Z zaskoczenia nie potrafiłam wydusić słowa. Za dużo informacji naraz. W sali wyczuwałam delikatną woń jaśminu i zielonej herbaty.
- Skąd wiesz o mojej przypadłości? -wydukałam w końcu. Wilczyca najpierw się uśmiechnęła, a potem skrzywiła na słowo przypadłość.
- Chaayo, moc to nie choroba. To dar. Jestem opiekunką Księżyca. Automatycznie wyczuwam wyjątkowe wilki.
To stąd brał się cały Eter! Wiedziałam, że nie była zwykłą Alfą.
- Większość osób w mojej watasze nie urodziła się z mocą. Dlatego żeby nie wywołać paniki, niechęci czy buntu -Skrzywiła się ponownie.- utrzymujemy to w tajemnicy. Tu masz rozpiskę zajęć.
Podeszłam do jej biurka i zajrzałam w papiery. Plan wydawał się wyczerpujący, ale podobało mi się to. Dzięki zajęciom nie miałabym czasu na rozmyślanie o losie Tery. Musiałam mieć nadzieję, że uda mi się ją uratować na czas.
- Mhm -mruknęłam. Zerknęłam też na wolne posady.- Łowca.
- Łowca?
- Wzmocnię się i pomogę watasze. Macie niedobór myśliwych -zauważyłam. Wróciłam do imion moich trenerów. Elise, Demetire, Flora i Alex.
- Nie potrzebuję basiora. Rozszarpałabym go na strzępy przy pierwszym treningu -Mimo usilnych starań warczałam, mówiąc to. Gardziłam nimi, taka była smutna prawda. Sytuacja z przeszłości zmieniła moje nastawienie.
- Nie lubisz mężczyzn? -zapytała, jakby ją to zaintrygowało.
- Można powiedzieć, że jestem połączeniem feministki i mizoandryczki. Powody zostawię dla siebie, jeśli pozwolisz.
Miałam nadzieję, że nie pozwoliłam sobie na zbytnią poufałość.
- Postaram się coś temu zaradzić, mimo że jestem pewna, że polubiłabyś Alexa. Zaczynasz trening dzisiaj? -Elise wstała i otworzyła jakąś księgę. Decyzja nie była dla mnie wielkim wyzwaniem.
- Tak.
***
Sala bitewna była w połowie nieskończona. Belki były niepomalowane, liny zwisały z sufitu.
- Na razie nie mamy wilków, żeby doprowadzić budowę do końca. Przynajmniej jak coś zniszczymy, nie będzie to zbyt wielka strata -Elise się uśmiechnęła. Przycupnęła obok jakiegoś brezentu i zmieniła postać. Na początku wyglądało to dość przerażająco, że nawet się cofnęłam i zjeżyłam. Potem ciało jej się wydłużyło i po chwili stała przede mną wysoka niebieskowłosa kobieta.
- Powiedz mi, jaki jest twój żywioł? -spytała. Długa, prosta suknia z jakiegoś delikatnego materiału o barwie nieba zimą.
- Żywioł? -powtórzyłam. Od silnego zapachu Eteru zakręciło mi się w głowie.
- Coś z czym wiąże się twoja moc -wytłumaczyła spokojnie. Zastanowiłam się. Czy Eter można było uznać za żywioł?
- Eter. Pozwala mi na kontaktowanie się ze zmarłymi, ale jest to bardzo ograniczone w swoich warunkach. Leczenie. Dzięki niemu umiem być w dwóch światach jednocześnie, ale jestem niewyszkolona i jest to aktualnie dla mnie niebezpieczne. Tworzę kule mocy, lecz bardzo mnie to wyczerpuje. Wyczuwam istoty paranormalne, co wielokrotnie uratowało mi życie -wyliczałam. Patrząc na to ze strony teoretycznej było to dużo, ze strony praktycznej... kompletnie nieprzydatne oprócz leczenia.
- Dobrze. Tym zajmiemy się później. Na razie twoim pierwszym zadaniem będzie zmiana postaci. Każdy magiczny wilk to potrafi, ma taką możliwość. No, dawaj -Usiadła na jakimś pobliskim stołku i czekała.
- Jak mam to zrobić? -spytałam. Już kiedyś to robiłam, ale nigdy nie zależało to ode mnie. Tylko gdy ktoś mi pomógł. Westchnęła.
- Musisz zaczerpnąć moc ze swoich wewnętrznych zapasów energii. Wyobraź sobie siebie jako człowieka. Poczuj, jak nogi ci się wydłużają, łapy zmieniają się w dłonie, a pysk staje się miękką twarzą. Każdy następny raz jest łatwiejszy.
Zacisnęłam powieki i spróbowałam stosować się do jej wskazówek.
- Nie, nie, nie! -zirytowała się.- Nie używasz swojej mocy. Pracujesz swoją wyobraźnią, a nie rzeczywistością! Skup się!
- To nie działa! -zawyłam. Z frustracji pazury same się wysuwały.
- Poczuj tę energię, która krąży niewykorzystana w twoich żyłach. Płynie, niczym piosenka. Musisz teraz zagrać odpowiednią melodię. Parsknęłam i ponownie zmrużyłam oczy. Wydawało mi się, że już to czuję. Słyszę ten szum w głowie. Ale jednak nie. Nadal pozostałam wilkiem.
<cd. Elise>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz