wtorek, 16 grudnia 2014

Od Tyvsy-c.d Elise

Odpierałam atak razem z Makim, nie było nikogo,kto mógł by nam pomóc.Nie,na tyle blisko,by dał radę przedrzeć się przez tłum ludzi. Zza mnie zaczęły lecieć lodowe pociski, na początku myślałam, że to Pat, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to nie może być on. Jeden z ludzi zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko,zamachnął się na mnie.Na szczęście udało mi się zrobić unik, po czym spojrzałam na napastnika, który niespodziewanie zaczął zwijać się z bólu. Byłam z siebie dumna, pierwszy raz udało mi się użyć tych mocy świadomie. Biegła na mnie kolejna trójka dwunogów, tym razem udało mi się zaczarować wszystkich trzech. Padli na ziemię, zwijając się z bólu. Spojrzałam na nich ze satysfakcją, a potem w raz z ich czwartym kolegą,zakończyłam ich żywot. Wbiłam w ich serca lodowe odłamki. Wtedy właśnie ogarnęło mnie nadzwyczajne uczucie podniecenia, czułam że bez wahania zabiła bym wszystkich zgromadzonych w sali, tak też zaczęłam czynić. Najpierw zabiłam dużą ilość ludzi, używając na nich swoich mocy, a także rozszarpując ich czasem. Nagle przed mną pojawiła się prawie bezbronna Vivienne, nie zważając na to, że jest jedną z nas, strzeliłam w nią ogniem, który szybko pokrył jej skrzydła spojrzałam na mnie z przerażeniem i dezorientacją.
-Tyvsa, uspokój się!- usłyszałam w głowie zrozpaczony krzyk Maki'ego, jednak nie zwracałam na niego uwagi, działałam dalej. Spojrzałam w oczy smoczycy i zaczęłam sprawiać, że jedyne o czym mogła myśleć to o swoich lękach. Cieszyło mnie jej cierpienie. Nie słyszałam niczego, poza ciągłym nawoływaniem Maki'ego i jej krzykami. Wszyscy patrzyli w moją stronę z trwogą, a ja wykonałam ostatni ruch, sprawiłam, że momentalnie zaczęła się dusić, wrzeszczała z przerażanie. Cieszyłam się jej cierpieniem. Nagle umilkła, zaczęło jej brakować powietrza. Jej oczy stały się nieprzytomne, a z pyska wyszedł ostatni jęk. Umarła,a zabiłam ją ja. Poczułam, że ktoś mnie chwyta, za ogoni każe się odwrócić. Na sali leżał ogrom trupów. Żaden z napastników nie przeżył. Wokół mnie zaczęli zbierać się poddani. Szeptali między sobą, nie docierało do nich co się stało. Widać było, że się mnie bali. Sama bałam się siebie. Zabiłam swoją doradczynie!
-Daj łapę!- spełniłam rozkaz Maki'ego, a potem poczułam zawirowania. Znaleźliśmy się w kapliczce Moon.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz