Moje oczy błądziły po placu treningowym. Identyczne ruchy parunastu żałonierzy hipnotyzowały mnie. Było ich za mało przeciwko potędze Bogów, jednak kazałam im się szkolić. Moją twarz pokrywał smutny wyraz twarzy. Zostało sześć dni, a ja nadal nie jestem o krok bliżej do pokonania Tyvsy. Nie mogę jej ulec, za długo stałam w cieniu swojej rodziny. Delikatnie spięłam palce, a potem je rozluźniłam. Nie byłam pewna tego ciała. Ludzka powłoka ciążyła na mnie, ale w tej postaci magia była potężniejsza. Nie miałam wyjścia musiałam się do niej przyzwyczaić. Usłyszałam za sobą śmiech mojej córki, a po chwili poczułam że się we mnie wtula.
-Co jest, mała?- spytałam się cicho, a ona puściła mnie i przeszła na mój przód.
-W końcu jesteś w prawdziwej, królewskiej postaci- na jej twarzy malował się promienny uśmiech. Dzisiejszego dnia jej włosy przybrały ładny, biały kolor zaś jej oczy lśniły niebieskim, podobnym do tego jakiego kolor oczu miała Tyvsa.
-Miałaś nie mówić do mnie na ty- skarciłam ją, a ona udała skruszoną minę.
-Przepraszam, mamo- śmiesznie zmarszczyła brwi- coś mamę trapi- kiwnęłam głową przecząco, a córka patrzyła na mnie bez przekonania. Nie pytała mnie jednak więcej o moje samopoczucie. Chwilę stałyśmy tak, patrząc na siebie.
-Idę uczyć nową. NIE ŻYCZĘ SOBIE GOŚCI- jej głos wręcz syczał z jadu, zanim zdążyłam coś powiedzieć przybrała postać niedużego, mglistego ptaka i wzleciała w górę. Gdy zniknęła w jednym z okien na powrót zaczęłam przyglądać się ćwiczącym wilkom. Sama też powinnam popracować nad moim stylem walki, od dziesięciu lat nie brałam udziału w żadnej wojnie. Na pewno wyszłam z wprawy. Nawet najlepszy wojownik nie był by w pełni sił po takiej przerwie i to nie ćwicząc przez ten cały czas. Bez zastanowienia ruszyłam do ćwiczących i stojąc na boku ćwiczyłam walkę w ludzkim ciele. Od dopracowania przeróżnych bloków, aż po rozmaite kopnięcia. Co chwilę któryś z wojowników odwracał się w moją stronę. Widok mnie ćwiczącej i to jako człowiek musiał być dla nich nadzwyczajny.
<Chaaya? Miłej zabawy z Demuś ^^>
poniedziałek, 18 lipca 2016
niedziela, 17 lipca 2016
Od Chaayi cd. Demetire
Moje ciało zachowało się, jak balon. Nagle rozdęta do postaci człowieka i puf.. znowu byłam wilkiem. Oblałam się potem, było mi sucho w gardle.
- Czy mogłabym dostać wody? -wychrypiałam, nagle wyzuta z wszystkich emocji. Chciałam się zwinąć w kłębek i móc przytulić małą Terę. Robiłam to dla niej. Ta jedna myśl kołatała mi w głowie, gdy szykowałam się do następnej przemiany.
***
Stopy miałam, jak z ołowiu. Cały Eter który w sobie miałam nagle wyparował. Nie mogłam tego wyleczyć. Na zmęczenie była tylko jedna rada. Sen.
Młoda Alfa spędziła ze mną cały dzień z krótką przerwą na lunch. Nawet nie czułam głodu, gdy z jęknięciem przyczołgałam się do swojego pokoju. Naparłam barkiem na drzwi i wpadłam bezsilna do środka. Podłoga wydawała się tak miękka, ale wiedziałam, że jeśli się nie umyje dzisiaj jutro nie zejdzie ta fioletowa maź. Spojrzałam na swoje futro. Był to wynik zdekoncentrowania Demetire przybyciem Alexa powtórnie. Zrobiła mu taką tyradę, że czułam się nie na miejscu. Wcześniej pokazywała mi zmieniającą się fakturę z wilczego na ludzki mózg. Fioletowa substancja spadła prosto na mnie. Miałam ochotę rozszarpać go za jego odkryte gardło.
Powędrowałam zrezygnowana do wanny. Nalałam wody i zanurzyłam się w gorącej cieczy. Miałam wrażenie, jakby cały stres dzisiejszego dnia ze mnie spłynął. Pozwoliłam sobie na krótką myśl o Terze i skarciłam się w myślach. Im szybciej uda mi się zapanować nad umiejętnościami tym szybciej odnajdę mój maleńki skarb. Policzyłam dni. Rozdzieliłyśmy się 6 dni temu. Szorstką myjką doprowadziłam się do względnego porządku. W jeszcze wilgotnej sierści zwaliłam się do łóżka i zasnęłam, czując jakbym mogła przespać neony.
<cd. Demetire lub Elise>
- Czy mogłabym dostać wody? -wychrypiałam, nagle wyzuta z wszystkich emocji. Chciałam się zwinąć w kłębek i móc przytulić małą Terę. Robiłam to dla niej. Ta jedna myśl kołatała mi w głowie, gdy szykowałam się do następnej przemiany.
***
Stopy miałam, jak z ołowiu. Cały Eter który w sobie miałam nagle wyparował. Nie mogłam tego wyleczyć. Na zmęczenie była tylko jedna rada. Sen.
Młoda Alfa spędziła ze mną cały dzień z krótką przerwą na lunch. Nawet nie czułam głodu, gdy z jęknięciem przyczołgałam się do swojego pokoju. Naparłam barkiem na drzwi i wpadłam bezsilna do środka. Podłoga wydawała się tak miękka, ale wiedziałam, że jeśli się nie umyje dzisiaj jutro nie zejdzie ta fioletowa maź. Spojrzałam na swoje futro. Był to wynik zdekoncentrowania Demetire przybyciem Alexa powtórnie. Zrobiła mu taką tyradę, że czułam się nie na miejscu. Wcześniej pokazywała mi zmieniającą się fakturę z wilczego na ludzki mózg. Fioletowa substancja spadła prosto na mnie. Miałam ochotę rozszarpać go za jego odkryte gardło.
Powędrowałam zrezygnowana do wanny. Nalałam wody i zanurzyłam się w gorącej cieczy. Miałam wrażenie, jakby cały stres dzisiejszego dnia ze mnie spłynął. Pozwoliłam sobie na krótką myśl o Terze i skarciłam się w myślach. Im szybciej uda mi się zapanować nad umiejętnościami tym szybciej odnajdę mój maleńki skarb. Policzyłam dni. Rozdzieliłyśmy się 6 dni temu. Szorstką myjką doprowadziłam się do względnego porządku. W jeszcze wilgotnej sierści zwaliłam się do łóżka i zasnęłam, czując jakbym mogła przespać neony.
<cd. Demetire lub Elise>
Od Demetire- c.d Chaay'i
Najpierw prosi mnie o pomoc, a potem przeszkadza w lekcji. Nie no nie powiem, cudownie. Czułam że moje ciało zmienia swój wygląd. Nie chciałam patrzeć w lustro które stworzyłam, więc też tego nie zrobiłam. Czekałam za to aż nowa ujrzy swoją ludzką postać. W głowie szumiało mi z niezadowolenia. Nie rozumiem jakim prawem włazili mi w moje lekcje!
-To wszystko jest żartem, prawda?- warknęłam na Alexa, a on tylko zrobił dziwną minę- kazała mi zrobić to miło, mówiła że ma czas, coś się zmieniło?- przeszywałam go wzrokiem, jednak basior z opanowaniem kiwnął głową na nie. Głośno westchnęłam i spojrzałam na powrót na Chaay'ę. Jej ludzka postać wyglądała bardzo poważnie. Po mimo dużych problemów z utrzymaniem równowagi, dziewczyna starała się wyprostować. Jej oczy śledziły każdy jej ruch. Spojrzałam w stronę lustra. Dopiero teraz ujrzałam swoją postać. Moje włosy były czarne, gdzieniegdzie zakończone czerwonymi pasemkami. Z czarnych jak węgiel oczu buzowała władza i niechęć. Lekko przełknęłam ślinę. Od wielu lat nie mogłam pojąć jak moje uczucia mogą w tak ławy sposób wypływać na zewnątrz. Chwyciłam włosy i za pomocą magii spięłam je w kucyk. Podeszłam do Chaay'i i położyłam jej rękę na ramieniu.
-Dobrze, ale mam nadzieję że dasz radę to powtórzyć bez bodźców z zewnątrz- ukradkiem spojrzałam na Alexa, gdy pochwycił mój wzrok moja twarz zionęła lodem, niech wie że nie znoszę jak wtrącają się w moje sprawy- zmień się z powrotem- wydałam cichy rozkaz waderze i czekałam aż jej ciało na powrót przybierze wilczy kształt. Sama przybrałam wilczą postać.
<Chaaya?>
-To wszystko jest żartem, prawda?- warknęłam na Alexa, a on tylko zrobił dziwną minę- kazała mi zrobić to miło, mówiła że ma czas, coś się zmieniło?- przeszywałam go wzrokiem, jednak basior z opanowaniem kiwnął głową na nie. Głośno westchnęłam i spojrzałam na powrót na Chaay'ę. Jej ludzka postać wyglądała bardzo poważnie. Po mimo dużych problemów z utrzymaniem równowagi, dziewczyna starała się wyprostować. Jej oczy śledziły każdy jej ruch. Spojrzałam w stronę lustra. Dopiero teraz ujrzałam swoją postać. Moje włosy były czarne, gdzieniegdzie zakończone czerwonymi pasemkami. Z czarnych jak węgiel oczu buzowała władza i niechęć. Lekko przełknęłam ślinę. Od wielu lat nie mogłam pojąć jak moje uczucia mogą w tak ławy sposób wypływać na zewnątrz. Chwyciłam włosy i za pomocą magii spięłam je w kucyk. Podeszłam do Chaay'i i położyłam jej rękę na ramieniu.
-Dobrze, ale mam nadzieję że dasz radę to powtórzyć bez bodźców z zewnątrz- ukradkiem spojrzałam na Alexa, gdy pochwycił mój wzrok moja twarz zionęła lodem, niech wie że nie znoszę jak wtrącają się w moje sprawy- zmień się z powrotem- wydałam cichy rozkaz waderze i czekałam aż jej ciało na powrót przybierze wilczy kształt. Sama przybrałam wilczą postać.
<Chaaya?>
Od Chaayi cd. Demetire
Te schematy były niesamowite. A jej magia... Eter był tu nawet silniejszy, niż u Elise. Kim była ta dziewczyna? Kto był jej ojcem? Silny zapach energii trochę mnie drażnił, ale starałam się skupić nad jej słowami. Nie byłam aż takim dzikusem, żeby nie chcieć się uczyć.
- Zaczniemy stopniowo. Najpierw zmienisz jaką część ciała w ludzką kończynę, potem dwie i następująco zmienisz się cała -oznajmiła.
Pokiwałam potakująco łbem. Już przymierzałam się do zamknięcia oczu, gdy nagle mi rozkazała:
- Nie zamykaj oczu -Trochę była nazbyt władcza i egocentryczna, ale przełknęłam dumę i posłuchałam się.- To sprawia, że nie jesteś zjednoczona ze swoim ciałem do końca. Wyobrażasz sobie siebie z boku, jak obserwator. A masz być sobą. W swoim ciele. Swoim umysłem.
Westchnęłam. Nawet nie miałam o co się wściekać. Mówiła do cholery z sensem.
Popatrzyłam na swoją łapę. Poczułam silny wir i członek zaczął się zmieniać. Zamiast pazurów pojawiły się paznokcie, sierść poznikała, pojawiły się tylko delikatne, jasne włoski.
- Świetnie. Dawaj dalej -ponagliła mnie młoda Alfa. Eter postępował powoli. Przegub dłoni ukazał jasną, prawie alabastrową skórę. Mimo podchodzącej pod gardło radości, nie przestawałam. Skupiłam się jeszcze bardziej. Demetire wytworzyła obok projekcję ludzkiej ręki. Druga łapa też zaczęła znikać. Czułam, jak Eter wypala mi w żyłach piętno. Pod sierścią czułam pot.
- I tak jej się nie uda -usłyszałam głos Alexa i zobaczyłam jego postać, stojącą w drzwiach. Patrzył na mnie z pogardliwym uśmieszkiem. Ten basior miał czelność...! Nie dokończyłam nawet myśli. Wpadłam we wściekłość i zawyłam, gdy dokończyła się przemiana. Miałam wrażenie, jakbym się rozpadała na malutkie atomy. Targała mną złość, jednak ból trochę zmniejszył to uczucie.
- Co to miało być?! -wykrzyknęła Demetire. Była oburzona. Moje ciało rozwaliło się po podłodze.
- Twoja matka kazała mi to zrobić. Uznała, że złość ją zmotywuje. A nienawidzi nas -wyjaśnił Alex. Nie zrobiło mi się głupio. Byłam raczej zła, że basior się o tym dowiedział.- Patrz, udało się.
Młoda Alfa parsknęła z oburzeniem i stworzyła taflę lustra. Drżącymi ramionami podparłam się i wstałam.
<cd. Demetire>
- Zaczniemy stopniowo. Najpierw zmienisz jaką część ciała w ludzką kończynę, potem dwie i następująco zmienisz się cała -oznajmiła.
Pokiwałam potakująco łbem. Już przymierzałam się do zamknięcia oczu, gdy nagle mi rozkazała:
- Nie zamykaj oczu -Trochę była nazbyt władcza i egocentryczna, ale przełknęłam dumę i posłuchałam się.- To sprawia, że nie jesteś zjednoczona ze swoim ciałem do końca. Wyobrażasz sobie siebie z boku, jak obserwator. A masz być sobą. W swoim ciele. Swoim umysłem.
Westchnęłam. Nawet nie miałam o co się wściekać. Mówiła do cholery z sensem.
Popatrzyłam na swoją łapę. Poczułam silny wir i członek zaczął się zmieniać. Zamiast pazurów pojawiły się paznokcie, sierść poznikała, pojawiły się tylko delikatne, jasne włoski.
- Świetnie. Dawaj dalej -ponagliła mnie młoda Alfa. Eter postępował powoli. Przegub dłoni ukazał jasną, prawie alabastrową skórę. Mimo podchodzącej pod gardło radości, nie przestawałam. Skupiłam się jeszcze bardziej. Demetire wytworzyła obok projekcję ludzkiej ręki. Druga łapa też zaczęła znikać. Czułam, jak Eter wypala mi w żyłach piętno. Pod sierścią czułam pot.
- I tak jej się nie uda -usłyszałam głos Alexa i zobaczyłam jego postać, stojącą w drzwiach. Patrzył na mnie z pogardliwym uśmieszkiem. Ten basior miał czelność...! Nie dokończyłam nawet myśli. Wpadłam we wściekłość i zawyłam, gdy dokończyła się przemiana. Miałam wrażenie, jakbym się rozpadała na malutkie atomy. Targała mną złość, jednak ból trochę zmniejszył to uczucie.
- Co to miało być?! -wykrzyknęła Demetire. Była oburzona. Moje ciało rozwaliło się po podłodze.
- Twoja matka kazała mi to zrobić. Uznała, że złość ją zmotywuje. A nienawidzi nas -wyjaśnił Alex. Nie zrobiło mi się głupio. Byłam raczej zła, że basior się o tym dowiedział.- Patrz, udało się.
Młoda Alfa parsknęła z oburzeniem i stworzyła taflę lustra. Drżącymi ramionami podparłam się i wstałam.
<cd. Demetire>
piątek, 15 lipca 2016
Od Demetire- c.d Chaay'i
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze lekko falowane, niebieskie włosy spływały mi po barkach. Dziś moja skóra przybrała nad wyraz blady kolor, a oczy lśniły intensywna zielenią, na której środku widniała kocia źrenica. Delikatnie przeczesałam włosy ręką. Przed mną lekcja z nową, zapowiada się ciekawie. Odwróciłam się od lustra i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę. Cichy pisk jak zawsze towarzyszył otwieraniu się ich. Ruszyłam korytarzem, po drodze zaczepiłam jakąś służącą i kazałam jej przekazać, Chaay'i że dziś ma lekcje w sali świetlnej. Nie miałam ochoty spędzać czasu w tym ponurym miejscu do treningów. Moje ciche kroki towarzyszyły rytmicznemu kiwaniu głową. Cicho nuciłam jakąś starą piosenkę. Gdy znalazłam się w dobrze znanej mi sali do projekcji, uśmiechnęłam się. Kiwnęłam na służącą stojącą przy drzwiach. Posłusznie podeszła do mnie.
-Zrób mi miejsce na środku tego pomieszczenia, odsuń kanapy- wadera tylko kiwnęła łbem na znak zgody i zabrała się do pracy. W skupieniu przyglądałam się jak powoli na środku powstaje ładne półkole. Za sobą usłyszałam ciche skrzypienie drzwi, nie odwróciłam się.
-Dzień dobry- powiedziałam cicho lecz stanowczo. Stałam jak zawsze prosto, delikatnie ściemniłam kolor swoich włosów.
-Witaj- głos wadery poniósł się po pomieszczeniu. Gwałtownie odwróciłam się w jej stronę.
-Wiem, że moja matka kazała ci ćwiczyć, pokaż czego się nauczyłaś- w moim głosie brzmiał rozkaz. Na pysku wadery pojawiło się skupienie. Jej futro na chwilę zmieniło kolor i skróciło się jednak po chwili wróciło do normalnego stanu. Za pomocą magii życia monitorowałam co dziej się z jej ciałem. Wadera skupiała się na zmianie tylko tego co ma na zewnątrz, w tym tkwił jej problem.
-Człowiek ma inny układ pokarmowy niż my, większy mózg, inne serce czy układ krwionośny, zapominasz o tym- w powietrzu, za pomocą mroku narysowałam dwa schematy. Ciało wilka i człowieka- aby przemiana ci się udała musisz nie tylko zmienić swój wygląd zewnętrzny ale również wewnętrzny- mówiłam wolno, tak aby wszystko zrozumiała. Moje oczy błądziły po ciele wadery, starałam się znaleźć jakiś punkt na zewnątrz o którym zapomina. Jej ślepia, zapominała też o nich- i pamiętaj o oczach, ludzkie są inne- tym razem z dzbanka na kwiaty wyleciała woda i przybrała kształt ludzkiego oka, a obok wymalowała wilcze. Wadera w skupieniu przyglądała się schematom.
<Chaaya?>
-Zrób mi miejsce na środku tego pomieszczenia, odsuń kanapy- wadera tylko kiwnęła łbem na znak zgody i zabrała się do pracy. W skupieniu przyglądałam się jak powoli na środku powstaje ładne półkole. Za sobą usłyszałam ciche skrzypienie drzwi, nie odwróciłam się.
-Dzień dobry- powiedziałam cicho lecz stanowczo. Stałam jak zawsze prosto, delikatnie ściemniłam kolor swoich włosów.
-Witaj- głos wadery poniósł się po pomieszczeniu. Gwałtownie odwróciłam się w jej stronę.
-Wiem, że moja matka kazała ci ćwiczyć, pokaż czego się nauczyłaś- w moim głosie brzmiał rozkaz. Na pysku wadery pojawiło się skupienie. Jej futro na chwilę zmieniło kolor i skróciło się jednak po chwili wróciło do normalnego stanu. Za pomocą magii życia monitorowałam co dziej się z jej ciałem. Wadera skupiała się na zmianie tylko tego co ma na zewnątrz, w tym tkwił jej problem.
-Człowiek ma inny układ pokarmowy niż my, większy mózg, inne serce czy układ krwionośny, zapominasz o tym- w powietrzu, za pomocą mroku narysowałam dwa schematy. Ciało wilka i człowieka- aby przemiana ci się udała musisz nie tylko zmienić swój wygląd zewnętrzny ale również wewnętrzny- mówiłam wolno, tak aby wszystko zrozumiała. Moje oczy błądziły po ciele wadery, starałam się znaleźć jakiś punkt na zewnątrz o którym zapomina. Jej ślepia, zapominała też o nich- i pamiętaj o oczach, ludzkie są inne- tym razem z dzbanka na kwiaty wyleciała woda i przybrała kształt ludzkiego oka, a obok wymalowała wilcze. Wadera w skupieniu przyglądała się schematom.
<Chaaya?>
Od Chaayi cd. Demetire
- Odprowadzę cię do pokoju -zaproponował Alex, spodziewając się, że zaprotestuje. Chciałam wystawić go na próbę i sprawdzić czy powiedział to szczerze, czy nie. Wątpiłam w jego uczciwość.
- Ależ oczywiście -Z obojętnością spojrzałam mu w twarz. Szybko zamaskował zaskoczenie uśmiechem.
- Dobranoc, Elise. Nie przejmuj się Deme. Porozmawiam z nią jeszcze dzisiaj. Jutro będzie lepiej -pocieszył Alfę Alex i położył jej pokrzepiająco dłoń na ramieniu.
- Mam nadzieję. Ostatnio staje się coraz bardziej... -nie dokończyła.
- Wiem -rzucił spojrzenie w moją stronę. Nikt by nie chciał, żeby takie informacje dotarły do nieznajomej ,,zdrajczyni".
- Dziękuję za kolację -rzekłam cicho i wymaszerowałam, żeby nie zmuszać Elise do przebywania ze mną dłużej niż to konieczne.
***
- Chaayo, nie przejmuj się zachowaniem Demetire. Ostatnio przechodzi buntowniczy okres i nie do końca myśli nad tym co mówi -Alex próbował mnie udobruchać. Parsknęłam. Agda posłała mi zdegustowane spojrzenie.
- Chociaż raz mogłabyś być milsza dla jakiegoś basiora. Jednego! Wyjątkowo przystojnego basiora -Z uznaniem zakończyła naganę dla mnie.
- On mógłby być moim ojcem -warknęłam do niej w myślach, jeżąc się, że mogła wpaść na taki pomysł.
- To prawda, że masz taką moc? -zapytał Alex, idąc koło mnie.
- Tak -odparłam.
- Co ja ci mówiłam? P E Ł N E Z D A N I A! -Agda nie ustępowała.
- Jak już skończysz szkolenie, będziesz świetnym wojownikiem -Przez chwilę milczał. Jego łapy nie wydawały prawie żadnego odgłosu. Nie odpowiedziałam. Wyglądał, jakby się namyślał.- Kiedyś byłem człowiekiem.
Rzuciłam mu spojrzenie spod uniesionych brwi. Nie wyczuwałam u niego Eteru. Był zwykłym wilkiem. Więc jak...?
- Rzucono na mnie zaklęcie. To był najgorszy moment mojego życia. Nie umiałem nawet chodzić. Magiczne wilki mają już zakodowaną tę umiejętność, a ja nie. Musiałem wszystkiego uczyć się od nowa. Palce były takie nieporęczne, stopy za duże, ciało tak bez sierści, zęby zamiast kłów. Nienawidziłem tamtej postaci. Ale w końcu udało mi się z tym żyć.
- Kto cię odczarował? -spytałam, nie wiedząc czemu miała służyć ta anegdota.
- Pewna wilczyca. Już jej z nami nie ma -odpowiedział, patrząc przed siebie. Potem jednak jego wzrok wrócił na mnie.- Jeśli uda ci się wreszcie zmienić, będzie już tylko łatwiej.
Uśmiechnął się i odszedł, pozostawiając mnie skonsternowaną przy drzwiach mojego pokoju.
***
- Floro, gdzie idziemy? -zapytałam, gdy minęłyśmy salę bitewną.
- Panienka Demetire kazała panią poprowadzić do sali świetlnej -odpowiedziała. Udałam, że wiem o czym mówię.- To sala do projekcji.
Zapowiadało się źle.
<cd. Demetire>
- Ależ oczywiście -Z obojętnością spojrzałam mu w twarz. Szybko zamaskował zaskoczenie uśmiechem.
- Dobranoc, Elise. Nie przejmuj się Deme. Porozmawiam z nią jeszcze dzisiaj. Jutro będzie lepiej -pocieszył Alfę Alex i położył jej pokrzepiająco dłoń na ramieniu.
- Mam nadzieję. Ostatnio staje się coraz bardziej... -nie dokończyła.
- Wiem -rzucił spojrzenie w moją stronę. Nikt by nie chciał, żeby takie informacje dotarły do nieznajomej ,,zdrajczyni".
- Dziękuję za kolację -rzekłam cicho i wymaszerowałam, żeby nie zmuszać Elise do przebywania ze mną dłużej niż to konieczne.
***
- Chaayo, nie przejmuj się zachowaniem Demetire. Ostatnio przechodzi buntowniczy okres i nie do końca myśli nad tym co mówi -Alex próbował mnie udobruchać. Parsknęłam. Agda posłała mi zdegustowane spojrzenie.
- Chociaż raz mogłabyś być milsza dla jakiegoś basiora. Jednego! Wyjątkowo przystojnego basiora -Z uznaniem zakończyła naganę dla mnie.
- On mógłby być moim ojcem -warknęłam do niej w myślach, jeżąc się, że mogła wpaść na taki pomysł.
- To prawda, że masz taką moc? -zapytał Alex, idąc koło mnie.
- Tak -odparłam.
- Co ja ci mówiłam? P E Ł N E Z D A N I A! -Agda nie ustępowała.
- Jak już skończysz szkolenie, będziesz świetnym wojownikiem -Przez chwilę milczał. Jego łapy nie wydawały prawie żadnego odgłosu. Nie odpowiedziałam. Wyglądał, jakby się namyślał.- Kiedyś byłem człowiekiem.
Rzuciłam mu spojrzenie spod uniesionych brwi. Nie wyczuwałam u niego Eteru. Był zwykłym wilkiem. Więc jak...?
- Rzucono na mnie zaklęcie. To był najgorszy moment mojego życia. Nie umiałem nawet chodzić. Magiczne wilki mają już zakodowaną tę umiejętność, a ja nie. Musiałem wszystkiego uczyć się od nowa. Palce były takie nieporęczne, stopy za duże, ciało tak bez sierści, zęby zamiast kłów. Nienawidziłem tamtej postaci. Ale w końcu udało mi się z tym żyć.
- Kto cię odczarował? -spytałam, nie wiedząc czemu miała służyć ta anegdota.
- Pewna wilczyca. Już jej z nami nie ma -odpowiedział, patrząc przed siebie. Potem jednak jego wzrok wrócił na mnie.- Jeśli uda ci się wreszcie zmienić, będzie już tylko łatwiej.
Uśmiechnął się i odszedł, pozostawiając mnie skonsternowaną przy drzwiach mojego pokoju.
***
- Floro, gdzie idziemy? -zapytałam, gdy minęłyśmy salę bitewną.
- Panienka Demetire kazała panią poprowadzić do sali świetlnej -odpowiedziała. Udałam, że wiem o czym mówię.- To sala do projekcji.
Zapowiadało się źle.
<cd. Demetire>
czwartek, 14 lipca 2016
Od Elise- c.d Chaay'i
Zobaczyłam że moja córka robi groźną minę. Świetnie, zaczyna się. Rozsiadłam się wygodniej w siedzeniu i czekałam na to o co tym razem będzie miała pretensje.
-O widzę że masz moc zdrajców. Czary z podziemia... przecież możesz być szpiegiem, jakim prawem siedzisz tu z nami?!- jej zgryźliwy głos, niósł się po sali. Po swoim prawym boku usłyszałam szelest, to służba starała się ulotnić stąd jak najdalej. Czemu ja nie mogła sobie tak po prostu uciec?
-Deme, ona nie jest szpiegiem- powiedziałam cicho. Wzrok Demetiere zmroził mnie. Uśmiechnęłam się do niej niemrawo.
-Czytałaś jej w myślach? Zaraz ty nie potrafisz! Zapomniałam że nie jesteś prawowitą alfą!- dziewczyna podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi- dziękuję- ostatnie słowo powiedziała już spokojnie, a potem opuściła pomieszczeni z cichym trzaskiem. Westchnęłam, nadal nie rozumiem co w nią ostatnio wstąpiło. Była taka grzeczna, a teraz, szkoda mówić.
-Przepraszam za nią- uśmiechnęłam się najszczerzej jak się da i spojrzałam na pozostałą dwójkę. Alex jak zawsze siedział rozluźniony i emanował od niego spokój, a Chaaya w skupieniu przyglądała się miejscu na którym siedziała wcześniej Deme. W ciszy jedliśmy dalej. Gdy wszyscy już najedliśmy się, przekazałam Chaay'i że jutro ma lekcje z Demetiere. Nie wyglądała na zadowoloną, ale co mogłam na to poradzić, ja nie dam rady jej tak dobrze nauczyć zmiennokształtności jak Deme.
~*~*~
-Bawisz mnie Elie, bawisz!- gwałtownie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju, przy biurku stał czyjś cień. Postać zaczęła się do mnie zbliżać. Niewiele myśląc zbudowałam wokół siebie barierę z wody. Strzeżonego Pan Sun strzeże- Elisiu, to ci nic nie da- po pokoju polała się woda, a moje w miarę bezpieczne schronienie nagle zniknęło. Pierwszy raz od wielu lat czułam strach- daję ci tydzień, nie zaakceptujesz Bogini Cierpienia na tronie, a zginiesz- dopiero teraz rozpoznałam jego głos. Po raz już nie wiadomo który miałam "zaszczyt" spotkać Boga Wojny. Mars przysiadł na moim łóżku i położył rękę na moim udzie. Lekko zadrgałam- już nie pamiętasz jak było nam dobrze? Zdradziłaś mnie, ją też! Nie ładnie tak, teraz obydwoje zniszczymy twój świat- poczułam ból w miejscu w którym trzymał rękę. Po chwili jednak ból ustał, a ciemna postać zniknęła. Jęknęłam cicho i dotknęła rany zrobionej przez napastnika. Sznyty układały się w napis. Podniosłam się powoli z łóżka i zapaliłam świecie.
Wrócę tu, Elie.
Przełknęłam głośno ślinę, moja przeszłość do mnie wraca. Mam tak mało czasu.
<Chaaya? Co robiłaś potem? Może opiszesz epicki trening z Demuś?>
-O widzę że masz moc zdrajców. Czary z podziemia... przecież możesz być szpiegiem, jakim prawem siedzisz tu z nami?!- jej zgryźliwy głos, niósł się po sali. Po swoim prawym boku usłyszałam szelest, to służba starała się ulotnić stąd jak najdalej. Czemu ja nie mogła sobie tak po prostu uciec?
-Deme, ona nie jest szpiegiem- powiedziałam cicho. Wzrok Demetiere zmroził mnie. Uśmiechnęłam się do niej niemrawo.
-Czytałaś jej w myślach? Zaraz ty nie potrafisz! Zapomniałam że nie jesteś prawowitą alfą!- dziewczyna podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi- dziękuję- ostatnie słowo powiedziała już spokojnie, a potem opuściła pomieszczeni z cichym trzaskiem. Westchnęłam, nadal nie rozumiem co w nią ostatnio wstąpiło. Była taka grzeczna, a teraz, szkoda mówić.
-Przepraszam za nią- uśmiechnęłam się najszczerzej jak się da i spojrzałam na pozostałą dwójkę. Alex jak zawsze siedział rozluźniony i emanował od niego spokój, a Chaaya w skupieniu przyglądała się miejscu na którym siedziała wcześniej Deme. W ciszy jedliśmy dalej. Gdy wszyscy już najedliśmy się, przekazałam Chaay'i że jutro ma lekcje z Demetiere. Nie wyglądała na zadowoloną, ale co mogłam na to poradzić, ja nie dam rady jej tak dobrze nauczyć zmiennokształtności jak Deme.
~*~*~
-Bawisz mnie Elie, bawisz!- gwałtownie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pokoju, przy biurku stał czyjś cień. Postać zaczęła się do mnie zbliżać. Niewiele myśląc zbudowałam wokół siebie barierę z wody. Strzeżonego Pan Sun strzeże- Elisiu, to ci nic nie da- po pokoju polała się woda, a moje w miarę bezpieczne schronienie nagle zniknęło. Pierwszy raz od wielu lat czułam strach- daję ci tydzień, nie zaakceptujesz Bogini Cierpienia na tronie, a zginiesz- dopiero teraz rozpoznałam jego głos. Po raz już nie wiadomo który miałam "zaszczyt" spotkać Boga Wojny. Mars przysiadł na moim łóżku i położył rękę na moim udzie. Lekko zadrgałam- już nie pamiętasz jak było nam dobrze? Zdradziłaś mnie, ją też! Nie ładnie tak, teraz obydwoje zniszczymy twój świat- poczułam ból w miejscu w którym trzymał rękę. Po chwili jednak ból ustał, a ciemna postać zniknęła. Jęknęłam cicho i dotknęła rany zrobionej przez napastnika. Sznyty układały się w napis. Podniosłam się powoli z łóżka i zapaliłam świecie.
Wrócę tu, Elie.
Przełknęłam głośno ślinę, moja przeszłość do mnie wraca. Mam tak mało czasu.
<Chaaya? Co robiłaś potem? Może opiszesz epicki trening z Demuś?>
Od Chaayi cd. Elise/Demetire
Wyczuwałam napięcie pomiędzy uczestnikami spotkania. Ironią z tego wszystkiego było to, że właśnie Alex, czarno-biały basior, rozluźnił atmosferę, skupiając ich uwagę na mnie:
- Masz na imię Chaaya, prawda? -uśmiechnął się delikatnie. Udałam, że poprawiam obrus, żeby się od niego jeszcze bardziej odsunąć. Denerwował mnie samym faktem, że był basiorem. Wyjątkowo otwartym. Gdyby nie to że miałam mieszkać w tym miejscu, od razu bym go złamała.- Słyszałem, że nieźle sobie poradziłaś, jak na pierwszy dzień.
- To było okropne -podsumowałam, nie patrząc mu w oczy. Bałam się, że Elise zobaczy niechęć, jaką go obdarzyłam od samego początku.
- Myślę, że nie było tak źle. Elise jest naprawdę świetną wojowniczką. Trudno by ją pokonać, będąc jeszcze niewyszkolonym -próbował mnie pocieszyć.
- Powiedziałam, że poszło mi beznadziejnie. Czego nie zrozumiałeś? -wycedziłam cicho. Nadal nie podniosłam wzroku. Zmieszany zamilkł. Postawiono przed nami talerze z potrawami i czyste talerze. Nałożyłam sobie mnóstwo zielonych warzyw i pierś kurczaka, która miała dziwny kolor trawy. Gdy cisza się przedłużała, postanowiłam ją przerwać.
- Pyszne.
Uśmiechnęłam się z przymusem. Może mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że alfa odetchnęła z ulgą. Demetire dumna się wyprostowała. Zastanawiałam się, ile ma lat. Na jej kasztanowych włosach pojawiły się fioletowe pasemka.
- To wszystko dzięki dobrej organizacji. Matka dobrała idealnych ludzi do idealnych stanowisk -pochwaliła się. Dziwnym metalowym przyrządem nabijała właśnie marchewkę. Musiała zobaczyć moje pytające spojrzenie, ale je zignorowała.
- Zachowujesz się, jak rasowy gbur -warknęła Agda, pojawiając się niespodziewanie koło mnie.- To jest widelec, ciemnoto! Używają go cywilizowani ludzie, nie tacy jak ty!
- Ale po co? -wydukałam.- Nie wystarczają jej dłonie?
Dopiero gdy wypowiedziałam te słowa, zorientowałam się, że zrobiłam to na głos. Wszyscy wbili we mnie spojrzenia.
- To tylko moja babcia -tłumaczyłam, ale jeszcze bardziej wprawiłam ją w konsternację.- Potrafię rozmawiać ze zmarłymi.
<cd. Elise>
- Masz na imię Chaaya, prawda? -uśmiechnął się delikatnie. Udałam, że poprawiam obrus, żeby się od niego jeszcze bardziej odsunąć. Denerwował mnie samym faktem, że był basiorem. Wyjątkowo otwartym. Gdyby nie to że miałam mieszkać w tym miejscu, od razu bym go złamała.- Słyszałem, że nieźle sobie poradziłaś, jak na pierwszy dzień.
- To było okropne -podsumowałam, nie patrząc mu w oczy. Bałam się, że Elise zobaczy niechęć, jaką go obdarzyłam od samego początku.
- Myślę, że nie było tak źle. Elise jest naprawdę świetną wojowniczką. Trudno by ją pokonać, będąc jeszcze niewyszkolonym -próbował mnie pocieszyć.
- Powiedziałam, że poszło mi beznadziejnie. Czego nie zrozumiałeś? -wycedziłam cicho. Nadal nie podniosłam wzroku. Zmieszany zamilkł. Postawiono przed nami talerze z potrawami i czyste talerze. Nałożyłam sobie mnóstwo zielonych warzyw i pierś kurczaka, która miała dziwny kolor trawy. Gdy cisza się przedłużała, postanowiłam ją przerwać.
- Pyszne.
Uśmiechnęłam się z przymusem. Może mi się wydawało, ale miałam wrażenie, że alfa odetchnęła z ulgą. Demetire dumna się wyprostowała. Zastanawiałam się, ile ma lat. Na jej kasztanowych włosach pojawiły się fioletowe pasemka.
- To wszystko dzięki dobrej organizacji. Matka dobrała idealnych ludzi do idealnych stanowisk -pochwaliła się. Dziwnym metalowym przyrządem nabijała właśnie marchewkę. Musiała zobaczyć moje pytające spojrzenie, ale je zignorowała.
- Zachowujesz się, jak rasowy gbur -warknęła Agda, pojawiając się niespodziewanie koło mnie.- To jest widelec, ciemnoto! Używają go cywilizowani ludzie, nie tacy jak ty!
- Ale po co? -wydukałam.- Nie wystarczają jej dłonie?
Dopiero gdy wypowiedziałam te słowa, zorientowałam się, że zrobiłam to na głos. Wszyscy wbili we mnie spojrzenia.
- To tylko moja babcia -tłumaczyłam, ale jeszcze bardziej wprawiłam ją w konsternację.- Potrafię rozmawiać ze zmarłymi.
<cd. Elise>
Od Elise- c.d Chaay'i
Z zastanowieniem przyglądałam się jak Demetiere buja się na krześle. Jako jedyna z naszej trójki przybrała ludzką postać.
-Nadal uważam że to sprawi iż szybciej zacznie przyjmować wygląd człowieka- cichy głos mojej przybranej córki poniósł się po jadalni. Jej ręce powędrowały do włosów które momentalnie przybrały niebieski kolor. Zupełni taki sam jak ma moja ludzka postać.
-Nie możemy aż tak na nią naciskać, to że umiałaś zmieniać się od razu nie oznacza że innym przyjdzie to tak samo łatwo- odpowiedziała. Dziewczyna skrzywiła się, tym razem jej włosy zrobiły się kasztanowe, a oczy przybrały złoty kolor.
-Chcesz mieć szybko dobrego wojownika czy nie?! W każdej chwili wszyscy mogą przejść na stronę Tyvsy! Nie mamy czasu na zabawę- warknęła. Drzwi do pomieszczeni otworzyły się, kończąc tym samym tą dziwną rozmowę. Do środka weszła Chaaya. Delikatnie skłoniła się. Dziękuję ci najświętsza Moon, że o tym pamiętała! Deme by ją chyba zjadła jakby tego nie zrobiła.
-Witaj! Jak po treningu?- wadera zajęła ostatnie zastawione miejsce.
-Dobrze- jej odpowiedź była ktrótka, może to i lepiej. Demetiere cały czas natarczywie przyglądał się nowej. Widać było że ją ocenia.
-To jest Demetier, moja następczyni- wskazałam na Deme, lekko kiwnęła głową na przywitanie- basior ma na imię Alex, wychowywał Deme, gdy ja nie mogłam tego robić- wilk uśmiechnął się do Chaay'i, a ona krzywo odwzajemniła ten gest.
-Czyli całe moje życie- cichy syk mojej córki, jeszcze bardziej zagęścił atmosferę. Skrzywiłam się, jednak zignorowałam jej uwagę. Nie mam ochoty znów toczyć z nią tej samej rozmowy co zawsze. Już dawno temu przestało mnie to bawić.
<Chaaya? Wybuczy i pościgi część 1 ^^>
-Nadal uważam że to sprawi iż szybciej zacznie przyjmować wygląd człowieka- cichy głos mojej przybranej córki poniósł się po jadalni. Jej ręce powędrowały do włosów które momentalnie przybrały niebieski kolor. Zupełni taki sam jak ma moja ludzka postać.
-Nie możemy aż tak na nią naciskać, to że umiałaś zmieniać się od razu nie oznacza że innym przyjdzie to tak samo łatwo- odpowiedziała. Dziewczyna skrzywiła się, tym razem jej włosy zrobiły się kasztanowe, a oczy przybrały złoty kolor.
-Chcesz mieć szybko dobrego wojownika czy nie?! W każdej chwili wszyscy mogą przejść na stronę Tyvsy! Nie mamy czasu na zabawę- warknęła. Drzwi do pomieszczeni otworzyły się, kończąc tym samym tą dziwną rozmowę. Do środka weszła Chaaya. Delikatnie skłoniła się. Dziękuję ci najświętsza Moon, że o tym pamiętała! Deme by ją chyba zjadła jakby tego nie zrobiła.
-Witaj! Jak po treningu?- wadera zajęła ostatnie zastawione miejsce.
-Dobrze- jej odpowiedź była ktrótka, może to i lepiej. Demetiere cały czas natarczywie przyglądał się nowej. Widać było że ją ocenia.
-To jest Demetier, moja następczyni- wskazałam na Deme, lekko kiwnęła głową na przywitanie- basior ma na imię Alex, wychowywał Deme, gdy ja nie mogłam tego robić- wilk uśmiechnął się do Chaay'i, a ona krzywo odwzajemniła ten gest.
-Czyli całe moje życie- cichy syk mojej córki, jeszcze bardziej zagęścił atmosferę. Skrzywiłam się, jednak zignorowałam jej uwagę. Nie mam ochoty znów toczyć z nią tej samej rozmowy co zawsze. Już dawno temu przestało mnie to bawić.
<Chaaya? Wybuczy i pościgi część 1 ^^>
środa, 13 lipca 2016
Chaaya cd. Elise
Czułam, jak złość we mnie buzuje. Nienawidziłam być słaba. Nienawidziłam przegrywać. Nienawidziłam ułomności.
Odkąd się urodziłam, kierowałam się instynktem. Zawsze od pomagał mi przetrwać. Teraz Elise pokazała mi, że to nie wystarczy. Mimo że byłam jej za to wdzięczna, byłam też o to wściekła.
- Ulecz się -rozkazała mi. Zdusiłam w sobie przekleństwa. Odsunęłam się trochę i ległam na podłogę. Zaczęłam lizać swoje rany. Musiałam wyglądać przeokropnie. Oczy zaświeciły się na żółto, a ślina na języku zmieniła kolor na niebieski. Gdy lizałam swoje poszarpane ciało, ono samo się leczyło. Na razie to był jedyny sposób, w jaki potrafiłam się naprawić. Elise patrzyła na to, milcząc.
- Poszło ci beznadziejnie -stwierdziła. Przełknęłam gorycz, wiedziałam, że ma racje. Mimo to nie mogłam darować sobie mordującego spojrzenia.
- Flora zaprowadzi cię do twojej komnaty. Na dzisiaj wystarczy. Wieczorem zejdź na kolację, przedstawię ci moją córkę i Alexa -rzuciła na odchodne i wymaszerowała.
- Panienka Chaaya? -usłyszałam głos wadery. Odwróciłam się, mając ochotę zamordować każdego, kto się do mnie odezwie.- Mam się panienką zaopiekować.
Nie odpowiedziałam.
***
Mój pokój różnił się od wcześniejszej siedziby. Był utrzymany w zielonych barwach, co mi odpowiadało, bo ubóstwiałam ten kolor. Zasnęłam na ciemnozielonych poduszkach, wdychając palone kadzidło. Obudziła mnie Flora, potrząsając moim ciałem. Od razu skoczyłam na równe nogi i wyszczerzyłam kły.
- Spokojnie, panienko, jesteś tu bezpieczna. Nikt cię tu nie skrzywdzi -powiedziała cicho.- Pani Elise kazała zawołać cię na kolację. Uspokoiłam się. Byłam przyzwyczajona do gotowości, napięcia i adrenaliny. Nie mogłam się przestawić do takiego spokojnego trybu życia. Chociaż, przyznaję, dobrze było się wreszcie wyspać. Zanim zeszłyśmy wilczyca wyszczotkowała mi futro.
- Pan Alex i panienka Demetire czekają już w jadalni -oznajmiła.
- Świetnie -wycedziłam.
<cd. Elise>
Odkąd się urodziłam, kierowałam się instynktem. Zawsze od pomagał mi przetrwać. Teraz Elise pokazała mi, że to nie wystarczy. Mimo że byłam jej za to wdzięczna, byłam też o to wściekła.
- Ulecz się -rozkazała mi. Zdusiłam w sobie przekleństwa. Odsunęłam się trochę i ległam na podłogę. Zaczęłam lizać swoje rany. Musiałam wyglądać przeokropnie. Oczy zaświeciły się na żółto, a ślina na języku zmieniła kolor na niebieski. Gdy lizałam swoje poszarpane ciało, ono samo się leczyło. Na razie to był jedyny sposób, w jaki potrafiłam się naprawić. Elise patrzyła na to, milcząc.
- Poszło ci beznadziejnie -stwierdziła. Przełknęłam gorycz, wiedziałam, że ma racje. Mimo to nie mogłam darować sobie mordującego spojrzenia.
- Flora zaprowadzi cię do twojej komnaty. Na dzisiaj wystarczy. Wieczorem zejdź na kolację, przedstawię ci moją córkę i Alexa -rzuciła na odchodne i wymaszerowała.
- Panienka Chaaya? -usłyszałam głos wadery. Odwróciłam się, mając ochotę zamordować każdego, kto się do mnie odezwie.- Mam się panienką zaopiekować.
Nie odpowiedziałam.
***
Mój pokój różnił się od wcześniejszej siedziby. Był utrzymany w zielonych barwach, co mi odpowiadało, bo ubóstwiałam ten kolor. Zasnęłam na ciemnozielonych poduszkach, wdychając palone kadzidło. Obudziła mnie Flora, potrząsając moim ciałem. Od razu skoczyłam na równe nogi i wyszczerzyłam kły.
- Spokojnie, panienko, jesteś tu bezpieczna. Nikt cię tu nie skrzywdzi -powiedziała cicho.- Pani Elise kazała zawołać cię na kolację. Uspokoiłam się. Byłam przyzwyczajona do gotowości, napięcia i adrenaliny. Nie mogłam się przestawić do takiego spokojnego trybu życia. Chociaż, przyznaję, dobrze było się wreszcie wyspać. Zanim zeszłyśmy wilczyca wyszczotkowała mi futro.
- Pan Alex i panienka Demetire czekają już w jadalni -oznajmiła.
- Świetnie -wycedziłam.
<cd. Elise>
wtorek, 12 lipca 2016
Od Gościówy Mającej Wszystko- c.d Przybłędy xD
Podniosłam się z miejsca i stanęłam naprzeciw wadery. Chaaya cały czas się mi przyglądała. Wyprostowałam się.
-Spójrz na moje ciało, a teraz spróbuj swoje zmienić w coś dokładnie tak samego. W moje lustrzane odbicie- podniosłam głowę do góry i znieruchomiałam. Pamiętam jak Seth uczył tego Tyvsę, dokładnie tym sposobem. Wadera długi czas patrzyła na mnie z dezorientacją, a potem w skupieniu próbowała się zmienić. Niestety jej próby nie dawały nic. Zrezygnowana przestała już nawet próbować.
-Nie dam rady!- rozluźniłam mięśnie. Skrzywiam się.
-Chcesz ją odzyskać? A może mnie okłamałaś, co?- mój głos ponosił się po sali. Mówiłam władczym tonem, wadera lekko się speszyła- do jutra masz umieć się zmienić! Teraz poćwiczymy trochę walki- zmieniłam się w wilka. Jak zawsze lekko mnie to załaskotało, jednak nie kosztowało mnie za dużego wysiłku. Przeciągnęłam się i spojrzałam wyzywająco na Chaay'ę.
-Zaatakuj pierwsza- powiedziałam. Na jej pysku malowała się dezorientacja. Moja "lekcja" może i była chaotyczna ale wiem że przyniesie zamierzone skutki. Chaay'a cały czas przyglądała się mi i najwidoczniej nie miała zamiaru rzucić się na mnie- No już! nie chcesz chyba żebym to ja pierwsza zaatakowała ciebie, co?- w moim głosie było słychać złośliwość. Wadera po chwili rzuciła się na mnie. Zręcznie ominęłam jej atak- nie zdradzaj swoich zamiarów, wcześniejszym przygotowaniem się do skoku- cicha uwaga wypłynęła z mojego pyska. Tym razem to ja zrobiłam pierwszy krok. Szybko znalazłam się przy waderze i mocno zadrapałam ją. Wilczyca nawet nie zdążyła nic zrobić, nadal zbierała siły po ostatnim ataku- musisz działać szybko- Chaay'a zręcznym ruchem wgryzła się w moją łopatkę. Skrzywiłam się, ale nie dałam za wygraną. Wyszarpałam się z jej szczęk i mocno pchnęłam ją łapą. Wadera wywróciła się. Szybko usiadłam na niej i przytrzasnęłam jej szyję moimi zębami. Oznaczało to jej przegraną. Potem stoczyłyśmy jeszcze kilka walk. Każdą wygrałam ja, jednak lekko ucierpiało na tym moje zdrowie, a Chaaya wyglądała przeokropnie. Pod koniec lekcji uleczyłam siebie, a Chaay'i kazałam uleczyć się samej.
<Chaaya? Dobra, nie dałam rady jej męczyć xD>
-Spójrz na moje ciało, a teraz spróbuj swoje zmienić w coś dokładnie tak samego. W moje lustrzane odbicie- podniosłam głowę do góry i znieruchomiałam. Pamiętam jak Seth uczył tego Tyvsę, dokładnie tym sposobem. Wadera długi czas patrzyła na mnie z dezorientacją, a potem w skupieniu próbowała się zmienić. Niestety jej próby nie dawały nic. Zrezygnowana przestała już nawet próbować.
-Nie dam rady!- rozluźniłam mięśnie. Skrzywiam się.
-Chcesz ją odzyskać? A może mnie okłamałaś, co?- mój głos ponosił się po sali. Mówiłam władczym tonem, wadera lekko się speszyła- do jutra masz umieć się zmienić! Teraz poćwiczymy trochę walki- zmieniłam się w wilka. Jak zawsze lekko mnie to załaskotało, jednak nie kosztowało mnie za dużego wysiłku. Przeciągnęłam się i spojrzałam wyzywająco na Chaay'ę.
-Zaatakuj pierwsza- powiedziałam. Na jej pysku malowała się dezorientacja. Moja "lekcja" może i była chaotyczna ale wiem że przyniesie zamierzone skutki. Chaay'a cały czas przyglądała się mi i najwidoczniej nie miała zamiaru rzucić się na mnie- No już! nie chcesz chyba żebym to ja pierwsza zaatakowała ciebie, co?- w moim głosie było słychać złośliwość. Wadera po chwili rzuciła się na mnie. Zręcznie ominęłam jej atak- nie zdradzaj swoich zamiarów, wcześniejszym przygotowaniem się do skoku- cicha uwaga wypłynęła z mojego pyska. Tym razem to ja zrobiłam pierwszy krok. Szybko znalazłam się przy waderze i mocno zadrapałam ją. Wilczyca nawet nie zdążyła nic zrobić, nadal zbierała siły po ostatnim ataku- musisz działać szybko- Chaay'a zręcznym ruchem wgryzła się w moją łopatkę. Skrzywiłam się, ale nie dałam za wygraną. Wyszarpałam się z jej szczęk i mocno pchnęłam ją łapą. Wadera wywróciła się. Szybko usiadłam na niej i przytrzasnęłam jej szyję moimi zębami. Oznaczało to jej przegraną. Potem stoczyłyśmy jeszcze kilka walk. Każdą wygrałam ja, jednak lekko ucierpiało na tym moje zdrowie, a Chaaya wyglądała przeokropnie. Pod koniec lekcji uleczyłam siebie, a Chaay'i kazałam uleczyć się samej.
<Chaaya? Dobra, nie dałam rady jej męczyć xD>
Od Chaayi cd. Elise
Z zaskoczenia nie potrafiłam wydusić słowa. Za dużo informacji naraz. W sali wyczuwałam delikatną woń jaśminu i zielonej herbaty.
- Skąd wiesz o mojej przypadłości? -wydukałam w końcu. Wilczyca najpierw się uśmiechnęła, a potem skrzywiła na słowo przypadłość.
- Chaayo, moc to nie choroba. To dar. Jestem opiekunką Księżyca. Automatycznie wyczuwam wyjątkowe wilki.
To stąd brał się cały Eter! Wiedziałam, że nie była zwykłą Alfą.
- Większość osób w mojej watasze nie urodziła się z mocą. Dlatego żeby nie wywołać paniki, niechęci czy buntu -Skrzywiła się ponownie.- utrzymujemy to w tajemnicy. Tu masz rozpiskę zajęć.
Podeszłam do jej biurka i zajrzałam w papiery. Plan wydawał się wyczerpujący, ale podobało mi się to. Dzięki zajęciom nie miałabym czasu na rozmyślanie o losie Tery. Musiałam mieć nadzieję, że uda mi się ją uratować na czas.
- Mhm -mruknęłam. Zerknęłam też na wolne posady.- Łowca.
- Łowca?
- Wzmocnię się i pomogę watasze. Macie niedobór myśliwych -zauważyłam. Wróciłam do imion moich trenerów. Elise, Demetire, Flora i Alex.
- Nie potrzebuję basiora. Rozszarpałabym go na strzępy przy pierwszym treningu -Mimo usilnych starań warczałam, mówiąc to. Gardziłam nimi, taka była smutna prawda. Sytuacja z przeszłości zmieniła moje nastawienie.
- Nie lubisz mężczyzn? -zapytała, jakby ją to zaintrygowało.
- Można powiedzieć, że jestem połączeniem feministki i mizoandryczki. Powody zostawię dla siebie, jeśli pozwolisz.
Miałam nadzieję, że nie pozwoliłam sobie na zbytnią poufałość.
- Postaram się coś temu zaradzić, mimo że jestem pewna, że polubiłabyś Alexa. Zaczynasz trening dzisiaj? -Elise wstała i otworzyła jakąś księgę. Decyzja nie była dla mnie wielkim wyzwaniem.
- Tak.
***
Sala bitewna była w połowie nieskończona. Belki były niepomalowane, liny zwisały z sufitu.
- Na razie nie mamy wilków, żeby doprowadzić budowę do końca. Przynajmniej jak coś zniszczymy, nie będzie to zbyt wielka strata -Elise się uśmiechnęła. Przycupnęła obok jakiegoś brezentu i zmieniła postać. Na początku wyglądało to dość przerażająco, że nawet się cofnęłam i zjeżyłam. Potem ciało jej się wydłużyło i po chwili stała przede mną wysoka niebieskowłosa kobieta.
- Powiedz mi, jaki jest twój żywioł? -spytała. Długa, prosta suknia z jakiegoś delikatnego materiału o barwie nieba zimą.
- Żywioł? -powtórzyłam. Od silnego zapachu Eteru zakręciło mi się w głowie.
- Coś z czym wiąże się twoja moc -wytłumaczyła spokojnie. Zastanowiłam się. Czy Eter można było uznać za żywioł?
- Eter. Pozwala mi na kontaktowanie się ze zmarłymi, ale jest to bardzo ograniczone w swoich warunkach. Leczenie. Dzięki niemu umiem być w dwóch światach jednocześnie, ale jestem niewyszkolona i jest to aktualnie dla mnie niebezpieczne. Tworzę kule mocy, lecz bardzo mnie to wyczerpuje. Wyczuwam istoty paranormalne, co wielokrotnie uratowało mi życie -wyliczałam. Patrząc na to ze strony teoretycznej było to dużo, ze strony praktycznej... kompletnie nieprzydatne oprócz leczenia.
- Dobrze. Tym zajmiemy się później. Na razie twoim pierwszym zadaniem będzie zmiana postaci. Każdy magiczny wilk to potrafi, ma taką możliwość. No, dawaj -Usiadła na jakimś pobliskim stołku i czekała.
- Jak mam to zrobić? -spytałam. Już kiedyś to robiłam, ale nigdy nie zależało to ode mnie. Tylko gdy ktoś mi pomógł. Westchnęła.
- Musisz zaczerpnąć moc ze swoich wewnętrznych zapasów energii. Wyobraź sobie siebie jako człowieka. Poczuj, jak nogi ci się wydłużają, łapy zmieniają się w dłonie, a pysk staje się miękką twarzą. Każdy następny raz jest łatwiejszy.
Zacisnęłam powieki i spróbowałam stosować się do jej wskazówek.
- Nie, nie, nie! -zirytowała się.- Nie używasz swojej mocy. Pracujesz swoją wyobraźnią, a nie rzeczywistością! Skup się!
- To nie działa! -zawyłam. Z frustracji pazury same się wysuwały.
- Poczuj tę energię, która krąży niewykorzystana w twoich żyłach. Płynie, niczym piosenka. Musisz teraz zagrać odpowiednią melodię. Parsknęłam i ponownie zmrużyłam oczy. Wydawało mi się, że już to czuję. Słyszę ten szum w głowie. Ale jednak nie. Nadal pozostałam wilkiem.
<cd. Elise>
- Skąd wiesz o mojej przypadłości? -wydukałam w końcu. Wilczyca najpierw się uśmiechnęła, a potem skrzywiła na słowo przypadłość.
- Chaayo, moc to nie choroba. To dar. Jestem opiekunką Księżyca. Automatycznie wyczuwam wyjątkowe wilki.
To stąd brał się cały Eter! Wiedziałam, że nie była zwykłą Alfą.
- Większość osób w mojej watasze nie urodziła się z mocą. Dlatego żeby nie wywołać paniki, niechęci czy buntu -Skrzywiła się ponownie.- utrzymujemy to w tajemnicy. Tu masz rozpiskę zajęć.
Podeszłam do jej biurka i zajrzałam w papiery. Plan wydawał się wyczerpujący, ale podobało mi się to. Dzięki zajęciom nie miałabym czasu na rozmyślanie o losie Tery. Musiałam mieć nadzieję, że uda mi się ją uratować na czas.
- Mhm -mruknęłam. Zerknęłam też na wolne posady.- Łowca.
- Łowca?
- Wzmocnię się i pomogę watasze. Macie niedobór myśliwych -zauważyłam. Wróciłam do imion moich trenerów. Elise, Demetire, Flora i Alex.
- Nie potrzebuję basiora. Rozszarpałabym go na strzępy przy pierwszym treningu -Mimo usilnych starań warczałam, mówiąc to. Gardziłam nimi, taka była smutna prawda. Sytuacja z przeszłości zmieniła moje nastawienie.
- Nie lubisz mężczyzn? -zapytała, jakby ją to zaintrygowało.
- Można powiedzieć, że jestem połączeniem feministki i mizoandryczki. Powody zostawię dla siebie, jeśli pozwolisz.
Miałam nadzieję, że nie pozwoliłam sobie na zbytnią poufałość.
- Postaram się coś temu zaradzić, mimo że jestem pewna, że polubiłabyś Alexa. Zaczynasz trening dzisiaj? -Elise wstała i otworzyła jakąś księgę. Decyzja nie była dla mnie wielkim wyzwaniem.
- Tak.
***
Sala bitewna była w połowie nieskończona. Belki były niepomalowane, liny zwisały z sufitu.
- Na razie nie mamy wilków, żeby doprowadzić budowę do końca. Przynajmniej jak coś zniszczymy, nie będzie to zbyt wielka strata -Elise się uśmiechnęła. Przycupnęła obok jakiegoś brezentu i zmieniła postać. Na początku wyglądało to dość przerażająco, że nawet się cofnęłam i zjeżyłam. Potem ciało jej się wydłużyło i po chwili stała przede mną wysoka niebieskowłosa kobieta.
- Powiedz mi, jaki jest twój żywioł? -spytała. Długa, prosta suknia z jakiegoś delikatnego materiału o barwie nieba zimą.
- Żywioł? -powtórzyłam. Od silnego zapachu Eteru zakręciło mi się w głowie.
- Coś z czym wiąże się twoja moc -wytłumaczyła spokojnie. Zastanowiłam się. Czy Eter można było uznać za żywioł?
- Eter. Pozwala mi na kontaktowanie się ze zmarłymi, ale jest to bardzo ograniczone w swoich warunkach. Leczenie. Dzięki niemu umiem być w dwóch światach jednocześnie, ale jestem niewyszkolona i jest to aktualnie dla mnie niebezpieczne. Tworzę kule mocy, lecz bardzo mnie to wyczerpuje. Wyczuwam istoty paranormalne, co wielokrotnie uratowało mi życie -wyliczałam. Patrząc na to ze strony teoretycznej było to dużo, ze strony praktycznej... kompletnie nieprzydatne oprócz leczenia.
- Dobrze. Tym zajmiemy się później. Na razie twoim pierwszym zadaniem będzie zmiana postaci. Każdy magiczny wilk to potrafi, ma taką możliwość. No, dawaj -Usiadła na jakimś pobliskim stołku i czekała.
- Jak mam to zrobić? -spytałam. Już kiedyś to robiłam, ale nigdy nie zależało to ode mnie. Tylko gdy ktoś mi pomógł. Westchnęła.
- Musisz zaczerpnąć moc ze swoich wewnętrznych zapasów energii. Wyobraź sobie siebie jako człowieka. Poczuj, jak nogi ci się wydłużają, łapy zmieniają się w dłonie, a pysk staje się miękką twarzą. Każdy następny raz jest łatwiejszy.
Zacisnęłam powieki i spróbowałam stosować się do jej wskazówek.
- Nie, nie, nie! -zirytowała się.- Nie używasz swojej mocy. Pracujesz swoją wyobraźnią, a nie rzeczywistością! Skup się!
- To nie działa! -zawyłam. Z frustracji pazury same się wysuwały.
- Poczuj tę energię, która krąży niewykorzystana w twoich żyłach. Płynie, niczym piosenka. Musisz teraz zagrać odpowiednią melodię. Parsknęłam i ponownie zmrużyłam oczy. Wydawało mi się, że już to czuję. Słyszę ten szum w głowie. Ale jednak nie. Nadal pozostałam wilkiem.
<cd. Elise>
Isil i Morë Valarauco
(po elficku księżyc)
WIEK: nie umie odpowiedzieć na to pytanie
PŁEĆ:wadera
PODOBA MU/JEJ SIĘ:-
PARTNER:-
DZIECI:-
RODZINA:ta prawdziwa żyje
WIEK: nie umie odpowiedzieć na to pytanie
PŁEĆ:wadera
PODOBA MU/JEJ SIĘ:-
PARTNER:-
DZIECI:-
RODZINA:ta prawdziwa żyje
ŻYWIOŁ: księżyc
STANOWISKO: Zwiadowca
MOCE: Podczas pełni księżyca wzmacnia się jej witalność, siła, wytrzymałość i szybkość; podejrzewa, że dostała błogosławieństwo od setha albo megan
CHARAKTER: wadera jest z natury miła, koleżeńska i pomocna, ale bardzo skryta i tajemnicza. jest jak enigma; unika rozmów o niej, jej rodzinie, przeszłości i potrafi bardzo zręcznie zmieniać temat rozmowy. Ma wrodzone cechy dyplomaty i dobrego mówcy, oraz genialnego negocjatora. wyznaje zasadę w myśl której lepiej jest uniknąć konfliktu, a problem rozwiązać taktownie i humanitarnie. nie pokazuje się nikomu jako człowiek, wtedy się ukrywa. stara sie nie wychodzić przed szereg i zbytnio nie wyróżniać, ale jej zagadkowość i usilna skrytość, często daje odwrotny efekt. Prócz tego isil jest zwinna, zręczna i cicha, a jej delikatne wycofanie społeczne pozwala dostrzegać wiele niezauważalnych dla innych szczegółów. Te cechy czynią ją świetnym obserwatorem i słuchaczem. docenia poczucie humoru i lubi sie pośmiać, sama nie umie opowiadać żartów.
HISTORIA:pewne "siły wyższe" kazały jej tu przyjść z pewnych względów. Podczas swojej wędrówki spotkała Elenę, która zaprowadziła ją do watahy
STANOWISKO: Zwiadowca
MOCE: Podczas pełni księżyca wzmacnia się jej witalność, siła, wytrzymałość i szybkość; podejrzewa, że dostała błogosławieństwo od setha albo megan
CHARAKTER: wadera jest z natury miła, koleżeńska i pomocna, ale bardzo skryta i tajemnicza. jest jak enigma; unika rozmów o niej, jej rodzinie, przeszłości i potrafi bardzo zręcznie zmieniać temat rozmowy. Ma wrodzone cechy dyplomaty i dobrego mówcy, oraz genialnego negocjatora. wyznaje zasadę w myśl której lepiej jest uniknąć konfliktu, a problem rozwiązać taktownie i humanitarnie. nie pokazuje się nikomu jako człowiek, wtedy się ukrywa. stara sie nie wychodzić przed szereg i zbytnio nie wyróżniać, ale jej zagadkowość i usilna skrytość, często daje odwrotny efekt. Prócz tego isil jest zwinna, zręczna i cicha, a jej delikatne wycofanie społeczne pozwala dostrzegać wiele niezauważalnych dla innych szczegółów. Te cechy czynią ją świetnym obserwatorem i słuchaczem. docenia poczucie humoru i lubi sie pośmiać, sama nie umie opowiadać żartów.
HISTORIA:pewne "siły wyższe" kazały jej tu przyjść z pewnych względów. Podczas swojej wędrówki spotkała Elenę, która zaprowadziła ją do watahy
DODATKOWE:
-second soul: Isil ma swoją tajemnicę. Czasami władzę nad jej ciałem przejmuje jej druga, mroczniejsza dusza-Valar. dusza potwora, bezlitosnego zabójcy, agresywnego i niebezpiecznego dla wszystkiego i wszystkich, którzy znajdują się wokół. isil nie umie określić kim dla niej jest i nie wie jak go nazwać. Wierzy jednak, że w głębi siebie skrywa choć odrobinę dobra.
DeviantArt twórcy: <<klik>>
|~~~|~~~|~~~|
(po elficku czarny demon) w skrócie Valar, Val (ale tak może mówić tylko Isil)
WIEK: nikt nie wie
PŁEĆ: basior
WIEK: nikt nie wie
PŁEĆ: basior
ŻYWIOŁ: śmierć
MOCE: Można się domyśleć...
CHARAKTER: Valarauco jest bezlitosnym zabójcą, agresywnym, okrutnym i bez skrupułów. Nie obchodzi go kim jesteś i że to wcale nie o ciebie chodzi. zamorduje z zimna krwią...tak po prostu. Uwielbia zadawać innym ból, również psychiczny. Napawa się widokiem cudzej bezradności, cierpienia; czuje wtedy swoją wyższość i siłę co znacznie pochlebia jego i tak już wybujałe ego. Sieje ogólny postrach i często wpakowuje isil w nie małe kłopoty. Przejmuje ciało wadery, kiedy wd. niego znajduje się ona w niebezpieczeństwie lub kiedy uzna, że jest to konieczne (np. kiedy Val się wyjątkowo nudzi). Może się porozumiewać z nią telepatycznie i zwykle robi to w najmniej odpowiednim momencie, przez co pogarsza sobie z nią i tak dość kiepskie stosunki. mimo, że nie jest bratem Isil, czuje się zobowiązany do jej ochrony...boi i brzydzi się tego uczucia, przez co staje się dla niej jeszcze bardziej wredny i opryskliwy, ale jednak cos jest nie tak... Jest ulubieńcem marsa.
DODATKOWE: second soul isil
Isil i Val:
KONTAKT: sowa.z.w@gmail.com
niedziela, 10 lipca 2016
Od Elise- c.d Chaay'i
Jak z resztą zawsze siedziałam na swoim tronie w głównej sali. Czekałam na nową wilczycę. Kazałam pokojówkom przysłać ją do mnie. Do głównych drzwi ktoś zapukał, potem mój ostatni przyboczni strażnik doniósł mi że za drzwiami czeka Chaaaya. Kazałam mu ją wpuścić. Wielkie drzwi otworzyły się, za nimi stała nowa wilczyca i jedna z pokojówek przygarniętych przez mnie parę miesięcy temu. Po umyciu wilczyca prezentowała się znacznie lepiej, jej ciemne futro wyglądało na prawdę ładnie. Widać było że nie miała lekko podczas mycia, można było powiedzieć że wręcz lśniła. Wadera podeszła bliżej mnie i ukłoniła się nisko, kiwnęłam łapą na znak że może się wyprostować.
-Witaj! Mam nadzieję że już lepiej się czujesz- starałam się brzmieć w miarę oficjalnie, choćby do czasu aż drzwi pomieszczenia nie zamkną się całkowicie. Muszę wyglądać na silną alfę, a nie na jakiś marny żart. Po sali rozniósł się głośny trzask. Momentalnie rozluźniłam się- dobra, pomińmy etykietę. Musze wypełnić jeszcze kupę papierów. Więc tak, szkolić będę cię osobiście, lub będzie to robić moja córka, Demetiere. Nauczymy cię różnych sztuczek, a także metod walki. Na czas pobytu w naszej watasze musisz wybrać sobie stanowisko. Po prostu masz wyglądać na zwykłą, zabłąkaną waderę. Wielu wilkom nie pozwalamy używać mocy, dlatego twoje szkolenie ma być tajemnicą. Rozpiskę wolnych stanowisk masz na tamtym blacie- wskazałam mały mebel w kącie pomieszczenia. Leżała na nim nieduża kartka, na której wcześniej wypisałam wolne stanowiska. Obok niej leżały inne papierzyska, które musiałam dać Chaay'i by mogła sobie jako tak radzić- jest tam też numer twojej nowej komnaty, a także imię pokojówki która ma cię przyprowadzać na treningi. Mam nadzieję że wszystko zapamiętałaś? Masz jakieś pytania?- z wyczekaniem przyglądałam się waderze.
<Chaaya, jestem mega utalentowana, czyż nie xDDD>
-Witaj! Mam nadzieję że już lepiej się czujesz- starałam się brzmieć w miarę oficjalnie, choćby do czasu aż drzwi pomieszczenia nie zamkną się całkowicie. Muszę wyglądać na silną alfę, a nie na jakiś marny żart. Po sali rozniósł się głośny trzask. Momentalnie rozluźniłam się- dobra, pomińmy etykietę. Musze wypełnić jeszcze kupę papierów. Więc tak, szkolić będę cię osobiście, lub będzie to robić moja córka, Demetiere. Nauczymy cię różnych sztuczek, a także metod walki. Na czas pobytu w naszej watasze musisz wybrać sobie stanowisko. Po prostu masz wyglądać na zwykłą, zabłąkaną waderę. Wielu wilkom nie pozwalamy używać mocy, dlatego twoje szkolenie ma być tajemnicą. Rozpiskę wolnych stanowisk masz na tamtym blacie- wskazałam mały mebel w kącie pomieszczenia. Leżała na nim nieduża kartka, na której wcześniej wypisałam wolne stanowiska. Obok niej leżały inne papierzyska, które musiałam dać Chaay'i by mogła sobie jako tak radzić- jest tam też numer twojej nowej komnaty, a także imię pokojówki która ma cię przyprowadzać na treningi. Mam nadzieję że wszystko zapamiętałaś? Masz jakieś pytania?- z wyczekaniem przyglądałam się waderze.
<Chaaya, jestem mega utalentowana, czyż nie xDDD>
Od Chaayi cd. Elise
- Tera nie jest moim dzieckiem -oznajmiłam z obojętnością, której nie powstydziłby się nawet bóg. Alfa wydawała się zakłopotana.
- Wybacz. Ja.. -próbowała zachować twarz.
- Nie szkodzi, alfo. Tak mogło wynikać z mojej opowieści -Odwróciłam łeb w stronę okna.- Znalazłam Terę, gdy była jeszcze mała. Zaopiekowałam się nią i wychowałam. Jest moim najdroższym skarbem. A teraz mi ją zabrali.
Zeskoczyłam z miękkiego materaca na ziemię. Nadal byłam bardzo osłabiona.
- Twoje warunki, Alfo, są uczciwe. Gdyby ta cała... sytuacja się nie wydarzyła i tak bym tu przybyła, by walczyć w twojej watasze -kontynuowałam.- Nie mam jednak wykształcenia i odbytego treningu. Gdybyś mi je zapewniła, nie prosiłabym cię o nic więcej. Do odbicia Tery nie potrzebuję wojska. Dam sobie radę.
Naprawdę wierzyłam, w to co mówię. Zawsze, odkąd się urodziłam, radziłam sobie w pojedynkę. Mając zaledwie kilka miesięcy już polowałam, bo starsze wilki nie chciały mi pomóc. Byłam swoją jedyną, prawdziwą nadzieją i nawet nie liczyłam się z tak łaskawą propozycją. Alfa miło mnie zaskoczyła.
- A więc zgadzasz się na warunki umowy? -upewniła się. Eter wokół niej miło mnie kusił i wyjątkowo nie sprawiał, że chciało mi się wymiotować.
- Tak -podjęłam ostateczną decyzję. Uśmiechnęła się. Wizja kolejnego wilka w szeregach musiała ją optymistycznie zmotywować.
- A więc witaj w naszej watasze... Jak masz na imię? -dopytała.
- Chaaya -Łagodny wydźwięk imienia mnie uspokoił. Teraz musiałam tylko odnaleźć Terę i wszystko się ułoży.- Ale mówią też na mnie Mala.
- Chaayo, zanim wprowadzę cię w wir codziennego rozkładu dnia, proponuję ci kąpiel i jedzenie, żebyś odzyskała siły. Podziękowałam jej skinieniem głowy i ruszyłam za nią w stronę drzwi. Miałam nadzieję, że zanim tu wrócę, ktoś zajmie się moją małą niespodzianką.
***
Zamkowe pomocnice były wyjątkowo niedelikatne. Najpierw wylały na mnie wiadro lodowatej wody, potem zaczęły mnie tak porządnie szorować i pucować, że czułam, że zaraz stracę całą sierść. Najpierw na nie warczałam, żeby mnie zostawiły, ale zignorowały moje protesty i kontynuowały swoją pracę. Po pięciu minutach przestałam się wyrywać, z miną cierpiętnika znosiłam ich zabiegi. Wysuszyły mnie i wyszczotkowały. Podcięły mi zwisające futro, że aż poczułam się lżej. Kiedy skończyły jedna z podkuchennych zaprowadziła mnie do aneksu kuchennego. Specjalnie dla mnie odgrzała mięsną zapiekankę. Tylko dzięki silnej woli nie rzuciłam się na smakowicie pachnącą potrawę, bo wiedziałam, czym to groziło. Zagryzałam ją zieloną pietruszką.
Pieczenie minęło, ale nadal byłam wykończona. Był to jednak typ zmęczenia, które nie dawało spać. Chciałam działać, ale nie miałam siły. Chciałam być z Terą w bezpiecznym miejscu, w którym nie musiałaby się martwić o jutro. Od jednej rdzawej wadery, Furii, dowiedziałam się, że Alfa ma na imię Elise i uratowała ich wszystkich przed śmiercią i rozpadem. Starała się naprawić watahę po wielkiej wojnie, a jej siostra, Tyvsa, wznieciła bunt. Wydawało mi się to idiotyzmem. Czemu obracać się przeciwko komuś kto chciał dla wszystkich dobrze, o czym wszyscy wiedzieli?
- Elise była dla nas taka dobra przez ostatnie miesiące -zachwycała się Furia, prowadząc mnie do Alfy.- Gdyby nie ona nie zrobilibyśmy takich postępów i nie odbudowali Twierdzy.
Milcząc, słuchałam każdego jej słowa. Była straszną gadułą, co akurat teraz mi pasowało. Była cennym źródłem informacji.
- To tutaj.
Wskazała mi na ozdobne drzwi. Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdyby nie to że byłam strasznie zmęczona, rzuciłabym jakąś rozśmieszającą uwagę, ale aktualnie nie potrafiłam z siebie wykrzesać optymizmu.
- Proszę -Cichy głos dotarł do naszych uszu, chwilę przed tym jak drzwi stanęły otworem.
- Moc -szepnęła Furia i oddaliła się. To wyjaśniało cały Eter wokół niej. Może będzie mogła mi pomóc. Może. Może. Może. Cała moja przyszłość stanęła pod znakiem zapytania i ode mnie zależało, jak to się wszystko potoczy.
<cd. Elise>
- Wybacz. Ja.. -próbowała zachować twarz.
- Nie szkodzi, alfo. Tak mogło wynikać z mojej opowieści -Odwróciłam łeb w stronę okna.- Znalazłam Terę, gdy była jeszcze mała. Zaopiekowałam się nią i wychowałam. Jest moim najdroższym skarbem. A teraz mi ją zabrali.
Zeskoczyłam z miękkiego materaca na ziemię. Nadal byłam bardzo osłabiona.
- Twoje warunki, Alfo, są uczciwe. Gdyby ta cała... sytuacja się nie wydarzyła i tak bym tu przybyła, by walczyć w twojej watasze -kontynuowałam.- Nie mam jednak wykształcenia i odbytego treningu. Gdybyś mi je zapewniła, nie prosiłabym cię o nic więcej. Do odbicia Tery nie potrzebuję wojska. Dam sobie radę.
Naprawdę wierzyłam, w to co mówię. Zawsze, odkąd się urodziłam, radziłam sobie w pojedynkę. Mając zaledwie kilka miesięcy już polowałam, bo starsze wilki nie chciały mi pomóc. Byłam swoją jedyną, prawdziwą nadzieją i nawet nie liczyłam się z tak łaskawą propozycją. Alfa miło mnie zaskoczyła.
- A więc zgadzasz się na warunki umowy? -upewniła się. Eter wokół niej miło mnie kusił i wyjątkowo nie sprawiał, że chciało mi się wymiotować.
- Tak -podjęłam ostateczną decyzję. Uśmiechnęła się. Wizja kolejnego wilka w szeregach musiała ją optymistycznie zmotywować.
- A więc witaj w naszej watasze... Jak masz na imię? -dopytała.
- Chaaya -Łagodny wydźwięk imienia mnie uspokoił. Teraz musiałam tylko odnaleźć Terę i wszystko się ułoży.- Ale mówią też na mnie Mala.
- Chaayo, zanim wprowadzę cię w wir codziennego rozkładu dnia, proponuję ci kąpiel i jedzenie, żebyś odzyskała siły. Podziękowałam jej skinieniem głowy i ruszyłam za nią w stronę drzwi. Miałam nadzieję, że zanim tu wrócę, ktoś zajmie się moją małą niespodzianką.
***
Zamkowe pomocnice były wyjątkowo niedelikatne. Najpierw wylały na mnie wiadro lodowatej wody, potem zaczęły mnie tak porządnie szorować i pucować, że czułam, że zaraz stracę całą sierść. Najpierw na nie warczałam, żeby mnie zostawiły, ale zignorowały moje protesty i kontynuowały swoją pracę. Po pięciu minutach przestałam się wyrywać, z miną cierpiętnika znosiłam ich zabiegi. Wysuszyły mnie i wyszczotkowały. Podcięły mi zwisające futro, że aż poczułam się lżej. Kiedy skończyły jedna z podkuchennych zaprowadziła mnie do aneksu kuchennego. Specjalnie dla mnie odgrzała mięsną zapiekankę. Tylko dzięki silnej woli nie rzuciłam się na smakowicie pachnącą potrawę, bo wiedziałam, czym to groziło. Zagryzałam ją zieloną pietruszką.
Pieczenie minęło, ale nadal byłam wykończona. Był to jednak typ zmęczenia, które nie dawało spać. Chciałam działać, ale nie miałam siły. Chciałam być z Terą w bezpiecznym miejscu, w którym nie musiałaby się martwić o jutro. Od jednej rdzawej wadery, Furii, dowiedziałam się, że Alfa ma na imię Elise i uratowała ich wszystkich przed śmiercią i rozpadem. Starała się naprawić watahę po wielkiej wojnie, a jej siostra, Tyvsa, wznieciła bunt. Wydawało mi się to idiotyzmem. Czemu obracać się przeciwko komuś kto chciał dla wszystkich dobrze, o czym wszyscy wiedzieli?
- Elise była dla nas taka dobra przez ostatnie miesiące -zachwycała się Furia, prowadząc mnie do Alfy.- Gdyby nie ona nie zrobilibyśmy takich postępów i nie odbudowali Twierdzy.
Milcząc, słuchałam każdego jej słowa. Była straszną gadułą, co akurat teraz mi pasowało. Była cennym źródłem informacji.
- To tutaj.
Wskazała mi na ozdobne drzwi. Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdyby nie to że byłam strasznie zmęczona, rzuciłabym jakąś rozśmieszającą uwagę, ale aktualnie nie potrafiłam z siebie wykrzesać optymizmu.
- Proszę -Cichy głos dotarł do naszych uszu, chwilę przed tym jak drzwi stanęły otworem.
- Moc -szepnęła Furia i oddaliła się. To wyjaśniało cały Eter wokół niej. Może będzie mogła mi pomóc. Może. Może. Może. Cała moja przyszłość stanęła pod znakiem zapytania i ode mnie zależało, jak to się wszystko potoczy.
<cd. Elise>
sobota, 9 lipca 2016
Od Elise- c.d. Chaay'i
Przymrużyłam oczy. Na pewno chce odzyskać małą, po to tu przyszła. Szuka pomocy w odbiciu jej. Zrobiłam smutną minę, doskonale wiedziałam że pomocy tu nie znajdzie. Moi ludzie ledwo bronili bram tego zamku, a co dopiero by było gdyby zechcieli nagle wyjść w świat powalczyć z uzbrojonymi po zęby handlarzami niewolników. Nie wyszło by to ani trochę, a słaba obrona tego miejsca już w ogóle przestała by istnieć. Chciałam pomóc wilczycy, choć czułam od niej pewną nieszczerość, jednak widać było że nie robi tego, choćby tym razem, dla siebie jednak dla małego, porwanego przez handlarzy niewolników wilczka. Nie znałam żadnej z nich, jednak czułam że warto wyciągnąć do nich pomocna łapę, bo może mi się to zwrócić.
-Chcesz ją odbić, zgadza się?- wilczyca kiwnęła łbem twierdząco- nie mogę ci dać armii, nawet małego oddziału, ale mogę cię napoić, nakarmić, wyposażyć i wyszkolić... jednak to wszystko ma swoją cenę. Gdy odzyskasz swoje dziecko będziesz musiała wstąpić do mojej armii- wilczyca na słowo dziecko zrobiła minę o nieznanym mi pochodzeniu. Ze skupieniem przyglądałam się każdemu jej ruchowi. Przez prawie nieistniejąca warstwę tłuszczu, na wierzch przebijały jej się przeróżne mięśnie i ścięgna. Z zaciekawieniem przyglądałam się jak każde z nich powoli się napina. Nieciekawy odór wpadał do moich nozdrzy jednak starałam się tego po sobie nie okazywać.
<Chaaya?>
-Chcesz ją odbić, zgadza się?- wilczyca kiwnęła łbem twierdząco- nie mogę ci dać armii, nawet małego oddziału, ale mogę cię napoić, nakarmić, wyposażyć i wyszkolić... jednak to wszystko ma swoją cenę. Gdy odzyskasz swoje dziecko będziesz musiała wstąpić do mojej armii- wilczyca na słowo dziecko zrobiła minę o nieznanym mi pochodzeniu. Ze skupieniem przyglądałam się każdemu jej ruchowi. Przez prawie nieistniejąca warstwę tłuszczu, na wierzch przebijały jej się przeróżne mięśnie i ścięgna. Z zaciekawieniem przyglądałam się jak każde z nich powoli się napina. Nieciekawy odór wpadał do moich nozdrzy jednak starałam się tego po sobie nie okazywać.
<Chaaya?>
piątek, 8 lipca 2016
Od Chaayi cd. Elise
Głowa pękała mi z bólu. Więzadła paliły żywym ogniem. Język był nieruchomy i martwy. Czułam, że zaraz wywali mi pęcherz. Nie wypróżniałam się od tygodnia.
Otworzyłam oczy, walcząc z ciężkimi powiekami. Światło zakuło mnie, tak że musiałam przyzwyczaić się do jasności monotonnym mruganiem. Zawsze miałam problem z oczami. Nie miały typowo białego białka, tylko żółć. Niebieskich tęczówek nie było z daleka widać, kolor słońca go tłumił. Źrenice zaś rozszerzały się i zwężały w zależności od wydźwięku słów, jakie do mnie kierowano. Gdy mówiono do mnie z sympatią robiły się większe, a gdy z negatywną emocją mniejsze. Zwiotczałe łapy skuliłam pod sobą i spróbowałam wstać. Poczułam nacisk i wiedziałam, że nie zdążę. Za przeproszeniem zesrałam się do łóżka. Bardziej prymitywnie się nie dało. Nagle ktoś otworzył drzwi, drobny wilk wślizgnął się do pomieszczenia, a gdy zobaczył, że się ocknęłam, wyszedł po cichu. Wyprostowałam się podczas jego wizyty, by zasłonić parującą kupę. Na szczęście basior uznał, że to pewnie ja tak pachnę. Gdy drzwi się za nim zamknęły, ściągnęłam szybko prześcieradło i obwinęłam ,,prezent", a następnie wrzuciłam go do miednicy w rogu pokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo nie pasowałam do tego miejsca. Było pięknie urządzone. Pościel była bawełniana i miękka, jak wełna baranka. Tapety na ścianach przedstawiały ośnieżone szczyty gór, namalowane zostały przez wyjątkowego artystę. Meble z sosnowego drewna idealnie oddawały klimat zimy. Cała się nastroszyłam. Mimo że znałam ten niegościnny klimat, ten chłód, tam się przecież wychowałam, to teraz przywoływało złe wspomnienia.
Ktoś zapukał. Wyprostowana, jak struna byłam gotowa uciec, jeśli to okaże się potrzebne. Skrzywiłam się. W moim aktualnym stanie nie zaszłabym za daleko.
Do pokoju zawędrowała Alfa. Powinnam raczej powiedzieć wpłynęła. Kłęby Eteru sprawiały, że wyglądała jakby płynęła. Nie była normalną wilczycą.
- Witaj. Jak się czujesz? -zapytała. Przyjrzałam się jej bliżej. Jej sierść była śnieżnobiała z niebieskimi refleksami i błękitnym półksiężycem na ramieniu. Podeszła do mnie i spróbowała wyczytać coś z moich oczu.
- Alfo -Ukłoniłam się, mówiąc to. Czułam, jak łopatki mi drżą. Było jednak lepiej, niż wcześniej. Po kilku chwilach zorientowałam się, że zadała mi pytanie.- Lepiej, dziękuję.
Skarciłam się w myślach. Babcia mówiła, żebym odpowiadała pełnymi zdaniami.
- Co cię tu sprowadziło? -spytała.
- Głód, wyczerpanie i potrzeba ciepłego kąta. Pochodzę z terenów na wąskim paśmie pomiędzy Smoczymi Górami, a Morzem Breńskim -tłumaczyłam.- Odeszłam od mojej watahy po śmierci babki. Opowiadała ona o krainie mlekiem i miodem płynącej, którą władasz.
Nie skłamałam, ale nie powiedziałam jej do końca prawdy. Gdy jesteś niechcianym wyrzutkiem, musisz być mistrzem w sztuce niedopowiedzeń. Pominęłam tylko kilka niechcianych faktów.
- Czemu byłaś tak wykończona? Czy tutejsze wilki nie udzieliły ci pomocy? -dopytywała.
- Wędrowałam z młodą -Głos mi się załamał.- Złapali ją handlarze niewolników.
Zaszlochałam otwarcie. Wstydziłam się siebie. Ale Tera była wszystkim, co kiedykolwiek kochałam.
<cd. Elise>
Otworzyłam oczy, walcząc z ciężkimi powiekami. Światło zakuło mnie, tak że musiałam przyzwyczaić się do jasności monotonnym mruganiem. Zawsze miałam problem z oczami. Nie miały typowo białego białka, tylko żółć. Niebieskich tęczówek nie było z daleka widać, kolor słońca go tłumił. Źrenice zaś rozszerzały się i zwężały w zależności od wydźwięku słów, jakie do mnie kierowano. Gdy mówiono do mnie z sympatią robiły się większe, a gdy z negatywną emocją mniejsze. Zwiotczałe łapy skuliłam pod sobą i spróbowałam wstać. Poczułam nacisk i wiedziałam, że nie zdążę. Za przeproszeniem zesrałam się do łóżka. Bardziej prymitywnie się nie dało. Nagle ktoś otworzył drzwi, drobny wilk wślizgnął się do pomieszczenia, a gdy zobaczył, że się ocknęłam, wyszedł po cichu. Wyprostowałam się podczas jego wizyty, by zasłonić parującą kupę. Na szczęście basior uznał, że to pewnie ja tak pachnę. Gdy drzwi się za nim zamknęły, ściągnęłam szybko prześcieradło i obwinęłam ,,prezent", a następnie wrzuciłam go do miednicy w rogu pokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo nie pasowałam do tego miejsca. Było pięknie urządzone. Pościel była bawełniana i miękka, jak wełna baranka. Tapety na ścianach przedstawiały ośnieżone szczyty gór, namalowane zostały przez wyjątkowego artystę. Meble z sosnowego drewna idealnie oddawały klimat zimy. Cała się nastroszyłam. Mimo że znałam ten niegościnny klimat, ten chłód, tam się przecież wychowałam, to teraz przywoływało złe wspomnienia.
Ktoś zapukał. Wyprostowana, jak struna byłam gotowa uciec, jeśli to okaże się potrzebne. Skrzywiłam się. W moim aktualnym stanie nie zaszłabym za daleko.
Do pokoju zawędrowała Alfa. Powinnam raczej powiedzieć wpłynęła. Kłęby Eteru sprawiały, że wyglądała jakby płynęła. Nie była normalną wilczycą.
- Witaj. Jak się czujesz? -zapytała. Przyjrzałam się jej bliżej. Jej sierść była śnieżnobiała z niebieskimi refleksami i błękitnym półksiężycem na ramieniu. Podeszła do mnie i spróbowała wyczytać coś z moich oczu.
- Alfo -Ukłoniłam się, mówiąc to. Czułam, jak łopatki mi drżą. Było jednak lepiej, niż wcześniej. Po kilku chwilach zorientowałam się, że zadała mi pytanie.- Lepiej, dziękuję.
Skarciłam się w myślach. Babcia mówiła, żebym odpowiadała pełnymi zdaniami.
- Co cię tu sprowadziło? -spytała.
- Głód, wyczerpanie i potrzeba ciepłego kąta. Pochodzę z terenów na wąskim paśmie pomiędzy Smoczymi Górami, a Morzem Breńskim -tłumaczyłam.- Odeszłam od mojej watahy po śmierci babki. Opowiadała ona o krainie mlekiem i miodem płynącej, którą władasz.
Nie skłamałam, ale nie powiedziałam jej do końca prawdy. Gdy jesteś niechcianym wyrzutkiem, musisz być mistrzem w sztuce niedopowiedzeń. Pominęłam tylko kilka niechcianych faktów.
- Czemu byłaś tak wykończona? Czy tutejsze wilki nie udzieliły ci pomocy? -dopytywała.
- Wędrowałam z młodą -Głos mi się załamał.- Złapali ją handlarze niewolników.
Zaszlochałam otwarcie. Wstydziłam się siebie. Ale Tera była wszystkim, co kiedykolwiek kochałam.
<cd. Elise>
Subskrybuj:
Posty (Atom)