poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Lysterii

Wzięłam małe pudełko do ręki. Czarna ,hebanowa szkatułka o długości mniej więcej 11 cali. Tyle zostało mi po życiu sprzed wojny... i Anubisie. Los chciał by nasze ostatnie spotkanie przypadło w dniu narodzin Airis i jego ślubu. Ozyrys już zajął się tym ,abym wedle klątwy Tyvsy , już nigdy go nie zobaczyła. Dziwne było to ,że nie poczułam ,żadnego bólu gdy się o tym dowiedziałam... ,,Tam miłość twoja zostanie poznana". Dowiedziałam się ,że nie była prawdziwa. Może i dobrze ,jednak teraz serce bolało mnie i ściskało ,a fale żalu i smutku ciągle przytłaczały. Ale czy chciałam ,aby to dziecko ze mną było? Sama nie mam całkowitej pewności ,a jednak idę tam. Poczułam pierwszą od dawna łzę ,która zwilżyła mój policzek. Nie łzę smutku ,lecz bezsilności.

***pół roku wcześniej***

-Elena!- krzyknęłam za waderą. Noc przed ostatecznym starciem ,wybrałam idealny moment ,ale nie ma na co czekać.
-Co - spytała rozpromieniona. No cóż zaraz przestanie tak się cieszyć ,bóg jeden wie czym.
-Musisz mi wyświadczyć przysługę- powiedziałam chłodno ,ale gardło mi się ściskało. Oddam jej moje dziecko... Nie ma innego wyjścia.
-Niby co?- spytała. Wyjęłam spod płaszcza złote zawiniątko. W środku widać było białego szczeniaka. Elcia wybałuszyła oczy.
-Czemu niby ja? Przecież mnie nienawidzisz!- wykrztusiła.
-Jesteś jedyną osobą ,której mogłabym ją powierzyć - wyrzuciłam przez ściśnięte gardło.
-Dlaczego to robisz?
-Bo chcę ,aby przeżyła. Mogę spytać z czego się tak cieszysz?
-Mała będzie miała brata za 2 miesiące -powiedziała tylko lekko uśmiechnięta. Złapała za zawiniątko i odbiegła w stronę namiotu.

****

Z torbą zakurzonych ksiąg i szkatułką stałam koło okna i przyglądałam się sytuacji zaistniałej w domu. Po wojnie Elena wraz z Zero przeprowadzili się do chatki pod zamkiem ,ciągle będącym w odbudowie. Za każdym razem bałam się tam wejść. Dzisiaj dzieciaki obchodzą urodziny. Młody urodził się o 1,5 miesiąca za wcześni ,więc ,,rodzice" traktują ich jak bliźniaki. Specjalnie dla mnie na dzisiaj przybrali ludzką postać. Widać to było po markotnym wyrazie twarzy mężczyzny. Wyglądali jak typowa rodzina. Elena w białej sukience w granatowe kwiaty ,sięgającej pod kolana krzątała się w kuchni ,Zero buczał na kanapie ,a dzieci bawiły się w salonie. Między nimi stał biały króliczek. Doszłam do przykrych wniosków ,że króliczek nie musi być ich zwierzątkiem ,ale raczej przekąską. Uświadomiłam sobie ,że zupełnie nie pasuję do nich. Zmierzwione wiatrem ,aktualnie czerwone włosy ,czarne ,jeansowe szorty z ćwiekami ,poszarpane na końcach. Czerwone rajstopy ,jakby z siatki pasowały do czerwonej poszarpanej koszulki ,na którą narzucona była czarna ,skórzana kurtka bez rękawów. Wszystkiego dopełniały czarne glany i amulety wiszące na mojej szyi. Niezgodne z całym strojem były ,rzecz jasna, łucznicze ochraniacze. Wzięłam oddech i bez pukania znalazłam się we wnętrzu. Pachniało domowym jedzenie z nutką jakiś owoców. Jeżyn.
-Cześć! - krzyknęłam oznajmiając swoje przybycie. Brunetka zdjęła żaroodporne rękawice zmniejszyła ogień i podeszła do mnie ,wraz z chłopakiem. Cały czas zastanawiam się ,czemu nie wzięli jeszcze ślubu, ale cóż nie moja sprawa.
-Cześć kochana- powiedziała i przytuliła mnie. Oddanie Airis miało tylko jeden plus... może nie tylko. Zawsze mogłam do nich przyjść ,jak do prawdziwej rodziny. Mimo tego ,że w dalszym ciągu moje stosunki z Zero nie są takie jak być powinny ,jakoś z nimi funkcjonuję.
-Cześć bracie - powiedziałam wbrew sobie do chłopaka. Widziałam przebłysk zazdrości w oczach Elci. Może gdyby nie te cholerne gwiazdy wszystko inaczej by się poukładało?
-Ciocia!- krzyknęły maluchy i podbiegły do mnie. Klęknęłam ,a brzdące wpadły na mnie z takim impetem ,że prawie się przewróciłam.

****

Odśpiewaliśmy ,,sto lat" ,a dzieci zdmuchnęły świeczki. Jako ludzie ,mieli po około 6 lat ,ale jako wilki pół roku. Zero ,Rahmi i Killer wraz z Waderą ,którą kiedyś zamknęłam w bańce ,poszli nad wodospad ,a ja pomagałam w tym czasie uprzątnąć jej naczynia. Lada chwila miał przybyć Alex z Demetire. Pełnił rolę jej wujka ,po odejściu Tyvsy. Wadera dalej nie wiedziała ,że jest córką patronów watahy ,i raczej nikt nie zamierzał tego zmieniać. W sumie są bardzo podobne z Airis ,jeżeli chodzi o historię. Jest kilka szczegółów ,które je różni ,na przykład jej matka jest boginią ,którą wielbią ,a Airis została urodzona przez zgorzkniałą pannicę ,córeczkę największych gnoi wśród bogów.
- Czy dalej coś czujesz do Zero?- wyrwała mnie z zamyślenia Elena.
-Gdybym Ci odpowiedziała ,pewnie byś zginęła - powiedziałam tylko
- Niby czemu ja?- spytała zainteresowana
- Rzuciłabyś się na mnie ,a ja w ramach samoobrony bym Cię zabiła- rzuciłam
- Skąd ten pomysł?- dopytywała z uśmiechem
-Kiedy ty się z nim miziałaś ,ja ćwiczyłam walkę wręcz- powiedziałam ,a kobieta wybuchła szczerym śmiechem. Musiałam jej jednak coś powiedzieć.
- Elena daj to proszę Airis za jakiś czas ok?- spytałam podając jej myśliwską torbę z księgami od bogów ,a na końcu szkatułkę.
-Co to jest?- spytała wskazując na tą ostatnią.
-Nie wiem- odparłam
-To się dowiemy- powiedziała i otworzyła ją. W środku leżał czarny patyk ozdobiony kamieniami szlachetnymi ,zapewne brylantami. Przeczytałam karteczkę leżącą na przedmiocie. ,,Heban 11 cali ,Włos Testrala bardzo sztywna" Co to do cholery znaczy? Podniosłam przedmiot ,a pod nim znajdował się list. Czarny błyszczący papier ,a atrament był złoty. Pieczęć Anubisa. Mogła go otworzyć dopiero Airis ,gdy stanie się dorosła. Rzuciłam Elenie porozumiewawcze spojrzenie ,a ta schowała kopertę w jakiejś szafce.

****

Już jako wilki cała dziesiątka wybrała się na polanę. Jedliśmy ubitą przez innych srnę. Ciszę przerwał nam Killer. Podbiegł do nas ,zaraz za nim biegła mała.
-Nie uwierzycie ,co ona wyrabia!- uniosłam brew. Czaszkogłowy złapał mała egipską śmierć ,a jego łeb ,jakby odrósł. Ciało z powrotem się na nim pojawiło.

<Czas namieszać ^^! Zero,Killer? Może Demetire?W sumie wymienię jeszcze Alex'a i Rahmiego. Elcia daj innym szansę ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz