wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Eleny cd. Isil i Zero

Spojrzałam Airis prosto w oczy. Ona nie wiedziała, że zrobiła źle. Od zawsze była niezrównoważona psychiczne. Podejrzewałam to od czasu, gdy próbowała wrzucić Ivo do kociołka z wrząca wodą, krzycząc: Kąpiel!
- Airis, co ty wyprawiasz? -zapytał Zero i chciał wyrwać małej różdżkę. Airis jednak przytuliła patyk do serca i ugryzła dłoń Zero. Chłopak nawet nie krzyknął. Rzucił mi pytające spojrzenie. Zrzuciłam z siebie kołdrę i podeszłam do swojej … ,,córki”.
- Wyjdź -Moje spojrzenie było stalowe. Airis przez chwilę się wahała, ale gdy zrobiłam krok w jej stronę, uciekła, uprzednio wystawiwszy mi język. Odwróciłam się w stronę Lysterii. W jej oczach wyczytałam wściekłość i skrywaną rozpacz. Nawet nie musiałam czytać z oczu. Jej aura wszystko zdradzała.
- A więc chcesz się zabić -mruknęłam z pogardą.- I myślisz, że to coś pomoże?
- Przeżyłam o wiele więcej od ciebie -warknęła.
- Jak się zabijesz to trafisz do Henhold. A kto tam pracuje? -zapytałam z ironią. W oczach Lys zabłysł ból i zrozumienie.- Tak! Twój kochany Anubis! Myślisz, że po śmierci będzie ci łatwiej? Mylisz się.
Lysteria dyszała z wściekłości. Nachyliłam się i szepnęłam jej do ucha:
- Nie podejmuj niewłaściwych decyzji, póki nie wrócę, dobrze?
Minęłam ją w drzwiach. Przeszłam do kuchni, gdzie spotkałam Ivo. Mój syn uśmiechnął się do mnie i zapytał:
- Czemu się kłóciliście?
- Nie kłóciliśmy -odparłam. Wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.
- Jasne -parsknął i wyjął z lodówki mrożony sok. Jego kasztanowe włosy lśniły, a oczy się śmiały. Nie wierzył mi.
- Wiesz, gdzie są moje amulety?-zapytałam, starając się skierować rozmowę na inne tory. Mimo bardzo młodego wieku Ivan czasami zachowywał się doroślej niż powinien.
- Mówisz, mamo, o tych? -Uniósł rękę na której wisiały moje talizmany. Rzuciłam mu pobłażliwe spojrzenie i zgarnęłam moją własność. Od razu gdy założyłam amulet od Jupitera, usłyszałam w głowie jego głos.
,, Witaj, córko. Dawno nie rozmawialiśmy.”
,, Jasne, aż cały jeden dzień.” pomyślałam z irytacją.
,, Mówisz tak samo, jak Rea. Z taką samą ironią. ” Melancholia w jego głosie była, aż nadto wyczuwalna.
- Gdzie Isil? -spytałam.
- Chodzi ci o tą białą waderę, mamo? -upewnił się Ivo. Pokiwałam potakująco głową.- Rozmawia na zewnątrz z Lucasem.
Podziękowałam mu skinieniem głowy i wyszłam przed dom. Nowa rozmawiała z moim przyjacielem.
- Isil, mam dla ciebie propozycję. Chciałabyś ze mną pojechać... na to rodzinne spotkanko? -zaproponowałam. Otworzyła usta ze zdumienia.
- Ja? Ale znasz mnie...
- Nie ważny jest dla mnie czas znajomości -przerwałam jej.- Ale to jakie wrażenie odczuwasz. Cóż, jesteś przynajmniej normalna. W przeciwieństwie do niektórych.
- No.. dobrze -wyjąkała, ale chyba cieszyła się, że może się stąd ulotnić.
- Wyjeżdżamy za godzinę -rzuciłam.
- Czekaj.. Co? -zdumiała się Isil, a z nią Lucas i Zero, który do nas dołączył.
- Za godzinę? -wydukali jednocześnie. Przewróciłam oczami.
- Tak. Zdążę się spakować i wyruszamy. Kaplica Medei jest bardzo bardzo daleko. Daleko za granicami. Nawet Takahiro nie byłby w stanie nas tam zanieść. A teraz przestańcie gadać.
,, Umiałbym was donieść.” powiedział do mnie feniks, przysłuchując się całej rozmowie.
,, Wiem, ale muszę stąd się wydostać, jak najszybciej. Im dłużej tu zostanę tym więcej osób zdenerwuje. Zaczynając od Lys.” pomyślałam z goryczą.
Podeszłam do Zero i pocałowałam go.
- Poradzisz sobie -szepnęłam mu do ucha.



<cd. Isil i Zero>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz