Klikacie spację, wklepujecie opowiadanie, piszecie czyje, i tadam, obok w tabeli macie wynik.
Nie musicie dziękować.
Na samym dole po prawej stronie na pasku jest owy obliczacz.
A ja spadam.
Nie mam czasu :v
Papa.
Alfa, Pat.
Wpadłam do pomieszczenia. Kopnęłam w drzwi, które zatrzasnęły się z hukiem.
-Dałaś nam już jasno do zrozumienia, że przybyłaś.- rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na łóżku leżała Elena. Kolejna histeria.
-No co się takiego stało, że pół watahy biegło tutaj. Ledwo co zatrzymałam Killera i Alexa. -powiedziałam z kpiną. Faceci spiorunowali mnie wzrokiem. Zapomniałam przecież ma swoich goryli.
-Lysteria przestań powiedziała cicho.
-Zemdlałaś ze szczęścia, że zostałaś betą? Gratuluję-rzuciłam z przekąsem.
-I mogę zostać Alpha. To boli i to jest szok
-Ledwo co zaczęłaś się choć odrobinę liczyć i już chcesz Elise zdetronizować?- prychnęłam.
-Umarł mi brat. Czemu jesteś taka...-wymemlała
-Ojej jaka jesteś biedna, wiem co czujesz- powiedziałam ze sztuczną troską-wiem co czujesz. A nie przepraszam ja nigdy nie miałam rodziny- chciałam trzasnąć ją w policzek.-Ogarnij się!
-Lys przestań mnie gnębić. Masz Zero brata i Airis.
-Ty to kurwa nazywasz rodziną. Masz coś z mózgiem?!
-Przestań- odpowiedziała- nie wiesz co czuję.
-Ty tak samo! Uważasz, że masz źle, a masz wszystko w jak najlepszym porządku.
-Wcale nie! -krzyknęła. Zero i Lucas się odcięli.
-Masz faceta dziecko, które ma ojca i jeszcze urodziłaś normalnie. Ja miałam kurwa 14 lat pojmujesz?! Z resztą on nie jest moim bratem. Łączą nas jakieś pieprzone gwiazdki. No i zapomniałam szczeniak, który nawet nie nazywa mnie matką. Idealnie. A mój cudowny facet, którego nawet nie kochałam ma Boską żonę. Kurwa idealnie. -Zero złapał mnie za ramię.
-Czemu jesteś taka? -zapytał
-Mam ochotę się zabić. Nieposkromiona chęć i pragnienie.
-Boże odbiło Ci?!
-Nie. Myślę, że w moim życiu to idealny czas na próby samobójcze.
-Czemu chcesz to zrobić.
-Jako nastolatka zostałam zgwałcona przez Boga i wplątana w jego boskie historyjki. Straciłam najpiękniejszy okres w życiu i nie zmienię tego. Nie chcę być teraz marionetką. - Do pokoju wbiegła Airis z czarnym patykiem. Nakierowała go na Elenę.
-Crucio! - kobieta zaczęła się wić. Dziecko miało jakby satysfakcję z zaistniałej sytuacji.
-Boże kochanie co ty robisz?!-Krzyknął Zero
-Odpłacam się jej za oszustwo. Schowała to przede mną- zakończyła zaklęcie i pokazała nam patyk.
-Nie powinna odbierać mi moich rzeczy.
<Elena, Zero? Wiem jest wspaniałe. Elcia nie edytuj i nie mówcie Airis prawdy>
Właśnie odprowadzałem dzieci do naszego domu z polowania. Miałem iść odwiedzić Rahmi'ego. Oczywiście mu nie chciało się do nas przychodzić.
~~Nic nowego...
Co do dzieci:dzisiaj z tym polowaniem poszło im całkiem nieźle. Muszę przyznać, że byłem z nich dumny... Bardzo dumny. Poszło im lepiej niż ostatnio. Wcześniej udało im się zabić zająca, a dzisiaj młodego jelonka! Z uśmiechem na twarzy wracaliśmy do domu. Nagle wpadł na nas Takahiro. Już leżałem na ziemi. Dzieci zaczęły się śmiać. Towarzysz mej ukochanej nie miał zamiaru do żartów. Zauważyłem to w jego oczach. Ptak był bardzo przestraszony i zdezorientowany.
-Takahiro, co w ciebie wstąpiło?-mój ton nie był naganny, raczej zdziwiony.
Wstałem, a on zaczął przeraźliwie...krakać? No coś w tym stylu... Patrzyłem na niego zdziwiony. Ten zauważył moje zdziwienie. Ułożył się na ziemi i wskazał mi swój grzbiet. Zrozumiałem, że coś się stało i muszę z nim lecieć. Wziąłem szczeniaki w pysk i włożyłem na grzbiet złotego ptaka. Następnie wskoczyłem na niego. Od razu gdy znalazłem się na grzbiecie ptaka, ten oderwał się od ziemi i poszybował w górę.
***
Ptak wylądował przed naszym domem. Dzieci pierwsze do niego wpadły ze śmiechem.
~~Ach, te dzieci...
Wbiegłem do domu drugi. Zobaczyłem jak dzieci bawią się z jakąś obcą waderą. Co to wszystko ma znaczyć? Stanąłem jak wryty patrząc na obcą. Ta zauważyła mnie i przestała się bawić.
-Isil-przedstawiła się niepewnie wadera, wyciągając łapę w moją stronę.
Spojrzałem znacząco na Ivo i Airis. Od razu zrozumiały co mam na myśli. Poszły do swoich pokoi. Znowu mój wzrok skierował się na nieznajomą. Było to trochę dziwne, ale nie ufałem jej. Coś w niej jest nie tak... Zmierzyłem ją wzrokiem. Chciałem się na nią rzucić i ją zaatakować, ale powstrzymałem się, w ostatniej chwili. Wadera raczej nie zauważyła mojego postępowania. I dobrze.
-Gdzie Elena?-jakoś nie miałem zamiaru jej poznać.
-Z Lucasem w sypialni.-wybałuszyłem na nią oczy i skierowałem się do sypialni, wadera zdążyła za mną krzyknąć-To nie tak miało zabrzmieć!-ale i tak ją już nie słuchałem.
Zobaczyłem Elenę, która siedzi na łóżku. Była cała blada. Obok niej na krześle siedzi jakiś chłopak. Jacyś nowi czy co? Od razu po mnie do sypialni wtargnęła Lysteria (nie wiem jakim cudem). Zaciągnęła nas do rozmowy, zamykając drzwi. Zaczęliśmy rozmawiać:
-...
<Elena? Isil? Lysteria? Powróciłem radujcie się xd)
Razem z czerwonowłosym próbowałam uspokoić Elenę. Nie było to łatwe zadanie. Rzucała się i darła, przez co trudno było nam utrzymać ją w miejscu, ale w końcu się nam udało.
-Nie żyje, nie żyje...-jęczała leżąc na podłodze
-Nie martw się, będzie dobrze, jakoś sobie poradzimy..-powiedziałam przytulając ją. A niby co mogłam zrobić? Nawet nie wiedziałam kto ten cały Calab, Caleb czy jak mu tam.
-Lucas-szepnął chłopak stojący za plecami Eleny i wyciągnął do mnie ręke
-Isil. Miło poznać-również szepnęłam i uścisnęłam mu dłoń
Po chwili do pokoju w którym byłam ja, Elena i Lucas wpadła dwójka rozchichotanych szczeniąt. Na nasz widok stanęli jak wyryci.
-Mamo?-spytała roztrzęsiona córka Eleny. Obok niej stał mniejszy wilczek o równie przerażonym wzroku. To pewnie była Airis i Ivo. Znając naturę dzieci szybko zainterweniowałam.
-Hej pysiaczki-uśmiechnęłam się zakłopotana- Mamie nic ne jest po prostu gorzej się poczuła
Spojrzałam znacząco na Lucasa
-No.. tak!-odpowiedział gwałtownie, lekko zdenerwowany. Na szczęście Elena się odezwała
-Nic mi nie jest. To Ciocia Isil (o dostałam awans-_-) -wychrypiała, przełykając łzy
-To ja może zabiorę mamę do pokoju.- powiedział Lucas i pomógł Elenie wstać. Szczeniaki po chwili jakby odzyskały wigor. Spojrzały na mnie zaciekawionymi oczami.
-To jak?-zrozumiałam, że zostałam sama na polu bitwy-Kto się chce pobawić?
...
Po chwili do domu wbiegł jakiś wilk. Był wysoki, miał czarno-czerwone futro i dziki wzrok. To pewnie był Zero. Spojrzał na mnie i stanął jak wyryty (serio tak strasznie wyglądam?!)
-Isil-powiedziałam, niepewnie wyciągając łapę, bardziej pytając niż mówiąc. Wilk obrzucił mnie wzrokiem i spojrzał na Airis i Ivo dając im znać, że mają wracać do pokoi. Bez słowa się ulotniły.
-Gdzie jest Elena?-spytał nagląco
-Z Lucasem w sypialni-wybałuszył na mnie oczy-To nie tak miało zabrzmieć!!-zdążyłam za nim krzyknąć, ale on już zdążył mnie wyminąć i wtargnął do pokoju. Lucas siedział na krześle na przeciw łóżka na którym siedziała Elena. Po chwili do domku wpadła jakaś inna wilczyca, czarno-niebieska. Nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
-Lysteria
-Isil
-Elena, Zero?
No i wskazałam ręką w stronę pokoju. Teraz już wszyscy w komplecie, siedzieli tam i rozmawiali. Położyłam się na dywanie w salonie. Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach głos.
"Widzisz tego tam czarno-czerwonego?"
Wszędzie rozpoznałabym ten ton. Westchnęłam z irytacją
"Valarauco"
"Nie ciocia Grażynka. Widzisz tego tam?"
"Daj mi spokój"
"Widzisz?"
Powtórnie westchnęłam
"Chodzi ci o Zero?"
"Mam gdzieś jak się nazywa. Myślisz, że było by trudno?"
"Trudno co?"
Tym razem to on westchnął poirytowany.
"Zabić go, wygląda na godnego przeciwnika. Na pewno konałby dłużej"
"Nie będe nikogo zabijać ani z nikim walczyć. Jeśli to do ciebie nie dotarło, chcę się z nimi zaprzyjaźnić" odpowiedziałam stanowczo
"Nie ty, ja. Second Soul, przeciwko Second Soul" wtedy coś się we mnie gwałtownie zmieniło. Nie jestem jedyna?
" On też tak ma?" spytałam z nadzieją w głosie
"Nie" ta odpowiedź była bardziej miażdżąca niż jakakolwiek inna "Ale sam z siebie potrafi się przemienić, oczywiście zachowując swoją duszę" powiedział to niezykle jadowicie, próbując mi najwyrażniej dopiec. Chwilę się nad tym zastanawiałam. Już miałam mu coś odpowiedzieć, gdy z rozmyslań wyrwał mnie czyjś głos
-Isil pozwolisz tu na chwilę?
<Elena,Zero,Lysteria?:)>
Wielkie brawa dla Eleny od dzisiaj będzie musiała sprzątać cały bałagan po mnie... w sensie ten z zarządzaniem.
Życzę jej (i zapewne wy też), aby nie zginęła zapypana pod gruzami Twierdzy Alf i aby nie dostała depresji przez nas.
Alfa, Elise, która wcale nie zapomniała tego opublikować wcześniej...
Isil uśmiechnęła się do mnie niepewnie i podążyła za mną, lekko zdenerwowana. W czasie drogi opowiadałam jej o watasze, starając się rozluźnić atmosferę. Nasza rozmowa brzmiała mniej więcej tak:
- Kiedyś nazywaliśmy się Watahą Wiecznego Księżyca, ale była wojna (tłumaczenie) a teraz jesteśmy Watahą Bogów Śmierci.
- Yhy.
- Naszymi Alfami są Pat i Elise. Ale są zajęci sprawami, o których nie mam pojęcia, więc większość osób przychodzi albo do mnie albo do Zero.
- A.
- Możesz wybrać sobie kim chcesz być, a mamy dużo wolnych miejsc.
- Aha.
I tak dalej i tak dalej. Wilczyca starała się nie odzywać. Może bała się, że palnie jakąś głupotę. Jej aura miała sraczkowatozielony kolor. Zmieszanie. Doszliśmy do mojego domu. Było to połączenie ludzkiego domu z wilczą jaskinią. Teraz, gdy Słońce wróciło, a szczeniaki zaczęły się rodzić z mocami, zmienianie postaci było o wiele naturalniejsze, niż wcześniej. Czasami potrafiłam zgasić ogień w kominku, jako wilk, ściągnąć garnek z metalowych podpórek, jako człowiek i jako wilk zanieść potrawkę do jadalni. A to wszystko jednym ruchem. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka.
- Mieszkasz tu? -zapytała Isil, przyglądając się tajemniczym runom wymalowanym na drzwiach.
- Ja, mój partner i moje dzieci -odpowiedziałam i ruchem ręki pokazałam, żeby weszła do środka. Zrobiła wielkie oczy.
- Masz dzieci? Nie wyglądasz tak staro -stwierdziła. Zaśmiałam się. Polubiłam ją.
- Dziękuję. Cóż, dość... młodo zaszłam w ciążę -zarumieniłam się. Ten temat był bardzo delikatny.- Aktualnie mam 26 lat, a moje dzieci po 6.
- Uff -westchnęła wadera z ulgą.- Już się bałam.
Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Czemu tu przyszłyśmy? Nie miałam iść do Alfy? -zapytała Isil, siadając na dywanie obok mnie.
- Miałaś. Ale Elise i Pata nie ma na razie. Poszli paktować z jakimiś dzikimi ludami północy. Będą za dwa dni. Będziesz mogła u mnie przenocować, jeśli chcesz.
- Ale czy to nie będzie dla was problem? -upewniła się z troską.
- Nie. Myślę że Ivan i Airis będą zachwyceni. Zero jedzie dzisiaj do swojego kuzyna Rahmiego, więc raczej dla niego to nie robi różnicy.
- Coś wspominałaś o Zero. To twój mąż?
Spłonęłam rumieńcem. Zero nie był moim mężem. Nie wiem, czy nie chciał się ze mną ożenić, a ja nie naciskałam. Postanowiłam dać mu trochę czasu. Jednak kochałam go mocno, nawet mimo tego że nie byliśmy małżeństwem.
- Nie. To mój partner.
Gdy zamilkłyśmy w domu zrobiło się nagle strasznie cicho.
- A gdzie są bliźniaki? -spytała Isil. Położyła głowę na łapach i patrzyła na mnie spokojnym wzrokiem. O mało nie zapytałam: Jakie bliźniaki?, gdy zorientowałam się, że oficjalna wersja wydarzeń podaje, że Airis jest siostrą Ivo. Kochałam ją, jak własną córkę, ale nadal pozostawała potomkinią Lysterii.
- Są z Zero na polowaniu. Ja też byłam, zanim zobaczyłam ciebie. Odstawi ich do domu i pójdzie.
- Kto to Rahmi? -zaciekawiła się Isil. ,,Nie chcesz wiedzieć.” pomyślałam, ale zanim zdążyłam otworzyć pysk, ktoś zapukał do drzwi. Wymieniłyśmy zdziwione spojrzenia, a ja wstałam i uchyliłam drzwi. Na zewnątrz stał Lucas. Na oczach miał okulary pilotki, które dałam mu bardzo dawno temu. Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę. Podał mi list. Był już rozpieczętowany.
- Tak mi przykro -wyszeptał czerwonowłosy. Z lękiem w sercu wyjęłam cienki papier z koperty. Zaczęłam czytać.
,,Droga Eleno,
Prawowita następczyni stanowiska Alfy, córko Adamasa i Tryniti, posiadaczko wielu imion w tym:
Pani Aur, Wracająca z Zaświatów, Przyjaciółka Bogini, Ratująca Niewinnych.
Mamy zaszczyt poinformować Cię, że twój brat, Caleb, były Alfa Watahy Bractwa Szepczących, zmarł. Powodem jego śmierci była choroba psychiczna, na którą cierpiał od lat. W końcu popełnił samobójstwo. Informujemy Panią, że musi się Pani stawić 2 tygodnie od otrzymania listu w Kaplicy Medei. Tam odbędą się zawody, walki o władzę, które wyłonią kto z 3 krewnych Alfy jest najlepszy na to stanowisko. Pani, Pani Kuzynka Faria i jej brat, Corpus.
Z poważaniem,
Mnisi Szepczących.
Czułam się, jakbym dostała obuchem. Krew odpłynęła mi z twarzy i zachwiałam się. W ostatniej chwili Lucas mnie złapał. Ułożył mnie na ziemi i głaskał mnie po włosach z troską i współczuciem.
- Co się stało? -zapytała Isil, podbiegając do mnie. Złapałam ją za rękę.
- Caleb... nie żyje -wyszeptałam. Po głowie chodziły mi tylko te makabryczne słowa. Caleb nie żyje. Caleb nie żyje. Wysłałam myśl do Takahiro: Znajdź Zero. Szybko.
Drgawki zaczęły obejmować moje ciało. Umarł. Już go nigdy nie zobaczę. Nie darzyłam go zbytnią sympatią, ale był moim bliźniakiem. Czułam się, jakby ktoś i mnie zabił. Zaczęłam krzyczeć. I jeszcze miałam zostać Alfą. Tylko ja tego nie chciałam. Problem w tym, że Faria i Corpus zniszczyli by tę Watahę w ciągu 2 dni.
- Caleb nie żyję -powtórzyłam rozdzierającym głosem. Moje wrzaski nie ustawały. Ciało przestało mnie słuchać. Chyba coś mnie zabijało.
<cd. Isil i Zero>
Chodziłam po lesie, podziwiając jego piękno. Mój eee..."znajomy", powiedział mi, że zaledwie rok temu była tu wojna. Las wydawał się prawie nienaruszony. Może gdzieniegdzie na korze drzew widniały jeszcze pozostałości zaschniętej krwi i już prawie niewidoczne ślady po cięciach mieczem. To znaczy, że jestem blisko celu. Dla bezpieczeństwa zmieniłam się w wilka. Po chwili usłyszałam niedaleko jakiś szelest. Nie próbowałam się ukryć. Nawet gdyby był to ktoś niekoniecznie przyjacielsko nastawiony, raczej nic mi nie groziło. Obróciłam się w stronę hałasu. Po chwili z lasu wyszła brązowa wilczyca o ciemnych oczach. Spojrzała na mnie lekko zszokowana.
-Cześć. Jestem Isil-przedstawiłam się, podnosząc łapę w geście pokojowym.
-Elena. Kim jesteś? Po czyjej stoisz stronie?-spytała, podejrzliwie lustrując mnie wzrokiem
-Noo.. po twojej?-rzekłam lekko zdezorientowana
-Ty się mnie pytasz?-Elena lekko uniosła brew
-No raczej nie po stronie bogów-odpowiedziałam, wilczyca jakby się rozluźniła
-Do jakiej należysz watahy?-spytała juz nieco ufniejszym głosem
-Noo..ja..-nie wiedziałam zbytnio co jej powiedzieć
-Rozumiem-nie sądze, żeby naprawdę to rozumiała-Chcesz dołączyć do Watahy Bogów Śmierci? Nie martw się wprowadzę cię. Kiedyś nazywała się Watahą Wiecznego Księżyca, ale te czasy już minęły..-wilczyca się zamyśliła, jakby wspominając jakieś nieprzyjemne zdarzenia. Chwilę tak stała.
-Jasne z wielką checią-gwałtownie wyrwałam ją z zamyślenia. Elena się uśmiechnęła i powiedziała
-Zobaczysz, jak trochę u nas pobędziesz to się zaklimatyzujesz. Chodź za mną- Posłusznie za nią podążyłam. Lecz raczej znając moje szczęście i przypadłość nie zabawię tam długo..
<Elena:)?>
Nadal będę pisać jako Tyvsa, ale tylko czasami i tylko za moją zgodą będzie można ze mna op pisać, ale ogólnie będę opisywac Tyvsą, jej losy w Henhold i inne tego typu sprawy.
Alfa, Elise
Wzięłam małe pudełko do ręki. Czarna ,hebanowa szkatułka o długości mniej więcej 11 cali. Tyle zostało mi po życiu sprzed wojny... i Anubisie. Los chciał by nasze ostatnie spotkanie przypadło w dniu narodzin Airis i jego ślubu. Ozyrys już zajął się tym ,abym wedle klątwy Tyvsy , już nigdy go nie zobaczyła. Dziwne było to ,że nie poczułam ,żadnego bólu gdy się o tym dowiedziałam... ,,Tam miłość twoja zostanie poznana". Dowiedziałam się ,że nie była prawdziwa. Może i dobrze ,jednak teraz serce bolało mnie i ściskało ,a fale żalu i smutku ciągle przytłaczały. Ale czy chciałam ,aby to dziecko ze mną było? Sama nie mam całkowitej pewności ,a jednak idę tam. Poczułam pierwszą od dawna łzę ,która zwilżyła mój policzek. Nie łzę smutku ,lecz bezsilności.
***pół roku wcześniej***
-Elena!- krzyknęłam za waderą. Noc przed ostatecznym starciem ,wybrałam idealny moment ,ale nie ma na co czekać.
-Co - spytała rozpromieniona. No cóż zaraz przestanie tak się cieszyć ,bóg jeden wie czym.
-Musisz mi wyświadczyć przysługę- powiedziałam chłodno ,ale gardło mi się ściskało. Oddam jej moje dziecko... Nie ma innego wyjścia.
-Niby co?- spytała. Wyjęłam spod płaszcza złote zawiniątko. W środku widać było białego szczeniaka. Elcia wybałuszyła oczy.
-Czemu niby ja? Przecież mnie nienawidzisz!- wykrztusiła.
-Jesteś jedyną osobą ,której mogłabym ją powierzyć - wyrzuciłam przez ściśnięte gardło.
-Dlaczego to robisz?
-Bo chcę ,aby przeżyła. Mogę spytać z czego się tak cieszysz?
-Mała będzie miała brata za 2 miesiące -powiedziała tylko lekko uśmiechnięta. Złapała za zawiniątko i odbiegła w stronę namiotu.
****
Z torbą zakurzonych ksiąg i szkatułką stałam koło okna i przyglądałam się sytuacji zaistniałej w domu. Po wojnie Elena wraz z Zero przeprowadzili się do chatki pod zamkiem ,ciągle będącym w odbudowie. Za każdym razem bałam się tam wejść. Dzisiaj dzieciaki obchodzą urodziny. Młody urodził się o 1,5 miesiąca za wcześni ,więc ,,rodzice" traktują ich jak bliźniaki. Specjalnie dla mnie na dzisiaj przybrali ludzką postać. Widać to było po markotnym wyrazie twarzy mężczyzny. Wyglądali jak typowa rodzina. Elena w białej sukience w granatowe kwiaty ,sięgającej pod kolana krzątała się w kuchni ,Zero buczał na kanapie ,a dzieci bawiły się w salonie. Między nimi stał biały króliczek. Doszłam do przykrych wniosków ,że króliczek nie musi być ich zwierzątkiem ,ale raczej przekąską. Uświadomiłam sobie ,że zupełnie nie pasuję do nich. Zmierzwione wiatrem ,aktualnie czerwone włosy ,czarne ,jeansowe szorty z ćwiekami ,poszarpane na końcach. Czerwone rajstopy ,jakby z siatki pasowały do czerwonej poszarpanej koszulki ,na którą narzucona była czarna ,skórzana kurtka bez rękawów. Wszystkiego dopełniały czarne glany i amulety wiszące na mojej szyi. Niezgodne z całym strojem były ,rzecz jasna, łucznicze ochraniacze. Wzięłam oddech i bez pukania znalazłam się we wnętrzu. Pachniało domowym jedzenie z nutką jakiś owoców. Jeżyn.
-Cześć! - krzyknęłam oznajmiając swoje przybycie. Brunetka zdjęła żaroodporne rękawice zmniejszyła ogień i podeszła do mnie ,wraz z chłopakiem. Cały czas zastanawiam się ,czemu nie wzięli jeszcze ślubu, ale cóż nie moja sprawa.
-Cześć kochana- powiedziała i przytuliła mnie. Oddanie Airis miało tylko jeden plus... może nie tylko. Zawsze mogłam do nich przyjść ,jak do prawdziwej rodziny. Mimo tego ,że w dalszym ciągu moje stosunki z Zero nie są takie jak być powinny ,jakoś z nimi funkcjonuję.
-Cześć bracie - powiedziałam wbrew sobie do chłopaka. Widziałam przebłysk zazdrości w oczach Elci. Może gdyby nie te cholerne gwiazdy wszystko inaczej by się poukładało?
-Ciocia!- krzyknęły maluchy i podbiegły do mnie. Klęknęłam ,a brzdące wpadły na mnie z takim impetem ,że prawie się przewróciłam.
****
Odśpiewaliśmy ,,sto lat" ,a dzieci zdmuchnęły świeczki. Jako ludzie ,mieli po około 6 lat ,ale jako wilki pół roku. Zero ,Rahmi i Killer wraz z Waderą ,którą kiedyś zamknęłam w bańce ,poszli nad wodospad ,a ja pomagałam w tym czasie uprzątnąć jej naczynia. Lada chwila miał przybyć Alex z Demetire. Pełnił rolę jej wujka ,po odejściu Tyvsy. Wadera dalej nie wiedziała ,że jest córką patronów watahy ,i raczej nikt nie zamierzał tego zmieniać. W sumie są bardzo podobne z Airis ,jeżeli chodzi o historię. Jest kilka szczegółów ,które je różni ,na przykład jej matka jest boginią ,którą wielbią ,a Airis została urodzona przez zgorzkniałą pannicę ,córeczkę największych gnoi wśród bogów.
- Czy dalej coś czujesz do Zero?- wyrwała mnie z zamyślenia Elena.
-Gdybym Ci odpowiedziała ,pewnie byś zginęła - powiedziałam tylko
- Niby czemu ja?- spytała zainteresowana
- Rzuciłabyś się na mnie ,a ja w ramach samoobrony bym Cię zabiła- rzuciłam
- Skąd ten pomysł?- dopytywała z uśmiechem
-Kiedy ty się z nim miziałaś ,ja ćwiczyłam walkę wręcz- powiedziałam ,a kobieta wybuchła szczerym śmiechem. Musiałam jej jednak coś powiedzieć.
- Elena daj to proszę Airis za jakiś czas ok?- spytałam podając jej myśliwską torbę z księgami od bogów ,a na końcu szkatułkę.
-Co to jest?- spytała wskazując na tą ostatnią.
-Nie wiem- odparłam
-To się dowiemy- powiedziała i otworzyła ją. W środku leżał czarny patyk ozdobiony kamieniami szlachetnymi ,zapewne brylantami. Przeczytałam karteczkę leżącą na przedmiocie. ,,Heban 11 cali ,Włos Testrala bardzo sztywna" Co to do cholery znaczy? Podniosłam przedmiot ,a pod nim znajdował się list. Czarny błyszczący papier ,a atrament był złoty. Pieczęć Anubisa. Mogła go otworzyć dopiero Airis ,gdy stanie się dorosła. Rzuciłam Elenie porozumiewawcze spojrzenie ,a ta schowała kopertę w jakiejś szafce.
****
Już jako wilki cała dziesiątka wybrała się na polanę. Jedliśmy ubitą przez innych srnę. Ciszę przerwał nam Killer. Podbiegł do nas ,zaraz za nim biegła mała.
-Nie uwierzycie ,co ona wyrabia!- uniosłam brew. Czaszkogłowy złapał mała egipską śmierć ,a jego łeb ,jakby odrósł. Ciało z powrotem się na nim pojawiło.
<Czas namieszać ^^! Zero,Killer? Może Demetire?W sumie wymienię jeszcze Alex'a i Rahmiego. Elcia daj innym szansę ^^>
Jako iż nie umiem składać źyczeń wielkanocnych, to skorzystam z pierwszych lepszych życzen, jaki podyktuje mi babcia:
"Serdeczne życzenia wielkanocne Wesołego Alleluja oraz dużo zdrowia i pogody ducha. Niech radość Wielkanocy napełni nasz serca nadzieją i obfitością łask od Chrystusa Zmartwychwstałego."
A tak na serio, życzę wam po prostu szczęścia, abyście spędzili te święta jak najbezpieczniej i w jak najfajniejszym gronie ludzi...no i żeby nikt was w wiadrze nie utopił.
Alfa, Elise