- Ja -powiedziałam, patrzać w puste oczodoły. Wyobraziłam sobie ciemnogranatowe oczy, które mogłyby tam być. Coś musiało się wydarzyć, że ma czaszkę zamiast głowy. Jednak nie pytałam. Jeżeli będzie chciał, to powie. Jak nie, to nie. Wstałam.
- Jesteś wyjątkiem -odrzekł Killer ze smutkiem. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Niewiele wilków było tak wyrozumiałym, jak ja. Zrzuciłam z grzbietu śnieg, który nazbierał się podzczas naszej rozmowy.
- Możliwe. Ale póki jedna osoba wierzy w to, że jesteś dobry, to możesz być spokojny. Masz przyjaciółkę. Jesteś bardzo wartościowym wilkiem i o tym nie zapominaj.
Uśmiechnął się. Przynajmniej tak to wyglądało.
- Dziękuję.
Odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do swojego pokoju. Miałam nadzieję, że ta rozmowa trochę mu pomogła.
***
(Killer, zobacz sobie co się działo)
Biegliśmy dalej przed siebie. Zero przede mną starał się, wyczuwać każde niebezpieczeństwo. Chyba wyrzucał sobie, że nie zdążył pierwszy odkryć wrogów. Nie miałam mu tego za złe. Jeśli to mu pomagało rozładować napięcie(w sensie wyczuwanie xd). Przednia kieszeń mi ciążyła. Przypomniałam sobie słowa swojego ojca:
,, Jesteś odpowiedzialna za swój los. Ja nie zdołam, ani nie mogę, cię uratować. A kolejnej wymiany dusz nie uda mi się zrobić, więc, córko, postaraj się nie umrzeć. Jeżeli jednak poczujesz, że wolisz uratować innych bardziej od siebie, albo będzie od ciebie wymagała tego sytuacja, to możesz użyć tego. Przez chwilę będziesz zmieniona w maszynę do zabijania. Pamiętaj tylko, że gdy działanie narkotyku się skończy to osłabi cię to tak, że nie będziesz mogła się bronić. Proszę cię tylko o jedno. Przeżyj. "
Strzykawka z miksturą spoczywała tam, jakby czekając na swoją kolej. Wielokrotnie zastanawiałam się nad jej użyciem. Jednak nadal się wahałam. Jakaś część mojego umysłu szukała innych rozwiązań.
- Musimy znaleźć Tyvsę! -wykrzyknęłam. Ktoś przyłączył się do naszego pochodu. Był to Killer. Zero w ostatniej chwili opanował się i nie rzucił się na wilka. Gałęzie raniły mi ciało. Kilka kolców wbiło mi się głęboko. Nagle Zero zmienił się. Objęła go czerwona aura i zamienił się w bestię. Zza krzaków wyskoczyli wrogowie. Zaczął ich rozrywać jeden po drugim. Rzuciłam w czarną wilczycę gwiazdką, która utkwiła jej w głowie, wibrując. Zginęła od razu. Killer również się przyłączył. Zastanowiło mnie czy może umrzeć. Przecież chyba jest już w połowie martwy. Następny wróg zrobił bardzo nierozważną rzecz. Mianowicie, rzucił się na mnie. Wyjęłam saksy i zadałam wilkowi cięcie. Upadł na łapy, z lekko krwawiącym bokiem. Zrobiłam wypad, a następnie bastllerę. Saksa grzęźnie w ciele, ze zgrzytem trze o kość, kości kruszą się pod naporem ostrza, pcham głębiej, miecz wgryza się w ciało, zatapia się w tkance i szybko wysysa życie z wroga. Wyciągnęłam miecz. Na szczęście nie musiałam używać strzykawki. Killer i Zero świetnie sobie poradzili.
<Zero i Killer, możecie napisać, że używam tej strzykawki, potem walecznie mnie bronicie, tylko żeby było spektakularnie xd, opis jak koszę dusze po zażyciu narkotyku jest bardzo wskazany xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz