środa, 6 sierpnia 2014

Od Seanit c..d Tyv

-Rozmawiałam z Makim,bratem Sana-Tyvsa uśmiechnęła się krzywo.
-Bratem Sanariona?-spytałam. To San ma brata?!
-Tak,jest Bogiem Śmierci-Sanarion spojrzał na Tyv krzywo.
-Jakim Bogiem Śmierci...przecież nie ma kogoś takiego?-zdziwiły mnie słowa siostry,odkąd pamiętam,nie było Boga śmierci...jedynym "złym" Bogiem był Mars.
-No widzisz jest,wcześniejsze jego wcielenie było moim ojcem-basior westchnął.
-Czyli, Twój ojciec był bogiem śmierci ale przeszło to na twojego brata?
-Tak-San, spuścił głowę.
-Jak z nim rozmawiałaś- spojrzałam na siostrę.
-Tak jak z Tobą.-uśmiechnęła się.
-A widzisz go?-powiedziałam.
-Nie, tylko słyszę.
-Tyv,powiedz jej o moim wspomnieniu-Sanarion,patrzył na nią z zakłopotaniem.
-Ale,przecież wiem,że tego nie chcesz.
-Dam sobie rade,tak będzie wszystkim łatwiej.-tyvsa zaczęła opowiadać o tym jak widziała Sana próbującego uzdrowić Makiego.
Sanarion, spojrzał przez okno, z oka spływały mu łzy. Tyvsa spojrzała na niego.
-San-powiedziała i uniosła się na drżących łapach. San szybko zareagował.
-Nie, zostań.-I zbliżył się do niej.
-Może, ja zostawię was samych.-powiedziałam cicho.
Tyv spojrzała na mnie, a potem przytuliła basiora.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam do siebie. Przed drzwiami znalazłam kosz, uśmiechnęłam się do siebie. Pamiętała.
Ran leżał, czytając książkę.
-Jestem.-rzuciłam krótko o położyłam tace na stoliku.
-Ciesze się.-basior uśmiechną się i podszedł do stolika.
-Chyba bardziej cieszysz się na widok tego co ci przyniosłam-zaśmiałam sie.
-Nie, no co ty-zaśmiał się.
-A tak przy okazji, ktoś niedawno pukał ale, nie wszedł.
-Tak, poprosiłam służącą, aby przynosiła tu jedzenie. Więc jeżeli ktoś zapuka to poczekaj chwilę i otwórz.
Wątpię by ktoś inny miał mnie odwiedzać.
-Tak jest Pani.-Ren lekko dygną. Zaśmiałam się. Zasiadłam do stolika i zaczęłam jeść, Ren poszedł w moje ślady. Po posiłku rzuciłam się na łóżko.
-Zmęczona?-zapytał basior.
-Jeszcze jak. Mózg mi zaraz eksploduje.
Ren podszedł, i położył się obok.
-Będzie trzeba zawołać sprzątaczkę.
-Albo nawet dwie.-Obróciłam się do niego. A on do mnie. Nasze nosy się zetknęły. Zakłopotana obróciłam się i zakryłam pysk łapą. Ren wstał przednimi łapami, i pochylił się nade mną. Zdjęłam łapę z pyska, a on położył na mnie swój łeb. Zasnęłam.
Tak wyglądalismy
<Tyv?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz