sobota, 4 kwietnia 2015

Od Tyvsy- "A więc to dziś"

Elise delikatnie poprawiała mi włosy, a ja starałam się uśmiechać do swojego odbicia w lustrze. Długa, biała suknia opisała moje ciało. Przez jej jasny kolor, moja skóra po raz pierwszy nie wyglądała na bladą.
-Wyglądasz prześlicznie- powiedziała moja siostra zakrywając mi twarz cieniutkim welonem. Uśmiechnęłam się do niej. Cały ślub i wesele organizowała właśnie ona i nie pozwalała mi nawet spojrzeć na najmniejszą dekorację, wszystko miało być dla mnie niespodzianką.
-Mogę już wyjść?- kiwnęła do mnie głową na tak, a ja ruszyłam w stronę drzwi, które jedna ze służących otworzyła przed mną. Nawet tu na drugim piętrze, wszystko było przyozdobione białym materiałem, na którym umocowane były maleńkie, białe różyczki. Ruszyłam przed siebie.
-Podoba się?- spytała się mnie Elise
-Bardzo...wiesz zastanawia mnie dlaczego twój ślub był taki skromny?- parę dni po tym, jak zabiłam Marsa, Elise i Pat wzięli ślub. Nie jakiś wytworny, zwykły kameralny ślub.
-Byliśmy jeszcze w żałobie
-Mogłaś zaczekać
-Mogłam, ale nie chciałam... bałam się, że potem nie będę miała szansy- umilkła i aż do drzwi prowadzących na dzieciniec, obydwie nie odezwałyśmy się ani słowem.
-Połączyliśmy ludzkie tradycje z wilczymi i Boskimi, tak jak chcieliście- szepnęła mi tylko, a potem ogromne drzwi otworzyły się ukazując, tłum wilków, ludzi i smoków. Na środku tego wszystkiego pod ogromnym, białym łukiem stali Maki i Seth. Powoli ruszyłam w ich stronę. Jako Bogini nie mogłam iść z ojcem, jakaś tradycja tego zakazywała, a także w trakcie tego pochodu nie towarzyszył mi marsz grany na organach, to zaś było tradycją wilków. Gdy znalazłam się obok ukochanego, złapałam go za rękę, a on uśmiechnął się. Mój ojciec z zadowoleniem, kiwnął głową i zaczął mówić:
-Ludzi składają przysięgnę wierności, wilki wzajemnej pomocy, a Bogowie posłuszeństwa. Jako przedstawiciele każdego z tych gatunków, przyrzeczecie sobie, każdą z tych trzech rzeczy.

~*~*~

Śmiechy, muzyka, to wszystko powoli zaczynało mnie dobijać, jak mogliśmy się cieszyć, jak miesiąc temu wszyscy mogliśmy zginąć. Jesteśmy głupi.
-Tyvsa czas na nas- usłyszałam w głowie głos Maki'ego, który parę sekund później pojawił się obok mnie. Spojrzałam na scenę, na której śpiewała Jilin i w raz ze swoim mężem (jak to brzmi .-.) ruszyłam w jej stronę, a potem na nią weszłam. Większość zgromadzonych, nie zwróciła nawet na to uwagi, więc najzwyczajniej w świecie krzyknęłam na cały dziedziniec:
-CISZA!- wszyscy spojrzeli się na mnie i momentalnie zamilkli- dziękuję. Mieszkam tu już ładne 300 lat, tyle wie każdy z was, ale nie każdy wie, że mam dość tego miejsca...- urwałam, jakoś dziwnie nie miałam ochoty ciągnąć tego przedstawienia, więc od razu przeszłam do sedna sprawy- Wielkie brawa dla nowej pary alfa, Elise i Pata!- wszędzie rozległy się szumy. Niektórzy nawet patrzyli na mnie tak, jakby chcieli mnie zabić.
-Nie bójcie się, zawsze będziemy nad wami czuwać, zawsze tu będziemy, nasza magia jest waszą magią- zaczął mówić Maki- a dzięki tej magii, dajemy wam błogosławieństwo, które sprawi że będzie wam się łatwo rozwijać na tych ziemiach- zmieniliśmy się w mgłę, która zaniosła nas do Henhold. W końcu udało się mi uwolnić. W końcu, nie będę musiała się o nich martwić.


Tak wiem, beznadzieje, ale chciałam już to wszystko zakończyć
Uwaga, uwaga! To się wydarzyło, tak jakby rok temu... czyli od teraz jest już rok po wojnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz