sobota, 30 sierpnia 2014

Od Tyvsy-C.D-"Po mimo wszystko..."

Patrzyłam na niego,ładne parę minut,jakby był,czymś obrzydliwym,ale z każdą minutą coś we mnie pękało,coś sprawiało,że zaczynałam wierzyć,w jego słowa i zaczynały one mieć dla mnie sens,zaczynały być dla mnie prawdziwe.Wtedy poczułam,że coś we mnie się roztopiło i przypomniałam sobie,tę część dzieciństwa,która wcześniej zdawała mi się nie być warta zapamiętania,a jednak okazała się taka piękna.Uśmiechnęłam się.Dopiero teraz zwróciłam uwagę,że Maki jest bardzo blisko mnie i patrzy w moje oczy.Odgarnął mi łapą z twarzy,zagubiony,kosmyk włosów,w jego oczach zabłysnęło szczęście,wiedział,że pamiętam.Gdy patrzył tak na mnie,swoimi czerwonymi ślepiami,czułam motylki w brzuchu i wiedziałam,że nie kochałam Sana,za to,że jest sobą,tylko za to,że jest taaakkk,podobny do brata.Maki,uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie.Nie rozumieć czemu,zdenerwowało mnie to i to,tak jak jeszcze nic dotąd.Odsunęłam się od niego gwałtownie i zeszłam z łóżka.
-Dlaczego to zrobiłeś?!-krzyknęłam
-Bo wiem,że tego chciałaś-patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami,tak,że czułam się malutka
-Ale...ja kocham Sanariona,twojego brata-to znaczy chciała bym go kochać.Dokończyłam w myślach i odwróciłam pysk,żeby nie widział mojego wahania.
-Odwróć się i nie kłam-zażądał,niby powiedział to miękko,ale widać było,że od dawna wydawał rozkazy,więc nie zabrzmiało to za przyjemnie.
-Nie
-Czyli kłamałaś-prychnęłam
-Nie
-Nie wierzę ci
-A ja nie wierzę tobie-odpowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.Dopiero teraz zwróciłam uwagę,że stał tuż za mną.Jego pysk,był pełen troski i współczucia.Od kiedy on ma serce?!
-Księżniczko,błagam cię przestań oszukiwać samą siebie
-Nie oszukuję,samej siebie,to ty siebie oszukujesz,że masz u mnie jakieś szanse-skrzywił się,a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.

Maki

-Nie oszukuję samej siebie,to ty siebie,oszukujesz,że masz u mnie jakieś szanse-jej słowa zabolały mnie i widać było po niej,że nie żartuje.
-Tyv,proszę cię...-przerwała mi i ruszyła w stronę okna
-Nie,nie proś mnie o nic,jasne,nienawidzę cię Maki,rozumiesz to.Próbujesz mnie zmusić,żebym zdradzała z tobą twojego brata.To chore!Wilku,on chciał cię uzdrowić!
-Ja o tym wiem,ale,to wszystko przez Auriel,miała mu wmówić,że kocha Deirde i on już jej wierzył.Tyv,on nie może cię kochać,rozumiesz!Nie może!To ja mam być u twojego boku,to o nas mówi przepowiednia!Nie o tobie i o nim!Rozumiesz!O NAS-nie wytrzymałem i wybuchłem,wadera patrzyła na mnie z wahaniem.Chyba coś w niej pękło,bo ruszyła w moją stronę i wtuliła się w moje futro.
-Przepraszam-szepnąłem
-To ja przepraszam,ale to wszystko dzieje się za szybko,o wiele za szybko...daj mi czas...proszę-spojrzała mi w oczy i krzywo się uśmiechnęła
-Dam,obiecuję
-I tak cię nienawidzę-odsunęła się od mnie i ruszyła w stronę łózka-idę spać-oznajmiła.Ruszyłem w jej stronę i położyłem się koło łóżka,po to,abym mógł słyszeć jej równy oddech,kiedy będzie zasypiać
-Nienawidzę cię-powiedziała jeszcze raz,spojrzałem na nią.Była taka jak dawniej,jak 200 lat temu,tylko mogła by się szczerzej uśmiechać i przestać tak się wszystkim przejmować...brakuje mi tej jej,która śmiała się ze wszystkiego,która polowała na owady i jęczała,gdy któregoś połknęła,tej jej,która była moja...i wiem,że po mimo wszystko,co mi będzie mówić,będę ją kochał…kochał z taką siłą,z jaką ona mnie nienawidzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz