niedziela, 10 lipca 2016

Od Chaayi cd. Elise

- Tera nie jest moim dzieckiem -oznajmiłam z obojętnością, której nie powstydziłby się nawet bóg. Alfa wydawała się zakłopotana.
- Wybacz. Ja.. -próbowała zachować twarz.
- Nie szkodzi, alfo. Tak mogło wynikać z mojej opowieści -Odwróciłam łeb w stronę okna.- Znalazłam Terę, gdy była jeszcze mała. Zaopiekowałam się nią i wychowałam. Jest moim najdroższym skarbem. A teraz mi ją zabrali.
Zeskoczyłam z miękkiego materaca na ziemię. Nadal byłam bardzo osłabiona.
- Twoje warunki, Alfo, są uczciwe. Gdyby ta cała... sytuacja się nie wydarzyła i tak bym tu przybyła, by walczyć w twojej watasze -kontynuowałam.- Nie mam jednak wykształcenia i odbytego treningu. Gdybyś mi je zapewniła, nie prosiłabym cię o nic więcej. Do odbicia Tery nie potrzebuję wojska. Dam sobie radę.
Naprawdę wierzyłam, w to co mówię. Zawsze, odkąd się urodziłam, radziłam sobie w pojedynkę. Mając zaledwie kilka miesięcy już polowałam, bo starsze wilki nie chciały mi pomóc. Byłam swoją jedyną, prawdziwą nadzieją i nawet nie liczyłam się z tak łaskawą propozycją. Alfa miło mnie zaskoczyła.
- A więc zgadzasz się na warunki umowy? -upewniła się. Eter wokół niej miło mnie kusił i wyjątkowo nie sprawiał, że chciało mi się wymiotować.
- Tak -podjęłam ostateczną decyzję. Uśmiechnęła się. Wizja kolejnego wilka w szeregach musiała ją optymistycznie zmotywować.
- A więc witaj w naszej watasze... Jak masz na imię? -dopytała.
- Chaaya -Łagodny wydźwięk imienia mnie uspokoił. Teraz musiałam tylko odnaleźć Terę i wszystko się ułoży.- Ale mówią też na mnie Mala.
- Chaayo, zanim wprowadzę cię w wir codziennego rozkładu dnia, proponuję ci kąpiel i jedzenie, żebyś odzyskała siły. Podziękowałam jej skinieniem głowy i ruszyłam za nią w stronę drzwi. Miałam nadzieję, że zanim tu wrócę, ktoś zajmie się moją małą niespodzianką.

***

Zamkowe pomocnice były wyjątkowo niedelikatne. Najpierw wylały na mnie wiadro lodowatej wody, potem zaczęły mnie tak porządnie szorować i pucować, że czułam, że zaraz stracę całą sierść. Najpierw na nie warczałam, żeby mnie zostawiły, ale zignorowały moje protesty i kontynuowały swoją pracę. Po pięciu minutach przestałam się wyrywać, z miną cierpiętnika znosiłam ich zabiegi. Wysuszyły mnie i wyszczotkowały. Podcięły mi zwisające futro, że aż poczułam się lżej. Kiedy skończyły jedna z podkuchennych zaprowadziła mnie do aneksu kuchennego. Specjalnie dla mnie odgrzała mięsną zapiekankę. Tylko dzięki silnej woli nie rzuciłam się na smakowicie pachnącą potrawę, bo wiedziałam, czym to groziło. Zagryzałam ją zieloną pietruszką.
Pieczenie minęło, ale nadal byłam wykończona. Był to jednak typ zmęczenia, które nie dawało spać. Chciałam działać, ale nie miałam siły. Chciałam być z Terą w bezpiecznym miejscu, w którym nie musiałaby się martwić o jutro. Od jednej rdzawej wadery, Furii, dowiedziałam się, że Alfa ma na imię Elise i uratowała ich wszystkich przed śmiercią i rozpadem. Starała się naprawić watahę po wielkiej wojnie, a jej siostra, Tyvsa, wznieciła bunt. Wydawało mi się to idiotyzmem. Czemu obracać się przeciwko komuś kto chciał dla wszystkich dobrze, o czym wszyscy wiedzieli?
- Elise była dla nas taka dobra przez ostatnie miesiące -zachwycała się Furia, prowadząc mnie do Alfy.- Gdyby nie ona nie zrobilibyśmy takich postępów i nie odbudowali Twierdzy.
Milcząc, słuchałam każdego jej słowa. Była straszną gadułą, co akurat teraz mi pasowało. Była cennym źródłem informacji.
- To tutaj.
Wskazała mi na ozdobne drzwi. Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Gdyby nie to że byłam strasznie zmęczona, rzuciłabym jakąś rozśmieszającą uwagę, ale aktualnie nie potrafiłam z siebie wykrzesać optymizmu.
- Proszę -Cichy głos dotarł do naszych uszu, chwilę przed tym jak drzwi stanęły otworem.
- Moc -szepnęła Furia i oddaliła się. To wyjaśniało cały Eter wokół niej. Może będzie mogła mi pomóc. Może. Może. Może. Cała moja przyszłość stanęła pod znakiem zapytania i ode mnie zależało, jak to się wszystko potoczy.

<cd. Elise>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz