Wzruszyłam ramionami.
-Jak tam chcesz. A teraz wybaczcie obowiązki wzywają.
-Jakie znów obowiązki?-zapytała Tyv.
-A co Cie to obchodzi? To moja wiara i jest to związane z moją przeszłością, z moimi przejściami. Sama powiedziałaś, że nie obchodzi Cie co przeszłam więc odpuść.
Wybiegłam z zamku i pobiegłam na dużą łąkę. Nastał już wieczór. Nagle łąka stałą się czerwona jak krew i moje oczy też. Pochyliłam łeb do ziemi tak, że mój nos jej dotykał. Zmieniłam się w człowieka. Wokół mnie zawirował czarny pył. Usłyszałam trzask gałęzi i wszystko zniknęło. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam Tyv.
-Co to było?!-krzyknęła.
-Ofiara dla Boga-stwierdziłam poważnie.-To tradycja mojej watahy. W dzień urodzin oddajesz część swojej duszy w zastaw za tych których kochasz i szanujesz.
Wilczyca zaniemówiła. W sumie to się nie dziwiłam. Moja kultura nie była jedną z najmilszych. Pełno w niej było rytuałów i tym podobnych. A jeśli był ktoś na kim Ci zależało na przykład przyjaciel albo rodzina to życie stawało się jeszcze gorsze.
<Tyv?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz