Ze snu wyrwał mnie odgłos otwierania drzwi. Niezauważalnie uchyliłem powieki i w ostatniej chwili zauważyłem głowę wilka znikającego za drzwiami.
-Zaczekaj!-zawołałem za nim. Intruz wychylił się. Była to znana mi z widzenia pokojówka. Często spotykałem ją idącą przez korytarz albo pomagającą w kuchni.-Coś się stało?-spytałem zaniepokojony.
-Skądże.-szeroko się uśmiechnęła-Chciałam tylko przypomnieć panu o dzisiejszej uczcie wigilijnej.-Westchnąłem. Nie miałem dziś ochoty na pogawędki z innymi wilkami. Najchętniej przespałbym cały boży dzień w moim mięciutkim łóżeczku i zapomniał o wszystkim. Niestety, to chyba nie było mi dane. Pocieszyłem się faktem, że będzie tam dużo jedzenia. Co jak co, ale to była moja ulubiona rzecz w pałacu. Tuż za nią znajdowały się obrazy, rzeźby i wszelkie inne dzieła sztuki, których było tutaj od groma.
-Bardzo ci dziękuję.-przypomniałem sobie o pokojówce, która dalej stała w mojej komnacie.-Przekaż alfie, że z chęcią przyjdę.-uśmiechnąłem się zawadiacko. Jak już wspominałem, wcale nie miałem ochoty nigdzie iść.
-Oczywiście.-odpowiedziała i szybko wyszła. Pewnie musiała jeszcze zawiadomić inne wilki.
Z tego co wiem, uczta miała rozpocząć się dopiero po zachodzie słońca. Spojrzałem na krajobraz za oknem. Nie było nawet południa. Czyli mam jeszcze bardzo dużo czasu, żeby się ogarnąć, pomyślałem szczęśliwy. Postanowiłem, że najpierw przejdę się nad jezioro i porządnie się wykąpie. Potem może przespaceruje się po lesie. Lubię sobie od czasu do czasu pochodzić w samotności, rozmyślając o... można powiedzieć, że o wszystkim, ale jednocześnie też niczym. Ogólnie byłem typem samotnika i myśliciela. Niektórzy nawet mogliby mnie też nazwać zadumanym. Wyjąłem suchy ręcznik z szafy i wyruszyłem w drogę nad jezioro. Gdy byłem już przy drzwiach wyjściowych zatrzymał mnie żartobliwy głos jakiegoś wilka:
-Mam nadzieję, że wybierasz się na dzisiejszą ucztę.-odwróciłem się i zobaczyłem opartą o poręcz schodów Elen.
-Hej, a co jeśli nie?-zaśmiałem się.
-To cię osobiście uduszę, poćwiartuje, wsadzę do piekarnika i zrobię pyszną potrawkę dla świń.-odpowiedziała poważnym tonem. Zacząłem się śmiać w niebo głosy. Po kilkunastu sekundach Elen dołączyła do mnie. Kiedy w końcu się uspokoiliśmy zapytała się:
-Czyli rozumiem, że będziesz?
-Może, czemu ci tak na tym zależy?-zaciekawiłem się.
-Hmm... powiedzmy, że w tym roku, w kuchni trwają wyjątkowo wielkie przygotowania.-wyjaśniła z uśmiechem.
-Aha, jeśli tak, to na 100% będę.-dla dodania efektu oblizałem pysk.
-Uwierz mi, nie pożałujesz.-puściła mi oczko-A i nie rób tak więcej, to wygląda strasznie.-dodała lekko krzywiąc się.
-Zastanowię się.-chciałem zrobić jej na złość.
-Lepiej zastosuj się do mojej rady, wybacz, ale muszę już iść, ledwo wyrwałam się na te kilka minut.-pokiwałem głową ze zrozumieniem.
-Jasne, do zobaczenia.-pożegnałem się.
-Pa.-wilczyca weszła do spiżarni. Zapewne musiała przenieść kilka składników do kuchni. Jeszcze chwilę obserwowałem krzątającą się po pokoju Elen, a potem szybkim truchtem pobiegłem nad jezioro. Ostatnimi czasy bardzo polubiłem bieganie. Być może przez to, że już nie jest nieodłącznym elementem mojego życia. Taa... żywot złodzieja jest ciężki. W końcu dotarłem do celu. Szybko wskoczyłem do wody. Wokół mnie wytworzyły się bąbelki. Popływałem chwilę, a potem wytarłem się ręcznikiem, położyłem na trawie i zamknąłem oczy. Gdy je ponownie otworzyłem na niebie były już gwiazdy, a wokół mnie-ciemno. Szybko się zerwałem. Pewnie wszyscy już na mnie czekają. Nie myśląc nic więcej jak najszybciej umiałem pobiegłem do zamku. Lecz gdy już znalazłem się przy wejściu do Wielkiej Sali ogarnęły mnie wątpliwości. Co ja im powiem? Na pewno nie to, że uciąłem sobie drzemkę nad jeziorem. Po chwili namysłu zdecydowałem się na "zatrzymanie przez nieoczekiwane okoliczności", natomiast gdyby ktoś dalej drążyłby temat, chociaż tego się nie spodziewałem, to odpowiem, że spotkałem Elen, postanowiliśmy się przejść i straciliśmy poczucie czasu. Wątpię, żeby ktoś jej się o to pytał. Wszedłem do sali. Nagle wszystkie oczy skierowały się na mnie. Poczułem się trochę zakłopotany, nie lubiłem, gdy wszyscy zwracali na mnie uwagę, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Zanim padły jakiekolwiek pytania powiedziałem:
-Witajcie, przepraszam, zatrzymały mnie nieoczekiwane okoliczności.-pochwyciłem zdziwione spojrzenie Tyvsy.
-A cóż to za nieoczekiwane okoliczności?-spytała się Elise.
-Przy schodach spotkałem Elen, odprowadziłem ją i się zagadaliśmy.-wyjaśniłem.-Przepraszam, straciliśmy poczucie czasu.
-Nic się nie stało-Tyvsa uśmiechnęła się do mnie. Potem odwróciła się do reszty wilków tak, żeby każdy mógł zobaczyć jej pysk.-A więc zaczynajmy.-Lokaje podnieśli przykrywki, chroniące potrawy. Rozległy się odgłosy zachwytu. Jedzenia była cała masa, a każde było idealnie ułożone, ozdobione i pachniało wyśmienicie. Od razu złapałem pierogi z kapustą i grzybami, moje ulubione danie, i zacząłem je wcinać.
-Tobie to smakuje?-zapytał się zdziwiony Rayan, gdy na dnie miski został tylko jeden pieróg. No cóż... co się dziwić, wilki zazwyczaj nie jedzą ani grzybów, ani kapusty.
-Pewnie.-odpowiedziałem i żeby wzmocnić moje słowa ze smakiem opróżniłem do czysta talerz. Basior skrzywił się, ale nic nie powiedział i po chwili wrócił do jedzenia. Nie minęła nawet godzina, a ja spróbowałem prawie każdej potrawy, chciałem posmakować wszystkiego, ale byłem już tak najedzony, że nie potrafiłem zjeść niczego więcej. Inni widocznie też mieli pełne brzuchy, rozkładali się na krzesłach i z wyrzutem patrzeli na stojące potrawy. Taaak, w tym roku służba się zdecydowanie za bardzo postarała. Spojrzałem na naszą alfę. Na swoim talerzu miała małą kupkę jagód w śmietanie. Z tego co do tej pory zauważyłem, Tyvsa bardzo mało jadła, dziwiłem się skąd bierze siły na zarządzanie tym wszystkim. Nawet dzisiaj zjadła tylko małą polędwiczkę i kawałek pieczonej ryby. Prawdopodobnie też nie zje tych jagód. Ale co ja mogę w tej sytuacji zrobić? Przecież nie będę jej karmił. To byłoby co najmniej obrażające i po prostu dziwne.
-Jak tam?-nagle usłyszałem za sobą głos Elise. Odwróciłem się do niej.
-Po staremu.-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co mówiłeś chyba nie było prawdą, nie mylę się?-spytała z podejrzliwym wzrokiem.
-Żartujesz? Oczywiście, że było. Po co miałbym kłamać?-widocznie byłem przekonywujący, bo wilczyca chwilę się zastanowiła i odpowiedziała:
-Niech ci będzie.
-Smakowało ci jedzenie?-zmieniłem temat.
-Było przepyszne.-uśmiechnęła się. Tak właśnie zaczęliśmy miłą pogawędkę. Rozmawialiśmy dopóki Tyvsa nie oznajmiła, że musi iść do pokoju odpocząć, żeby mieć jakieś siły na jutro.
-Przepraszam, ale ja też już pójdę się położyć, jestem padnięty.-powiedziałem do Elise.
-Jasne, w sumie ja też jeszcze załatwię kilka rzeczy.
-Okej, a tak w ogóle, dzisiaj wyjątkowo byłaś dla mnie dziwnie miła.-rzuciłem jej podejrzane spojrzenie.
-W końcu wigilia.-zaśmiała się, a ja pomyślałem, że mimo wszystko wolę tamtą Elise.
-Dobranoc.-wstała, podziękowała i wyszła. Zrobiłem to samo i już po chwili leżałem w swoim łóżku. Zanim zasnąłem zdążyłem przeanalizować cały dzisiejszy dzień, zwłaszcza rozmowę z Elise...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz