O co chodzi?!Zszedł ze mnie.Podniosłam się i otrzepałam z liści i ziemi.Dopiero teraz dokładnie wiedziałam kim był.To był dwunogi!Ale oni przecież nie istnieją!Wymarli!Jakim cudem!Moja wybawicielka,też okazała się dwunogą,podeszła do mnie,nachyliła się i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Nie bój się mała,jak ci na imię?-miała czysty,miły głos,od razu poczułam,że nie zrobi mi krzywdy.Polizałam jej rękę.
-Arya-odpowiedziałam
-Od kiedy mówicie,po naszemu?-zdziwiło mnie jej pytanie
-Od zawsze-zrobiła dziwną minę i pogłaskała mnie po łbie
-Nie,nie,nie od zawsze,zaufaj-wstała-Ejsafie,proszę przyprowadź mojego konia,muszę gdzieś pojechać-chłopak,wypełnił jej polecenie i już po chwili przed nami stał przepiękny biały koń.
Kobieta podeszła do niego i dosiadła.
-Mam jechać z tobą pani?-spytał się
-Nie,wróć do domu i nie mów o niczym ojcu-kiwną głową na tak,a potem ukłonił się-Aryo,proszę chodź za mną-pogoniła konia i zaczęła jechać.Ruszyłam za nią.
-A jak ty masz na imię i kim jesteś?-spytałam się jej po paru minutach
-Elise,córka Deridariana,króla Travingiru,ostatniego królestwa ludzi-uśmiechnęła się do mnie
-Co tu robisz?
-Miałam,przynieść ojcu wiadomości o waszej sile szpiegować was,ale ja nie chcę...nie jestem zwolenniczką Marsa-o co jej chodziło.Chyba zrozumiała,że nie wiem o czym mówi,bo zaczęła mi tłumaczyć-Mars,chce zniszczyć rasę wilków,planuję zacząć od waszej watahy,ze względu,na ogromne powiązanie jej z Bogami.Kazał mojemu ojcu,swojemu ziemskiemu namiestnikowi,zorganizować armię,aby was pozabijać.Ja tego nie chcę,bo moja matka była wilkiem.Ojciec ją zabił,gdy dowiedział się,że jej ludzka postać nie jest jedyną jaką posiadała.Nienawidzę go za to-po jej twarzy poleciała łza,przetarła oczy ręką i uśmiechnęła się krzywo
-Do kąt jedziemy?
-Czemu to ty zadajesz pytania?
-A nie wiem,jakoś tak wyszło-zaśmiałyśmy się obydwie
-Do kapliczki Suna
-Ona istnieje?
-Tak,czy ty o niczym nie wiesz?
-Chyba nie-przyśpieszyłyśmy,dalsza część podróży minęła nam w ciszy.Przystanęłyśmy.Elise,zeszła z konia i szepnęła coś do niego,potem ruszyła przed siebie,zostawiając go samego.Weszłyśmy w zarośla,znalazłyśmy się w przepięknym ogrodzie,rozświetlonym,przez ogromne słońce.Po pewnym czasie,naszym oczom ukazał się posążek Suna.Nie wiedzieć czemu wyleciał z niego jego właściciel.
-Elise,co cię tu sprowadza?-uśmiechnął się do dziewczyny
-Ona,jej aura,jest biała,czuję,że nadaje się aby posiadać moc,wielki Sunie,królu świata-ukłoniła się przed nim
-Przestań z tym-wyprostowała się i spojrzała mu w oczy
-Nie potrafię,tak mnie nauczono
-Jak masz na imię?-zwrócił się do mnie
-Arya
-Jesteś pewna,że się nadaje?-dziewczyna kiwnęła głową i wycofała się w pobliską alejkę,zniknęła w kwiatach.
-Aryo,mianuję cię na maga wiatru,potężniejszego od wiecznych.Wilka,który,pomoże mej wnuczce przynieść pokój na tę krainę-podniósł łapę do góry,świeciła się na biało-Bí ar an ghaoth,nó protector-wszystko wokół zrobiło się jasne.Oślepło mnie.Poczułam nadzwyczajną moc wypełniającą mnie zewsząd,a potem zrobiło się ciemno,zemdlałam.

sobota, 13 września 2014

Od Patatatatata =)

Przeskakiwałem z gałęzi na gałąź. Sam w sumie nie wiem jak tam wlazłem. Jakimś cudem wskoczyłem na najniższą gałąź małego drzewka, a potem jakoś tak... Poszło szybko. Gdy rano wstałem czułem, jak mój żołądek przykleja sięto kręgosłupa. Nic nie jadłem od 4 dni. Te wszystkie wydarzenia zagłuszyły tą potrzebe. Ujrzałem ruch w krzakach. Momentalnie wyciągnąłem pazury. Niestety głód przeszkadzaj mi mocno. Poślizgnąłem się, i spadłem na dół. Usłyszałem trzask łamanej kości. Zawyłem głośno. Spojrzałem na łapę i zrobiło mi się słabo. Wywinięta w nienaturalny sposób krwawiła obficie. Sprawnymi łapami podniosłem się. Przeszył mnie ogromny ból w złamanej łapie, kiedy się wyprostowała. Zostawiając krwawe ślady doczłapałem do ogrodu zakochanych. Upadłem wyczerpany co było błędem, poczułem ogromny ból w złamanej kończynie. Zwyłem najgłośniej jak potrafiłem. Usłyszałem szybki bieg. Policzyłem kroki. Było ich dwóch.
-O boże, co się stało ? - usłyszałem głos samicy
-Nie wiem... Lepiej zabierzmy go do zamku. - rzekł tym razem basior. 
Rozpoznałem po głosach, Seanit i Okamiego. 
Poczułem jak ktoś bierze mnie na plecy. Zawyłem znów, gdyż łapa uderzyła o ciało.
-Uważaj ! - powiedziała Księżniczka.
-Przepraszam - mruknął Basior.
I wtedy zemdlałem z bólu.


<Seanit?>

Serdecznie powitajmy,Amandi!

Amandi

czwartek, 11 września 2014

Od Tyvsy-c.d Sana-"...spróbuję go na nowo pokochać."

~Nie zostawiaj mnie z nim samej~powiedziałam,w myślach.Sanarion wyszedł z pomieszczenia,a ja znów,odwróciłam się w stronę Maki'ego.Basior,patrzył się na notatki i coś mruczał pod nosem,po chwili spojrzał do gór,pochwycił mój wzrok,a potem spojrzał gdzieś na powietrze.W miejscu w którym utkwiony był jego wzrok,zaczęły układać się litery.
Patrzyłam,na nie dłuższy czas,zamurowana.
-Takie proste...że on na to nie wpadł-Maki uśmiechnął się
-Na co?-wilk,spojrzał na mnie,a litery zniknęły
-To było w naszym ojczystym języku,tylko,że od tyłu.Jak on na to nie wpadł?
-Przetłumaczysz resztę?-uśmiechnął się
-Z wielką chęcią,tylko nie mów o tym Sanowi
-Czemu?
-Dowiesz się jutro od Moon.Nie powiesz mu?-zbliżył się do mnie,niebezpiecznie blisko,tak,że zakręciło mi się w głowie.Spojrzałam na jego oczy,tętniła od nich radość,uśmiechnęłam się.Potem tego pożałowałam,bo Maki znów mnie pocałował.Tym razem nie wyrwałam mu się.Po prostu czułam wyżyty sumienia,ale cieszyłam się pocałunkiem,chłonęłam go całą sobą.Po chwili basior odsunął się od mnie.Zamrugałam.Wilk,znów pochylił się nad zwojami.
-Więc wracając do przepowiedni,nie powiesz mu?-pokiwałam głowa twierdząco,a on uśmiechnął się szeroko i zaczął czytać:-zginąć przyjdzie jej matce,ojcu,ciotce,całej rodzinie.Bać będzie się o watahę i o synów zła.Pokocha,jednego,wyzna miłość drugiemu,którego wybierze,wiem tylko ja,patronka,ostatniego blasku.Zginąć jej przyjdzie,jednak przeżyje.Zginie jej część nie całość.Z dobra na zło,ze zła na dobro,kto ją zgadnie,ten świat odmieni-westchnęłam-Ciekawe,co nie?I pewnie nic nie rozumiesz...-przerwałam mu:
-Aż za dużo rozumiem,muszę jutro porozmawiać z Moon
-Dlatego ta wyprawa
-Przetłumaczyłeś to wcześniej?
-Nie mam inne źródła
-Cwany jesteś-zaśmiał się
-Dziękuję,księżniczko,a teraz spać,nich Sana nie przywita zombie-ruszyliśmy w stronę mojej komnaty,śmiejąc się przez cały czas.Nie przeszkadzało mi nawet kiedy Maki,ułożył się koło mojego łóżka,czułam tylko lekkie wyrzuty sumienia i szczęście...

~*~*~

-Pora wstać księżniczko-usłyszałam nad sobą-niemrawie otworzyłam oczy.Zobaczyłam Maki'ego uśmiechał się.Zamrugałam,jednak on nie zniknął,całą noc miałam sny z jego uczestnictwem.Większość z nich ukazywała nas podczas jakiejś wojny,która kończyła się tym,że dochodziłam do wniosku,że kocham jego nie Sana.Basior cmoknął mnie w pysk.Zrobiłam obrażoną minę.
-Mam partnera,TWOJEGO brata-zgarnął mi z pyska włosy.Dotknął mnie łapą w nos i zaśmiał,znów mnie pocałował.Tym razem,nieoczekiwanie,wywołał,tym u mnie uśmiech.
-Który o niczym nie wie-zrzuciłam go z siebie i wstałam.Ruszyłam do lustra.Wyczarowałam wodną rękę i sięgnęłam po szczotkę.Zaczęłam się czesać.Maki podszedł do mnie.Wokół niego zaczęła robić się mgła,po chwili przed mną stał człowiek.Zabrał mi szczotkę i powoli zaczął czesać moje długie włosy.
-Dzięki-powiedziałam kiedy skończył
-Jak chcesz,mogę cię czesać na co dzień...albo nauczyć zmieniać w człowieka
-Nie mogę,to wbrew...po prostu nie nie będę nigdy zmieniać się w człowieka-odłożył szczotkę na miejsce
-To nie jest wbrew bogom,rozumiesz,nie jest...jestem jednym z nich,byłem głównym opiekunem innego i wiem,że nie jest-patrzył na mnie łagodnie,jego słowa sprawił,że zaczęłam mieć wątpliwości co do swojej racji.
-Jak niby mam się tego nauczyć?-uśmiechnął się
-Łatwo poszło...podejdź tu-posłuchałam go.Maki schylił się do mnie-teraz wystarczy,że mnie dotkniesz i wyobrazisz sobie siebie,jako człowieka
-Teraz?
-A kiedy byś chciała,księżniczko-nie będę się cackać.Postąpiłam zgodnie z jego instrukcjami.Jego oczy zalśniły bardzo mocno,na niebiesko.Poczułam mrowienie na całym ciele.Zmieniłam się w człowieka-Straszne?
-Nie-uśmiechnęłam się.Maki podszedł do mnie,zgarnął mi włosy z twarzy i wziął moją twarz w dłonie.
-Jesteś piękna-powiedział,nasze usta złączyły się.Nie potrafiłam się od niego odsunąć,jednak jakoś nie przeszkadzało mi to.Chłopak przeniósł ręce na moją talię,a ja położyłam swoje na jego barkach.Nagle usłyszałam pukanie do drzwi,odsunęłam się od Makie'ego.
-Pomyśl o sobie wilku-szepnął mi do ucha,przemienił się w swoją kruczą postać i odleciał.Zrobiłam jak kazał.Znów poczułam mrowienie i odmieniłam się w siebie.Podbiegłam do drzwi.Otworzyłam je.Zobaczyłam Sana.Odruchowo cmoknęłam go,a potem zaczęłam czuć ogromne wyrzuty.Ruszyliśmy korytarzem,po to aby dostać się do jadalni,gdzie zjemy,jak na co dzień,wspólne.

~*~*~
Całą drogę,do PSZ,nie zamieniliśmy ani słowa .Gdy byliśmy przy kapliczce,poczułam dźgnięcie.Odwróciłam się do tyłu i wymusiłam uśmiech.
-Co jest?-spytał się mnie San,Chciałam,mu powiedzieć jednak nie potrafiłam.
-Nic,ja po...prostu...nie ważne-odwróciłam się do przodu.Przed sobą zobaczyłam wejście do ogrodów przy kapliczkowych.Nie mogłam się doczekać kiedy porozmawiam z Moon.Gdy byliśmy przy jej posążku,poczułam,że otoczenie mnie wciąga.Znalazłam się w swoim umyśle,a przed mną stała Moon.
-Witaj!-przywitała się ze mną
-Dzień dobry,babciu!-uśmiechnęłam się,a ona się zaśmiała
-Nie było cię tu jakieś 100 lat
-Wiem,żałuję-i żałuję też,że zdradziłam Sana
-Nie przejmuj się tym,tak ma być,tak mówią przepowiednie
-Jak na razie to przepowiednia mówi,że ty wiesz kogo wybiorę
-Zgadnij-pierwsze co przyszło mi do głowy to "Maki'ego"
-Sana-odpowiedziałam,nie wiedzieć czemu
-Jesteś jak dziadek,miłość be,opinia innych o tobie na pierwszym miejscu
-Czemu tak sądzisz?
-Bo znam twoje myśli,które jak zwykle mają rację
-Czemu?
-Jakoś tak,postaraj się zerwać z Sanem,jak najszybciej,żeby nie cierpiał
-Ale ja z nim nie zerwę ja go kocham!-krzyknęłam
-Nie okłamuj samej siebie i nie mów mu o niczym,o przepowiedni,o zdradzie i nie obwiniaj się o zdradę.Do widzenia mała Wybranko Światła,mój czas tu się kończy-wszystko się rozmyło,a ja wróciłam do normalnego świata
-Chce,wracać,Moon,nie może być już tu dłużej-powiedziałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
-Ale...-nie dokończył,tylko pomaszerował za mną.Wróciliśmy do domu.Obiecał mi,że będzie u mnie spać,a ja obiecałam sobie,że spróbuję go na nowo pokochać.


wtorek, 9 września 2014

Od Sanariona-Konkurs+zaczynamy,męczarnie z przepowiednią :D

No i w końcu się za to zabrałam xD

-I tak wszyscy zginiemy,Sanie-powiedział do mnie mój brat a ja spojrzałem na niego jak na wariata
-W związku z czy to wyznanie?-spytałem i wróciłem do lektury.Byliśmy w bibliotece,jak za zwyczaj szukałem jakichkolwiek wzmianek o runach z jaskini,jednak od wielu tygodni nie znalazłem nic.
-W związku z przepowiednią
-Sugerujesz,że bez sensu ją tłumaczę?-Maki zrobił kółko,wokół mojego stołu
-Tak-uśmiechnął się,na chwilę,a potem znów spoważniał-może nie bez sensu,są w języku,którego nie rozumiesz?
-No i?I tak chcę to odczytać
-Chociaż skonsultowałeś to z Moon?
-Nie,po co bym miał?
-Bo pamiętaj,że ona jest rozważniejsza od Suna i jest bardzo mądra-znów zrobił kółko,po czym przyciągnął dla siebie krzesło i pochylił się nad moimi notatkami.Dawniej,to on by się tym zajmował,zawsze miał więcej cierpliwości i był mądrzejszy i co ważniejsze miał więcej wyobraźni.
-Ale nie jest moją patronka-przeniósł na mnie wzrok.Wzdrygnąłem się.Nie mogę się przyzwyczaić do tych jego czerwonych ślepi,kiedyś miał piękne,złote oczy,które od zawsze chciałem mu zabrać,a teraz są brzydsze i straszniejsze od tych,które mam ja.
-Proszę...zrób to dla mnie-w śmieszny sposób zamrugał,uśmiechnąłem się.Za sobą usłyszałem trzask otwierających się drzwi.Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem Tyvsę.Pochwyciła mój wzrok i uśmiechnęła się szeroko.Gdy znalazła się przy mnie pocałowała mnie w pysk.
-Nad czym pracujecie?
-Nad tym co zwykle-odpowiedziałem,znudzonym głosem
-Wiesz,rozmawialiśmy o tym,że San,powinien pójść,porozmawiać z Moon...-Tyvsa mu przerwała,a ja spojrzałem na niego gniewnie,on wzruszył tylko łapami.
-To świetny pomysł i opisała by kaplicę,bo ja nie miałam czasu!Miała bym wolne!
-Nie nie miała byś,bo zabrał bym cię z sobą-uśmiechnąłem się łobuzersko
-Ech...niech ci będzie,ale ty wszystko opisujesz?-spojrzała na mnie,a jej oczy zalśniły,jest dzisiaj,jakoś,tak sztucznie szczęśliwa
-Umowa stoi,wyruszamy jutro o świcie,to znaczy,wtedy kiedy...no wiesz-uśmiechnąłem się krzywo
-Wtedy kiedy księżyc,przestanie świecić,czyli o zachodzi,bracie.Jeszcze tego nie załapałeś?-Maki patrzył na mnie kpiąco
-Nie kłucie się,błagam-ostatnie słowo podkreśliła
-Idę się spakować,do jutra-starałem się nie wywołać wojny
-Nie spisz dzisiaj u mnie?
-Nie,mam dużo do zrobienia-zrobiła smutną minę i spojrzała na Maki'ego,a on uśmiechnął się złowieszczo.Zdziwiło mnie to,ale nie będę się teraz ich o to pytać.Porozmawiam z Tyv jutro,w trakcie podróży.Wyszedłem z biblioteki ,zostawiając ich samych.

~*~*~

Zapukałem do drzwi Tyvsy,po chwil otworzyła mi.Cmoknęła mnie w pysk i ruszyliśmy do jadalni,zjedliśmy tam śniadanie,nie odzywając się do siebie ani słowem.Tyvsa,była dziwnie markotna.Gdy zjedliśmy wyszliśmy z zamku,na dziedzińcu czekała,na nas Saphira,miał nas zabrać do SZ.Przy witaliśmy się z nią,po czym ruszyliśmy w drogę.Przez cały czas Tyv milczała.Gdy wylądowaliśmy przy kapliczce Moon,dźgnąłem Tyv w bok,odwróciła się w moją stronę i wymusiła uśmiech.
-Co jest?-spytałem
-Nic,ja po...prostu...nie ważne-odwróciła się w swoją stronę i ruszyła do przodu.Weszliśmy do ogrodów kapliczki i ruszyliśmy na środek,tego miejsca.Gdy doszliśmy,jak zwykle na środku pojawił się posążek.Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się.Dawno tu nie byłem,nie miałem czasu,lub po prostu ochoty.Spojrzałem na Tyv jej oczy były puste,patrzyła się prze siebie.

<Tyvsa?>

teren dodam jutro :P


Kapliczka Moon

Przepiękne i tajemnicze,miejsce w którym zawsze jest noc..Dla większość na środku,tej kapliczki,znajduje się kamienny podest,który dla osób,wyznaczonych przez Moon,zmienia się w jej posążek.Tutaj najczęściej modlimy się do Bogini Księżyca,czasami,jak starczy jej sił,udaje jej się porozumieć z wiernymi,przez to miejsce.

poniedziałek, 8 września 2014

Muzyka


Zmieniła,kolejność utworów,tak dla urozmaicenia i dodałam jeden utwór(wiem ambitnie) :)
Polecała bym pisać.
I to tyle :D


Alfa,Tyvsa