-"Pamiętasz,już raz leczyłeś coś podobnego...ale wtedy nie wyszło!Skup się!Skup się!To nie jest Maki,to nie jest on...Tyvsa jest silniejsza!"-krzyczałem na siebie,najgorsze jest to,że pozna prawdziwego mnie,Maki,przed śmiercią mówił,że,gdy go uzdrawiałem,zaczął odbierać moje wspomnienia...kit z tym!Ona jest ważniejsza,niż to aby dobrze o mnie myślała!Położyłem łapę w miejscu gdzie widniała ogromna rana,zadana nożem.Przeniosłem się myślami,do swojego "wnętrza" i zaczerpnąłem trochę swojej energii,stopniowo zacząłem pobierać jej więcej,gdy poczułem się słabo,przestałem.Wyczułem mentalnie ranę Tyvsy i przerzuciłem w nią energię,którą wcześniej nazbierałem.Wróciłem do normalnego świata.Tyv,nagle pobrała dużo powietrza i zaczęła się krztusić...otworzyła oczy i lekko uśmiechnęła się do mnie,po pysku pociekła mi łza.Odwzajemniłem jej uśmiech.
-San,ty płaczesz?Czemu?-spytała zachrypniętym głosem
-Czasami,dla odmiany warto być delikatnym-przysunąłem się do niej bliżej,a ona wtuliła się w moje futro.
-Wiesz,ja nie żyję,tylko czemu ty tu jesteś?
-Bo żyjesz,uzdrowiłem cię,co się stało?
-Jakiś głos mnie obudził,bo po kłótni z Seuś,poszłam spać,on mówił,że ty zabiłeś Seę i...ty tu wszedłeś,zakrwawiony,z nią na plecach...ona żyje,on ją wskrzesił?!-nie wiedzieć czemu ostatnie słowa wykrzyczała.Spojrzałem na nią ze współczuciem.
-Kto ci to zrobił?-wskazałem na jej pierś
-Ja.Sanrionie,gdzie Seuś,nic jej nie jest,ona żyje?!-czemu ona chciała się zabić?!
<Księżniczko Seanit? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz