piątek, 8 lipca 2016

Od Chaayi cd. Elise

Głowa pękała mi z bólu. Więzadła paliły żywym ogniem. Język był nieruchomy i martwy. Czułam, że zaraz wywali mi pęcherz. Nie wypróżniałam się od tygodnia.
Otworzyłam oczy, walcząc z ciężkimi powiekami. Światło zakuło mnie, tak że musiałam przyzwyczaić się do jasności monotonnym mruganiem. Zawsze miałam problem z oczami. Nie miały typowo białego białka, tylko żółć. Niebieskich tęczówek nie było z daleka widać, kolor słońca go tłumił. Źrenice zaś rozszerzały się i zwężały w zależności od wydźwięku słów, jakie do mnie kierowano. Gdy mówiono do mnie z sympatią robiły się większe, a gdy z negatywną emocją mniejsze. Zwiotczałe łapy skuliłam pod sobą i spróbowałam wstać. Poczułam nacisk i wiedziałam, że nie zdążę. Za przeproszeniem zesrałam się do łóżka. Bardziej prymitywnie się nie dało. Nagle ktoś otworzył drzwi, drobny wilk wślizgnął się do pomieszczenia, a gdy zobaczył, że się ocknęłam, wyszedł po cichu. Wyprostowałam się podczas jego wizyty, by zasłonić parującą kupę. Na szczęście basior uznał, że to pewnie ja tak pachnę. Gdy drzwi się za nim zamknęły, ściągnęłam szybko prześcieradło i obwinęłam ,,prezent", a następnie wrzuciłam go do miednicy w rogu pokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo nie pasowałam do tego miejsca. Było pięknie urządzone. Pościel była bawełniana i miękka, jak wełna baranka. Tapety na ścianach przedstawiały ośnieżone szczyty gór, namalowane zostały przez wyjątkowego artystę. Meble z sosnowego drewna idealnie oddawały klimat zimy. Cała się nastroszyłam. Mimo że znałam ten niegościnny klimat, ten chłód, tam się przecież wychowałam, to teraz przywoływało złe wspomnienia.
Ktoś zapukał. Wyprostowana, jak struna byłam gotowa uciec, jeśli to okaże się potrzebne. Skrzywiłam się. W moim aktualnym stanie nie zaszłabym za daleko.
Do pokoju zawędrowała Alfa. Powinnam raczej powiedzieć wpłynęła. Kłęby Eteru sprawiały, że wyglądała jakby płynęła. Nie była normalną wilczycą.
- Witaj. Jak się czujesz? -zapytała. Przyjrzałam się jej bliżej. Jej sierść była śnieżnobiała z niebieskimi refleksami i błękitnym półksiężycem na ramieniu. Podeszła do mnie i spróbowała wyczytać coś z moich oczu.
- Alfo -Ukłoniłam się, mówiąc to. Czułam, jak łopatki mi drżą. Było jednak lepiej, niż wcześniej. Po kilku chwilach zorientowałam się, że zadała mi pytanie.- Lepiej, dziękuję.
Skarciłam się w myślach. Babcia mówiła, żebym odpowiadała pełnymi zdaniami.
- Co cię tu sprowadziło? -spytała.
- Głód, wyczerpanie i potrzeba ciepłego kąta. Pochodzę z terenów na wąskim paśmie pomiędzy Smoczymi Górami, a Morzem Breńskim -tłumaczyłam.- Odeszłam od mojej watahy po śmierci babki. Opowiadała ona o krainie mlekiem i miodem płynącej, którą władasz.
Nie skłamałam, ale nie powiedziałam jej do końca prawdy. Gdy jesteś niechcianym wyrzutkiem, musisz być mistrzem w sztuce niedopowiedzeń. Pominęłam tylko kilka niechcianych faktów.
- Czemu byłaś tak wykończona? Czy tutejsze wilki nie udzieliły ci pomocy? -dopytywała.
- Wędrowałam z młodą -Głos mi się załamał.- Złapali ją handlarze niewolników.
Zaszlochałam otwarcie. Wstydziłam się siebie. Ale Tera była wszystkim, co kiedykolwiek kochałam.

<cd. Elise>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz