Szłam lasem. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Chyba na terenie jakieś watahy. Ale nie byłam pewna. Doszłam do dużej polany. Na jej środku był mały staw. Podeszłam bliżej i się napiłam. Woda była dziwnie słodka. Odchyliłam głowę i zaczęłam nasłuchiwać. Odkąd pamiętam byłam ślepa. Co nieco utrudniało mi życie. Umiałam co prawda widzieć po przez dotyk. Nauczyła mnie tego babcia. Tylko ona jeszcze żyje. To smutne zostać tak samemu. Kiedyś byłyśmy we dwie, a teraz... Jestem sama tak jak ona. Nawet moja babcia w końcu się poddała. Mówiła, że ciemność przejęła nad mną panowanie. Mówiła, że ja jestem ciemnością. Tak było... Od zawsze byłam wyrzutkiem. Tom niechcianą. Zawsze... Położyłam się na trawie. Robiło się już późno. Wokół mnie pojawił się czarny dym. Wyglądał jak mgła. Ciemność... Zawsze razem nigdy osobno. Nagle coś albo ktoś na mnie wyskoczyło. przeturlałam się kilka metrów i wpadłam do wody.
-Chryste-mruknęłam.
To ,,coś" kiedy skakało mnie dotknęło co pozwoliło mi sobie wyobrazić tą postać. To była wadera. Może Alpha tej watahy? Może... Wstałam powoli. Czarna ,,mgła" nadal była koło mnie.
-Kim jesteś?-zapytała wadera.
-A co cie to obchodzi?-warknęłam.
-Jetem Alphom watahy na tych terenach więc mów i to natychmiast.
-Co mnie obchodzi, że jesteś Alphom?
-Mów!
-Indila, a ty?
-Tyvsa.
<Tyvsa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz