-Nie!-krzyknął San i podbiegł do Breeny,w jej stronę,poleciał czarny dym.Po chwili wadera zemdlała.Sanarion,nachylił się nad nią i wgryzł się w miejsce,gdzie wadera powinna mieć serce.Odwrócił się w moją stronę miał cały pysk w krwi.Spojrzał w prawo.San rozszerzył oczy.Na Makiego rzucił się jeden z żołnierzy Breeny.Brat Sanariona,chwilę z nim walczył,ale w końcu padł wycieńczony.Biały basior ruszył w jego stronę i spojrzał na niego przerażony zamknął oczy.Dopiero po chwili zrozumiałam co robi.On próbował go uzdrowić.
-San,to...nic nie da-wychrypiał Maki
-Da!
-Nie...daj spokój-Sanarion zaczął łzawić
-Nie,nie dam spokoju-oczy Sana zaczęły robić się niebieski
-Przestań,wiem,że oddajesz mi wszystko...widzę...twoje myśli...-wilk gwałtownie pobrał powietrze i znieruchomiał.Umarł.
-Nie!Maki,ty musisz żyć,musisz!-wokół zaczął padać śnieg i gwałtownie zrobiło się zimno,co zwiastowało koniec Ery Słońca,koniec ciepła.Spojrzałam na Sana jego oczy były blado niebieskie.Płakał,z jego oczu leciały łzy.
~*~*~
Znów pojawiłam się w swojej komnacie.Spojrzałam na San,miał smutny wyraz twarzy.
-Widziałaś mojego brata?-spytał
-Tak
-Boisz się mnie?
-Czemu?
-Bo zabiłem,jestem synem Boga Śmierci
-Jednego wilka i co z tego nie jesteś jak on,Maki też nie...nie był
-No właśnie nie był
-Kto to Maki?!O co wam chodzi?!-wtrąciła się Sea
-Brat Sana,aktualny Bóg Śmierci,o którym nikt nie raczył nam wspomnieć-Seanit spojrzałam na mnie ze zdziwieniem.
<Seuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz