Ruszyłam przed siebie,a on za mną. Droga powrotna trwała dwa razy dłużej, gdyż mój towarzysz lekko utykał. Starałam się jak najbardziej mu pomóc, abyśmy byli jak najszybciej w zamku, bo wtedy jego cierpienie zmaleje. Po pół godzinie udało nam się dostać do bramy zamku. Gdy wchodziłam przez nie do środka, strażnicy patrzyli na nas z zaciekawieniem. Ruszyłam w stronę komnaty Sanariona, wiedziałam że basior, na pewno zna jakiś czar, który pomoże w gojeniu się ran Leo. Gdy byliśmy na miejscu, zapukałam, po chwili drzwi otworzył mi San i spojrzał na mnie ze smutkiem. Z resztą jak ostatnio zawsze.
-Potrzebujemy pomocy, jest cały poraniony- wskazałam na wilka za sobą
-A kto to?- spytał i spojrzał na mnie podejrzliwie
-Członek watahy, z resztą to nie twoja sprawa, to ja jestem alfą, ja muszę nad wszystkim panować nie ty- spiorunował mnie wzrokiem, ale kiwnąl na Leo, aby wszedł do środka-nie zabij go-krzyknęłam jeszcze, a potem basior zamknął za mną drzwi z impetem. Ruszyłam na dół, aby powiedzieć Okami'emu żeby się zajął nowym wilkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz