-Witaj Marsie- rzekła Neptune.
-Witaj pani- odrzekł ognisty pysk- Jak idą przygotowania?
-Bardzo dobrze, moi strażnicy są już gotowi.
-Czternaście potężnych wojowników*... Tak, pójdą ze mną na zamek- Mars zaczął bawić się czymś czego ogień nie potrafił pokazać.
-Panie, nadal nie rozumiem, dlaczego akurat ta wataha? Dlaczego akurat oni?
Mars zamarł. Odwrócił głowę w stronę Neptune i warknął:
-Nie znasz przepowiedni? Nikt cię nie poinformował?
-Nie, panie.
-Przepowiednia mówi, że alfa tej watahy, Tyvsa Kendra, ma mnie zgładzić. Jeśli ja zrobię to pierwszy, może uda się oszukać przeznaczenie- wyjaśnił Mars.
-Jakim cudem zwykła alfa ma pokonać ciebie? Najpotężniejszego boga?- zdziwiona Neptune zapytała.
-Nie pokona mnie!- krzyknął.
-Przepraszam.
Mars popatrzył na nią z pogardą.
-Pamiętaj że dzień Krwawego Słońca się zbliża. Jeśli mi pomożesz, teren będzie twój. Dzień przed nowym świtem zejdź na ziemię ze swoją armią. Znalazłem świetną kryjówkę, żyje tam jakieś koczownicze plemię zwierząt... Jak im było? Narwale? Nie... Nawroty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%99%C5%BCyce_Neptuna
Opowiadanie napisane, przez Pata, za co bardzo mu dziękuję. Dostajesz 30 KM w podzięce ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz