- Czekaj, dopiero co wstałam -uśmiechnęłam się.- Mógłbyś powtórzyć pytanie?
- Jesteś za czy przeciw osaczenia jeszcze bardziej tych przebranych idiotów, z cyrku? -zapytał Sanarion. Jego głos brzmiał bardzo wrogo. Ciekawe co się stało? Popatrzyłam na jego aurę. Żal, wściekłość i niepewność w jednym. Niebezpieczna mieszanka. Może powinnam z nim później porozmawiać?
- A na razie ile im przydzieliliście strażników? -Podeszłam do nich. Elise popukała palcem po mapie, pokazując mi tereny Watahy.
- Tutaj rozmieścili się ci cyrkowcy. Mamy tuzin wilków od strony zachodnio-północnej i 9 od drugiej strony -wytłumaczyła mi. Szczerze, nie wiedziałam, czy dodawać im jeszcze straży. Nie wzbudzali we mnie pozytywnych emocji. Ich aury były mroczne i kłamliwe. No ale co mogą zrobić na nieswoim terenie pełnym obcych wilków?
- Dałabym im jeszcze kilka osób, które będą chodziły za Donie i Jokerem. W ramach rozsądku, oczywiście. Oni są... No, niepokoją mnie -wydusiłam z siebie. Tyvsa zawsze polegała na moim osądzie sprawy, ale Elise była od niej jednak troszkę inna. Czy uwierzy mi na słowo?
- Ale wtedy trzeba będzie osłabić wartowników przy granicach! -oburzył się San.- Będziemy wtedy słabsi!
Ewidentnie nie przepadał za Trio Circus. Zauważyłam, że prawie nikt z dorosłych nie lubi.
- Sanarionie, ufam ci i wiem, że znasz się na swojej robocie. Ale posłuchaj rozsądku, a nie własnego ego. Aktualnie nie prowadzimy z nikim żadnej wojny. Mamy kilka silnych i kilkanaście słabszych sojuszy, które chętnie nam pomogą. Jeden jest nieprzyjaźnie nastawiony, ale on musiałby przebyć całe morze, żeby tu dotrzeć. Jeden, którego nie znamy zamiarów od strony południowej. Za to jeśli wybuchnie coś w środku naszych sił, wtedy możemy się spodziewać złych rzeczy -zakończyłam. Musiałam się wysilić, by cały czas mieć opanowany głos.
San zastanawiał się chwilę nad tym. Jego mina wyrażała jego emocje i nawet nie trzeba być Czytającą Z Aur, żeby widzieć jego huśtawkę nastrojów. Trzeba było mu pomóc w podjęciu decyzji.
- San, mam tu rodzinę. Zero, mojego syna, Airis, Rahmiego. Jeśli coś im się stanie z powodu tego, że nie chciałeś oddać kilku żołnierzy, to ci tego nie wybaczę.
Może zagrałam zbyt mocnymi kartami. Wątpiłam, żeby coś się stało mojej familii, potrafili o siebie zadbać. Po prostu musiałam dać mu emocjonalnego kopa.
- ....
<cd. San i Elise, oraz ci co chcą się wpakować z kopytami :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz