środa, 13 lipca 2016

Chaaya cd. Elise

Czułam, jak złość we mnie buzuje. Nienawidziłam być słaba. Nienawidziłam przegrywać. Nienawidziłam ułomności.
Odkąd się urodziłam, kierowałam się instynktem. Zawsze od pomagał mi przetrwać. Teraz Elise pokazała mi, że to nie wystarczy. Mimo że byłam jej za to wdzięczna, byłam też o to wściekła.
- Ulecz się -rozkazała mi. Zdusiłam w sobie przekleństwa. Odsunęłam się trochę i ległam na podłogę. Zaczęłam lizać swoje rany. Musiałam wyglądać przeokropnie. Oczy zaświeciły się na żółto, a ślina na języku zmieniła kolor na niebieski. Gdy lizałam swoje poszarpane ciało, ono samo się leczyło. Na razie to był jedyny sposób, w jaki potrafiłam się naprawić. Elise patrzyła na to, milcząc.
- Poszło ci beznadziejnie -stwierdziła. Przełknęłam gorycz, wiedziałam, że ma racje. Mimo to nie mogłam darować sobie mordującego spojrzenia.
- Flora zaprowadzi cię do twojej komnaty. Na dzisiaj wystarczy. Wieczorem zejdź na kolację, przedstawię ci moją córkę i Alexa -rzuciła na odchodne i wymaszerowała.
- Panienka Chaaya? -usłyszałam głos wadery. Odwróciłam się, mając ochotę zamordować każdego, kto się do mnie odezwie.- Mam się panienką zaopiekować.
Nie odpowiedziałam.

***

Mój pokój różnił się od wcześniejszej siedziby. Był utrzymany w zielonych barwach, co mi odpowiadało, bo ubóstwiałam ten kolor. Zasnęłam na ciemnozielonych poduszkach, wdychając palone kadzidło. Obudziła mnie Flora, potrząsając moim ciałem. Od razu skoczyłam na równe nogi i wyszczerzyłam kły.
- Spokojnie, panienko, jesteś tu bezpieczna. Nikt cię tu nie skrzywdzi -powiedziała cicho.- Pani Elise kazała zawołać cię na kolację. Uspokoiłam się. Byłam przyzwyczajona do gotowości, napięcia i adrenaliny. Nie mogłam się przestawić do takiego spokojnego trybu życia. Chociaż, przyznaję, dobrze było się wreszcie wyspać. Zanim zeszłyśmy wilczyca wyszczotkowała mi futro.
- Pan Alex i panienka Demetire czekają już w jadalni -oznajmiła.
- Świetnie -wycedziłam.

<cd. Elise>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz