Wybiegłam z zamku, zastanawiając się gdzie się podział Atreyu, prawdopodobnie zabrał Rena. Mam nadzieje że się nie pozabijają.
Skraj Dwunogów.
Usłyszałam w głowie.
Czekała mnie długa droga ale chociaż miałam pewność, że są bezpieczni. Ludzie wyginęli przez brak słońca.
Biegłam prawie cały dzień. Aż w końcu dotarłam.
Usłyszałam ruch w krzakach. Poczułam dziwny zapach, był inny, nigdy go nie czułam. Pachniało, śmiercią.
Powoli zaczęłam się cofać. Starając się nie robić Hałasu, jednocześnie chciałam zobaczyć co to takiego.
Nagle coś za mną się poruszyło, zrobiłam szybki zwrot i nagle coś pociągnęło mnie do góry za tylną łapę.
-Mamy ją!-usłyszałam okrzyki radości. Zaczęłam się wiercić i warczeć, oraz skomleć. Próbując wyswobodzić łapę z sznura. Z za krzaków wyłoniła się wysoka sylwetka, to zwierze poruszało się na dwóch łapach. Po chwili za nią pojawiła się druga. Bałam się, nie wiedziałam co robić, a tym bardziej co oni chcą zrobić.
-Spora wadera-powiedziało drugie dziwne coś.
-Co z nią zrobimy?
-Może uda nam się ją wytresować i będzie dla nas polować i odganiać innych drapieżników?
-Hahaha Majkel, potrzebujemy jedzenia, zanim ją wytrenujesz polowa wioski umrze z głodu.
-Eh, ale Hans, jeżeli uda mi się to nie będziemy głodni, przez parę lat. Może w miedzy czasie uda się złapać kolejne wilki.
Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie, wszystko mnie bolało, najbardziej łapa. Dwunożni powoli zaczęli się do mnie zbliżać. Zaczęłam skomleć najgłośniej jak potrafiłam. A potem wyłam bez opamiętania. Usłyszałam warknięcie gdzieś w krzakach. I zobaczyłam jak biały basior rzuca się na jednego z dwunożnych.
Sanarion?-pomyślałam.
Ale San był dużo większy i masywniejszy, i skąd by się tu wziął?
Jeden z dwunożnych istot wyjął nóż.
-Uważaj-krzyknęłam. Basior szybko odskoczył. Ale nie przestawał gryźć ofiar.
Zauważyłam ruch w krzakach.
Ren!-krzyknęłam. Biały basior spojrzał ma nie i po chwili leżał na ziemi. Ren dobiegł na miejsce i powalił napastników. Nigdy nie zdałam sobie sprawy z jego wielkości. Był niedużo mniejszy od Sanariona.
-Oszalałeś-Brązowy basior skarcił wilka leżącego nieopodal.
-J-ja, chciałem pomóc.-Powiedział wstając i pomagając Renowi odstraszyć postacie którym udało się wstać na nogi.
-Ren, gdyby nie on, pewnie byłabym już martwa.-rzuciłam do basiora.
-Tak ale on też mógł zginąć.
-Ha, widzisz poświęcił by się dla Księżniczki-zaśmiałam się.
-Jak ci na imię?-Dhiren spojrzał na białego basiora.
-Jestem Pat.-powiedział, i spojrzał w górę. Ren zrobił to samo.
Usłyszałam łomot skrzydeł i po chwili spadłam na ziemię.
-Dzięki Atreyu.
Biały basior cofną się. Oswobodziłam się z sznura i rzuciłam się na Rena.
-Dzięki-Cmoknęłam go w policzek. Basior się zarumienił.
-Lecisz z nami do zamku Pat? - zapytałam wskakując na Smoka.
<Pat???>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz