środa, 18 marca 2015

Od Caspiana - c.d. Kasumi

-Rozumiesz ją? O co może jej chodzić? - spytałem stojącego niedaleko mnie strażnika. Po dziwnym zachowaniu Kasumi miałem istny mętlik w głowie, a że nie mam tu przyjaciół, postanowiłem wyżalić się jakiemuś wartownikowi pełniącemu teraz wartę przed zamkiem. Biedak, zmęczony moją gadaniną tylko przewrócił oczami... znowu. Siedzę tu i gadam do niego już prawie całą godzinę! A ten nie dość, że do tej pory nie odezwał się ani słowem, to cały czas przewraca oczami.
- Żeby ci tylko te gałki oczne nie wypadły... - mruknąłem. Jednak, mimo wszystko, tylko on mnie tu słucha. Chociaż... w tej chwili naszły mnie wątpliwości.
- Naprawdę nie masz żadnego pomysłu? - kontynuowałem - Może powiedziałem coś złego? No wisz, wszedłem na kruchy grunt, czy jak to tam się mówi?
-Henrick jest niemową, nie odpowie ci - nagle zza moich pleców wyszła szara wilczyca. Na szyi miała charakterystyczny dla kucharek fartuszek, a na nosie harry-potterowe okulary.
- Że... że co?! - pacnąłem się ręką w czoło. Jaki geniusz ze mnie! Wilczyca zaśmiała się.
- Moim zdaniem powinieneś po prostu pójść do niej i wszystko wyjaśnić - lekko się uśmiechnęła.
-Taak, to chyba będzie najlepsze wyjście - zacząłem wstawać - Wielkie dzięki za tą pomoc, za to, że w ogóle się odezwałaś i chociaż trochę mnie wysłuchałaś - spiorunowałem strażnika wzrokiem. Ten, oczywiście, tylko przewrócił oczami i zaczął patrzeć w las z taką koncentracją i zainteresowaniem, że miałem ochotę mu przywalić.
- To idę - odwróciłem się do kucharki - Jeszcze raz dzięki, przynajmniej już wiem, że wcale nie jestem taki niewidzialny - wadera parsknęła śmiechem.
- Nie ma za co, naprawdę, powiedziałam tylko jedno zdanie.
- I tak dzięki - ostatni raz mrugnąłem do niej i pobiegłem do zamku. Minąłem Wielką Salę, komnatę Tyvsy i Elise, aż w końcu dotarłem do lochów. Zawahałem się przed wejściem, ale po chwili otrząsnąłem się, przypomniawszy sobie, że potwora już nie ma. Wszedłem i ostrożnie zapukałem w ciężkie, metalowe wrota.
- Tak? - usłyszałem zdenerwowany głos właścicielki i ciche kroki. Po chwili drzwi się otworzyły. Stałem twarzą w twarz z najpiękniejszą wilczycą na świecie.

<Kas? c; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz