poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zapraszam!

Stwierdziłam, że przez przerwę świąteczną zajmę się nowym blogiem, aby zobaczyć czy jeszcze nadaję się do tego typu zabawy. Serdecznie zapraszam was do Penglai World Online, bloga który tworzę w raz z Caspianem.

Tyvsa

 

sobota, 29 sierpnia 2015

"Nie płacz, że coś się skończyło. Uśmiechaj się, że coś Ci się przytrafiło"

Szczerze, nie widzę w tym sensu, ciągnięciu tego miejsca w nieskończoność. Z dniem 29.08. 2015 kończę działalność naszej watahy, Watahy Dzikich Wilków, Watahy Pełni, Watahy Wiecznego Księżyca, czy też na końcu Watahy Bogów Śmierci. Walczyłam prawie 4 lata, ale no cóż, każdy człowiek się wypala, a światy które kreuje przestają być przez niego kochane. Niektórzy ludzie, tak jak ja, przestają mieć też siły na pisanie i umiejętności też im z czasem zanikają.
Dziękuję wam wszystkim, za serce które w to wszystko włożyliście. Chciał bym podziękować w szczególności paru osobą:
-Nerfusi, za to że była od początku, od zawsze. Najpierw jako Nerfa, potem jako Seuś, a na końcu jako nasza uwielbiana Kasumi. Przepraszam cię, że nie ożywimy Shiro, Fear i Perfec Trio Circus... może kiedyś...
-Geli, za to że dała się zmusić do tego bagna i była moim doradcą i to przez 2 wcielenia (2 Okami for eva ^^) i za Caspa, którego wszyscy pokochaliśmy,
-Sarka603, która tego nie odczyta ale i tak, za założenie Watahy Dzikich Wilków,
-Elenie, za to że była Elcią, Alex'em i że dzięki niej zamknęłam to pół roku później,
-Pat'owi, za to że zarażał entuzjazmem, a potem mnie wkurzał i wszystko gasło,
-Seth'owi, za jego bezbłędne rady
-Akito, za sam wiesz jaką scenę
-Sobie, za cierpliwość, wytrwałość i nauczenie się pisać opowiadań w 5 min, no i za wymyślenie Donie,


Więc ten,
Żegnam,
Tyvsa

piątek, 21 sierpnia 2015

No więc...

Dziś przyszło nam się pożegnać z  6 wilków, zostają oni wygnani, gdyż nie napisali opowiadań na czas.

Zero BlackFire 

Killer

Rahmi Raimen

Indila

Shirini

 Alice

czwartek, 20 sierpnia 2015

Dziś jest ostatni dzień

Przypominam, że do 12 w nocy macie czas na napisanie opowiadania, inaczej zostajecie wyrzuceni!
No to tyle.


Alfa, Elise

Od Dema- c. d Alex'a

Z głównego pokoju dochodził do mnie głos Alex'a. Szczerze ucieszyłam się, że tu przyszedł. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę jego głosu.
-Tak, jest tutaj- powiedział, Zero zaraz po tym jak weszłam do pokoju w którym stał on i Alex.
-Alex!- krzyknęłam gdy go zobaczyłam i podbiegłam do niego, po czym wtuliłam się w jego futro.
-Dlaczego tu przyszłaś?- spytał, lekko karcącym głosem
-Nie chciałam być w zamku, tam nikt nie nie chce- ostatnie słowa powiedziałam cicho, tak aby mnie nie usłyszał, jednak doskonale dotarło do  niego to co powiedziałam.


<Alex?>

Od Ran- c.d Caspiana

-Co pana boli?-spytałam się szybko chorego. Chłopak skrzywił się, ale przez zaciśnięte zęby wyjęczał:
-Coś w środku- powoli machnęłam łapą nad jego brzuchem, na jego twarzy pojawiła się ulga. Dzięki moim mocą nie muszę wiedzieć co komu jest, wystarczy że wiem gdzie jest coś uszkodzonego, a to jeżeli nie jest jakimś poważnym uszkodzeniem samo się "naprawia". Proste ale bardzo wyczerpujące. Lekko zachwiałam się na łapach, jednak udało mi się jeszcze "przeskanować" go, czy nic mu nie będzie. Chłopak był całkowicie zdrowy. Z dnia na dzień byłam coraz silniejsza.
-Muszę wrócić, odpocząć- powiedziałam do Caspiana.


<Casp?>

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Kasumi cd Tyv

-J-ja...-nie mogłam wypowiedzieć słowa, w mojej głowie zaczęły migać obrazy z nocy. Chciałam uciec, chciałam zapomnieć o tym zdarzeniu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam przestraszona. Wybiegłam z domu, zostawiłam współlokatorów za sobą. Wbiegłam w głąb lasu i biegłam...

Nawet nie poczułam kiedy łzy zaczęły spływać po mym pysku. Zostałam zgwałcona.
I to nie przez byle kogo, przez samego Boga Śmierci. Za co? Co ja mu zrobiłam? Moją głowę zaprzątało pełno pytań, chciałam poznać odpowiedzi ale nie wiedziałam skąd je wziąć.
Nagle ni stąd ni zowąd zostałam złapana w objęcia.
-Kasumi-usłyszałam zmartwiony głos mojego towarzysza.
-Co się stało?-Kano złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.
-T-to nic...-wyjąkałam próbując się opanować.
-Kas, znam cie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie płaczesz i nie uciekasz z byle powodu-miał racje.
-

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Caspiana - c.d. Ran

- Rangiku, już skończyłaś? - spytałem wchodząc do drewnianego domku.
- Cierpliwości, dopiero co tu weszłam - powiedziała jednocześnie obracając łeb w moim kierunku - A tak właściwie, kto to jest?
- Postanowiłem zrobić sobie spacer po miasteczku i zobaczyłem go nieprzytomnego, leżącego przy jednym z domów. Żal mi się go zrobiło - Doskonale wiedziałem, co czuje.
- Rozumiem - namoczyła szmatkę w wodzie z lodem i położyła ją na czole wilka.
- Po co to?
- Schładza ciało i co za tym idzie zbija gorączkę - odparła z zamyśloną miną - Biedny ma 41 stopni. Bóg wie ile czasu spędził w tym stanie. Tak w ogóle, co cię skłoniło, żeby mu pomóc?
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami - Chyba po prostu lubię pomagać innym - wilczyca się uśmiechnęła.
- Ja też.
- Ahh, i dlatego też jesteś uzdrowicielką, nie?
- Hmm... tak, zdecydowanie tak, i to też jest moją pasją - spojrzała mi w oczy - A co jest twoją?
- Co?
- Jakie masz pasje? - zaśmiała się.
- O kurde, trudne pytanie - odwzajemniłem uśmiech - chyba sport.
- Aaa.. walki na miecze i te sprawy?
- Nope, tylko bieganie - Ran zmarszczyła brwi. Widocznie chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej jęk ze strony już przytomnego wilka. Natychmiast do niego podbiegliśmy.

<Ran?>

niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Donie

-Czemu oni nas tak nie lubią?-spytałam się Jokera, gdy wchodził do namiotu. Chłopka podszedł do mnie i delikatnie wtulił we mnie. Włożyłam ręce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie, złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Gdy przenosiłam ręce na jego barki poczułam, że brakuje mu włosów. Znów się zgolił.
-Zanim będziesz na mnie krzyczeć, pozwól że odpowiem ci na wcześniejsze pytanie, nie lubią nas bo ktoś powiedział swojej siostrze, że ma moc od boga- spojrzałam na niego karcąco i zdjęłam ręce z jego szyi. Jedną z dłoni, chwyciłam jego dłoń i delikatnie pociągnęłam go w stronę krzesła.
-Usiądź- spojrzał na mnie z dezorientacją, ale wykonał moje polecenie. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojej toaletki. Z jednej z szafek wyciągnęłam gumkę, a z blatu wzięłam szczotkę.
-Nie waż mi się ruszyć!-syknęłam, a chłopak zaśmiał się lekko, ale gdy podeszłam do niego i zaczęłam zbierać włosy w kucyk jego humor diametralnie się zmienił.
-Donie, co ja ci takiego zrobiłem?
-Zgoliłeś, połowę swoich ślicznych, czarnych włosów, po mimo że cię prosiłam abyś tego nie robił- spojrzałam na niego groźnie, a potem zabrałam się za swoje dzieło. Po chwili na głowie Jokera była mała kitka. Przeszłam przed chłopaka aby zobaczyć jak wygląda z przodu, jednak jego mina mi na to nie pozwalała, wyglądał jak małe obrażone dziecko. Spojrzałam na niego z satysfakcją i znów przeniosłam się za niego, aby z szatańskim uśmiechem wyśrodkować małego kucyka.
-Też cię kocham, Joki- powiedziałam do niego i pocałowałam go w policzek.

sobota, 15 sierpnia 2015

Od Kasumi c.d Sanariona

-Dobra, może dorzucę jeszcze 2 zabójców, pomogą zwiadowcą na froncie-wtrąciłam.
-Dobry pomysł-odpowiedział krótko i postawił jeszcze 2 pionki na mapie.
-Caspianie, mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać-powiedział biały basior patrząc na dowódce zwiadowców.
-Ależ skąd, moim ludziom na pewno przyda się pomoc-powiedział z lekkim oburzeniem wpatrując się w mnie.
-Dobrze, więc wszystko ustalone?-cisze przerwał Sanarion.
-Tak-powiedziałam i prawie niezauważalnie wystawiłam język Caspianowi.
Basior spojrzał na mnie i przymrużył oczy, a ja po prostu wyszłam.

środa, 12 sierpnia 2015

Lysteria umiera!

Jej ciało zostało znalezione przy zamku, przyczyny zgonu nie są wiadome, to tyle ile jestem w stanie wam przekazać.
Alfa, Elise

 

Żegnaj Lysterio, zawsze będziesz jedną z niewielu osób, która sprawiła, że ta wataha żyła.


„Śmierć nie jest kresem naszego istnienia. Żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach. Albowiem to dalej my, a nasze ciała to tylko zwiędłe liście na drzewie życia”
~Albert Einstein

Od Sanariona- c.d Eleny

-Caspian, może łaskawie zdasz nam raport?- syknąłem przez zęby, a basior uśmiechnął się do mnie, chyba jako jeden z niewielu popierał nie osaczanie cyrku.
-Na północnych granicach często odbywają się przekradnięcia, napady, łupieże i nie są one powodowane przez jedną grupę wilków, nie są powodowane nawet przez same wilki. Na południu napadają zaś na nas smoki, nie uważam że mądrym jest męczenie przebierańców, zauważcie nie przybyli tu zrobić nikomu krzywdy, z resztą pokazujecie innym jak bardzo bojaźliwi jesteście- powiedział i uśmiechnął się, a ja kiwnąłem do niego głową z aprobatą. Przeniosłem wzrok na Elene, a potem na Elise. Elie patrzyła na nas osłupiała, coś czuję że pominęła te fakty o których wspomniał Caspian, bo przecież cyrk przyjechał, bójmy się. Podszedłem do mapy i spojrzałem na pionki porozstawiane na niej. Wtedy mnie olśniło. Brakowało nam straży na zamku. Na czas gdy nie posiadamy ich dowódcy, to ja nimi dowodziłem. Jak mogłem zaniedbać coś takiego. Z rezygnacją pokiwałem głową. Spór toczy się o wojsko, nie o strażników... może to prawie to samo, ale nie do końca. Spod linii granicznych pozabierałem 8 "strażników", 4 przydzieliłem do zamku, dwóch przeniosłem do cyrku, a z cyrku usunąłem 2 wojowników, których następnie po jednym przeniosłem na najbardziej zagrożone linie. Strażnicy nie są od walki w terenie, wojownicy już tak, wbrew pozorom ta zamiana wzmocni wszystkie ważne punkty.
-Proponuję, żeby było tak i chciał bym poprosić Caspiana o użyczenie mi 2 najlepszych zwiadowców. Jedne wybada teren cyrku, drugi tereny smoków, chcę wiedzieć skąd biorą się te "złe" sztuki- mówiłem opanowanym głosem, wiem że inaczej zignorowali by moje słowa.


<Caspian, Elena, Kasumi?>

Od Alexa cd. Deme i Zero

Wypadłem z Sali Tronowej pełny buzującej we mnie wściekłości. Zacząłem szukać Deme. Nie było jej w jej pokoju, ani w moim. Popytałem kilku strażników. Okazało się, że poszła do domu Eleny i Zera. Czemu ona tam poszła? Poszedłem za jej śladem. Dom Eleny i Zera znajdował się na uboczu. Był to ładny duży dom połączony z jaskinią. Obok mieli ogród i mały park linowy. Muszę to przyznać, Zero miał rękę do takich rzeczy. Zapukałem. W środku usłyszałem krzątaninę, śmiechy i po chwili ktoś otworzył mi drzwi. Był to synek Eleny. Miał sześć lat, w ludzkich. Był bardzo podobny do rodziców. Jedynie oczy miał inne. Takie intensywnie niebieskie, Elena miała zielone, a Zero czerwone, więc to była jakaś genetyczna zmiana.
- Wujek Alex! -ucieszył się Ivo i mnie wpuścił.
- Hej, maluchu -potargałem go po ciemnych włosach.
- Nie jestem maluchem -obruszył się. Zawsze uważałem, że był zbyt dorosły, jak na swój wiek.
- Jest twój tata? -zapytałem. Basiorek obrócił się i krzyknął:
- Tato! Wujek Alex do ciebie!
Bardziej do Demetire, ale nie poprawiłem go. Zero wyszedł mi na spotkanie. Był większy i bardziej umięśniony, niż zapamiętałem. Ale gdy spojrzał na Ivana w jego oczach czaiła się rodzicielska miłość.
- Idź się pobawić z Airis na linkach, dobrze? -powiedział do niego.
- Dobrze tato! -Ivo uśmiechnął się i pobiegł na dwór. Gdy basior ponownie spojrzał na mnie, poczułem się mały i bezużyteczny. Nie byłem słaby, ani nie byłem chudzielcem. Po prostu wyglądałem przy nim, jak cień. A ja się dziwiłem, że Elen wybrała jego. No dobra, nie posądzałem jej o tak niskie pobudki, jak kto ma większą kupę mięśni.
- Po co przyszedłeś? -nie powiedział tego obrażonym tonem, ale od razu poczułem się, jak nieproszony gość.
- Szukam Deme. Podobno jest u ciebie?

<cd. Deme i Zero>

Od Eleny cd. Sanariona

- Czekaj, dopiero co wstałam -uśmiechnęłam się.- Mógłbyś powtórzyć pytanie?
- Jesteś za czy przeciw osaczenia jeszcze bardziej tych przebranych idiotów, z cyrku? -zapytał Sanarion. Jego głos brzmiał bardzo wrogo. Ciekawe co się stało? Popatrzyłam na jego aurę. Żal, wściekłość i niepewność w jednym. Niebezpieczna mieszanka. Może powinnam z nim później porozmawiać?
- A na razie ile im przydzieliliście strażników? -Podeszłam do nich. Elise popukała palcem po mapie, pokazując mi tereny Watahy.
- Tutaj rozmieścili się ci cyrkowcy. Mamy tuzin wilków od strony zachodnio-północnej i 9 od drugiej strony -wytłumaczyła mi. Szczerze, nie wiedziałam, czy dodawać im jeszcze straży. Nie wzbudzali we mnie pozytywnych emocji. Ich aury były mroczne i kłamliwe. No ale co mogą zrobić na nieswoim terenie pełnym obcych wilków?
- Dałabym im jeszcze kilka osób, które będą chodziły za Donie i Jokerem. W ramach rozsądku, oczywiście. Oni są... No, niepokoją mnie -wydusiłam z siebie. Tyvsa zawsze polegała na moim osądzie sprawy, ale Elise była od niej jednak troszkę inna. Czy uwierzy mi na słowo?
- Ale wtedy trzeba będzie osłabić wartowników przy granicach! -oburzył się San.- Będziemy wtedy słabsi!
Ewidentnie nie przepadał za Trio Circus. Zauważyłam, że prawie nikt z dorosłych nie lubi.
- Sanarionie, ufam ci i wiem, że znasz się na swojej robocie. Ale posłuchaj rozsądku, a nie własnego ego. Aktualnie nie prowadzimy z nikim żadnej wojny. Mamy kilka silnych i kilkanaście słabszych sojuszy, które chętnie nam pomogą. Jeden jest nieprzyjaźnie nastawiony, ale on musiałby przebyć całe morze, żeby tu dotrzeć. Jeden, którego nie znamy zamiarów od strony południowej. Za to jeśli wybuchnie coś w środku naszych sił, wtedy możemy się spodziewać złych rzeczy -zakończyłam. Musiałam się wysilić, by cały czas mieć opanowany głos.
San zastanawiał się chwilę nad tym. Jego mina wyrażała jego emocje i nawet nie trzeba być Czytającą Z Aur, żeby widzieć jego huśtawkę nastrojów. Trzeba było mu pomóc w podjęciu decyzji.
- San, mam tu rodzinę. Zero, mojego syna, Airis, Rahmiego. Jeśli coś im się stanie z powodu tego, że nie chciałeś oddać kilku żołnierzy, to ci tego nie wybaczę.
Może zagrałam zbyt mocnymi kartami. Wątpiłam, żeby coś się stało mojej familii, potrafili o siebie zadbać. Po prostu musiałam dać mu emocjonalnego kopa.
- ....

<cd. San i Elise, oraz ci co chcą się wpakować z kopytami :3 >

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Sanariona

-To miejsce, ta wataha są dla mnie?- spytałem się samego siebie, a w myślach mignęło mi właśnie czym są?
-Domem?- odpowiedziałem swoim własnym myślą, a potem wybuchnąłem śmiechem, jak coś czym rządzi rodzina, tej przeklętej idiotki, może być dla mnie domem, jak mogę tu jeszcze być... i do tego szkolić ich wojska... nigdy siebie nie zrozumiem, no ale cóż, zawsze będę miał jakiś tam sentyment do tego przeklętego miejsca. Cóż się dziwić, jedyne prawdziwe lata swojego życia spędziłem tu. To tu się zakochałem, to tu walczyłem, to tu stałem się kimś. Dowódcą wojsk. Jednak jakoś to nie moje życie... moje życie? Właściwie ja nie mam swojego życia, jedyne co mam, to parę półek z eliksirami, utracone marzenia... i "władzę". Wyjrzałem przez okno, słońce na niebie chyliło się ku zachodowi przypominając mi o naradzie. Właśnie narada. Podszedłem do biurka i pozbierałem z niego rzeczy. Jedyne co tu tak na prawdę zdobyłem to nawyk sprzątania. Powoli ruszyłem do Sali Tronowej. Na samą myśl o tej nazwie, bo miejscu to już nie, ponieważ zostało ono przeniesione i całkowicie zmienione, przechodziły mnie dreszcze, wracały dawne bolesne wspomnienia... delikatnie potrząsnąłem łbem. Dosyć,  mówił głos w mojej głowie, a ja starałem się go posłuchać. W końcu zduszone echo "słów" mojego umysłu ucichło, a ja stałem już przed drzwiami, największego pomieszczenia w tym przeklętym zamku. Wziąłem głęboki wdech i wydech, po czym przedarłem się na salę. Jak zwykle wszyscy byli tu przed mną i jak otępiali patrzyli się na mnie. Znów się o coś pokłócili, tego byłem pewny.
-San dobrze, że jesteś- powiedziała szybko Elise
-Kogo tym razem mam wesprzeć?- spytałem się zgryźliwie
-Po prostu masz wyrazić swoje zdanie
-Aha?
-Jesteś za wzmożeniem nadzoru nad Perfec Trio Circus?
-Nie i tak za dużo zajmujemy sobie czasu tymi przebierańcami- widać było że Elise nie zadowoliła moja odpowiedź, ale no cóż taki mamy klimat. Nagle usłyszałem za sobą otwieranie drzwi, do sali wśliznęła się Elena. Czyli w końcu nie byłem ostatni.
-O Elena...- przerwałem szybko Elise:
-Jesteś za czy przeciw osaczenia jeszcze bardziej tych przebranych idiotów, z cyrku?


<Elena? #SanarionV2 xD>

Od Elise

Delikatnie podniosłam się na łapy, przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że do zamku zbliża się ktoś nowy, skąd? Nie wiem, od kiedy pamiętam mam takie dziwnie, nie wyjaśnione przeczucia, które lekko za często się sprawdzają. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, za którymi krył się korytarz. Korytarzem udałam się piętro niżej, do sali tronowej. Zgodnie z moim przeczuciami, po kilku minutach do sali wkroczył Killer i jakaś nowa wadera, przedstawiła się jako Lathei, po krótkiej rozmowie przydzieliłam ją do szamanów i kazałam ją zapoznać z innymi członkami. Jednymi słowy, dzień jak co dzień... no może nie jak co dzień, bo ostatnio dołącza tutaj coraz mniej wilków. Po wysłuchaniu paru petycji i innych bzdet, udałam się na upragnioną "przerwę", a moje łapy jak zwykle zaciągnęły mnie na plac reprezentacyjny, wokół którego mieszczą się istne labirynty z rabatek. Przy jednej z kamiennych figur, znalazłam... tą nową, właściwie jej imię nie utkwiło mi za bardzo w pamięci, wiem że nazywa się jakoś na L.
-Witam, L...?- miejmy nadzieję, że nie będzie mi miała za złe mojego bratu pamięci, albo nie zwróci uwagi na to L, jej imię po powrocie, zawsze przecież mogę sprawdzić w spisie członków.


<Lathei?>

Uwaga!

Za około tydzień robię czystkę, oznacza to tyle że każdy do 20 sierpnia musi napisać co najmniej jedno opowiadanie (dotyczy to również właścicieli kilku wilków,  od każdego wilka mam mieć opowiadanie).


Alfa, Elise

Od Lathei

Padał deszcz, szłam a końcówki łap miałam ubrudzone w piachu i błocie. 
- Kiedyś działo się tu coś niedobrego..
Wyszłam z tego przeklętego lasu i wylądowałam na polanie, otrzepałam się i mimo, że padało postanowiłam iść dalej.Nagle chmury ustąpiły, a za nimi deszcz i wiatr. Zrobiło się przyjemnie ciepło - tu była wojna, wojna która zebrała owocne żniwa - myślałam, a wiatr przyjemnie suszył mi futro. Stałam jeszcze chwilę w zamyśleniu, po czym zebrałam się do marszu. Na swojej drodze napotkałam wilka, był specyficzny ale nie odstraszał mnie. Czuć było od niego pozytywną energię, postanowiłam, że podejdę. Wilk siedział na trawie obok tafli jeziora, był czarny, z pozoru normalny, grzebał łapą w nienaruszonej tafli - HEJ! - krzyknęłam. Obrócił się i zobaczyłam co tak naprawdę ukrywa. Jego głowa, to czaszka, zwykła czaszka bez oczu i futra. Nie przestraszyłam się, byłam raczej zaintrygowana. Czy on mnie widzi? Podeszłam bliżej - Cześć, jestem Lathei - uśmiechnęłam się - nie obraź się.. widzisz mnie? - machnęłam mu łapą przed pyskiem - Uspokój się, widzę Cię! - odpowiedział zażenowany. - Przepraszam - spuściłam łeb - Co tu robisz? I kim jesteś? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Killer, to ja powinienem zapytać. - basior uniósł łeb - To teren Watahy Bogów Śmierci - odsunęłam się. - WIEDZIAŁAM! - przeczuwałam, że kiedyś była tu wojna, miałam rację. - Chciałabym dołączyć - powiedziałam dumnie, nareszcie znalazłam cywilizację. Killer zaprowadził mnie do Alfy. Poznałam członków watahy, tereny i swoje stanowisko. Teraz mogę zacząć nowy rozdział w swoim życiu i dumnie kroczyć naprzód w nowej watasze!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Serdecznie powitajmy, Lathei!

Lathei

Od Pata - Głupie smarki

Ta kobieta mnie wnerwia.
Jak na nią patrze to zawsze wyobraża mi się jakaś strasznie gruba locha. Co prawda jej wdzięki naturalne są niczego sobie, lubię patrzeć na jej biust jak biegnie, ale nadal jakiś tam sentyment mam.
Gada tym swoim matczynym wzrokiem jakbyśmy byli parą, ale wcale nie czuje się jakimś małżeństwem. Dobrze że się nie pobraliśmy bo piorun by mnie trzasnął. W łóżku to ona leży, strasznie słabe mamy życie seksualne. Od paru tygodni się nie kochaliśmy i jestem tak napalony że muszę chodzić w postaci wilka, żeby tego nie było widać. Siedzę sobie na swoim mega niewygodnym tronie i muszę trzymać rękę na kroczu, żeby ukryć przed tymi typami erekcje. Przyszli jacyś popaprańcy, cali umalowani, coś tam pieprzą, ale nie słucham tylko patrze się na te jędrne pośladki. Kiedy ci cali klauni sobie poszli, ona coś tam do mnie powiedziała. Mruknąłem, ale chyba miałem gdzieś pójść bo się na mnie tak patrzyła. To zmieniłem się w wilka i poszedłem do drzwi. Wyszedłem z sali tronowej i stwierdziłem że pójdę sobie do siebie, do swojego prawdziwego domu. Skierowałem się w stronę lasu. Odnalazłem wejście do jaskini. Położyłem się na obdartym kocu. Jeszcze niedawno byłem nikim, a teraz jestem alfą. Ten piękny spokój zakłóciło nadejście kogoś obcego. Poczułem to. Kałuża, jakieś sto metrów stąd. Zamknąłem oczy. Było jak rok temu. Wszedł, a może weszła, do jaskini i gdy mnie zobaczył, chyba się przestraszył. Zbliżył się trochę i otworzyłem oczy. Uderzyłem łapą w ziemię i lód sunąc po ziemi doszedł do nogi obcego. Woda otoczyła go, a ja wyniosłem go siłą swojej magii za moją posesje. Gdy wyszedłem ujrzałem jakąś cygańską kobiete z kilogramem gwoździ w dupie. Przyszpiliłem ją i tyle bo musze napisać opowiadanie żeby mnie Tyvsa nie wygnała więc ten, nie kończe nie

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Caspiana - c.d. Nox

-Może tak, a może nie. I niech zostanie to między nami. - wilczyca puściła mi oczko i uśmiechnęła się tajemniczo. Wywróciłem oczami, ale w głębi duszy zaśmiałem się z niej. Jeśli mam być szczery, pasowało to do niej - do jej charakteru. Tak według mnie. Ale patrząc na to z drugiej strony, to bardzo smutne. Zmarszczyłem brwi. Świadomość, że przez całe życie uciekała, oszukiwała, kradła. Raczej nie robiła tego z własnego wyboru, Pewnie nie miała wyjścia - tak jak ja kiedyś. Każdy robi to dlatego, że albo nie ma wyjścia, albo tak już został nauczony. Nagle zachciałem poznać jej historię, wysłuchać jej, pocieszyć, czy pomóc. Nie, ona nie będzie tego chciała, jestem tego pewien. Czemu mi to przyszło do głowy? Potrząsnąłem łbem.
- Oczywiście - uśmiechnąłem się od ucha do ucha - Już niedaleko. - Nox otworzyła oczy ze zdumienia, widząc mały, jednak ogromny zamek przed nami. - Fajny, nie?
- Widziałam większe - odparła, nie odrywając od niego wzroku. Parsknąłem.
- Zaczekaj, aż zobaczysz wnętrze. - W jej oczach pojawił się dziwny błysk. Nie wiedziałem, co on może oznaczać... albo może i wiedziałem. Dalej szliśmy w milczeniu. Nie takim niezręcznym, tylko odprężającym, każde z nas myślało o swoich sprawach. 

<Nox?>

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Od Elise- c.d Alexa + trochę do eventu

-Pat, co ja mam zrobić z tą naszą Deme?- spytałam się męża, gdy wszedł do sali.
-Co tym razem zrobiła?- spytał spokojnie, zajmując swoje miejsce koło mojego, przyciagnał mnie do siebie delikatnie i pocałował. Westchnęłam, ten gest zdawał mi się tak nie naturalny, tak nie na miejscu.
-Ona nic, z reszta tak samo jak my
-Wiesz, ze ona wie że tak ma być?
-A wiesz że jednak nie wie?- odparłam drwiącym głosem
-Jej życie jest takie od zawsze, przyzwyczaiła się
-Problem w tym, że nie- Pat się skrzywił. Drzwi do sali otworzyły się, a do środka wszedł jeden ze strażników, informujący o tym że ktoś chce się z nami widzieć. Kiwnęłam do niego głowa na znak że ma ta osobę, bądź osoby wpuścić. Gdy zniknął zza drzwiami aby, przyprowadzić tu przybyszów, zrezygnowana przyglądałam się drzwiom, które po paru sekundach otworzyły się na oścież, a przez nie do środka weszła dwójka śmiesznie ubranych ludzi. Dziewczyna i chłopak. Kobieta wydawała mi się dziwnie znajoma, moja przybrana siostra miała identyczne, niebieskie włosy i podobna postawa, którą pokazywała każdemu że z niego kpi, miała tez ten pewny siebie krok, identyczny do chodu Donie.
-Księżniczka Donie Roise, pierworodna córka króla ludzi, Eudoriusa II, następczyni tronu Crinsotu, a także właścicielka Perfect Trio Circus i jej towarzysz Sir Joker Don Victorius, właściciel Perfect Trio Circus- zapowiedział ich strażnik, a ja słysząc swoje dawne nazwisko, wytrzeszczyłam oczy. Przed mną stała dziewczyna, która uciekła z dworu ludzi, aby poświęcić się zbieraninie najgorszych przestępców tego świata, ukrywających się pod cyrkowym namiotem. Obydwoje ukłonili się teatralnie. Doni podeszła lekko do przodu, a Joker oparł się o pierwszy filar i skrzyżował ręce. Na jego twarzy gościł obojętny wyraz twarzy, za to na twarzy dziewczyny widać było, doskonale znany mi, kpiący uśmieszek.
-Jak doskonale widzę, w końcu zawitała do nas Czarna Królowa, władczyni półświatka całego świata- powiedziałam do niej. Moja "siostra" spojrzała na mnie spod łba.
-Odezwała się moja nieskazitelna, biała, siostrzyczka-parsknęła, a ja zgromiłam ją wzrokiem, na co ona tylko skrzyżowała ręce na piersi i uśmiechnęła się szelmowsko.
-Wszyscy wyjść!-rozkazałam strażnikom, oni posłusznie wycofali się bocznymi wyjściami. Spojrzałam na Pata, patrzył na mnie niepewnie jakby zastanawiał się czy jego też dotyczy ten rozkaz, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, a on widząc ten gest spoważniał.
-Mała Elisia boi się widowni, Joker i ja tez mamy wyjść?-jej kpiący głos powodował, że cała wrzałam, jak mogła być tak pewna siebie, gdy była w moim zamku, w którym aż roiło się od straży-Nie boje się, bo wiem ze gówno mi zrobią-nawet nie poczułam kiedy przeniknęła do mojej świadomości... przecież ona jest nie magiczna! Nie mogła mi czytać w myślach, to musiał być zbieg okoliczności. Spojrzałam na nią, delikatnie kiwała głową.
-Kiedy?
-Co kiedy, siostrzyczko?
-Kiedy dostałaś moc?
-Nie dostałam tylko wygrałam. Pomniejszych Bożków łatwo jest oszukać- zaśmiała się i wysunęła z rękawa parę kart-To jak możemy tu wystąpić, czy nie?- jej twarz spoważniała, chwile bałam się ze stosuje na mnie jakiś czar, jednak nie odczułam żadnej zmiany. Całkowicie nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać.
-Od dosyć dawna, panuje u nas smutek, wiec czemu nie... ale jedno przewinienie ze strony twoich podwładnych, a wysyłam do was wojsko-powiedziałam przez zęby. Nie miałam wyjścia, wiele moich poddanych cieszyło się na wizytę cyrku. Donie, wszystko przemyślała, najpierw ogłosiła swoje przybycie publiczności, a potem mi. Sprytnie.
-Przyjaciół- wycedziła, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana- nie żądze nimi, Elise, nigdy nie będę tego robić- powiedziała wściekle i odwróciła się do mnie tyłem, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę chłopaka, który z nią przyszedł, od samego początku nie zmienił on ani swojej pozy, ani wyrazu twarzy. Dziwna z nich para. Przy samym wyjściu Donie, na powrót odwróciła się w moja stronę i zmusiła do tego też swojego towarzysza. Zamaszyście ukłoniła się i z grymasem bólu wyszła przez drzwi. Chłopak uśmiechnął się do mnie i delikatnie ukłonił, po czym znów zmienił swoja minę, na wcześniejsza i szybko wyszedł.
-Pat, powiedz Sanarionowi, że jeden jego oddział ma pilnować ich obozu- powiedziałam do swojego męża, a on szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi, w których wcześniej zniknęli cyrkowcy. Westchnęłam głośno, to wszystko mnie przerasta, nie wiem jak Tyvsa dawała sobie z tym rade przez tyle lat i na prawdę nie dziwie jej się, ze uciekła gdy tylko nadarzyła się taka okazja.

<Alex?>

Witamy w Perfect Trio Circus!

Witam! Witam!
Dzisiejszego dnia przeżyjecie niezapomnianą przygodę, jaką jest... początek wakacyjnego eventu, związanego z Cyrkiem ("Spokojnie, nie wata cukrowa, ani nic" ~Caspian)!
O co będzie w nim chodzić, dowiecie się na końcu tego postu, a teraz zapraszam was do przeczytania opowieści Doni, jednej z właścicielek cyrku Perfect Trio Circus, o ich pierwszym dniu w naszej watasze.

pisane jako Donie

Spojrzałam z zadowoleniem na fioletowo niebieski namiot stojący na przeciwko mnie. Parę tygodni temu, razem z Jokerem w końcu zdecydowaliśmy się wymienić stary, połatany namiot cyrkowy, na to cudo. Wolnym krokiem podeszłam do jednego z asystentów, odpowiedzialnych za ustawienie tego monstrum. Chłopak spojrzał na mnie z lekiem. Nie dziwie się mu, był tu nowy wiec powinien się mnie bać. W końcu ja tu jestem ta "zła". Zaśmiałam się w duchu, ale na swojej twarzy umieściłam obojętna maskę, co wprowadziło chłopaka w zakłopotanie. Westchnęłam ostentacyjnie.
-Niezła robota, masz potem przyjść do mojego namiotu, to ten największy. Przekaże ci plany jak ma być w środku- chłopak tylko kiwnął głową na tak i w skupieniu się na mnie patrzył. Zaczęłam iść za niego- życzę milej pracy- powiedziałam pewnym głosem, a chłopak z zająknięciem wydukał:
-Dziieeekuje, pani, do zzooobaczenia- skrzywiłam się na słowo pani, jeżeli chłopak przejdzie miesięczna próbę, będzie częścią "mojej rodziny", wiec nie powinien mi "panować"
-Donie- powiedziałam sucho, jakoś nie umiem być mila dla ludzi których nie znam.
-Donie?- powiedział niepewnie i cicho. Czy ja muszę każdego z nich, aż tak na początku przytłaczać, to nie ma sensu. Skierowałam swoje kroki w stronę jakże znajomego mi namiotu, który dzieliłam z Jokiem. Na sama myśl o chwili spokoju uśmiechnęłam się. Zawsze kiedy przybywaliśmy do nowego miast czy wsi, miałam ogrom roboty... a to musiałam pamiętać rozwiesić plakaty, wysłać kogoś na pokazy na ulicy, zęby zachęciły miejscowych do przyjścia na spektakl, odpowiadałam tez za ogólny wygląd i rozkład naszego obozowiska, a także za muzykę, która będzie puszczana w trakcie spektaklu. Na szczęście moja praca wyglądała tak tylko w trakcie przyjazdu, potem miałam luzy, wystarczyło ze czasem rozwiązałam jakieś mniejsze problemy. Joker od zawsze miał gorzej, z reszta jego siostra, Miss, też. Oni trenowali nowych i pomagali doskonalić się dawnym członkom naszej trupy cyrkowej. Była to praca na cały etat i to nie byle jaka, niektórzy ze zwierzaków, byli tak oporni ze to az straszne. Z zamyślenia wyrwał mnie głos jednej z ważniejszych artystek.
-Don, kto idzie na prezentacje?
-Jesteśmy w "stolicy" tej watahy... ja, Joker, Miss i Annie- spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Nigdy nie chodziliście razem, w 2 nawet rzadko pokazujecie się poza cyrkiem
-Tak będzie najlepiej, potrzeba nam ich do nas przekonać- zaśmiałam się, a dziewczyna tylko kiwnęła głową twierdząco i w zamyśleniu ruszyłam dalej. Ciekawe jak ma na imię, nie mam pamięci do imion, wiem tylko ze jest jedna z lepszych akrobatek. Ciekawe czy oni wszyscy wiedza, ze rozpoznaje ich tylko po funkcji która pełnia, oby nie. Westchnęłam i weszłam do swojego namiotu. Zaraz na przeciwko wejścia stało lustro, przejrzałam się w nim. Na dzisiejszy wieczór miałam zdecydowanie za delikatny makijaż i skromny strój. Przy prawym oku miałam namalowane 3 malusieńkie romby, a na powiekach połyskiwał brokatowy różowy cień do powiek. Dla normalnego człowiek to za pewne za duża ilość "tapety" na twarzy, jednak jako główna artystka, musiałam nie raz nosić mocniejszy. Mój strój tez nie prezentował się lepiej. Delikatna różowa sukienka, odkrywała prawie cale moje nogi i plecy. Na stroju widać było bardzo duża ilość koronek, a ogromnego dekoltu nie dało się pominąć. Może dlatego tamtego chłopaka tak wmurowało. Wzruszyłam delikatnie rękoma i ruszyłam w głąb namiotu, aby przygotować się do wieczoru.

***

-Co wymyśliłaś, na dziś?- spytał się mnie Joker, delikatnie przyciągając mnie do siebie i całując w czoło.
-Perfekt Trio Circus, przedstawia mroczna czwórkę, wampirzyce Doni, jej przystojnego sługusa Jokera- chłopak zaśmiał się przyjemnie, ale spojrzał na mnie karcąco- i dwie czarownice Miss i Annie.
-Występujemy w 4?!- usłyszałam zdziwiony głos Miss zza Joka.
-Tak.
-Nie przesadzasz, aż za tak poważne stworzenia uważasz dzieci bogów?- spojrzałam na niego oschle, a on tylko uśmiechnął się szelmowsko. Jeżeli mam być szczera, to nie tyle co obawiałam się nie zainteresowaniem cyrkiem, tylko tym, ze tutejsza alfa, Elise, jak dowie się ze tu jestem dostanie ataków agresji i naśle na mnie cala armie, a z ta 2 czulą się... bezpieczniej.
-Nie ma takiej 2 jak naszej 3- odpowiedziałam wymijająco.
-Wiesz ze, jak idziemy w 3, Ann, się nie przyda
-Ktoś musi ładnie wyglądać- zaśmialiśmy się- a teraz zapraszam was do przebieralni, czas przygotować się do występu.
-Rozumiem, ze lecimy standardowym układem?- Miss, patrzyła na mnie z zaciekawieniem i za razem prośba. Niech ma tego czego chce, niech będzie jak dawniej.
-Oczywiście ze nie, dziś ukradniemy reklamówkę Don Victorius Circus- Joker skrzywił się lekko słysząc dawna nazwę naszego cyrku
-Nie ćwiczyliśmy tego od tak dawna i Annie...-przerwałam mu.
-Annie ma po prostu mi asystować, pilnować Nessy i Vincenta... no i może Gladio, ale nie wiem czy go wezmę.
-Będzie jak za dawnych dobrych lat, braciszku, zobaczysz- Miss poczochrała mu włosy i ruszyłam w stronę przebieralni, a my ruszyliśmy za nią. To będzie ciężki wieczór...


I w tym momencie zostawiam wybór wam. Każdy z was ma szanse napisać resztę tej historii, każdy o ile wyśle do mnie zakończenie jako pierwszy... a potem, zaczniemy zabawę o to jak ta bajka się skończy...

Są  4 rozwiązania, 1 dobre, 1 dobre dla wszystkich poza mną i 2 złe. Perfect Trio Circus spotka zagłada czy może nowy skład trupy? A może wszystko będzie po staremu.  Ich losy zostawiam wam.

A teraz małe zasady:

  1. Za cały charakter Donie, Jokera, a także ich wygląd odpowiada Tyvsa (Elise),
  2. Po każdym odpisaniu na opowiadanie (związane z eventem), należy je dać do dokończenia Donie lub Jokerowi, za których odpowiadają Elise i Caspian,
  3. Opowiadania musza zawierać co najmniej 10, zdań w których będę co najmniej 4 słowa,
  4. Donie i Joker są parą i parą mają pozostać,  do końca eventu,
  5. Event kończy się wtedy, kiedy ja uznam, że jedno z rozwiązań pasuje do przebiegu akcji,

A oto formularze, wyglądu, charakteru i innych bzdet związanych  z Donie, Jokerem:


Wiek: 20 lat
Płeć: Kobieta
Partner: Joker
Rodzina: Jej przybraną siostrą jest Elise, jest córką dawnego władcy ludzi, jednak za swoją jedyną i prawdziwą rodzinę uważa tylko i wyłącznie członków, Perfec Trio Circus.
Pozycja:  Impresario cyrkowy, właścicielka cyrku, linoskoczek, czasami asystentka magika
Charakter: Jest osobą która nie umie zachowywać się po równo dla każdego, ale na ogół jest oziębła i sarkastyczna. Jest bardzo sprytna i zaradna. Nie znosi swojej siostry Elise, która okłamywała jej rodzinę przez wiele lat, jest dla niej najwredniejszą osobą na świecie, po mimo o wiele niższej pozycji od alfy, potrafi jej nieźle nawytykać. Gdy wychodzi na scenę, staje się kimś całkowicie innym, udowadnia że kocha swoją pracę... może i nie sypie żartami na prawo i lewo, ale potrafi wprowadzić widownię, do przepięknego świata cyrku. Przy przyjaciołach potrafi się wydurniać, nie znosi jak ktoś ją ignoruje, potrzebuje bardzo dużo ciepła. Jest delikatną, ale waleczną osobą. Uwielbia pokazywać innym swoją wyższość.
Historia: Cóż, jak każda ludzka księżniczka żyła w dostatku i była rozpieszczane, jednak jej to nie wystarczało, nie lubiła takiego życia. Pewnego lata udało jej się wydostać z domu i udać się na spektakl Don Victorius Circus, pokochała tamto miejsce. Miała wtedy osiem lat i bez wahania podeszła do jednego z chłopaków pomagających przy opiece nad zwierzętami i zaczęła go wypytywać o przeróżne sprawy związane z cyrkiem. Chłopak przedstawił się jako Joker, był synem właścicieli cyrku. Po paru dniach cyrk odjechał. Pomiędzy Jokerem, a Donie, zdążyła wykształcić się przyjaźń. Po dwóch latach cyrk wrócił do jej rodzinnego miasta, jednak tym razem nie przyjechał tam dawać występów, lecz przezimować. Donie pod okiem Jokera i jego młodszej siostry Miss, zaczęła uczyć się... wszystkiego, jednak najbardziej zaintrygowały ją wszelkie gimnastyczne sztuki z zawzięciem uczyła się każdej nawet najgłupszej sztuki cyrkowej. Którejś zimy cyrk nie wrócił na zimowy postój. Donie bardzo rozpaczała, bo po między nią a Jokerem zaczęło rozwijać się coś więcej niż tylko przyjaźń, a młoda Miss stała się dla niej jak siostra. Po paru miesiącach cyrk znów pojawił się przy zamku, króla ludzi... jednak lekko wybrakowany, zostali w nim tylko najemnicy nikogo z rodziny Jokera i Miss, poza nimi samymi oczywiście. Dziewczyna dowiedziała się wtedy, że ojciec Jokera zmarł, a jego matka i cała rodzina, po dowiedzeniu się, że cały spadek spada na Jokera, starała się go ożenić z jego daleką kuzynką. Chłopakowi to się nie spodobało i oznajmił wszystkim, że kocha Donie. Jego matka jednak zakazała mu ślubu z dziewczyną, na co chłopak oświadczył, że każdy kto uważa jak jego matka, że Donie jest nic nie warta, zostaje wyrzucony z cyrku. Z rodziny Jokera nie został nikt, poza jego siostrą Miss. Gdy Donie poznała już całą historię, postanowiła że dołączy do cyrku młodego magika i tak też zrobiła. Na cześć całej trójki, zmieniona nazwę cyrku z Don Victorius Circus, na Perfect Trio Circus.
Opiekunka: Elise

Wygląd się rysuje...
Wiek: 22 lata
Płeć: Mężczyzna
Partner: Donie
Rodzina: Może o niej nie mówmy... zotał mu tylko cyrk i Donie
Pozycja: Właściciel cyrku, magik
Charakter: Joker to Joker, inaczej tego określić tego nie można. Romantyczny, indywidualista, który uwielbia stać na uboczu i patrzeć na wszystkich obojętna miną. Na scenie i przy członkach cyrku, jest straszliwie, wręcz wesołyu, jednak nikomu to nie przeszkadza, bo to w końcu Joker. nie obchodzi go zdanie innych... zazwyczaj, bo zdanie Donie jest dla niego bardzo ważne. Jest bardzo wytrwały i uwielbia uczyć innych. Często robi różne głupoty, jednak nikt mu tego nie wypomina... bo to przecież jest Joker.
Historia: Wszystko zawarte w historii Donie.
Opiekun: Caspian


czwartek, 16 lipca 2015

sobota, 11 lipca 2015

Od Alexa cd. Demetire

- Śni nam się zdecydowanie za dużo koszmarów. Chyba powinniśmy zrobić sobie wakacje -mruknąłem, Deme mocniej się do mnie przytuliła.
- Myślisz, że mama się zgodzi? -zapytała z powątpieniem. Tak trudno było złapać Elise bądź Pata, że szanse na spytanie się ich o pozwolenie były nikłe. Bardzo nikłe.
- Cóż, myślę że nawet nie zauważą, jak znikniesz na kilka dni -powiedziałem, uśmiechając się. Chciałem ją pocieszyć, ale moje słowa przyniosły odwrotny skutek. Deme spuściła smutno głowę i burknęła:
- Pewnie masz rację...
- Oj.. Deme nie chciałem... -próbowałem naprawić sytuację.
- Nie szkodzi -przerwała mi.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Moi rodzice zawsze mnie wspierali i choć nie byli idealni, to zawsze potrafili wygospodarować dla mnie czas. Nie wyobrażałem sobie nawet, jak opuszczona i samotna musiała czuć się Deme. Nie zasługiwała na tak podłe potraktowanie.
- Porozmawiam z nimi rano -zaoferowałem.

***

- Nie możecie znowu wyjechać! -Wzburzyłem się. Mimowolnie zaciskałem i otwierałem łapy. Żyła na mojej szyi drgała, zawsze wtedy gdy się denerwowałem.
- Alex. Nie podnoś głosu. Mam migrenę. Głowa mi pęka -powiedziała Elise. Alfa siedziała na tronie w Głównej Sali. Ubrana była w długą, aksamitną, zieloną suknię z ładnie wykończonymi brzegami. Włosy miała upięte w wymyślny kok. A i była człowiekiem. Zmęczoną twarz podkreślały głębokie cienie pod oczami, znużone spojrzenie i lekkie zmarszczki wokół oczu. Życie ją nie rozpieszczało. A jeszcze przychodzę ja i dokładam jej problemów. No ale trzeba coś wreszcie z tym zrobić. To nie może tak być.
- Wiem pani, że jesteś Alfą, ale jesteś także matką. Demetire cię potrzebuję -rzekłem, siląc się na uprzejmy ton. Wiedziałem, że za chwilę wybuchnę.
- Chcę ci przypomnieć, Alexie, że nie jestem jej biologiczną matką.
- To nie ma nic do rzeczy!
- Ścisz głos.
- Podając się za jej matkę, zobowiązałaś się do opieki nad Deme, wychowania jej i wspierania! A na razie nic z tego nie zrobiłaś.
- Przypominam ci z kim rozmawiasz. Mimo twoich zażyłości z Deme, nadal jesteś mi winny posłuszeństwo i szacunek -upomniała mnie. Zmieniła się od ostatniego pobytu w zamku.
- Demetire czuje się samotna, nieważna. A ty Alfo nawet o tym nie wiesz! Ma swoje lęki, nocne koszmary. A z nimi w środku nocy przychodzi do mnie, bo ciebie wiecznie nie ma!
Twarz Elise zamieniła się w upiorną maskę. Ledwie maskowała złość.
- Powinnaś coś z tym zrobić! Nie tylko jako Alfa, lecz także jako matka! -Krzyknąłem. Wściekłość buzowała we mnie.
- Wyjdź.
Zacisnąłem szczęki i wyszedłem, przełykając swoją dumę. Skierowałem się do pokoju Demetire.

<cd. Deme i Elise>

czwartek, 2 lipca 2015

Od Deme- c.d Alex'a

-To co zawsze- nie wiem jak mogłam go okłamać, ale to było teraz najlepszym wyjściem.

Sen

-Alex, Alex!- mój głos niósł się echem po lesie
-Jestem- usłyszałam oziębły głos Alex'a, nawet nie wiedziałam, że on umie być tak nie miły- czego chcesz?
-Ja... ja po prostu- zaczęłam dukać
-Co po prostu!?- w oczach basiora widać było wściekłość, bałam się go. Bałam się kogoś, kto był moją jedyna bezpieczną przystanią. Nie umiałam nic z siebie wydusić- za brak odpowiedzi, należy się kara, mała- powiedział złowieszczym, ale melodyjnym głosem. Przeszły mnie ciarki. Po chwili Alex wgryzł się w mój bok. Jęknęłam głucho, jednak basiora to tylko podkręciło i maltretował moje ciało dalej. Wszędzie lała się krew, moja krew, jednak mnie nic nie bolało, byłam w za dużym szoku. Tak jak pierwsze ugryzienie było nie znośne, tak te nie sprawiały mi nawet najmniejszego dyskomfortu.
-Alex, proszę przestań!- krzyknęłam gdy do mojego mózgu zaczęło dochodzić, że powinnam być cała obolała.
-Bo?!- ryknął
-Bo myślałam, że wilk którego kocham, nigdy mnie nie skrzywdzi- nie wiem, czemu powiedziałam, coś tak... szczerego?
-W wypadku gdy ten kogo kochasz nie odwzajemnia tego uczucia, powinnaś wiedzieć, że będzie dla ciebie nie miły- basior wgryzł się w moją szyję, a potem zrobiło się ciemno. Obudziłam się.

-Na pewno?
-Tak, to nic takiego, tylko nie chcę zostać sama, boję się- odpowiedziałam nie do końca szczerze. Chciałam z nim zostać, żeby mieć pewność, że to co się zdarzyło było tylko głupim snem.


<Alex? Dużo wniosłam do tej sceny, no nie? xD>

Ogłoszenia!

Więc mam dla was źle-dobrą wiadomość, a mianowicie:

Caspian awansuje na stanowisko admina, a Pat zostaje zdegradowany na moderatora. 

Przepraszam za to Pata, ale tak będzie mi łatwiej... z nim mam kontakt tylko przez internet a z Caspem, normalnie... plus no... Pat to Pat, a Casp to Casp.
Caspianie ciesz się, wiem że nigdy się tego nie spodziewałeś.

Ogłoszenie nr. 2, w przyszłości (nie dalekiej) planuję zrobić event, jednak nie wiem kiedy tak dokładnie to nastąpi, wszystko zależy od zagranicznych netów i (może) Caspiana... który o niczym jeszcze nie wie xD
Więc szykujcie się... a na co to powiem wam w przyszłości.


To tyle na dzisiaj,
Alfa, Elise

środa, 24 czerwca 2015

Dobry!

Wszyscy już doskonale znają nieogarniecie Pata, więc wysyłają wszystko do mnie, niech tak będzie,  ale UWAGA wyjeżdżam,  więc mogę nie mieć codziennie netów.

Alfa, Elise

wtorek, 23 czerwca 2015

Od Alexa cd. Demetire

Clare patrzyła na mnie swoimi smutnymi oczami. Miała w nich łzy. Kule poszybowały w powietrzu i postrzeliły ją. Podziurawiły ją na sito. We śnie mogłem być tylko biernym obserwatorem. Nie mogłem krzyczeć, ani do niej podbiec. Krew trysnęła z jej ran, barwiąc podłogę na czerwono. Lily wrzasnęła. Chciała podbiec do umierającej wilczycy, ale przytrzymał ją Caspian. Wziął ją na grzbiet i odbiegł. Kule znowu zawirowały. Clare patrzyła na mnie ze smutkiem. Zanim sen się rozwiał usłyszałem:
Alex...
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej. Umarła.

Obudziłem się. Nie krzyczałem, ani nie podniosłem się gwałtownie. Po prostu otworzyłem oczy, starając się uspokoić serce. Clare. Zacisnąłem zęby. Ktoś zapukał do drzwi.
– Alex? – usłyszałem.
– Tak?
Spojrzałem w stronę wejścia. Stała tam Demetire. Ubrana była w długą koszulę nocną i wychodzone czarne kapcie. Policzki miała mokre od łez. Dolna warga jej drżała.
– Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.
– Koszmar – wyszeptała krótko. – Mogę z tobą zostać? Mamy nie ma. Ani taty.
– Jasne.
Podeszła do mnie i przytuliła się do mnie.
– Co ci się śniło? – zapytałem cicho.
– To co zawsze.

<cd. Deme>

Nocte kupuje Eliksir Zmiany!

A oto jej nowy wygląd:

niedziela, 21 czerwca 2015

Od Nox- c.d. Caspiana-„Spacer z przestępcą”

-Zaskoczę cię i zrobię.- Caspian uśmiecha się do mnie niewinnie.
Przez chwilę wpatruję się w niego jak głupia. Ta odpowiedź trochę zbija mnie z tropu. Mrugam kilka razy oczami z niedowierzaniem. Mam ochotę zapytać „słucham?!”, ale nie dostaję na to szansy. Zanim zdążę się obejrzeć, wilk już prowadzi mnie przez tereny watahy. Nie mam bladego pojęcia co tutaj robię, a tym bardziej, dlaczego pozwoliłam mu się prowadzić. Czy ja powiedziałam, że chcę porozmawiać z ich Alfą? Ech… to wszystko jest jakieś dziwne i pokręcone.
-Em, to… gdzie idziemy?- pytam się w końcu basiora. Ten odwraca się w moją stronę i odpowiada:
-Przecież mówiłem: zaprowadzę cię do naszej Alfy.
Marszczę brwi, próbując znaleźć w tym wszystkim jakiś ukryty sens, który najwyraźniej umknął mojej uwadze. No, zakładając oczywiście, że jakiś sens w tym wszystkim jest.
-Niby z jakiej paki?- pytam, nieświadomie używając slumskiej gwary. Zakrywam sobie usta dłonią, ale jest już za późno. Caspian mierzy mnie badawczym spojrzeniem.
-„Paki”?
-Nie ważne.- macham pospiesznie ręką.- Zmieńmy temat. Dlaczego prowadzisz mnie do Alfy? 
Basior śmieje się krótko, jakbym właśnie zapytała się o coś bardzo oczywistego. Teraz przygląda mi się wyraźnie rozbawiony. Posyłam mu groźne, żądne mordu spojrzenie, ale on nic sobie z tego nie robi.
-Coż… zgodnie z obowiązującymi tutaj zasadami mam prawo zaprowadzić cię do Elise.
„Hm… czyli alfa ma na imię Elise, tak? No dobra, co dalej?”
-Za to, że weszłam na wasze tereny? To głupie.- przyznaję szczerze. 
-Naprawdę? Cóż, takie zasady panują w wielu watahach, jeśli już musisz wiedzieć.- nie wiedziałam, ale teraz już wiem. 
Przez chwilę idziemy z Caspianem w ciszy. Przemierzamy tereny nieznanej mi watahy. Widzę, jak kilka wilków przygląda mi się z zaciekawieniem, jakbym była największą atrakcją tego dnia. Staram się ignorować gapiów, ale części z nich posyłam diaboliczny uśmiech, lub patrzę na nich spode łba. Z rozbawieniem oglądam ich rekcje. Niektórzy robią wielkie oczy ze zdziwienia, inni udają, że tak naprawdę się nam nie przyglądali, a niewielka część wilków odpowiada na moje złośliwości takimi samymi zagraniami. Parskam śmiechem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam tak zróżnicowane społeczeństwo.
-Może powinniście pomyśleć o ogrodzeniu?- rzucam złośliwie. Basior odwraca się w moją stronę zmieszany, jakbym właśnie przerwała mu jakieś filozoficzne myśli.
-Ogrodzenie?
Uśmiecham się przebiegle.
-No, najlepiej takie druciane z kolcami. O! Moglibyście nawet pomyśleć o jakiejś tabliczce ostrzegawczej. Wiesz, jednej z tych wielkich desek, pomalowanych na czerwono, z napisem „teren prywatny. Wstęp wzbroniony”. Tak aby następne wilki nie popełniły mojego błędu.- słuchając mojego pomysłu, Caspian zaczyna się śmiać. Ja również jestem zadowolona ze swojej uwagi, więc pozwalam sobie na niewielki półuśmiech. 
-Masz ciekawe pomysły.- rzuca basior. 
-Jeny, dzięki. A tak w ogóle… może moglibyśmy o tym zapomnieć? No wiesz, o tym, że weszłam na wasze tereny? Puściłbyś mnie wolno i byłoby po sprawie. Czuję się tutaj jak złodziej, oddawany w ręce policji.
-Ohhh, doprawdy? Co, wspomnienia wracają, nie?- wilk rzuca kąśliwie. Jestem pod wrażeniem, że na tym świecie istnieje ktoś, kto jest w stanie dorównać moim złośliwym komentarzom. 
-Wspomnienia? No coś ty! Jeszcze nikomu nie dałam się złapać.- mówię dumnie. Zaraz jednak dochodzi do mnie fakt, że powiedziałam kilka słów za dużo. Zerkam na Caspiana i uśmiecham się niewinnie, ale wilk nie daje się nabrać.
-A więc mam do czynienia z przestępcą?- w odpowiedzi przykładam sobie łapę do ust i mówię:
-Może tak, a może nie. I niech zostanie to między nami.- puszczam wilkowi oczko i uśmiecham się tajemniczo. Wilk tylko wywraca oczami, ale kątem oka dostrzegam, że ta cała sytuacja odrobinę go bawi.

<Caspian? xp >

Od Demetire- c.d Alex'a

Usiedliśmy z pysznościami na murku. Alex podał mi jednego pączka. Zaczęłam go zjadać, jak zwykle zjadłam go bardzo szybko i poprosiłam o kolejnego. Jak ja uwielbiam pączki,  a tak żadko mogę je jeść.  Na zamku zazwyczaj dostaje inne rzeczy na deser... bardziej wykwintne.
-Alex, co robi dzisiaj mama?- spytałam cicho. Zawsze to on opowiadał mi o tym co ona robi w ciągu dnia, bo alfa najzwyczajniej w świecie nie miała dla mnie za dużo czasu. Nigdy nie miałam jej tego za złe,  czasami nawet się cieszylam, bo bardzo lubię Alex'a.
-Planuje podpisać pakt pokojowy z pobliską watahą, a potem odwiedzi ojca, żeby pomóc mu w za żegnaniu, butów w SZ
-Dlaczego ona musi się tym zajmować?
-No wiesz, wojny nikt nie chce
-Chodzi mi o to z Smoczym Zaułkiem
-Wbrew pozorom Seth, nie jest już dobrym władcą- uśmiechnął się do mnie- chcesz 3? Nie mam już miejsca
-Jasne!- przytuliłam go, a on się zaśmiał. Wzięłam ostatniego pączka i szybko go zjadłam.  Pojemność mojego brzucha jest przerażająca.

<Alex? Nie wiem jak nią pisać xD>

sobota, 20 czerwca 2015

Od Caspiana - c.d. Nox C;

-Nox. A teraz powiedz, po kiego do cholery tak się zakradasz, co? Uwierz mi, gdybym nie była chociażby odrobinkę uczciwa już leżałbyś na ziemi. Martwy- powiedziała wadera i rzuciła mi wyzywające spojrzenie. Oczywiście kompletnie nic nie widziała o moim małym asie w rękawie, którym była moc zmiany skupienia ciała. Równie dobrze mogłaby mnie pokroić na małe kosteczki, a ja zmieniłbym się w tym czasie w wodę, odpłynął sobie dalej i znów stałbym się całym i zdrowym wilkiem. Niby mógłbym jej o tym wspomnieć, ale przecież tak jest zabawniej.
-Ja? Zakradać się? Może lepiej powiedziałabyś mi co ty tu robisz? Ja sobie normalnie, kulturalnie zbieram jagódki, patrzę, a tu jakaś dziewoja samobójstwo popełnia! No to żem biegnę do niej, bo może jeszcze żyje, a ona nagle wyłania się z wody, podchodzi do drzewka i śpiewa! A tak między nami, głos to masz śliczny - puściłem jej oczko - Taki, że przystanąłem, zamknąłem oczy i słuchałem. Przypomniał mi moje dzieciństwo, moją matkę. - Spuściłem łeb - Ale wracając, jak skończyłaś, postanowiłem zostawić cię w spokoju, w końcu nie robiłaś nic złego i chciałem się wycofać. Przy tym niechcący nadepnąłem na gałązkę i no dalej wiesz co było. Jak się rzuciłaś nie wiedziałem co robić, próbowałem wytrącić ci nóż z ręki. Potem, gdy zmieniłaś się w wilka byłem kompletnie zdezorientowany. Zawarczałem, żebyś uciekła, ale ty tylko zrobiłaś to samo. Spróbowałem innej strategii i sam postanowiłem odejść, ale później ty zaczęłaś konwersację, a raczej ostrą wymianę zdań. - Wilczyca pokiwała głową - Teraz twoja kolej.
- Co? Na co? - przekrzywiła łeb.
- Na opowiedzenie mi jak tu zawędrowałaś i czemu chciałaś popełnić samobójstwo - Nox zaczęła się śmiać. 
- Nie chciałam popełniać żadnego samobójstwa - wyjaśniła - Wpadłam na chwilę do pobliskiej wioski, zaszło małe nieporozumienie i wieśniacy zaczęli mnie gonić z pochodniami i widłami, zapędzili mnie nad tą przepaść, nie miałam gdzie uciec to skoczyłam - Coś jej nie wierzyłem. Niby realistyczna historia, ale wyglądała na taką, której los dał porządnie w kość, więc nie byłem pewien.
- Okej. Ale to nie zmienia faktu, że weszłaś na teren watahy, teraz zgodnie z obowiązującymi tu zasadami powinienem zaprowadzić cię do naszej alfy.
- Ale tego nie zrobisz, prawda? - uśmiechnęła się niewinnie. Odpowiedziałem jej tym samym.
- Zaskoczę cię i zrobię.

<Nox?>

Od Caspiana - c.d. Kas

-Uh, no okey... - powiedziałem po czym skierowałem się w stronę zamku. Zachowanie Kas trochę mnie zaniepokoiło. Skąd nagle tyle dobroci w jej czarnym sercu? Zanosić zwierzynę właścicielom? Trochę to podejrzane, ale przecież każdy się zmienia.










KÓPA!

Od Alexa cd. Demetire


Odciągnąłem Deme od wadery i tego szczeniaka. Nie byłem zły, że poszła sama do Cailte. Ale bardziej, że mnie nie powiadomiła. Elise i tak pewnie nic by nie zobaczyła. Było to zarazem smutne oraz prawdziwe.
– Gdzie chcesz iść? – spytałem, gdy oddaliliśmy się od głównej drogi. Demetire wzruszyła ramionami.
– Nie wiem, Alex – odparła. Zarzuciła włosy na drugą stronę. Uśmiechnąłem się. Kiedy zniknęły te czasy, kiedy uczyłem małą Deme jeździć na łyżwach. Niewiarygodnie wyrosła. Chwilę szliśmy w milczeniu.
– Kim była ta wadera, która patrzyła na tamtego chłopca? – rzuciła od tak, pytanie. – Nie wiem, czemu, ale wydała mi się znajoma.
Zacisnąłem zęby. Nadal pamiętałem rozmowę z Tyvsą przed jej... odejściem.
,, – Może mieć jakieś przebłyski, więc nie pozwól byśmy spotkały się twarzą w twarz.”
Nie zamierzałem być nieposłuszny.
– Nie mam pojęcia, Deme. O popatrz! Stoisko z pączkami! Masz ochotę?
Zaśmiała się.
– Na pączki zawsze.
Poprosiłem sprzedawcę o 4 duże pączki z dżemem różanym.


<cd. Demetire>

Od Demetire-"Pierwsze spotkanie"

Jak Elise sie dowie, że poszłam sama do Cailte, to będę miała przechlapane. No ale cóż, raz kozie śmierć. Moje łapy powoli przemierzały główny trakt prowadzący do Cailte. Sama nie wiedziałam, czemu chcę tam iść,  ale jakoś dziwnie ciągnęło mnie w to miejsce. Może  to jest właśnie to dziwne przeznaczenie, ktore bohaterom z legend każe coś zrobić,  aby potem stali się herosami. Moim oczom ukazała się ścieżka,  prowadząca w stronę pola. Oczywiście,  doszłam do wniosku, że warto by tam zawitać, bo nigdy dotąd nie miałam okazji. Skręciłam, w boczną drogę i znów ruszyłam przed siebie. Po pewnym czasie moim oczom, ukazał się spory dom. Na podwórzu,  stała jakaś szara wadera i przyglądała się jak młody chłopak ćwiczy rzuty nożem. Obydwoje zdawali mi się tak dziwnie znajomi... jakbym znała ich od zawsze, a widzialam ich przecież pierwszy raz. Zaciekawiona, szybko podbiegłam w ich stronę, nagle wadera odwróciła się i spojrzała na mnie, ni to ze zdziwnieniem, ni to ze strachem, który przeplatał się ze szczęściem. Uśmiechnęłam sie do niej nieśmiało.  Nagle poczułam, ze ktoś mnie ciągnie w drugą stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam Alex'a.
-Wracamy do domu- powiedział stanowczo, jednak nadal z tą miła nutą w głosie. Czy to normalne, ze podoba mi się jego głos i mogła bym go słuchać całymi dniami? Spojrzałam jeszcze na wadere, która uśmiechnęła się do mnie i skinieniem głowy pokazała, że mam iść.  Nie wiem czemu, ale jej ufałam.

<Alex? Ja nie dam rady pisać na komie? Dam! xD>

piątek, 19 czerwca 2015

Od Nocte- "Początki jak zwykle ciężkie"

Biegłam. Gnałam jak najszybciej, w swojej ludzkiej postaci. Wybiegłem z miasta, jak duch, omijając zdezorientowanych strażników. Nie uciekałam z byle powodu. Za mną biegła gromada wieśniaków, którzy najchętniej zdarliby ze mnie skórę i spalili żywcem. Nie byli oni pierwszymi ani ostatnimi ludźmi, jakich okradłam, więc już dawno temu zdążyłam się przyzwyczaić do tego typu pościgów. Jednak, najdziwniejszą rzeczą jest to, że za każdym razem nie przestają mnie bawić.
Przedmioty, które zabieram.
Włamywanie się do cudzych domów.
Odcinanie sakiewek z pieniędzmi od paska.
Udawanie niewiniątka.
I wreszcie, miny wieśniaków, gdy odkrywają, że ta sama dziewczyna, z którą rozmawiali zaledwie wcześniejszego dnia, następnego potrafiła ich okraść.
Obok mnie przeleciały widły, które z hukiem wbiły się w pień drzewa. Ludzi za mną zaczęli krzyczeć, źle, że nie trafili swego celu.
-Banda skończonych idiotów.- mruknęłam do siebie, nie przestając biec.
Zatrzymałam się dopiero przed przepaścią. Nie było to jednak zwykłe urwisko, tylko wodospad. 
-Teraz nam nie uciekniesz, panienko.- odezwał się jeden z wieśniaków.
-Ooohhh… doprawdy?
-Jeśli oddasz nam nasze rzeczy, może nie ukarzemy cię za to co zrobiłaś.
Uśmiechnęłam się do młodzieńca niewinnie. Chłopak wydal się trochę zmieszany.
-Coś złego? Ja?
-Dość tego!- przerwała nam starsza kobieta.- Oddawaj coś zabrała!
-No to sobie to weźcie.- posłałam wszystkim diaboliczne spojrzenie.
Zrobiłam kilka kroków w tył i skoczyłam z wodospadu. Zdziwione i przerażone miny wieśniaków były bezcenne. Kiedy spadałam, usłyszałam jak co poniektórzy krzyczą, wyzywając mnie od samobójców i wariatów.
„Co do tego drugiego się nie mylili.”
A później zanurkowałam w głębokiej wodzie. Gdy wyszłam na trawę byłam cała mokra, ale z ust nie schodził mi szaleńczy uśmiech.

~***~

Usiadłam na ziemi, opierając się o najbliższe drzewo. Ci wieśniacy, przekonani, że nie żyję, dali sobie ze mną spokój. Nikogo nie obchodzą trupy, więc ja mogłam chwilkę odetchnąć.
Zawędrowałam do lasu, chociaż nie zmieniłam się jeszcze w wilczycę. I chociaż jako kobieta miałam złą reputację, to lubiłam pozostawać w swej ludzkiej formie.
Westchnęłam. Mokre ubranie przykleiło mi się do skóry, krępując ruchy. Jednak nadal nie miałam ochoty zmieniać się w wilczycę. Poza tym w tej chwili ruch nie był mi potrzebny, już dość się nabiegałam.
Zamknęłam oczy, opierając głowę o korę drzewa. Nie obchodziło mnie to, że brudzę włosy. I tak jako kobieta wyglądam niedbale (co dziwne, jako wilczyca trochę mniej). Nie miałam w planach snu, chociaż nie spałam porządnie już od kilku dni. Ale co tam! Sen to tylko strata czasu, jeśli nic ciekawego ci się nie śni.
Zaczęłam nucić piosenkę. Była ona cicha i spokojna, co bardzo gryzło się z moim charakterem. Jednak, tylko takie utwory lubiłam śpiewać i tylko takie znałam. A, o dziwo, głos zawsze miałam ładny, chociaż nigdy nie uważałam tego za swój atut. Jednak nie potrafiłam porzucić śpiewania. Była to jedyna rzecz, dzięki której potrafiłam racjonalnie myśleć i zachować jako taką równowagę psychiczną.
Nagle usłyszałam szelest. I pęknięcie gałęzi. Nie był to jednak hałas, jaki spowodowałby człowiek. Ludzie zawsze byli źródłem wielkiego hałasu i nieładu. A ten dźwięk był cichszy, chociaż, nie umknął on uwadze moim wyczulonym zmysłom. Wyjęłam z kieszeni spodni (tak, dokładnie, nosiłam spodnie a nie sukienki) ostry nóż i podnosząc się, powoli udałam się w stronę hałasu. Wyczułam czyjąś obecność, jednak zapach nie przypominał człowieka, ani innej istoty podobnej do ludzi. Nie zastanawiając się, rzuciłam się na „wroga”. Nie miałam pojęcia kim jest dana istota, ale nie było to dla mnie ważne. Nauczyłam się już dawno, że ktoś, kto kryje się w krzakach nie ma dobrych intencji. 
Ową istotą okazał się wilk. Miał on ciemne, czarno-fioletowe futro. W dodatku jego oczy miały dość niespotykaną barwę- jedno żółte, drugie niebieskie. Jednak, mimo tego, bez wahania przyłożyłam wilkowi nóż do gardła. Basior, mimo zagrożenia próbował dziabnąć mnie w rękę. To się nazywa odwaga.
-To nierówna walka.- mruknęłam do siebie. 
To chyba jasne, że w ludzkiej postaci miałam większe szanse. Zwłaszcza z bronią w ręku i wieloletnim doświadczeniem. Dlatego też zmieniłam się w wilczycę, ukazując swoje prawdziwe oblicze. Nie byłam tym zachwycona, ale tez jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. 
Teraz byłam już wilczycą. Waderą, o imieniu Nocte. Minęło dużo czasu odkąd ostatnim razem zmieniłam się w zwierzę. Jednak nie aż tak dużo, bym zapomniała jak to jest być prawdziwą sobą.
Nóż, który wcześniej trzymałam przy gardle wilka, teraz upadł na ziemię, obok pyska nieznajomego. Basior wydał się trochę zaskoczony, jednak nie trwało to długo. Był znacznie silniejszy ode mnie, więc z łatwością przyszpilił mnie do ziemi. Teraz to ja byłam na przegranej pozycji. Chol.era! Że też zachciało mi się „równej walki”!
Wilk warczał, ukazując rząd ostrych zębów. Odpowiedziałam tym samym, by dać do zrozumienia, że nie można mnie lekceważyć. W końcu nieznajomy dał sobie spokój. Tak po prostu mnie puścił! Nie wiem co mu się poprzestawiało we łbie, ale to nie miało sensu. 
-Coś ty za jeden.- warknęłam oszołomiona.- I czego się tak zakradasz, co?
Nieznajomy długo nie odpowiadał. Ja jednak byłam cierpliwa.
-To ja powinienem zadać to pytanie. Znajdujesz się na terenie watahy. To ty jesteś tutaj nieproszona.
-Ach tak? To co, ja mam się przedstawić pierwsza, hmm? Do dobrze, niech i tak będzie. Jestem Nocte. Ale spróbuj tylko mnie tak nazwać, to nogi powykręcam.- uśmiechnęłam się złośliwie. Wilk zerknął na nóż, który dalej leżał na ziemi.
-No, w to akurat uwierzę. Jestem Caspian. To jak mam się do ciebie zwracać?
-Nox. A teraz powiedz, po kiego do cholery tak się zakradasz, co? Uwierz mi, gdybym nie była chociażby odrobinkę uczciwa już leżałbyś na ziemi. Martwy.- rzuciłam basiorowi wyzywające spojrzenie. Byłam ciekawa co takiego odpowie.

<Caspian?>

środa, 17 czerwca 2015

Od Lysterii cd. Zero

Siedząc na drzewie zastanowiłam się, jak można być tak głupim. Nie mówię tylko o zachowaniu mojego ,,brata”. Płonące przy klatce ognisko, łatwo było zauważyć nawet z kilku kilometrów. Srebrne noże połyskiwały w pochwach. Pogłaskałam cięciwę łuku. Zaraz zaatakuję. Na dole swobodnie poruszały się dwa wilki, a jeden klęczał przy Zero. Cicho ześlizgnęłam się z pnia. Wyjęłam nóż i schowałam się za pniem. Warto wspomnieć, że byłam w postaci człowieka. Jedno ze zwierząt całkiem przypadkiem skierowało się w moją stronę. Skoczyłam na jego kręgosłup i szybkim ruchem podcięłam mu gardło. Pisk zawołał dwóch pozostałych. Jeden z wilków rzucił się na mnie. Ostrze rozcięło mięśnie i ścięgna, jednak nie dotknęło ważnych, mogących unieszkodliwić przeciwnika. Z moich rąk wylała się woda pod dużym ciśnieniem. Wreszcie postanowiłam zmienić technikę, jednak dokładnie w tej chwili większy złapał mnie za łydkę i zaczął szarpać. Spojrzałam na znamię na jego przedramieniu. Do moich żył wpływała mocna trucizna. Ręką przywołałam do siebie wodę z ich ciał. Wielki wyszeptał tylko ,,pożałujesz”. Gdy dwoje wybuchli, obryzgując nas szkarłatną cieczą. Spojrzałam na przerażonego Zera. Otworzyłam jego klatkę i zasłabłam.

* * *

Obudziłam się w łóżku szpitalnym. Czarne żyłki pokrywały moje ciało.

<Elena? Zero? To ma doprowadzić do śmierci, jednak wolę ją sama opisać>

piątek, 12 czerwca 2015

Uwaga!

Pat, zjebał menu, więc mam to gdzieś i go nie poprawiam, proszę korzystać z zapasowego .-.

czwartek, 11 czerwca 2015

Serdecznie powitajmy, Nocte!

Nocte!

Tyvsa nas ograła...

Niechaj jej będzie, ja to ogarne.
Hyhy.
Ale ten teges, Nerfi kurde, Gela kurde, wy mi tutaj macie pomóc bo was zjem
i wgl
i ten teges
To tyle.
a chwila ten
jakieś wilki
okej
to tak
mamy nowe wilki !!
ale chyba powinienem zrobić nowy post.
Tak będzie lepiej
chyba
lol
Najprawilniejsza Alfa, praktykująca tradycje pisania jekieś tam kupy zboku po Tyvsie i wgl
Pat.

wtorek, 9 czerwca 2015

Uwaga!

Wataha jest... oddana w lapy Pata, to znaczy administrowanie jej. Pat prosze cie, abys dodawal wilki i wykreslil mnie w zarzadcach, wiesz taka wykreslajaca linia, a sb dospiala dodawanie nowych wilkow.
Eleno, zostajesz glownym dodawajacym opowiadania, Pat prosze umiesc tez to w zarzadcach.
Powinno mnie nie byc do grudnia, znajac zycie do tego czasu to wszystko umrze, z reszta tak bedzie nawet lepiej, bede miala kolejna rzecz do oplakiwania.
Sorry, ze tak was z tym zostawiam, ale nawalilam. Powodzenia w ogarnianiu!

Alfa, Elise

niedziela, 7 czerwca 2015

Od Eleny cd. Isil

- Witajcie, wszyscy tu zgromadzeni! -wykrzyknął starszawy wilk o niezidentyfikowanym kolorze sierści i o dużych, wyłupiastych oczach. Poprawił biały kołnierz na szyi i odchrząknął.- Wiecie dlaczego się tu zebraliśmy. Dla wszystkich smutnym faktem jest, że Alfa naszej watahy, Caleb, zginął. Umarł. Puf i nie ma. Jednak nie możemy dać się smutkowi i żalowi. Musimy zewrzeć serca i wybrać kolejnego Alfę! Niestety Caleb nie miał dzieci, więc nie możemy określić kto powinien objąć to stanowisko. Dlatego poprosiliśmy 3 innych, w których żyłach płynie ta sama krew. Prosimy na środek Corpusa, Farlę i.... Elenę -dodał po chwili z dziwną nutą w głosie. Zmieniłam się w człowieka, chcąc podkreślić wyższość nad moim kuzynostwem i weszłam na schody altany. Po zbiorowisku przetoczył się zdumiony pomruk. Założyłam rękę na rękę i stanęłam koło basiora.
- Hej, staruszku. Dawno cię nie widziałam -mruknęłam do kapłana. Ama rzucił mi zdegustowane spojrzenie i parsknął. Jak widać, nic się między nami nie zmieniło. Ama nigdy mnie nie lubił i gdy głosowali nad moim wygnaniem, był przeciwko mnie. Cóż, nadal nie darzy mnie sympatią no i z wzajemnością. Dołączyli do mnie Farla i Corpus. Corpus przywitał mnie skinieniem głowy, a Farla kompletnie mnie zignorowała.
- Etapy Prób Alfy zaczynają się jutro o godzinie 10. Zawodnicy muszą się stawić -rzekł Ama i potoczył wzrokiem po wilkach.


<cd. Isil (tak wiem, nic nie wniosłam, sratatata i tak dalej :D >

piątek, 5 czerwca 2015

Od Tyvsy- c.d Kasumi

W raz z Nico, błąkaliśmy się bez celu po rynku Cailte. Jilin powiedziała, że w domu jej rodziny nie ma miejsca dla nas. Wiem, że kłamała, bała się po prostu pokazać rodzicom, że zeszła na tą "złą" stronę, że stała się sługa bogów śmierci. Tak właściwie nie powinnam chodzić tu tak po prostu, powinnam się pytać ludzi o jakieś miejsce na nocleg, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły. Spojrzałam na Nico i uśmiechnęłam się do niego, po chwili mój syn wytrzeszczył oczy.
-Matko, odwróci się mama do przodu, zaraz wpadnie matka na jakąś waderę!- gwałtownie spojrzałam przed siebie, nagle zderzyłam się z kimś.
-Uh, przepraszam- powiedziała... Kasumi, co ona tu robi? Spojrzałam na nią z zaskoczeniem, ale i za razem ulgą. Miło było widzieć kogoś, kogo się zna.
-Nie to nic- powiedziałam do niej, starając się brzmieć jak najmilej, bo przez długie przebywanie w Henhold, przestało mi to wychodzić naturalnie. Bardzo często mówiłam nieprzyjemnym i władczym głosem, co najzwyczajniej w świecie nie przypadało do gustu, moim rozmówcą. Eh, trzeba by się jej spytać czy przypadkiem nie ma jak nas schronić. Miejmy nadzieje, że tutaj będzie mniej pyskata i wredna niż na zamku- Nie wiesz gdzie mogłabym znaleźć jakieś schronienie? Dopiero przybyłam i...
Na początku się zawahała, ale potem odpowiedziała dziwnie miło jak na nią:
-Tak się składa ze mam wolny pokój
-Czy to nie problem? Na pewno?-  jej odpowiedź bardzo mnie zdziwiła, dlatego wolałam się upewnić czy się nie przesłyszałam.
-Tak, tak, i tak chciałam znaleźć jakiegoś współlokatora, chodźcie- powiedziała. Zaczęliśmy iść przed siebie. Wszystkie twarze śledziły naszą grupkę, a raczej śledziły Kasumi. Patrzyli na nią ze strachem. Dziwne, że zabójca, który zna się na swojej robocie, pozwolił sobie na to aby całe miasto się go bało. Jak jej nie lubią, to łatwiej wykryją, że to ona zabija.
-Jesteś tu kimś ważnym?- zapytało Nico
-Raczej wzbudzam strach, niż podziw-uśmiechnęła się złowieszczo. Gdy wyszliśmy z miasta, naszym oczom ukazała się urokliwa polna droga. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo brakowało mi zieleni i przestrzeni. Henhold było jak więzienie, a tu jestem po prostu wolna. Przed nami stał sporych rozmiarów dom, wadera podeszła do niego.
-Zapraszam-powiedziała i uchyliła drzwi
-Mieszkasz tu sama?- spytałam się, zastanawiało mnie, czy Kano też tutaj będzie. Niby nigdy tak na prawdę tego stworzenia nie widziałam, ale wiem że ma charakterek. W zamku nawet ściany mają uszy.
-Mam jeszcze jednego mieszkańca, powinien się zjawić jutro. Chodźcie pokażę wam, wasz pokój- ruszyła w stronę jakiś drzwi i pokazała na nie ręką.
-Bardzo dziękujemy za schronienie- powiedziałam do niej i weszłam do pomieszczenia. Na środku pokoju stało łóżko małżeńskie, a przy ścianie po jego prawej stało pojedyncze łóżko. Przy oknie stało biurko na którym w równe sterty poukładane były papiery. Pokój prezentował się bardzo przyjemnie. Odwróciłam się z powrotem w stronę gospodyni, spodziewając się, że coś powie.
-Gdybyście czegoś potrzebowali to śmiało mówcie. Ja pójdę rozpakować zakupy
-Nie ma sprawy Kasu...- jak mogłam być tak głupia i powiedzieć do niej po imieniu.
-Skąd znasz moje imię?- jej głos lekko się podniósł
-Przed wojną byłam jedną z pokojówek w Twierdzy Alf, mieszkałaś tam kiedyś- szybko skłamałam, jednak pilnowałam żeby mój głos brzmiał naturalnie.
-Mieszkałam, polecam uważać na to co mówisz- wadera odwróciła się do nas tyłem i ruszyła w stronę ogromnego stołu na środku głównego pomieszczenia. Ten dom wygląda jakby przygotowano go dla małej armii. Ciekawe czy mieszkało tu kiedyś więcej zabójców, a może po prostu mieszkała tu jej rodzina. Weszłam głębiej do pokoju. Na mniejszym łóżku już położył się Nico.
-Nie jest za wygodne, ale zgaduje że na nic lepszego trafić nie mogliśmy- podeszłam do jego łóżka i usiadłam na nim. Było przyjemnie miękkie, może nie tak jak w Henhold, ale było wygodne. Nie rozumiem co on narzeka.
-Podłoga zaprasza, mój drogi księciu zła- spojrzał na posadzkę i się skrzywił
-Ja bym się bał tu chodzić bez butów, a co dopiero spać
-Nico! Co z tobą?
-To po prostu nie mój świat- westchnął, delikatnie przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Zaczęłam czule gładzić jego włosy.
-Nie kazałam ci z nami uciekać, jak chcesz możesz tam wrócić. Ciebie ojciec nie zabije, bo cie lubi.
-To nie jest mój ojciec- odsunęłam się od niego i spojrzałam nań ze zdziwieniem
-Słucham?
-Nie udaje mama, wiem jak jest. On nie jest moim ojcem. Auriel mi o tym powiedziała- no tak, ja ją kiedyś uduszę, od kiedy przestała być taka pobożna stała się okropną paplą, każdemu mówiła wszystko czego nie powinien wiedzieć.
-Nie masz mi za złe?
-Czego?
-Tego, że ukrywałam to przed tobą
-Nie, jest mama moją mama i nigdy nie będę miał mamie tego za złe, chciała mama dobrze.

~*~*~

Leżałam w łóżku, cały czas miałam jakieś złe przeczucie. Czułam, że w tym domu jest ktoś kto nie powinien. Ktoś zły, ktoś kogo powinnam się bać i przed kim powinnam uciekać. Jednak wolałam nie wstawać, nie chciałam zbudzić Kasumi, ani Nico. Nagle do moich uszu dobiegł cichy jęk. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Odczekałam tak parę minut, ale potem doszłam do wniosku, że to mi się tylko przesłyszało. Położyłam się z powrotem do łóżka. Momentalnie zasnęłam. Był to najcięższy sen jaki w całym swoim życiu przeżyłam.

~*~*~
pisane jako Maki

Jak ona śmiała uciec, dałem jej przecież wszystko, o czym mogła tylko zamarzyć. Bogactwo, wiernych wyznawców, dziecko i miłość, a ona tak po prostu uciekła. Jak można być taką bezduszną i głupią suką. No nie rozumiem tego. Przed mną wznosił się dom, to tam właśnie była moja ukochana. Pewnie myślała, że uda jej się mi uciec, ale cholernie się myliła. Jestem Bogiem Śmierci, mnie nie da się oszukać. Machnąłem łapą i zmieniłem się w czarną mgłę. Podleciałem w stronę drzwi i przecisnąłem się przez szczeliny w nich, jak zwykle lekko to łaskotało. Mam ochotę dzisiaj zniszczyć komuś życie, ale nie Tyfusi, niech ona sobie jeszcze myśli że jest bezpieczna. Niech ta cholera Kasumi, co dała jej schronienie się pomęczy. Przeleciałem przez kolejne drzwi. W dużym łóżku spała Kas. Była pod postaciom człowieka. Jej różowe włosy, rozlewały się po całym łóżku. Czas się zabawić. Zmieniłem się w człowieka i delikatnie wspiąłem na łóżko dziewczyny. Położyłem się nad nią, a potem zakryłem jej ręką usta, po czym zacząłem, drugą ręką, odpinać guziki w jej bluzce. Pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy i jęknęła przez moją rękę. Poczułem, że coś wbiło mi się w brzuch. Skrzywiłem się.
-Nie ładnie tak, złotko. To zaszczyt przespać się z Bogiem Śmierci- szepnąłem jej do ucha, a ona spojrzała na mnie z pogardą. Ręką którą nie zakrywałem jej ust, wyciągnąłem sobie nóż z brzucha i odłożyłem go na stolik nocny przy łóżku- nawet nie próbuj go ponownie użyć, bo wtedy będzie nie przyjemnie, a chyba chcesz żeby to  sprawiało ci przyjemność- zaśmiałem się cicho, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy. Ten zły ja przejmował nad mną całkowita kontrole. Zabrałem się za dalsze rozbieranie dziewczyny, a ona zaczęła mnie kopać. Spojrzałem na jej  nogi, które po chwili skamieniały. 
-Mi nie uciekniesz mała- całkowicie pozbyłem się jej bluzki. Dziewczyna z rezygnacją spojrzała na mnie, jej mięśnie się rozluźniły, a potem pozwoliła mi już robić ze sobą wszystko co zapragnąłem. Żałuję, że nigdy nie udało mi się tak omamić Tyv, żałuję że ona umiała się bronić...

~*~*~
pisane jako Tyvsa 

Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam na łóżko, na którym powinien być Nico. Jednak nie było go tam. Leniwie podniosłam się z łoża. Wszystko mnie bolało, syn chyba miał racje, że te łózka są nie wygodne. Ruszyłam w stronę głównej izby. Przy stole siedziała Kasumi, a przy kominku ogrzewał się Nico.
-Dzień dobry! Jak ci się spało, Kasumi? - uśmiechnęłam się do niej, a ona spojrzała na mnie dziwnie.

<Kasumi?>


Wielkie podziękowania dla Akito, który tak na prawdę za mnie napisał część Maki'ego, to znaczy za mnie wykreowała jego złą stronę. Dzięki ci Kotełu.

czwartek, 4 czerwca 2015

Od Zero BlackFire

-Idę na polowanie. Zaraz wrócę.-powiedziałem do Eleny, która czytała bajkę dzieciom.
Ta tylko kiwnęła lekko głową i czytała dalej. Dzieci wsłuchiwały się w jej słowa jak zahipnotyzowane. Lubiły jak ktoś czyta im książkę przed snem. Zazwyczaj ja to robię, jednak kolacja sama się nie upoluje. Wyszedłem z pokoju dzieci, a następnie z naszego domu. Spojrzałem w niebo. Było bezchmurne i widać było piękny, okrągły księżyc.
~~To przywołuje wspomnienia...
Ruszyłem do lasu, który znajdował się niedaleko domu. Było w nim ciemno, jednak moje oczy po kilku minutach przyzwyczaiły się do tej ciemności. Szedłem tak przez chwilę rozglądając się za jakąś zwierzynom. W tym lesie jest pełno jakiś saren, zająców i wiewiórek. Więc czemu dzisiaj nic nie ma? Nagle usłyszałem szelest dobiegający z krzaczków. Po chwili wybiegła z nich wiewiórka. Bez żadnych trudności złapałem ją łapą. Wtedy usłyszałem cichy świst w powietrzu i ukuło coś mnie w plecy.
-Szlak.-warknąłem i wypuściłem wiewiórkę.
Moje powieki zaczęły się robić ciężkie i zacząłem tracić kontrolę w łapach.
~~Co jest...?
Upadłem na ziemię i zerknąłem na swoje plecy. Zobaczyłem jakąś igiełkę.
~~Środek usypiający?
-Za chwilę zaśnie...-usłyszałem obcy głos.
Zanim straciłem przytomność ujrzałem dwa cienie wilków.
***
Otworzyłem jedno oko. Zorientowałem się, że jestem w klatce. Metalowej klatce. Zerwałem się na łapy, jednak od razu po tym upadłem. Poprawiłem sobie grzywkę. Ktoś się zaśmiał. Podniosłem wzrok. Ujrzałem wilka w moim wieku. Był
-Siedź, jeszcze jesteś pod wpływem środka usypiającego.-mruknął wilk.
Miał rację. Nie wiedziałem dokładnie co się dzieję.
-Kim jesteś?-spytałem sennym głosem.
-Ach, gdzie moje maniery...-ukłonił się-Jestem Igor von Haunder. I będę musiał cię zabić... Miło mi.

<Elena lub może ktoś inny?>

Od Kasumi c.d Tyvsy

Gdy stałam się zwykłym wilkiem, wraz z renem postanowiliśmy wrócić do naszego domu w Cailte. Postanowiłam więc wybrać się wcześniej by go posprzątać. Zastanawiałam się, co zrobić z pokojem w którym trzymałam niepotrzebne już rzeczy.
Gdy dotarłam do miasteczka, poczułam na sobie spojrzenia mieszczan. No tak, znają mnie jako seryjnego zabójcę, i wątpię by zmienili o mnie zdanie. Gromiąc wszystkich wzrokiem ruszyłam szybszym krokiem w stronę drewnianego domku. Szybko weszłam po drewnianych schodkach i za sekundę byłam już w środku. Uderzył mnie odór krwi. Otworzyłam wszystkie okna, i zabrałam się za sprzątanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~ 
  Po dokładnym wysprzątaniu domku wybrałam się na rynek w celu uzupełnienia zapasów. Gdy przechodziłam obok targowisk nie obyło się bez zapatrzonych we mnie, pełnych strachu oczu mieszkańców. Gdy miałam już prawie wszystko przeglądając listę wpadłam na białą waderę z dzieckiem. 
-Uh, przepraszam.-rzuciłam szybko i pozbierałam kilka owoców które wypadły z torby.
-Nie to nic-w jej oczach zobaczyłam zaskoczenie i ulgę.
-Nie wiesz gdzie mogłabym znaleźć jakieś schronienie? Dopiero przybyłam i...
Na początku chciałam zaprzeczyć ale przypomniałam sobie o wolnym pokoju w mojej chatce.
-Tak się składa ze mam wolny pokój-uśmiechnęłam się lekko.
-Czy to nie problem? Na pewno?
-Tak, tak, i tak chciałam znaleźć jakiegoś współlokatora, chodźcie-rzekłam i ruszyłam w stronę mojego domu.
  Oczywiście nie obyło się bez szeptów na mój temat, wilki co jakiś czas ustępowały mi drogi, moi przyszli współlokatorzy rozglądali się zdziwieni.
-Jesteś tu kimś ważnym?-zapytało szczenię, idące u boku matki.
-Raczej wzbudzam strach, niż podziw-uśmiechnęłam się ciut złowieszczo.
Szybko wyszliśmy z miasta i ruszyliśmy polną drogą, przy której znajdował się mój dom.
-Zapraszam-powiedziałam uchylając drzwi mojego lokum.
-Mieszkasz tu sama?-zapytała wadera.
-Mam jeszcze jednego mieszkańca, powinien się zjawić jutro. Chodźcie pokażę wam, wasz pokój.
To mówiąc ruszyłam w stronę drzwi jednego z większych pokoi.
-Bardzo dziękujemy za schronienie-powiedziała biała wilczyca i wkroczyła do pomieszczenia.
-Gdybyście czegoś potrzebowali to śmiało mówcie. Ja pójdę rozpakować zakupy.

<Tyv?>

czwartek, 14 maja 2015

Od Isil cd. Eleny

Byłam zauroczona tym miejscem. Te dwa fioletowe księżyce zapierały dech w piersiach. Ciekawe jak to zrobili. Cóż niedokońca wiedziałam kto to są mnisi szepczących, ale koniecznie chciałam ich poznać. Małe prowizoryczne chatki, namioty, krzątający się mieszkańcy i biegające dzieci, stwarzały przytulną atmosferę. Na środku "wioski" stała piękna, okrągła świątynia z białego marmuru. Niestety tą chwilę przerwała nam jakaś wadera.
-A więc żyjesz.-powiedziała wilczyca pogardliwym głosem. Gapiłam się na nią jak oszołomiona. Mówi do mnie? Szybko jednak zorientowałam się, że patrzy na moją towarzyszkę. Teraz razem z Eleną mierzyły się nawzajem wzrokiem.
-A więc żyję?-powtórzyła Elena- Czyżby to była jakaś aluzja?
-Czy to jest ktoś kogo powinnam znać?-szepnęłam do mej towarzyszki
-Nie ufasz swojej rodzonej kuzynce?-spytała wilczyca z sztuczną troską w głosie. No to mam odpowiedź.
-Przyznaj się Farla, to ty wysłałaś tego atronacha- powiedziała Elena przez zaciśnięte zęby. Wyglądała jakby zaraz miała ją rozszarpać
 -Ja?- Farla spytała się z udawaną niewiedzą. W jej oczach błyszczało czyste zło-Hmm..może?
-Myślisz, że ci to ujdzie na sucho? Kiedy to powiem wygnamy cię stąd raz na zawsze!
 Farla zaśmiała się. Był to zimny, pusty, złośliwy, śmiech, bez krztyny jakiegokolwiek humoru.
-Myślisz, że ktokolwiek uwierzy, że biedna, mała Farla, której umarł kuzyn, a którego kochała ponad życie- wytarła wyimaginowaną łzę i pociągnęła nosem- byłaby w stanie zrobić coś takiego?
-Pożałujesz-powiedziała przez zaciśnięte zęby Elena. Chyba traciła nad sobą panowanie. Gdy jej kuzynka wspomniała o Calebie po policzku popłynęła jej łza. Położyłam jej łapę na ramieniu. Farla uśmiechnęła się szyderczo.
-Nic na mnie nie masz-wysyczała. Nagle przez wioskę potoczył się dźwięk trąb-Wybacz-powiedziała już normalnym głosem-Czekają mnie w świątyni-obróciła się napięcie i odeszła w tłum. Elena wyglądała na ostro wkurzoną
-Chodź- powiedziałam do niej- Na takich jak ona szkoda czasu

 ***

Z bliska świątynia była wyższa niż myślałam. Portal pokryty był runami, a naprzeciw, wewnątrz kaplicy, blisko ściany znajdował się piękny, kryształowy ołtarz. Światło wpadało przez świetlik w suficie, który podtrzymywały ustawione blisko ścian okręgiem białe kolumny. Zewnętrzne jak i wewnętrzne ściany zdobiły ornamenty roślinne. Co jakiś czas ktoś witał się z standardowo z Eleną. Wyglądało to mniej więcej tak: "Och! Elena? To na prawdę ty?! Składam kondolencje z powodu Caleba...Pamiętam jeszcze jak byłaś malutkim szczeniaczkiem! Och tak, to były czasy....ple, ple, ple, bla, bla, bla, bla, pitu, pitu" itd. Mnie zwykle nawet nie zauważali. Czułam się jak powietrze. Ale cóż nie ma na co dramatyzować. W kaplicy zebrała się praktycznie cała wataha. Ja z Eleną stanęłyśmy z przodu. Niedaleko dostrzegłam Farlę, a obok niej dość podobnego do niej basiora. Był tylko nieco większy, masywniejszy i o ostrzejszych rysach. Czy możliwe, żeby to był Corpus? Zamyślania przerwał mi donośny głos. Należał on do wysokiego, łysego mężczyzny, ubranego w srebrno-szarą szatę.
-Witajcie wszyscy tu zgromadzeni!-krzyknął rozkładając ręce......