sobota, 4 kwietnia 2015

Koniec Wojny

Gruzy leżały porozsypywane po ogromnej sali tronowej, a pomiędzy nimi stali ludzi. Na środku całego zbiorowiska, stał mocno zbudowany basior i patrzył na wszystko władczym wzrokiem. Jego wzrok przykuła czerwono włosa dziewczyna, okryta czarnym płaszczem. Basiora przeszły ciarki, czyli to dzisiaj ma umrzeć. Dziś w końcu przywrócą blask słońcu.
-Panie, co dalej?- zapytał jeden z ludzi. Basior tylko łypnął na niego groźnie. Nie było mu w głowie dalej ciągnąć tą szopkę, przecież niedługo umrze. Powoli ruszył w stronę tronu i usiadł na nim. Przez chwilę przyglądał się sufitowi, na którym widniały sceny z przepowiedni jego przodków. Teraz była jego kolej, aby rozsławić się spełniając swoje przeznaczenie. Dlaczego jego życie nie mogło, zależeć od jego decyzji, tylko od słów zapisanych na jakiejś głupiej ścianie? Dlaczego miał umrzeć, za coś co spowodował niechcący, kierowany przepowiednią? W sali rozniósł się huk, a potem resztki szyb opadły na ziemię, raniąc przy tym ludzi stojących najbliżej okien. Basior niewzruszony siedział na tronie, a gdy do sali wpadły wilki i zaczęły atakować jego ludzi, po prostu przyglądał się z wyczekiwaniem czerwonowłosej, która ze smutną miną, powoli sunęła w jego stronę. Widział jej napięte mięśnie, każdy jej oddech zdawał się dla niego trwać wieczność, a ona tylko powolnym krokiem szła w jego stronę. Spod jej płaszcza wysunął się krótki nóż. Przez myśl przeszło mu, że pewnie nie raz chciała się nim zabić. Podniósł się z siedzenia i z opanowaniem zbliżył się do swojej przyszłej morderczyni.
-Nie chcę tego robić- szepnęła, gdy był wystarczająco blisko by mógł to usłyszeć
-Przedstawienie musi trwać- powiedział drżącym głosem, a potem zmienił się w człowieka. Przez chwilę z jego ciała wylatywały czerwone smużki dymu. Dziewczyna głośno pobrała powietrze i starła ze swojego policzka łzę. Chciała krzyknąć wszystkim, że basior który przed nią stoi nie jest tak na prawdę zły, że to wszystko co robił to głupia przepowiednia, nad którą od wielu pokoleń ich rodziny nie umieją zapanować. Jednak nie mogła, coś jej nie pozwalało, coś kazało jej sądzić, że chłopak jest potworem i chce wszystkich zabić. Powoli podniosła do góry nóż. Wszystko wokół ucichło, cała drgała, nagle nóż opadł na dół, wbijając się prosto w serce chłopaka. Dziewczyna cicho krzyknęła. Nienaturalne czerwone światło słońca, zmieniło się w żółte, sprawiając że na chwilę oślepła. Wokół niej rozniosły się wiwaty, a ona po prostu siedziała, na zimnej posadce, na którą nie wiadomo kiedy opadła i płakała za swoim przyjaciele z dzieciństw, którego zabiła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz